sobota, 31 maja 2014

Bulani Moja

Pisaliśmy o tradycji istniejącej dawniej na Śląsku Cieszyńskim, jaką jest stawianie moja 30 kwietniab. Dziś, 31 maja, przyszedł czas na bulani moja.
Jak pisze Jan Szymik w wydanej przez Sekcję Ludoznawczą PZKO książce „Doroczne zwyczaje i obrzędy na Śląsku Cieszyńskim” „Zwykle po ostatnim popołudniowym nabożeństwie majowym grupki panien i kawalerów udają się przed dom panny, której zolytnik (zalotnik) lub galan (narzeczony) postawił moja. Do tej gromadki młodych automatycznie wchodzą ci młodzieńcy, którzy pomagali go postawić oraz koleżanki danej panny” – pisze Jan Szymik opisując całą ceremonię, podczas której w odpowiednim miejscu na dworze przed domem rozpalają niewielkie ognisko, a panna, przed której domem Cały miesiąc stał ustrojony mój częstuje swych gości kołaczami, piwem, a także wódką. Po zmierzchu chłopcy obalają moja, a dziewczyny się temu przyglądają.
„Po jego obaleniu na ziym piłą ucinają zielony – wówczas już zazwyczaj zwiędły i opadły z igliwia wierzchołek. Żerdź pozostawiają gospodarzowi. Odcięty wierzchołek razem z wieńcem, z którego dziewczyny zdejmują kolorowe wstążki, pozostawiają przy ognisku. Wieniec się spala od razu, lecz z wierzchołka obcina się jedynie gałązki, spalając je w ognisku. Gałązki obcina się odpowiednio daleko od pieńka, by następnie, często jeszcze podczas tej biesiado-zabawy zrobić (ustrugać) z niego dwie, trzy lub cztery rogulki (mątewki), które ten, kto był inicjatorem postawienia moja wręcza pannie, do której się zaleca lub już jest jej narzeczonym. Powinna je zachować i włączyć do swojej wybawy (wyprawy ślubnej).” Jak więc widać dawniej ludzie niczego nie marnowali, a nawet podczas zabawowych obrzędów powstawały przedmioty użytku codziennego. Jan Szymik wspomina także, że po obaleniu moja zabawa młodych nadal trwa, ale już tylko przy ognisku i nie przeciąga się zbyt długo, najwyżej do północy „szczególnie, gdy 31 maja przypada w tygodniu, bo przecież nazajutrz trzeba być trzeźwym i sprawnym w pracy.”
Ludoznawca stwierdza też, że bywało i tak, a obecnie jest to najczęstsze, że po obaleniu wszystkich mojów we wsi, głównie tych stojących na Nowsiu, przed urzędem gminnym, karczmą lub remizą strażacką młodzież urządza jedną wspólną zabawę taneczną w gospodzie, a panny częstują na niej tych młodzieńców, których podejrzewają o postawienie im moja, a odgadnąć, którzy to, nie jest trudne, gdyż to oni go o zmierzchu, przed zabawą, bulają. 
(indi)

Pisaliśmy: Stawianie moja

Czeski Cieszyn: rowerzyści nie pobili rekordu

Mieszkańcom Czeskiego Cieszyna nie udało się ustanowić kolejnego nietypowego rekordu. W piątek, w godzinach 15-16, na rynku zjawiło się 279 cyklistów. By pobić dotychczasowy rekord w liczbie rowerzystów zgromadzonych w jednym miejscu musiało ich być jednak 578.
Czeski Cieszyn: rowerzyści nie pobili rekordu
fot: (indi)
-  Niestety na frekwencję z pewnością miała wpływ nie najlepsza pogoda. Mimo jednak, że nie udało się pobić rekordu, atmosfera do samego końca była wspaniała. Na finał rowerzyści entuzjastycznie zadzwonili dzwonkami rowerowymi, zachęcając jednocześnie do powtórnej próby pobicia rekordu – mówi Dorota Havlík, rzecznik prasowa Urzędu Miejskiego w Czeskim Cieszynie.
Organizatorzy imprezy zadbali również o promocję zasad bezpieczeństwa na drodze. Rowerzyści otrzymali plany miasta, a dodatkowo strażnicy miejscy rozdawali im specjalne odblaskowe opaski.
Głos Ludu - Gazeta Polaków w Republice Czeskiej
Czeski Cieszyn: rowerzyści nie pobili rekordu
Czeski Cieszyn: rowerzyści nie pobili rekordu
Czeski Cieszyn: rowerzyści nie pobili rekordu
http://fotoreportaz.ox.pl/fotoreportaz,6717,bicie-rekordu-w-czeskim-cieszynie.html
--------------------

Czeskocieszyński rynek opanowali rowerzyści

Bicie rekordu rowerowego (20)
Nie udało się pobić dotychczasowego rekordu kraju w ilości rowerzystów w jednym miejscu, który wynosi 577 rowerzystów. Na zorganizowaną przez Komisję Wychowania i Edukacji Urzędu Miejskiego w Czeskim Cieszynie 30 maja akcję przybyło ich bowiem 275. Mimo tego, iż nie osiągnięto zamierzonego celu, imprezę organizatorzy i uczestniczący w niej rowerzyści uznali za bardzo udaną. Czas na rynku spędzili miło wśród innych miłośników przemieszczania się na dwóch kółkach, przy dźwiękach grającej na scenie kapeli. Każdy zarejestrowany uczestnik otrzymał także podarek – opaskę odblaskową oraz kanapkę, wodę i plan miasta. (indi)
http://zwrot.cz/2014/06/czeskocieszynski-rynek-opanowali-rowerzysci/#more-6178

piątek, 30 maja 2014

Fulda: architekt i polityk

Kolejne Spotkanie Szersznikowskie w Muzeum Śląska Cieszyńskiego poświęcone było Eugenowi Fuldzie - żyjącemu w latach 1872-1942 przedstawicielowi niemieckiej społeczności Cieszyna, budowniczemu i politykowi. O jego życiu, pracy, działalności społecznej i wpływie, jaki to miało na miasto opowiadała słuchaczom Irena French.
Fulda: architekt i polityk
Kolejne Spotkanie Szersznikowskie poświęcone było Eugenowi Fuldzie, fot.indi
Prelegentka już na wstępie przyznała, że materiał jest na tyle obszerny, że spokojnie ktoś mógłby napisać pracę doktorską na temat działalności Eugena Fuldy. Jakże więc streścić wszystko w krótkiej prelekcji? Niemniej Irena French postarała się wybrać te najciekawsze wątki uzupełniając, że w przyszłorocznym kalendarzu Cieszyńskim będą aż dwa artykuły o Eugenie Fuldzie – jeden o nim samym, drugi o cegielni. Przyznała też, że znacznie więcej materiałów opisujących tą cieszyńską postać jest w języku niemieckim.
 Prelegentka wyjawiła, że nawiązała kontakt z wnuczkami Eugena Fuldy, które niedawno odwiedziły i Cieszyn i Ropicę, gdzie rodzina Fuldów miała wille letnią. Budynek zresztą stoi do dziś, a wnuczki miały okazję go obejrzeć, gdyż po wojnie wszystko zostało upaństwowione, ale po prywatyzacji kupił go były pracownik cegielni i nawiązały z nim kontakt.
Prelekcja Ireny French bogata była w zdjęcia i archiwalne ilustracje. Nawiązała do niedawnego Spotkania Kolbergowskiego w Muzeum, podczas którego bezskutecznie usiłowano dojść do konkluzji, co to znaczy być tu stela. - Popatrzcie państwo. Jest rok 1936, firma budowlana – mówiła pokazując trzyjęzyczny szyld, reklamę, papier firmowy prowadzonego przez Eugena Fuldę przedsiębiorstwa. – Oczywiście, że firmy działały i chciały mieć reklamę dla wszystkich, ale myślę, że jest to też pewien znak tego rejonu. Rozmawialiśmy tak po tamtym spotkaniu i doszliśmy do wniosku, że być może niektórzy pytani odpowiadali, że są tu stela dla tego, że niekoniecznie chcieli się tłumaczyć, czy są Polakiem, Czechem czy Niemcem – stwierdziła Irena French.
Prelegentka pokazała zdjęcie nieistniejącego już domu przy ulicy Głębokiej, w którym urodził się Eugen Fulda. – O, znowu. Tu się urodził, tu kończył szkoły, tu pracował, tu jest pochowany. A państwo ocenią, czy on jest tu stela – zaczęła omawiać życiorys Eugena Fuldy, który był cieszyńskim, ale bez wątpienia Niemcem. Jego ojciec, Fritz Fulda, przyjechał do Witkowic z Dolnej Bawarii w latach 40 XIX wieku i tam się osiedlił, ożenił się z córką witkowickiego kowala i terminował jako budowniczy w Ostrawie. W 1869 roku przeniósł się do Cieszyna po rozeznaniu rynku, że tu zaczyna się boom budowlany. Później ożenił się z cieszynianką.
 Nim przeszła do omawiania życia Eugena Fuldy Irena French sporo czasu poświęciła omawianiu postaci jego ojca, który był znanym i renomowanym budowniczym w Cieszynie. Wybudował m.in. takie budynki, jak hotel Piast czy kamienica wzniesiona dla niemieckiego banku na rogu Srebrnej i Regera. Eugen Fulda zawodowo poszedł w ślady ojca. W Cieszynie maturował, studiował budownictwo i architekturę w Wiedniu. Wszystkie niemal przedmioty zaliczył z wyróżnieniem. Po studiach wrócił do Cieszyna, by tutaj, w Cieszynie, wprowadzać w życie zdobyte umiejętności. Rozwijał firmę tak, że w latach 20 zatrudniał 1000 pracowników, a w okresie międzywojennym 1500. Omawiając życie prywatne prelegentka wyjawiła, że żona była od niego o 10 lat starsza. Ślub brali w Ołomuńcu, gdyż stamtąd pochodziła żona.
Eugen Fulda, tak, jak i jego ojciec, należał do mnóstwa organizacji, w tym, m.inn., do prestiżowego stowarzyszenia techników, ale też do takich organizacji, jak towarzystwo śpiewacze, czytelni niemieckiej, sportów zimowych. Oczywiście wszystkie stowarzyszenia i organizacje, do jakich należał, były organizacjami niemieckimi. Eugen Fulda zawsze otwarcie mówił o swojej niemieckości, niezależni od czasów. Jednak w politykę włączył się dopiero po I wojnie światowej. Został po czeskiej stronie, firma przeniosła się do Czeskiego Cieszyna, kamienicę po polskiej stronie sprzedał. Nadal miał kamieniołomy w Rzece i Dziole pomiędzy Gródkiem a Bystrzycą. W 1929 roku, na 60-lecie firmy, przekształcił ją w spółkę zatrudniającą 1500 pracowników. Dużo projektował wspólnie z Widdermanem. Udzielał się w niemieckich organizacjach, włączył się w politykę, kilka razy był w Radzie Miejskiej Czeskiego Cieszyna. Władzom Czechosłowacji coraz bardziej się to nie podobało, wreszcie uznały, że jako radny miejski nie może prowadzić inwestycji finansowanych z budżetu miasta. Wybudował jeszcze ratusz w Czeskim Cieszynie, choć nie on go już projektował. O to też była awantura, podnoszono, że przecież Niemiec nie może budować czeskiego budynku. Zaczął się wycofywać z branży. Zajął się działalnością, która… skończyła się największym procesem politycznym w międzywojennej Czechosłowacji – wydawał czasopismo, później z hukiem zamknięte, posypały się wyroki za zdradę stanu.
Był jednym z propagatorów idei, by Śląska Cieszyńskiego nie dzielić, a ziemie dawnego Księstwa Cieszyńskiego pozostawić razem jako autonomiczny obszar nie będący częścią ani Polski, ani Czech. Prześladowany wyjechał. Wrócił do Cieszyna, jak tylko wybuchała wojna. – Co robił przez te trzy lata – nie wiem – przyznała historyk kończąc swoją o nim opowieść pytaniem, jak w kategorii tu stela czy nie tu stela sklasyfikować tego Niemca, który całe życie związany był z tą ziemią. Zmarł w 1942, pochowano go na Cmentarzu Komunalnym. Grobu tego jednak już nie ma. W 1943 Plac Dominikański nazwano jego imieniem, co niektórzy starsi mieszkańcy miasta jeszcze pamiętają. Po wojnie majątek skonfiskowano, rodzina wyjechała. Ciekawostką też jest, iż rodzice Eugena Fuldy pochowani byli na cmentarzu przy Kościele św. Jerzego, a niektórzy twierdzą, że jeden z dwóch pozostałości nagrobków, jakie do dziś zachowały się w parku powstałym na terenie cmentarza, należą właśnie do rodziców Eugena Fuldy.
(indi)
Fulda: architekt i polityk
fot.indi
Fulda: architekt i polityk
fot.indi
Fulda: architekt i polityk
fot.indi
Fulda: architekt i polityk
fot.indi
Fulda: architekt i polityk
fot.indi
Fulda: architekt i polityk









czwartek, 29 maja 2014

Wspólna jajecznica


Wspólna jajecznica


IMG_8147
Uczniowie obu klas drugich Polskiej Szkoły Podstawowej w Czeskim Cieszynie piątkowe popołudnie i wieczór spędzili wspólnie z rodzicami, smażąc „wajecznicę”. Spotkanie zorganizowano w restauracji Na Wzgórzu w Cieszynie, jednak przygotowaniem jajecznicy uczestnicy spotkania zajęli się osobiście. Tatusiowie złapali za noże, krojąc szpyrki, mamusie zajęły się cebulą i szczypiorkiem. Dzieci również pomagały w pokrojeniu sporej ilości produktów. Gdy wszystko było już przygotowane, tatusiowie przystąpili do smażenia na olbrzymiej patelni. Samodzielnie przygotowaną jajecznicę wszyscy, i duzi i mali, zajadali ze smakiem. Nie była to jednak jedyna atrakcja tego popołudnia. Organizujący całą imprezę Roman Samek nie tylko sam zajął się przygotowaniem atrakcji, wypożyczył dmuchany zamek, ale także zaprosił fachową animatorkę – Sławomirę Kalisz ze Stowarzyszenia Cieszyńskiej Młodzieży Twórczej, która przygotowała dla dzieci szereg zabaw. W przygotowanie atrakcji dla dzieci i rodziców włączyła się również nauczycielka Wanda Ćmiel, która od początku maja zastępuje wychowawczynię klasy II B. Przygotowała konkurs dla dzieci i rodziców. Zadaniem dwuosobowych zespołów dziecko-rodzic było odpowiadanie na te same pytania. Punkt otrzymywał ten duet, którego odpowiedzi były spójne. Wpierw w szranki rywalizacji stanęły mamusie, następnie tatusiowie. Z zabawy wynikło, że to ci drudzy lepiej znają swoje dzieci.
(indi)


http://zwrot.cz/2014/05/wspolna-jajecznica/#more-6091
------------------------------------------------------------------------

Smażyli jajecznicę

Dzieci oraz rodzice z obu klas drugich Polskiej Szkoły Podstawowej w Czeskim Cieszynie piątkowe (23.05.2014) popołudnie spędziły na wspólnej jajecznicy. Warto zauważyć, że w zaolziańskich placówkach organizowanie imprez wspólnie z rodzicami jest powszechnym zwyczajem, co często dziwi rodziców z Polski.
Smażyli jajecznicę
fot: (indi)
Imprezy przygotowują sami rodzice, każdy wkłada w przygotowania swoją pracę, czas, zaangażowanie. Przy polskich szkołach podstawowych działa Macierz Szkolna, czyli organizacja powstała z Macierzy Szklonej Dla Księstwa Cieszyńskiego, gdy ta, z racji podziału Śląska Cieszyńskiego granicą państwową w 1920 roku, przestała istnieć.
W Polskiej Szkole Podstawowej w Czeskim Cieszynie ze względów formalnych koło Macierzy Szkolnej przekształciło się w stowarzyszenie MASKOT, jednak wciąż, niezmiennie pełni tą samą funkcję – organizację imprez dla uczniów i rodziców w czasie wolnym, poza szkołą. Piątkowa jajecznica, zorganizowana w restauracji Na Wzgórzu w Cieszynie, była w całości przygotowana przez rodziców wspólnie z uczniami. Restauracja udostępniła jedynie miejsce, natomiast jajecznicę robili wszyscy. Jedni kroili boczek, inni szczypiorek, ktoś rozbijał jajka, ktoś mieszał na ogromnej patelni. Wspaniała okazja do wzajemnego poznawania się, konsolidacji środowiska. Na imprezy przychodzą również nauczyciele, co jest świetną okazją do porozmawiania o najróżniejszych szkolnych tematach w nieco swobodniejszej, aniżeli podczas wywiadówki atmosferze. Jest też więcej czasu, by wymieniać się wzajemnie spostrzeżeniami dotyczącymi spraw wychowawczych, problemów szkolnych, funkcjonowania klasowej społeczności.
Aby uatrakcyjnić spotkanie Roman Samek, jego główny organizator, oprócz tego, że sam proponował różne zabawy i załatwił wypożyczenie dmuchanego zamku, zaprosił fachową animatorkę Sławomirę Kalisz ze Stowarzyszenia Cieszyńskiej Młodzieży Twórczej, która poprowadziła z dziećmi szereg ciekawych zabaw, a uruchomienie maszyny do produkcji baniek mydlanych wywołało sporo radości. Oprócz tego Wanda Ćmiel, zastępująca przebywająca na urlopie macierzyńskim wychowawczynię klasy IIB, przygotowała pouczająca zabawę. Zadaniem dwuosobowych zespołów dziecko-rodzic było odpowiadanie na te same pytania. Punkt otrzymywał ten duet, którego odpowiedzi były spójne. Wpierw w szranki rywalizacji stanęły mamusie, następnie tatusiowie. Z zabawy wynikło, że to ci drudzy lepiej znają swoje dzieci.
Na koniec, już po wyjściu animatorki, jedna z mam spontanicznie poprowadziła dla dzieci dyskotekę. Wieczorem wszyscy, zarówno dzieci, jak i rodzice z imprezy wracali zadowoleni, a czasu wspólnie spędzonego w gronie innych dzieci i rodziców nikt nie żałował.
(indi)
Smażyli jajecznicę
Smażyli jajecznicę
Smażyli jajecznicę
Smażyli jajecznicę
Smażyli jajecznicę
Smażyli jajecznicę
Smażyli jajecznicę
Smażyli jajecznicę
Smażyli jajecznicę