poniedziałek, 27 lipca 2015

Zawody jeździeckie na Pastwiskach

Sobotę 25 lipca miłośnicy koni mogli spędzić w stadninie w Cieszynie-Pastwiskach. Tamtejszy Klub zorganizował Mistrzostwa Śląska Cieszyńskiego w Jeździectwie. Swych sił w kilku konkurencjach ujeżdżania i skoków spróbować mogli wszyscy, którzy amatorsko trenują jazdę konną.
Zawody jeździeckie na Pastwiskachfot. indi
Zarząd Klubu, czyli prezes Michał Jaworski, jego zastępczyni Marta Legierska oraz księgowa Beata Rygiel dołożyli wszelkich starań i z pomocą całej ekipy klubowiczów sprawili, że wszystko przygotowane było jak na profesjonalnych zawodach. Parkur, na którym ustawiono przeszkody, dzięki sponsorom był ozdobiony kwiatami.

Choć zawody są dla amatorów, to jednak sportowe emocji i ambicje dominują. – Trochę zabrakło szybkości –mówi Legierska, która odpadła podczas prestiżowego konkursu potęgi skoku – w tej konkurencji zwyciężył Krzysztof Widzyk na koniu Hipis z JKS „Kasztanka” z Żywca. Trochę jej żal, że nie udało się zwyciężyć, jednak przyznaje, że jazda konna to dla niej przede wszystkim frajda. – Zawody też, ale pasjonują mnie bardziej rajdy, wycieczki w siodle. Marta (w środowisku znana raczej jako Zuzia) z końmi związana jest od dziecka, wychowała się w prowadzonej przez tatę stadninie.

Tradycja zawodów na Pastwiskach sięga lat dziewięćdziesiątych. Pierwszą taką imprezę zorganizowali nieżyjący już Ryszard Kwietniewski znany jako „Wujo Rycho” i Juliusz Kajzar – wówczas działacze Sekcji Jeździeckiej Cieszyńskiego Klubu Hokejowego, która od roku działa już samodzielnie. - Jest to bodaj najdłużej działający amatorski klub jeździecki w tych stronach. A zawody zorganizowane na starym lodowisku były pierwszymi organizowanymi w tym regionie przez kogoś innego, niż profesjonalne kluby takie jak Ochaby – mówi Kajzar i zaraz dodaje, że chodzi przede wszystkim o propagowanie aktywnego wypoczynku, ruchu. – Wiadomo, że teraz młodzież gra na komputerach, walczą z jakimiś potworami, a tutaj mogą sobie siąść na takiego „potwora” i nim kierować. Przyznaje przy tym, że dzieci, które trafiły na zawody w roli publiczności zaczynają przychodzić na rekreacyjne jazdy. Poza tym Klub bierze w tym roku udział w akcji MOSiR-u „Lato w mieście” prowadząc dla chętnych dzieci, które mogą wysłuchać wykładów na temat koni, jeździectwa, po czym próbują jazd pod opieką instruktorów.

Sobotnie zawody swym patronatem objęli starosta cieszyński oraz burmistrz Miasta Cieszyna, a medialnym Portal Śląska Cieszyńskiego OX.PL. Kolejne tego typu impreza, tym razem poświęcona pamięci „Wuja Rycha” odbędzie się 30 sierpnia.










sobota, 25 lipca 2015

Potańczyć pod gołym niebem

Od dziś będzie można potańczyć w Wiśle pod gołym niebem, na przenośnym parkiecie (tzw. binie), który powstał z inicjatywy Nieformalnej Grupy ''Z Przytupem'' działającej przy Wiślańskim Centrum Kultury. Oficjalna inauguracja nowego miejsca do tańców nastąpi w dniu dzisiejszym po koncertach Tygodnia Kultury Beskidzkiej.
Potańczyć pod gołym niebemTutaj dziś po koncertach można będzie potańczyć - zaprasza Dorota Jamrozińska, fot. indi
Bina powstała w ramach projektu integracyjnego 
— Główna idea, która przyświeca całemu projektowi polega na tym, żeby dostarczyć ludziom miejsca do zabawy, organizować potańcówki, imprezy, które by integrowały lokalną społeczność, ale również i turystów. Po prostu wszystkich, chcących się dobrze bawić w Wiśle
 — wyjaśnia Dorota Jamrozińska z Nieformalnej Grupy „Z Przytupem”.

— Po koncertach w amfiteatrze zapraszamy wszystkich do wspólnej zabawy na parkiecie. Dziś (25 bm.) będzie na folkowo grał zespół JohnnyBand. Myślę, że ludzie będą chętnie tutaj przychodzić, bo brakuje nam czegoś takiego, żeby po koncertach w duchu folklorystycznym samemu potańcować.
 Zdaniem Jamrozińskiej wiślańscy działacze chcą, by powrócił dawny zwyczaj zabaw tanecznych po koncertach "tekabowskich", więc potańcówki organizowane będą w parku na binie codziennie po wieczornych koncertach na muszli.

Ale na binie będzie można tańczyć nie tylko podczas TKB i nie tylko w centrum Wisły. Jest tak skonstruowana, że można ją bez problemu montować w innych miejscach.
- Zamysł projektu był taki, że zarządy osiedli, które włączyły się aktywnie w cały proces powstawania tego parkietu będą mogły go wypożyczać na swoje imprezy na osiedlach.
Dofinansowanie na projekt Grupa Nieformalna "Z Przytupem" otrzymała z konkursu grantowego ''Działaj Lokalnie'' Programu Polsko-Amerykańskiej Fundacji Wolności.
(indi)

piątek, 24 lipca 2015

Warsztaty szycia góralskich koszul

Oryginalne pamiątki przywiozą z Wisły ci, którzy pojawili się na warsztatach szycia koszul górali beskidzkich. Pod okiem instruktorki Weroniki Łacek dzieci, a także dorośli uczyli się kroju i szycia. Zajęcia pod hasłem ''Od ziarenka do płócienka'' odbyły się 23 lipca w ''Starej Szkole'' na terenie Enklawy Budownictwa Drewnianego przy Muzeum Beskidzkim im. Andrzeja Podżorskiego w Wiśle, a zorganizowała je działająca przy Muzeum Grupa Nieformalna Kama.
Warsztaty szycia góralskich koszulDzieci z zapałem zabrały się za szycie góralskich koszul, fot. indi
Projekt "Od ziarenka do płócienka" działacze skupieni wokół Muzeum wymyślili, gdyż zauważyli, że mieszkańcy Wisły mają niewiele możliwości zapoznania się z technikami tradycyjnej obróbki łodyg lnu. Przy okazji oprócz mieszkańców z ciekawej propozycji twórczego i poznawczego spędzenia czasu skorzystać mogą przebywający w mieście turyści.
- Zależy nam na popularyzacji tej właśnie dziedziny życia Górali Beskidu Śląskiego poprzez umożliwienie odbiorcy "dotykanie czasu przeszłego". Ważne jest dla nas aby w czasach fejsbukowych społeczności odbiorcy spędzali czas razem w realnej przestrzeni – mówi Agata Janiec z Muzeum Beskidzkiego, pomysłodawczyni i koordynatorka projektu.

Same warsztaty poprowadziła Weronika Łacek. Na co dzień zajmuje się haftem krzyżykowym, na zamówienie szyje kabotki, koszule, haftuje wraz siostrą Magdaleną z Muzeum na Grapie. W czwartkowe dopołudnia swą wiedzą i umiejętnościami podzieliła się z uczestnikami warsztatów. A na zajęciach było bardzo rodzinnie, uczestniczyła w nich np. babcia z córką i wnuczkami. Oczywiście nie udało się w ciągu dwóch godzin uszyć koszul. Wszyscy uczestnicy warsztatów wyszli jednak z nich ze skrojonymi i sfastrygowanymi koszulami oraz wiedzą, jak dzieło to dokończyć. Dziś, 24 lipca będą uczyć się haftu krzyżykowego zdobiącego koszule.

Bezpłatne dla uczestników warsztaty udało się zrealizować dzięki dotacji z konkursu grantowego „Działaj Lokalnie” Programu Polsko-Amerykańskiej Fundacji Wolności realizowanego przez Akademię Rozwoju Filantropii w Polsce, którego koordynatorem na terenie powiatu cieszyńskiego jest Stowarzyszenie Cieszyńskiej Młodzieży Twórczej. Warsztaty będą powtórzone w ramach innego programu, FIO Śląskie Lokalnie. Będą także warsztaty śpiewu góralskiego, które 26 i 27 sierpnia poprowadzi Małgorzata Kiereś, dyrektor Muzeum Beskidzkiego.
(indi)

poniedziałek, 20 lipca 2015

Pamięci poległych strażaków

CIESZYN, CZESKI CIESZYN  / Jak co roku polscy i czescy strażacy z obu części Cieszyna uczcili 17 lipca pamięć pięciu swoich kolegów, którzy przed 45 laty zginęli podczas powodzi na Moście Wolności.
19 lipca 1970 roku wezbrane wody Olzy niosąc konary i inne porwane przez powódź przedmioty zagrażały przęsłom przeprawy drogowej. Czternastu strażaków wzięło udział w ratowaniu mostu, jednak jedno z przęseł nie wytrzymało nacisku potężnego pnia niesionego przez wezbrane wody i cała konstrukcja runęła. Pięciu uczestników akcji zginęło w nurtach rzeki, ciał dwóch nigdy nie znaleziono.
Co roku upamiętniając tragedię strażacy i świadkowie tamtych wydarzeń wpierw składają kwiaty pod tablicą ku czci poległych, po czym tworzą nad Olzą symboliczny most wodny z sikawek, a do rzeki wrzucają wieniec. (ÿ)

niedziela, 19 lipca 2015

Ten teren to fenomen kulturowy. Konferecja w Bystrzycy ''Miejsce regionalizmu w zachowaniu dziedzictwa kulturowego''

15-16 lipca w Bystrzycy odbyła się konferencja naukowa ''Miejsce regionalizmu w zachowaniu dziedzictwa kulturowego'', która podsumowała wydanie ''Leksykonu Polaków w Republice Czeskiej i Republice Słowackiej''. W wygłoszonych referatach poruszana była kwestia Śląska Cieszyńskiego i poczucia tożsamości jego mieszkańców.
Ten teren to fenomen kulturowy. Konferecja w Bystrzycy ''Miejsce regionalizmu w zachowaniu dziedzictwa kulturowego''Konferencję otworzył prezes Kongresu Polaków w RC Józef Szymeczek, fot. indi
Prof. Zenon Jasiński z Uniwersytetu Opolskiego stwierdził, że regionalizm można rozpatrywać w trzech aspektach: geograficznym, historycznym i politycznym. Zwrócił też uwagę na niezwykłą aktywność w pracy społecznej Zaolziaków tak w okresie międzywojennym jak i współcześnie. — Często mówię o fenomenie kulturowym, jakim jest ten teren – podkreślał.

Autorka kilkunastu haseł w „Leksykonie” dotyczących działających na Zaolziu organizacji przed i po wojnie, dr hab. Barbara Grabowska z Uniwersytetu Śląskiego w Cieszynie, stwierdziła, że przyjmując zaproszenie do pracy nad tą publikacją nie zdawała sobie sprawy, jak wspaniała to będzie podróż w historię, w życie ludzi, które dla współczesnych Polaków może być fascynujące i sprawia, że możemy im dziś sporo zazdrościć. - Przede wszystkim więzi między ludźmi, zaufanie i jeżeli dzisiaj coś tworzymy to praktycznie moglibyśmy się uczyć od poprzednich pokoleń jak szanować siebie wzajemnie, jak być razem – mówiła. Opisała też pokrótce fenomen kilku zaolziańskich stowarzyszeń. - Polski Związek Kulturalno-Oświatowy to przykład organizacji wewnętrznej działającej przede wszystkim na rzecz społeczności, natomiast Kongres Polaków to przykład organizacji działającej na zewnątrz, reprezentującej społeczność walcząc chociażby o podwójne napisy.

Jej koleżanka z uczelni, prof. dr hab. Halina Rusek zwróciła uwagę słuchaczom, że nie ma jednego Śląska Cieszyńskiego, a w związku z granicami państwowymi można obecnie mówić o dwóch organizmach. Natomiast Jarosław Drużycki, autor książki „Hospicjum Zaolzie” mówił o powstawaniu nowej subregionalnej tożsamości zaolziańskiej i o tym, że jesteśmy świadkami dynamicznych zmian na tym terenie. - Być może miejscowi Polacy, którzy obecnie coraz mniejszą więź czują z Polską, staną się w przyszłości grupą etnograficzną czy kulturową?

Obecna na konferencji Konsul RP w Ostrawie Anna Olszewska stwierdziła, że dla Polski grupa etniczna choćby nawet bardzo zawężona będzie wartością. Przyznała, że o Zaolziu w macierzy mówi się cicho, ze względu na pokutujące do dziś stereotypy, również w środowisku opiniotwórczych publicystów. - Bo jest haniebna konotacja historyczna, że Polska weszła tu razem z Hitlerem…

Pośród referatów znalazły się także prezentacje dorobku działających przy Zarządzie Głównym PZKO sekcji. Wojciech Grajewski, członek SL i pracownik Książnicy Cieszyńskiej podkreślił zasługi Sekcji Ludoznawczej (dawniej Folklorystycznej), która od pół wieku dokumentuje zachowując dla przyszłych pokoleń wszelkie przejawy kultury ludowej. Natomiast jej prezes Leszek Richter przedstawił działalność jabłonkowskiej Izby Regionalnej im. Adama Sikory. - Moim marzeniem zawsze było, żeby nie było to klasyczne muzeum, gdzie nie wolno dotykać eksponatów. Chciałem pójść dalej i wprowadzić edukację regionalną. I to nie tylko dla dzieci, ale i dla dorosłych. W związku z tym Izba zaczęła organizować jarmarki rzemiosła i rękodzieła ludowego – mówił i podkreślił przy tym potrzebę prezentacji całego fenomenu kultury ludowej, a nie tylko samego folkloru słowno-muzycznego. Z kolei Marian Steffek opowiedział o działalności Ośrodka Dokumentacji Kongresu Polaków, który jest potężnym archiwum i swoistą „kopalnią wiedzy” dotyczącej historii regionu.

Podsumowując spotkanie dr Józef Szymeczek, prezes Kongresu Polaków stwierdził, że wszystkie założenia konferencji zostały zrealizowane.
- Rozmawialiśmy o regionalizmie zaolziańskim, ale też profesor Jasiński podkreślił, że coś, co jest regionalne musi być zawsze częścią czegoś większego.

Oprócz wysłuchania referatów poszczególnych prelegentów uczestnicy zapoznali się z „Leksykonem Polaków w Republice Czeskiej i Republice Słowackiej”. Dotychczas wydano cztery tomy „Leksykonu” opracowanego przez kilkudziesięciu autorów pod redakcją prof. prof. Zenona Jasińskiego i Bogdana Cimały z Uniwersytetu Opolskiego. W przygotowaniu jest piąty. Uczestnicy konferencji otrzymali wszystkie cztery tomy wydane w formacie PDF na płycie CD. Wydawcy zapowiadają, że po ukończeniu tomu piątego całość w wersji elektronicznej dostępna będzie w Śląskiej Bibliotece Cyfrowej.

Zdaniem Jasińskiego bardzo istotne jest, że współtwórcami „Leksykonu” są ludzie z opisywanego środowiska. – Że to nie jest tak, że środowiska naukowe robią coś za nich, bo i miejscowi działacze, i naukowcy mają w tym swój udział.
Wielokrotnie podczas konferencji padało nazwisko nieobecnego na sesji autora szeregu haseł do „Leksykonu” zaolziańskiego historyka Stanisława Zahradnika.

Konferencję zorganizował Instytut Nauk Pedagogicznych Uniwersytetu Opolskiego, Wydział Etnologii i Nauk o Edukacji Uniwersytetu Śląskiego w Cieszynie, Wydział Pedagogiczny Uniwersytetu Ostrawskiego oraz Kongres Polaków w RC.

(indi)
http://fotoreportaz.ox.pl/fotoreportaz,7919,konferencja-w-bystrzycy.html










----------------------


Tradycje badań regionalnych na Śląsku



BYSTRZYCA / Drugi dzień odbywającej się 15 i 16 lipca w Bystrzycy konferencji naukowej „Miejsce regionalizmu w zachowaniu dziedzictwa kulturowego” poświęcony był przede wszystkim tradycji badań regionalnych na Śląsku Cieszyńskim, ze szczególnym uwzględnieniem Zaolzia oraz tożsamości regionalnej jego mieszkańców.
Prof. Zenon Jasiński z Uniwersytetu Opolskiego, który od 1972 roku zajmuje się naukowo Zaolziem, nie ukrywał, że na przestrzeni tego czasu miał okazję obserwować miejscowy regionalizm i jego przemiany.
- Jest to regionalizm bardzo dobrze osadzony w teorii. Ci ludzie, którzy się angażują, mają bardzo głęboką wiedzę, świetnie znają historię.
Szczególną uwagę zwrócił na rolę tradycji rodzinnej i działalności pamiętnikarskiej.
— Fenomenem jest na przykład to, że w Centrum Pamiętnikarstwa Polskiego w Warszawie jest bardzo dużo pamiętników z Zaolzia, tak jak i w Ossolineum we Wrocławiu.
Z kolei reprezentująca tę samą placówkę prof. Eugenia Karcz-Tarnowicz położyła w swym wystąpieniu akcent na edukację regionalną.
- Edukację regionalną w kształceniu zintegrowanym można dostosować do możliwości dzieci, wdrażać ją na przykładzie baśni, legend, elementów tańca regionalnego. W starszych klasach jest to już ścieżka międzyprzedmiotowa.
Wyjaśniła, że ma ona na celu nie tylko poznawanie w praktyce i teorii własnego regionu, ale też dostrzeżenie jego wartości i pogłębianie więzi ze środowiskiem lokalnym,.
Dr Ryszard Gładkiewicz, wiceprzewodniczący Polsko-Czeskiego Towarzystwa Naukowego i autor szeregu prac z historii Ziemi Kłodzkiej skoncentrował się właśnie na tym terenie, ale też rozważał, jak tam i na Śląsku Cieszyńskim funkcjonuje regionalizm w kontekście granicy politycznej.
- Czy istnieje jeszcze Śląsk jako jeden region? – stawiał nie do końca retoryczne pytanie i odniósł się do jednej z konferencji we Wrocławiu, w której niegdyś uczestniczył, gdzie padła właśnie nierozwiązana kwestia: „czy jest jeden, czy wiele Śląsków?”
Ze swej strony dr Tadeusz Kania, reprezentujący cieszyńską uczelnię, skoncentrował się na warsztacie badacza. Podkreślił rolę encyklopedii, słowników i leksykonów.
- Leksykony integrują zarówno środowisko autorów, jak i czytających.
Wskazał też na wielką rolę broszur, zwykle pogardzanych, w których można znaleźć sporo informacji, ale także na zwykłe by się zdawało legitymacje członkowskie różnorakich organizacji, z których między wierszami można dowiedzieć się sporo ciekawych rzeczy o minionych już czasach. Podsumowując swe barwne wystąpienie zachęcił badaczy regionu do poszukiwania wszelkich informacji właśnie w owych „nietypowych źródłach”.
Natomiast Jarosław jot-Drużycki, autor książki „Hospicjum Zaolzie”, zwrócił uwagę na podział mentalny między polską częścią Śląska Cieszyńskiego a Zaolziem. Wspominał, że jak pierwszy raz przekroczył Olzę, to słyszał jak mantrę słowa „Polska o nas zapomniała”.
- Oczywiście przyznałem rację. Ale po latach stawiam pytanie: czy Zaolzie o Polsce pamięta?
Zwrócił uwagę na spostrzeżenie Mariana Siedlaczka, który w swym artykule w jednym z tegorocznych numerów GL zasygnalizował zacieranie się w okresie komunistycznym granicy tożsamościowej pomiędzy Polakiem a pezetkaowcem i powstanie Zaolziaka.
- Zaolziak został wymyślony, stworzony gdzieś pomiędzy rokiem 1948 a 1989. Kiedyś stosowanie terminu Zaolzie było podkreśleniem patriotyzmu. Kiedyś słowo Zaolzie oznaczało oderwanie na siłę od Polski, a teraz oznacza oderwanie się z własnej nieprzymuszonej woli.
Odwołał się również do słów Józefa Szymeczka, który stwierdził w jednym ze swych publicznych wystąpień, że mieszkańcy lewego brzegu Olzy nie czują się już Polakami, lecz Zaolziakami. Drużycki przyznał, że przechodzenie narodu w grupę etniczną czy etnograficzną potwierdzają jego własne obserwacje w terenie.
- Przychodzę gdzieś i dwóch Zaolziaków, mówi do trzeciego „o przyszedł ten Polak”. Gdyby powiedzieli warszawiak, „krawaciorz” to bym rozumiał, ale mówią o mnie „Polak”. Sami więc kim się czują? – pytał na poły retorycznie. Zacytował też skrajne zdania na temat pozytywnego lub negatywnego wpływu „kultu ludowości” na polskość i kilkakrotnie podkreślił, że Polska przestaje być punktem odniesienia dla miejscowych. A zapomnienie to jest obustronne.
Nie zgodziła się z tym Konsul Generalna RP w Ostrawie Anna Olszewska. Stwierdziła, że dla Polski grupa etniczna choćby bardzo zawężona zawsze będzie wartością. Przyznała, że o Zaolziu w macierzy mówi się cicho.
- Bo jest konotacja historyczna, haniebna, że Polska weszła razem z Hitlerem…
Inną kwestię podjęła Władysława Magiera, która od lat prowadzi badania nad rolą kobiet w dziejach Śląska Cieszyńskiego. Zwróciła uwagę, że to kobiety, które w monarchii austro-węgierskiej nie miały praw politycznych, jako strażniczki domowego ogniska były też strażniczkami polskości, ojczystego języka, to one uczyły i czytały dzieciom po polsku.
- Ten region był wyjątkowy. Bo to, co w innych częściach Polski było czymś niezwykłym, u nas było normalne. Już Rada Narodowa dla Księstwa Cieszyńskiego ustaliła, że w każdej partii musi być kobieta. To był ewenement na świecie. Kobiet w polskim senacie jest teraz 16 procent, a w Radzie Narodowej niemal sto lat wcześniej było 14!
Kolejne referaty tyczyły się dorobku badań nad regionalizmem na terenie Zaolzia. Pracownik Książnicy Cieszyńskiej i członek Sekcji Ludoznawczej PZKO Wojciech Grajewski opowiadał o początkach Sekcji Folklorystycznej PZKO, o tym, jak kilkunastu jej członków chodziło od domu do domu i zbierało opowieści starszych ludzi, by zgromadzić okruchy przeszłości, które jeszcze nie zostały zatarte przez ówczesny postęp cywilizacyjny.
- Było to bardzo ważne, by twórcy folklorystyczni mieli z czego czerpać, a nie tworzyli sztuczny folklor.
Podkreślał też, że ten ogrom pracy wykonali, oprócz prof. Daniela Kadłubca, sami amatorzy, robili to w swoim wolnym czasie. Uzupełniając to prezes SL Leszek Richter podkreślił wielką wartość badań terenowych, dzięki którym powstało szereg publikacji wydanych przez Sekcję. Zwrócił również uwagę na element edukacyjny prowadzony w ramach pokazów i warsztatów. Przy współudziale Sekcji powstał też „Szlak Tradycyjnego Rzemiosła” stworzony wspólnie z Zamkiem Cieszyn.
- Prowadzono badania terenowe, wywiady z twórcami. Zarzuca się, że Zaolzie to skansen. To absolutnie nieprawda. Na przykład „Gorolski Święto” cały czas dynamicznie się rozwija. Planowane jest powołanie Domu Twórczości Ludowej w Jabłonkowie.
Richter podkreślił też, jak ważne jest by znać swoje korzenie. – Jeśli ktoś nie jest zakorzeniony, to nie ma na czym budować. Wspomniał również o działalności prowadzonej przez siebie Izby Regionalnej im. Adama Sikory w Jabłonkowie (MK PZKO Jabłonków).
- Moim marzeniem zawsze było, żeby Izba Regionalna nie była klasycznym muzeum, gdzie nie wolno dotykać eksponatów. Chciałem pójść dalej i wprowadzić edukację regionalną. Nie tylko dzieci, ale i dorosłych. W związku z tym Izba zaczęła organizować jarmarki rzemiosła i rękodzieła ludowego. Trzeba zaprezentować cały fenomen kultury ludowej, a nie tylko folklor słowno-muzyczny. Dlatego są warsztaty „Szikowne Gorolski Rynce”, co niesamowicie wzbogaciło „Gorolski Święto”.
Z kolei inż. Jerzy Czap streścił dzieje Sekcji Historii Regionu PZKO, a Marian Steffek opowiedział o działalności Ośrodka Dokumentacji Kongresu Polaków, które stanowi przebogate archiwum dotyczące historii Zaolzia.
Nie zabrakło także mowy o literaturze regionalnej, a także takiego jej przejawu, jak literatura pisana w gwarze, która budzi wszak wiele kontrowersji i jest przedmiotem wielu toczonych na Zaolziu dyskusji. W swym przyczynku dr Krystyna Nowak-Wolna z Uniwersytetu Opolskiego doceniła promowane przez Jana Kubisza pisanie utworów literackich gwarą, zauważyła, że jego ideą było, by wejść do literatury polskiej poprzez gwarę. Omówiła też krótko poszczególnych zaolziańskich poetów.
Na koniec Marek Wiendloha z Opola omówił specyfikę pracy pracowników kulturalno-oświatowych na terenach przygranicznych. W podsumowaniu porównał życie na pograniczu do małżeństwa.
- Każda strona musi trochę iść na kompromis zachowując jednocześnie to, co w życiu jednostki naprawdę ważne.
Podsumowując bystrzyckie spotkanie jego współorganizator Józef Szymeczek stwierdził, że wszystkie założenia konferencji zostały zrealizowane. - Rozmawialiśmy o regionalizmie zaolziańskim, ale też profesor Jasiński podkreślił, że coś, co jest regionalne musi być zawsze częścią czegoś większego. (ÿ)

piątek, 17 lipca 2015

Sztuka z Zaolzia w Zawierciu

ZAWIERCIE / Twórcy zrzeszeni w Polskim Stowarzyszeniu Artystów Plastyków w RC gościli w Zawierciu.  Zaolziańscy artyści zaprezentowali tam malarstwo, rysunek, exlibris, fotografię i ceramikę już po raz trzeci.
Wernisaż zorganizowano 10 lipca Galerii „ZAWartE”, która mieści się w Miejskim Ośrodku Kultury „Centrum”. Wystawa jest elementem cyklu „Polskim pędzlem i dłutem”. Do 14 sierpnia mieszkańcy Zawiercia mogą poznać twórczość Józefa Dronga, Renaty Humel, Agaty Kalety, Barbary Kowalczyk, Dariny Krygiel, Zbigniewa Kubeczki, Ewy Matykiewicz-Zachatovej, Moniki Milerskiej, Agnieszki Pawlitko, Jana Rusnoka, Pawła Wałacha i Stanisława Waszka.
- Wystawa była obrze zorganizowana, galeria jest bardzo ładna i widać, że posiada stałą publiczność, co jest myślę znaczące w mieście postprzemysłowym, które jak wiele podobnych miast boryka się z różnorodnymi problemami – powiedziała zadowolona z wyjazdu Monika Milerska.
(indi)

wtorek, 14 lipca 2015

14.06.15 Dzień Tradycji i Stroju Regionalnego



09.07.15 Cieszyn







Za miedzą też są góry

Z takiego założenia wyszli członkowie Koła Przewodników Beskidzkich i Terenowych ''Cieszyn'' przy Oddziale PTTK ''Beskid Śląski'' w Cieszynie, którzy zorganizowali kolejną wycieczkę szkoleniową. Sobotę 11 lipca spędzili na szlaku z Wierzowic na Wielki Jawornik.
Za miedzą też są góryWycieczkę szkoleniową poprowadził Bogusław Bujok, fot. indi
- Beskidy za Olzą kojarzą się najczęściej z tymi najbliższymi szczytami takimi jak Jaworowy, Ostry czy Kozubowa. Jednak Beskid Morawsko-Śląski, jak sama nazwa wskazuje, obejmuje też szczyty znajdujące się za Ostrawicą, czyli na Morawach. Góry te są bardzo dobrze zagospodarowane turystycznie. Stąd pomysł na wycieczkę szkoleniową w tamte rejony – powiedział Bogusław Bujok, pomysłodawca zeszłosobotniej eskapady.

Wielki Jawornik (918 m n.p.m.) to ciekawa propozycja jednodniowego wypadu w góry. Korzystając z bardzo dobrze funkcjonującej w Republice Czeskiej komunikacji publicznej można w niecałe dwie godziny dotrzeć do Veřovic, które leżą u podnóża tego szczytu. Stamtąd po łagodnym podejściu doliną Jiczinki na grzbiet Wierzowickich Wierchów (Veřovicke Vrchy).
Na szczycie Wielkiego Jawornika znajduje się schronisko turystyczne oferujące typowe dania barowe czeskiej kuchni takie jak zupa czosnkowa. Atrakcją jest otwarta przed dwoma laty wieża widokowa. Roztacza się z niej dookolna panorama obejmująca Beskid Morawsko-Śląski, Góry Oderskie (już w Sudetach) czy tereny położone w Bramie Morawskiej. Pięknie widać urocze miasteczko Sztramberk, znane też jako „Morawskie Betlejem”. Na tle ogromnego kamieniołomu, na sąsiadującej ze Sztramberkiem górze Kotoucz, widać zabudowania miasteczka z charakterystyczną wieżą zwaną Sztramberska Truba. Szlak zejściowy z Jawornika prowadzi stromym zboczem do Frensztatu pod Radhosztem, skąd pociągiem można wrócić do Cieszyna.

Nie była to pierwsza tego typu wycieczka w najbliższe góry u naszych południowych sąsiadów. W zeszłym roku cieszyńscy przewodnicy byli na Łysej Górze, w tym roku wybiorą się jeszcze na Połom i do słowackich Megonek, gdzie ciekawostką jest nieczynny już kamieniołom piaskowca ze słynną kamienną kulą.
Na sierpniowej wycieczce w graniczne czesko–słowackie pasmo Połomu mile będą widziani nie tylko przewodnicy, ale i wszyscy miłośnicy Beskidów z jednej czy drugiej strony Olzy.
Więcej informacji pod nr PTTK 338521186.

(indi)
http://fotoreportaz.ox.pl/fotoreportaz,7904,wycieczka-na-wielki-jawornik-z-przewodnikami.html


Cieszyńscy przewodnicy na Wielkim Jaworniku



Członkowie Koła Przewodników Beskidzkich i Terenowych „Cieszyn” przy Oddziale PTTK „Beskid Śląski” w Cieszynie kolejną wycieczkę szkoleniową (w sobotę 11 lipca) zorganizowali na Wielki Jawornik.
- Beskidy za Olzą kojarzą się najczęściej z tymi najbliższymi szczytami takimi jak Jaworowy, Ostry czy Kozubowa. Jednak Beskid Morawsko-Śląski, jak sama nazwa wskazuje, obejmuje też szczyty znajdujące się za Ostrawicą, czyli na Morawach. Góry te są bardzo dobrze zagospodarowane turystycznie. Stąd pomysł na wycieczkę szkoleniową w tamte rejony – powiedział Bogusław Bujok, pomysłodawca eskapady.
Liczący 918 m n.p.m. Wielki Jawornik to ciekawa propozycja niezbyt forsownej, jednodniowej wycieczki w góry. Korzystając z komunikacji publicznej można w niecałe dwie godziny dotrzeć z Czeskiego Cieszyna do Veřovic, które leżą u podnóża Wielkiego Jawornika, a stamtąd doliną Jiczinki na grzbiet Werzowickich Wierchów (Veřovicke Vrchy).
Na szczycie Wielkiego Jawornika znajduje się schronisko turystyczne oraz otwarta przed dwoma laty wieża widokowa. Roztacza się z niej dookolna panorama obejmująca Beskid Morawsko-Śląski, Góry Oderskie (już w Sudetach) czy tereny położone w Bramie Morawskiej.
Pięknie widać urocze miasteczko Sztramberk, znane też jako „Morawskie Betlejem”. Na tle ogromnego kamieniołomu, na sąsiadującej ze Sztramberkiem górze Kotoucz, widać zabudowania miasteczka z charakterystyczną wieżą zwaną Sztramberska Truba. Szlak zejściowy z Jawornika prowadzi stromym zboczem do Frensztatu pod Radhoszczem, skąd pociągiem można wrócić do Cieszyna.
Nie była to pierwsza tego typu wycieczka cieszyńskich przewodników w góry leżące na terenie Republiki Czeskiej. W zeszłym roku byli na Łysej Górze, w tym roku wybiorą się jeszcze na Połom i do słowackich Megonek, gdzie ciekawostką jest nieczynny już kamieniołom piaskowca ze słynną kamienną kulą.
Na sierpniowej wycieczce w graniczne czesko–słowackie pasmo Połomu mile będą widziani nie tylko przewodnicy, ale i wszyscy miłośnicy Beskidów z jednej czy drugiej strony Olzy.
Więcej informacji pod nr PTTK + 48 33 8521186.
(indi)

poniedziałek, 13 lipca 2015

Nagrody dla amatorskich zespołów ludowych

Jak co roku na początku lipca odbył się w Brennej Wojewódzki Przegląd Wiejskich Zespołów Artystycznych. Śpiewacy i tancerze województwa śląskiego, którzy oddają się kulturze ludowej amatorsko, zaprezentowali się na scenie brenneńskiego amfiteatru już po raz 48. Choć wyniki znane były nieco wcześniej, dopiero w miniony piątek, 10 lipca, w siedzibie Regionalnego Ośrodka Kultury w Bielsku-Białej laureatom uroczyście wręczono dyplomy i nagrody.
Nagrody dla amatorskich zespołów ludowychSwoimi uwagami podzieliła się etnograf Małgorzata Kiereś, fot. indi
W jury konkursu zasiadali: Małgorzata Kiereś - etnograf z Muzeum Beskidzkiego w Wiśle, Magdalena Banach-Makaruk - dziennikarz muzyczny, autorka telewizyjnych programów folklorystycznych, Leon Majkut – muzyk, Krystyna Pieronkiewicz-Pieczko - etnograf z Muzeum Śląskiego w Katowicach oraz Monika Teśluk - sekretarz jury, przedstawiciel Regionalnego Ośrodka Kultury w Bielsku-Białej. W sumie na scenie brenneńskiego amfiteatru zaprezentowano 55 występów. Najwięcej, bo aż 27, było zespołów śpiewaczych z akompaniamentem. Oprócz tego wystąpiło siedem kapel i czternaście zespołów śpiewaczych występujących a cappella oraz siedem zespołów regionalnych, czyli więcej niż w ubiegłych latach.

Wśród laureatów znalazły się także grupy z naszego regionu. W kategorii kapel pierwsze miejsce zdobyła Kapela Regionalnego Zespołu Śpiewaczego Nadolzianie z Kaczyc. W kategorii grup śpiewaczych a cappellaprzyznano dwa pierwsze miejsca ex aequo. Zdobyli je Męska Grupa Śpiewacza Tkocze z Wisły oraz Regionalny Zespół Śpiewaczy Małokończanie z Kończyc Małych, a jedno z dwóch drugich miejsc ex aequozdobyła Grupa Śpiewacza Stejizbianki z Wisły. Wśród pięciu trzecich miejsce przyznanych ex aequo nagrodę z naszego terenu zdobyła Żeńska Grupa Śpiewacza Wisła z Wisły. W kategorii grup śpiewaczych z akompaniamentem pierwsze miejsce zdobył Regionalny Zespół Śpiewaczy Nadolzianie z Kapelą z Kaczyc, a wśród czterech drugich miejsc ex aequo znalazła się Grupa Śpiewacza Strumień ze Strumienia. Pełny protokół z posiedzenia jury znajdziemy tutaj .

Podczas spotkania z laureatami poprzedzającego wręczenie dyplomów członkowie jury podzielili się z przedstawicielami poszczególnych zespołów wrażeniami i sugestiami. Leon Majkut chwalił wysoki, coraz lepszy poziom występów. Krystyna Pieronkiewicz-Pieczko zwróciła natomiast uwagę na poprawność stroju. Magdalena Banach-Makaruk zauważyła, że w tym roku była tendencja dzielenia na głosy męskie i żeńskie żeby urozmaicić, zróżnicować.

- Sprawdzało się to, jeśli te głosy były wyrównane
 – zauważyła, podpowiadając, by darować sobie takie dzielenie, gdy zespół jest mało liczny lub gdy nie są zachowane proporcje pomiędzy głosami męskimi i żeńskimi. Małgorzata Kiereś natomiast bardzo mocno podkreślała, że w kulturze ludowej wszystko musi być zestawione jak należy. - Bo przywożąc na scenę swój ojcowski dom nie można przywozić głupot. Dodała przy tym, że najwyżej oceniła grupę Tkocze z Wisły. - To, jak zaśpiewali, jak zinterpretowali treść pieśniczki, jak zgodni byli z całą stylistyką swojej ziemi sprawiło, że moim zdaniem na tym przeglądzie byli wyjątkowymi mistrzami. Uważam, że taka ludowa mistrzowska interpretacja powinna być pokazywana jako wzór – podkreślała Kiereś zwracając uwagę na podejście do zasad prezentacji kultury ludowej na scenie.

- O co was proszę, to żeby w waszej prezentacji scenicznej nie było trzech prezentacji w sensie formy. Albo jesteście autentyczni, albo opracowaliście się artystycznie, albo występujecie jako stylizowana forma. Ale miejcie tę świadomość, jaką formę se wybierecie. Więc albo śpiewajcie po swojemu, albo od początku do końca pokazujcie, że wy chcecie swój ojcowski dom podać w formie stylizowanej. Ale nie łączcie tego, bo to nie jest ta sama wartość.
 Zwróciła też uwagę na zbędną gestykulację przy śpiewaniu. - Nie wiem kiera paniczka, na kierej dziedzinie śpiewając wiosłowała. Wiślańsk
ą etnografkę denerwowało także przejmowanie nieswoich tradycji. - Nie potrzebujemy sie dziwać na Zakopane. Umawiamy się, że dzierżymy się tego, co mamy u nas pod ręką. Wy jesteście odpowiedzialni przed swoimi starzikami za to, że jeszcze coś przekażecie młodym pokoleniom.
Leszek Miłoszewski, dyrektor Regionalnego Ośrodka Kultury podkreślił natomiast, że optymistyczne jest to, że na przeglądach są młodzi ludzie. A to jest bardzo budujące i rokuje dobrą przyszłość.

niedziela, 12 lipca 2015

Bolko Kantor - prawy prosty

W czwartek, 9 lipca w Teatrze im. Adama Mickiewicza w Cieszynie miała miejsce prapremiera filmu Andrzeja Drobika i Andrzeja Dudy ''Bolko Kantor - prawy prosty''. Dokument przedstawia losy słynnego cieszyńskiego boksera, żołnierza i społecznika. Projekcja odbyła się w ramach corocznego festiwalu ''Kręgi Sztuki''.
Bolko Kantor - prawy prostyTwórcy filmu Andrzej Duda i Andrzej Drobik, fot. indi
Witając przybyłych na seans, Andrzej Drobik zaznaczył, że projekt związany z nakręceniem filmu o „Bolko” Kantorze trwał już trzy lata. Dziękował rodzinie bohatera, córce Ewie i synowi Zbigniewowi za to, że okazali zaufanie i chcieli podzielić się wspomnieniami o swym ojcu, a także ponad dwudziestu innym osobom, które opowiadały na ekranie o swoich spotkaniach z „Bolkiem”
Dziękuję urzędom miast Cieszyna i Ustronia i tym 120 osobom, które wsparły akcje na portalu „Polak potrafi”. I moim bliskim, którzy przez dwa lata znosili moje opowiadania o Kantorze… - wyliczał Drobik.

Film spotkał się z uznaniem publiczności.
O „Bolku” Kantorze dowiedziałem się z akcji „Polak potrafi”, podczas której twórcy filmu zbierali fundusze na ten projekt. Zaciekawiła mnie ta postać, więc chciałem zobaczyć film – powiedział po seansie naszemu portalowi młody wolontariusz Kacper. Jego koleżanka Asia przyznała, że nazwisko legendarnego boksera i działacza nic jej wcześniej nie mówiło.
Bardzo barwna postać jeżeli chodzi o zakres tego, czym się zajmował – stwierdziła po obejrzeniu filmu.
Jak na dokument bardzo ciekawy – dorzucił Kacper, co w ustach młodego człowieka jest dla filmu dokumentalnego nie lada komplementem. Również jeden z wypowiadających się w filmie były burmistrz Ustronia Andrzej Georg, który jako GOPR-owiec miał okazję uczestniczyć w wielu organizowanych przez Kantora zawodach narciarskich stwierdził, że choć obawiał się, że obraz będzie statyczny, złożony z samych rozmów, to wyszedł jednak niezwykle ciekawie.
– Gratulacje należą się za dobry montaż – chwalił produkcję. Przy okazji przyznał też, że to właśnie dzięki Kantorowi rozpoczął swą przygodę z bieganiem, która doprowadziła do przejęcia od mistrza organizacji słynnych „Biegów 77” dookoła doliny Wisły.

Prapremierowy seans poprzedził występ Karoliny Kidoń i Katarzyny Pilch, które nagrały piosenkę promującą film. W Internecie można zarówno posłuchać tego utworu, jak i obejrzeć teledysk z oryginalnymi fragmentami filmów nakręconych przez samego „Bolko” Kantora.

piątek, 10 lipca 2015

Integracyjna zabawa

W czwartkowe popołudnie 9 lipca uczestnicy i pracownicy Dziennego Ośrodka Wsparcia, prowadzonego przez Cieszyńskie Stowarzyszenie Ochrony Zdrowia Psychicznego ''Więź'' wspólnie bawili się podczas Pikniku Rodzinnego w cieszyńskiej restauracji ''Ogrodowa''.
Integracyjna zabawaRadosna zabawa w słowiańskich klimatach porwała wszystkich - zarówno uczestników, jak i terapeutów Dziennego Ośrodka Wsparcia, fot. indi
Piknik organizowany jest co roku. Za każdym razem przenosi on bawiących się na nim uczestników zajęć terapeutycznych i klubowych, członków ich rodzin oraz pracowników ośrodka w inne klimaty. Zeszłego roku był to piknik leśny, o czym pisaliśmy tutaj , tego zaś roku pilnik zatytułowano „My Słowianie”.
Z programem artystycznym wystąpili uczestnicy Ośrodka, a także zaproszeni goście. Wszystko utrzymane było w słowiańskim klimacie. Wpierw zagrał zespół rytmiczno-bębniarski składający się z uczestników dziennego ośrodka wsparcia prowadzony przez nowego terapeutę Marka Malesza.
- Może wydaje się wam to takie afrykańskie, ale Słowianie grali na bębnach już w neolicie – wyjaśniła Joanna Cichy, Terapeuta DOW w Cieszynie. Następnie grupa utworzona z uczestników Dziennego Ośrodka Wsparcia przedstawiła słowiański obrzęd weselny. Kapela złożona z terapeutów i uczestników zajęć grając muzykę Bregovica wspaniale wprowadziła w radosny klimat wspólnej zabawy.
- Czułam się jak na prawdziwym weselu - przyznała po wspólnym tańcu prezes Cieszyńskiego Stowarzyszenia Ochrony Zdrowia Psychicznego „Więź” Izabella Wodecka.
Zaproszony na Piknik Zespól Pieśni i Tańca Ziemi Cieszyńskiej zaprezentował taniec cieszyński oraz góralski. Byli także artyści w swej twórczości inspirujący się motywami ludowymi, którzy poprowadzili dla chętnych warsztaty rękodzielnicze. Działacze Stowarzyszenia Serfenta pokazali jak wyplatać z wikliny, Łucja Dusek-Francuz z Beskid Folk robiła z chętnymi bibułkowe kwiaty, a etnolog i podróżnik Szymon Broda opowiadał o Słowianach. Podróżował po Bałkanach, Ukrainie, Białorusi o czym opowiadał ukazując zupełnie inny świat, niż ten, który znamy z mediów (relacje z jego podróży znajdziemy tutaj ).
 Na stołach dostępny był poczęstunek, który z produktów zafundowanych przez sponsorów przygotowali uczestnicy warsztatów terapii zajęciowej wspólnie z terapeutami, był także ciepła posiłek złożony, a jakżeby inaczej, z naszych regionalnych dań – zupy czosnkowej, żeberek z kapustą i placków ze skwarkami.
Po zaplanowanych występach artystycznych przyszedł czas na wspólną zabawę, do której przygrywał zespół Jawor, który nie pierwszy raz ułatwia integrację i umila wspólnie spędzony czas.
- Chcemy w ten sposób zintegrować rodziny, instytucje, osoby ze Starostwa, szpitala, które z nami współpracują – wylicza Wodecka podkreślając, że bardzo zależy im na integracji całego środowiska, na wyjściu do ludzi, pokazaniu, że działalność Dziennego Ośrodka Wsparcia i Stowarzyszenia „Więź” jest potrzebna i jest skierowana do ludzi z problemami zdrowia psychicznego, ale też do ludzi zdrowych, którzy potrzebują oswojenia się z tematem chorób psychicznych czy zaburzeń.
 Wśród gości nie zabrakło osób związanych z Ośrodkiem, w tym również dawnych pracowników, prezesów i kierowników minionych kadencji, wolontariuszy.
- Bądźcie dalej tak aktywni, tak bliscy ludzi - mówiła gratulując zorganizowania imprezy na tak wysokim poziomie Beata Widera-Brzóska, dawna kierowniczka ośrodka.

(indi)

czwartek, 9 lipca 2015

Od najmłodszych lat z folklorem

Dziecięcy Zespół Rytmiki i Tańca ''Rytmika'' z Czeskiego Cieszyna, działający przy Zarządzie Głównym Polskiego Związku Kulturalno-Oświatowego w Republice Czeskiej to ''narybek'' do znanego i mieszkańcom naszej części Śląska Cieszyńskiego reprezentacyjnego Zespołu Pieśni i Tańca PZKO ''Olza''.
Od najmłodszych lat z folkloremLekcja pokazowa, fot.indi
Na zakończenie roku szkolnego 2014/2015 mali tancerze z „Rytmiki” zademonstrowali rodzicom i wszystkim zainteresowanym, którzy przyszli na lekcję pokazową to, czego uczyli się przez minione dziesięć miesięcy. Były więc i układy poszczególnych tańców, tak polskich narodowych, jak i regionalnych, ale także występy gimnastyczne i rozwijające sprawność zabawy, które umilają członkom „Rytmiki” każdą próbę.

Ale próby zespołu nie są bynajmniej „sztuką dla sztuki”. Tylko w ostatnich dwóch miesiącach „Rytmiczanie” mieli okazję zaprezentować się szerokiej publiczności aż dwukrotnie. Wpierw wystąpili podczas Festiwalu PZKO w Karwinie, o czym pisaliśmy tutaj ,swieto-polskosci-na-zaolziu.html, później podczas Dnia Tradycji i Stroju Regionalnego w Czeskim Cieszynie, o czym również informowaliśmy na stronach naszego portalu .

W minionym roku szkolnym elementy kroków i układów ćwiczyło podczas odbywających się dwa razy w tygodniu prób 52 dzieci w wieku od 4 do 14 lat. Po wakacjach mali tancerze wrócą do odbywających się dwa razy w tygodniu zajęć. Ponadto kadrę zespołu wesprze nowa instruktorka, Katarzyna Muszyńska, która pracowała wcześniej z małymi dziećmi w Polsce i zdobyła w tym zakresie spore doświadczenie. Obiecała, że jeśli uzbiera się odpowiednia ilość chętnych, to zostanie utworzona w „Rytmice” kolejna grupa wiekowa, dla najmłodszych nawet już od drugiego roku życia.

Dotychczas na zajęcia zespołu, które odbywają się w poniedziałki i czwartki, uczęszczają głównie uczniowie z Czeskiego Cieszyna z polskich szkół podstawowych oraz przedszkoli, jednak do zespołu dołączyć może każdy, również i z naszego brzegu Olzy.

(indi)

wtorek, 7 lipca 2015

Warto wybrać się do Katowic

Warto wybrać się do Katowic. Do końca lipca bowiem wstęp do otwartego przed dwoma tygodniami Muzeum Śląskiego w Katowicach jest bezpłatny. Zwiedzanie zajmującej miejsce po kopalni ''Katowice'' (wcześniej ''Ferdynand'') placówki jest niezwykłą atrakcją. Ekspozycja w coraz bardziej popularnej w muzealnictwie formie multimedialnej prezentuje historię Górnego Śląska, łącznie z tzw. Zielonym Śląskiem Cieszyńskim od czasów najdawniejszych po rok 1989.
Warto wybrać się do KatowicKsiążnica Cieszyńska przy ul. Menniczej w Cieszynie? Nie! To fragment ekspozycji Muzeum Śląskiego w Katowicach, fot. indi
Cieszyniaków szczególnie może zainteresować sala poświęcona okresowi wieków średnich, gdzie umieszczono replikę rotundy św. Mikołaja ze Wzgórza Zamkowego oraz imitacje słynnych regałów Biblioteki Szersznikowskiej, na których umieszczono monitory, które można... kartkować, by zapoznać się z historią regionu. Interesująco przedstawione zostało również codzienne życie mieszkańców „czarnego” Śląska, można „wejść” do XIX-wiecznego familoka, a także do klasycznego blokowego mieszkania, w którym czas peerelowskiej szarości niemal się zatrzymał.

Muzeum pokazuje przede wszystkim codzienną przeszłość zwykłych ludzi, bez których nie byłoby etosu śląskiego. Zwrócił na to uwagę prof. Robert Traba - dyrektor Centrum Badań Historycznych PAN w Berlinie w wykładzie inaugurującym otwarcie tej najbardziej nowoczesnej placówki wystawienniczej w Polsce. Podkreślał, że powstanie otwieranej wąaśnie placówki stanowi próbę przywrócenia Śląskowi tożsamości.

W otwarciu dla zaproszonych gości (które - co warto dodać - odbyło się dzień po otwarciu dla zwykłych mieszkańców aglomeracji górnośląskiej) wśród licznych oficjeli z urzędów państwowych, wojewódzkich, z Sejmu i Senatu uczestniczyli również przedstawiciele z naszego regionu, m.in. Marian Dembiniok, dyrektor Muzeum Śląska Cieszyńskiego oraz Jan Ryłko, prezes Polskiego Związku Kulturalno-Oświatowego.
(ÿ)









----------------------------------------------------------------

Nowe Muzeum Śląskie bezpłatne do końca lipca

IMG_8941KATOWICE / Do końca lipca wstęp do otwartego przed dwoma tygodniami Muzeum Śląskiego w Katowicach jest bezpłatny. Postawiona na terenie dawnej kopalni „Katowice” (wcześniej „Ferdynand”) placówka w coraz bardziej popularnej w muzealnictwie formie multimedialnej prezentuje historię Górnego Śląska od czasów najdawniejszych po rok 1989.
Ekspozycja obejmuje teren całego Śląska, łącznie ze Śląskiem Cieszyńskim. Znajdziemy więc tam takie ciekawostki, jak replikę rotundy św. Mikołaja z cieszyńskiego Wzgórza Zamkowego czy imitację słynnych regałów Biblioteki Szersznikowskiej, na których umieszczono monitory, które można… kartkować, by zapoznać się z historią regionu. Interesująco przedstawione zostało również codzienne życie mieszkańców „czarnego” Śląska. Można „wejść” do XIX-wiecznego familoka, a także do klasycznego blokowego mieszkania, w którym czas peerelowskiej szarości niemal się zatrzymał.
Bo Muzeum traktuje przede wszystkim o zwykłych ludziach, bez których nie byłoby etosu śląskiego, na co zwrócił uwagę prof. Robert Traba – dyrektor Centrum Badań Historycznych PAN w Berlinie podczas wykładu inaugurującego otwarcie tej najbardziej nowoczesnej placówki wystawienniczej w Polsce. Dodał też, że powołanie jej do życia stanowi próbę przywrócenia Śląskowi tożsamości.
W uroczystym otwarciu dla zaproszonych gości (które – co warto dodać – odbyło się dzień po otwarciu dla zwykłych mieszkańców aglomeracji górnośląskiej) wśród licznych oficjeli z urzędów państwowych, wojewódzkich, z Sejmu i Senatu uczestniczyli również przedstawiciele naszego regionu z Janem Ryłko, prezesem Polskiego Związku Kulturalno-Oświatowego na czele. (ÿ)