środa, 31 grudnia 2014

Na granicy roku

Schemat powitania Nowego Roku od lat wszędzie jest podobny. Zbiera się w większa grupa osób przy butelce (albo kilku) szampana tudzież innych trunków wyskokowych, w tle gra muzyka. Może jeszcze być zabawa i tańce, dobre jadło też nie zawadzi. Ludzie bawią się, piją i winszują sobie Nowego Roku. Ale dlaczego?
Na granicy roku
Świętowanie końca starego, a powitanie Nowego Roku wpisuje się w obrzędy zwane w etnografii rytuałami przejścia. Jedno się kończy, drugie zaczyna, ale pomiędzy tym jest wąska, choć jednak dostrzegalna nić granicy. A przekraczanie granicy zawsze wiąże się z ryzykiem i pewną dozą niebezpieczeństwa, zarówno w przestrzeni geograficznej (starczy przypomnieć sobie czasy sprzed akcesji do UE i strefy Schengen), jak i na osi czasu.
Najbardziej wyrazistymi słupami granicznymi w życiu prywatnym człowieka jest przede wszystkim ślub oraz — czego bywamy jedynie biernymi obserwatorami — pogrzeb. W takich sytuacjach, kiedy znajdujemy się w czasie, który już przestaje należeć do starej rzeczywistości, a nie należy jeszcze do tej nowej człowiek nie chce być sam. I tak jest od praczasów. W danym momencie ma potrzebę być razem, zjednoczony z całą wspólnotą. Coraz bardziej popularne wieczory kawalerskie czy panieńskie dokładnie to pokazują — pożegnanie z dobrym starym światem i niepokój przed tym nowym, kompletnie nieznanym. Trzeba się tedy zebrać w gronie przyjaciół i wydać ową ostatnią być może ucztę. Trzeba świętować, a jak na świąteczną sytuację przystało zachowywać się zupełnie inaczej niż w dzień powszedni; stąd alkohol i wszelkie używki, wynajęcie na tę okazję striptizerki czy striptizera. „Pożegnanie kolegi idącego do wojska” wyglądało podobnie.

A Nowy Rok? Identyczna sytuacja! Radość z nastania czegoś nowego wiąże się z niepokojem na przyszłość. Na sylwestrową noc nie mamy wpływu, ale trzeba przez nią przejść. Jednakże nie samemu, bo to dość niebezpieczne, musimy wobec nadciągającego Nowego Roku stanąć razem. Ręka w rękę. Kielich w kielich.

A jak czynili to nasi przodkowie? Okazuje się, że w tradycji ludowej nie było w tę noc żadnych hucznych zabaw, jednak dzień ten w jakiś sposób był inny, wyróżniony i oczywiście wiązało się z nim mnóstwo praktyk magicznych, a później magiczno-religijnych. - Był to zwykły dzień, nie był jakoś szczególnie obchodzony. W XVIII wieku możemy spotkać bale wśród przedstawicieli arystokracji, natomiast zwykli ludzie ten dzień traktowali normalnie – wyjaśnia etnograf Grzegorz Studnicki, pracownik Muzeum Śląska Cieszyńskiego i wykładowca Uniwersytetu Śląskiego w Cieszynie.
Również Jan Szymik w wydanej przez Sekcję Ludoznawczą PZKO książce „Doroczne Zwyczaje i obrzędy na Śląsku Cieszyńskim” podaje, że „był to zawsze zwyczajny dzień roboczy, do którego wszak przywiązywano pewne znaczenie – choćby dla tego, że starano się w tym dniu niczego nie zaczynać”. Potwierdza to Studnicki - Były pewne praktyki magiczne. Nie można było zostawiać mokrego prania z Sylwestra na Nowy Rok, bo to może spowodować jakieś nieszczęście, ktoś się rozchoruje.
„Na Sylwestra regulowano także wszystkie długi, zwłaszcza zwracano pożyczki pieniężne. Inaczej w przyszłym roku by się nie powodziło i stale brakowało pieniędzy. Oddawano pożyczone rzeczy, aby Nowy Rok rozpocząć bez jakichkolwiek zobowiązań i być w nim szczęśliwym.” – pisze Szymik. Wspomina także o odprawianych w kościołach w tym dniu wieczornych nabożeństwach i nieszporach. „Istnieje tutaj bowiem przekonanie, że kto z Bogiem roku nie skończy, temu nie będzie się wiodło w roku nadchodzącym.” Przytacza także słowa śpiewanej w tym dniu starodawnej pieśni:
Nie tak bystro płynie rzeka
Jak nam prędko czas ucieka
Dzień za dniem i rok za rokiem
Przemija niezwrotnym tokiem
”.
Śpiewano ją tylko raz w roku, właśnie w kościele na pożegnanie starego roku, a w czasach, gdy o tym pisał Szymik, starsze pokolenia znały ja jeszcze na pamięć. A na północ oczekiwano w domach przy suto zastawionych stołach, po domach chodzili winszownicy i składali życzenia w formie słowa wiązanego.
A co z imprezami sylwestrowymi? - Te w postaci imprez tanecznych są stosunkowo nowym „wynalazkiem” od jakichś siedemdziesięciu, osiemdziesięciu lat. Były oczywiście bale sylwestrowe, które były charakterystyczne dla pewnej warstwy społecznej, arystokracji. Zresztą pozostałości tego są chociażby w postaci balu wiedeńskiego. Natomiast same taneczne imprezy sylwestrowe nie były znane w regionie. Pojawiały się wraz ze zmianami industrialnymi, rozwojem przemysłu, podnoszeniem świadomości, oczytania, dowiadywania się, że gdzieś coś się dzieje. Na przełomie XIX i XX wieku znane były praktyki strzelania na wiwat z moździerzy. Wzięło się to podobno stąd, że gdy nadchodził rok 1000 spodziewano się końca świata. Kiedy nie nastał była wielka euforia, z radości strzelano na wiwat. Były też znane pojedyncze praktyki, że chodzono po domach i śpiewano kolędy, za co dostawano poczęstunek. To się wpisywało w całość Godnich Świąt, czyli cały okres od Bożego Narodzenia do Trzech Króli – powiada Studnicki.
Również Szymik pisze, że „wielu informatorów zgodnie podawało, że taneczne zabawy sylwestrowe zaczęto u nas urządzać dopiero po I wojnie światowej, a to wyłącznie w miastach, na które przychodziła też starsza młodzież z okolicznych wiosek. Na takiej zabawie o północy gaszono na chwilę wszystkie światła, a po ich ponownym zapaleniu składano sobie wzajemnie życzenia noworoczne wznosząc toasty szampanem”. Wspomina też, że z kolei po II wojnie o północy na salę balową przychodził w czystym ubraniu roboczym kominiarz trzymający na rękach żywe prosiątko, obchodził stoły i składał gościom życzenia. „Kominiarz i prosię zawsze bowiem oznaczali tutaj tych, którzy przynoszą szczęście”.
(ÿ)

wtorek, 30 grudnia 2014

Największa i najmniejsza

CIESZYN / Wiele ciekawostek na temat dawnych książek poznali słuchacze wykładu Anny Rusnok „Wielka jak i stół i maleńka jak pudełko zapałek” wygłoszonego 18 grudnia w Książnicy Cieszyńskiej.
Prelegentka skupiła się na omówieniu największego i najmniejszego eksponatu znajdującego się w zbiorach Książnicy Cieszyńskiej, czyli największej i najmniejszej książki. A są nimi napisany ręcznie na pergaminie graduał maryjny zawierający m. in. tekst i zapis nutowy Bogurodzicy oraz miniaturowy modlitewnik należący, według przekazów, do ostatniej cieszyńskiej księżnej Elżbiety Lukrecji.
Prelegentka wyjaśniła m.inn., że tak naprawdę nie jest znany autor Bogurodzicy, choć były na przestrzeni dziejów różne hipotezy i przypisywano autorstwo pieśni kilku osobom.
- W tym rękopisie znajduje się poza Bogurodzicą kilkadziesiąt innych pieśni czy sekwencji, które są unikatowe, nie odnotowane w żadnych innych śpiewnikach czy graduałach – mówiła Anna Rusnok wyjaśniając słuchaczom, że samo słowo graduał ma dwa znaczenia: pierwsze to określenie rodzaju pieśni, samego śpiewu liturgicznego, a drugie, to określenie księgi takiej, jak ta, w której zawarte są wszystkie śpiewy, pieśni liturgiczne służące w nabożeństwach, mszach przez cały rok liturgiczny, czyli na wszystkie święta roku liturgicznego.
Pisany jest teksturą gotycką. Zapis nutowy jest na pięciolinii, czyli jest późnośredniowieczny. Nuty również gotyckie, o kształcie romboidalnym – mówiła Anna Rusnok wyliczając, że w całej księdze jest w sumie 7 ozdobnych inicjałów. Wszystko to, oczywiście dla bezpieczeństwa eksponatu w rękawiczkach, pokazywała słuchaczom.
- Graduałów zarejestrowanych w zbiorach polskich jest około dziewięćdziesięciu. Ale badacze przypuszczają, że jest ich znacznie więcej, ponieważ taki graduał bywał na wyposażeniu większości kościołów czy kaplic, także zapewne jest jeszcze wiele tego typu, może nie tak wielkich i nie tak wspaniałych obiektów, które czekają na odkrycie.
Oprócz tych dwóch eksponatów, które wystawione były na stole i słuchacze mogli obejrzeć je w oryginałach. Anna Rusnok omówiła także jeszcze mniejszy od wspomnianego modlitewnika drukowany Koran z lat 70. XX wieku, do którego dołączono miniaturową lupę ułatwiającą jego czytanie.
Kolejnym omówionym szczegółowo przez Annę Rusnok eksponatem był miniaturowy modlitewnik. Jest nieco starszy, niż omawiany wcześniej graduał, pochodzi z końca XV wieku. Zawiera 5 całostronicowych ilustracji. Tekst jest w większości napisany w języku niemieckim. Kilka modlitw nieco późniejszych, z XVI wieku w języku czeskim.
- Ciekawą historią może się pochwalić średniowieczny rękopis z lat 1473-1507, który dzięki uratowaniu w 1789 roku z płonącego w czasie pożaru Cieszyna klasztoru dominikanów zyskał miano książki, która miała największe szczęście. Na uwagę zasługuje też w tym dziale zielnik Szymona Syreńskiego z 1613 roku, najobszerniejsze polskie dzieło botaniczne oraz monumentalne dzieło Samuela Pufendorfa z największym zbiorem wedut miedziorytowych i najobszerniejsze w zbiorach Książnicy Cieszyńskiej czasopismo, którym jest Wiener Zeitung, wiedeński dziennik wydawany z niewielkimi przerwami od 1780 roku do dziś – wyliczała też inne największe pod różnym względem eksponaty Anna Rusnok.
Anna Rusnok swój wykład zilustrowała nie tylko obrazem pokazując zarówno slajdy, jak i oryginał największej i najmniejszej książki, ale także dźwiękiem puszczając słuchaczom nagrania średniowiecznych pieśni
Wykład był pierwszym z cyklu planowanmych ośmiu. Kolejny już 8 stycznia. A. Rusnok i K. Kleczek omówią Prawo kościelne, architekturę, alchemię i inne − najstarsze rękopisy w zbiorach Książnicy Cieszyńskiej. 22.01.2015 Kim był św. Ambroży, który święty jest patronem Internetu i o czym najchętniej czytano w średniowieczu? − najstarsze książki drukowane w zbiorach Książnicy Cieszyńskiej (J. Sztuchlik, K. Kleczek).
Więcej informacji o prezentacjach najciekawszych eksponatów można znaleźć na stronach Książnicy Cieszyńskiej.  (indi)

Antoni Szpyrc (1950-2014)

Miłośnicy sztuki naiwnej Antoniego Szpyrca już nie zobaczą więcej jego nowych obrazków malowanych na szkle. Ten zaolziański artysta zmarł we śnie 29 grudnia nad ranem w swoim domu w Wędryni.
Antoni Szpyrc (1950-2014)Antoni Szpyrc (1950-2014), fot. jot
Dokładnie w Nowy Rok skończyłby 65 lat. Pochodził z Jabłonkowa, choć zawsze podkreślał wileńskie korzenie swojej matki. Ale to właśnie położonemu u ujścia Łomnej do Olzy miasteczku poświęcił wiele publikacji historycznych, drukowanych zarówno w pracach zbiorowych, jak i na łamach zaolziańskiego miesięcznika „Zwrot”, którego od szeregu lat był stałym współpracownikiem. Spod jego pióra wyszły monografie „Jablunkov”, „Jablunkov 1939-1989” oraz „Jabłonków 1435-1939”. Historia miasta, jego dawna architektura inspirowała go przede wszystkim w pracy malarskiej, której poświęcił ponad trzydzieści lat swego życia.

Szpyrc nie tylko tworzył, ale także uczył innych. Prowadził liczne warsztaty malowania na szkle, cierpliwie pokazywał tę niełatwą technikę zarówno dorosłym, jak i dzieciom. Był autorem licznych wystaw, ostatnia za jego życia, „Na szkle malowane” miała miejsce na przełomie listopada i grudnia w siedzibie Euroregionu w Galerii MOST w Czeskim Cieszynie. Pisaliśmy o tym tutaj

Stał na czele Klubu Twórców Ludowych przy Sekcji Folklorystycznej PZKO w Czeskim Cieszynie. Zawsze można go było spotkać na „Miyszaniu owiec” w Koszarzyskach, wprowadzał tam uczestników w ów starodawny obrzęd pasterski. Regularnie uczestniczył w jabłonkowskim „Gorolskim Święcie”, gdzie w tym roku przejął prowadzenie imprezy od Tadeusza Filipczyka. Był bratem młodszego o pięć lat Władysława Szpyrca, znanego czesko-cieszyńskiego grafika, autora licznych plakatów promujących wydarzenia kulturalne w obu częściach Cieszyna.

Wielu przyjaciół i znajomych Antoniego otrzymało od niego mailem świąteczne życzenia. Na obrazku przedstawiającym betlejemską, a właściwie jabłonkowską szopkę umieścił prosty, złożony z niewyszukanej, dostępnej w komputerze czcionki tekst: „Piekne spokójne a radosne Świynta, moc zdrowie, szczynścia w r. 2015 od naiwnego malyrza z Wyndrynie”… Dziękujemy Ci Antku, spoczywaj w pokoju.
(ÿ)

poniedziałek, 29 grudnia 2014

65 lat Chóru mieszanego HARFA

Chór mieszany Harfa działający przy Miejscowym Kole Polskiego Związku Kulturalno Oświatowego w Czeskim Cieszynie działa już 65 lat. Założył go w 1949 roku prof. Karol Hławiczka- urodzony w przedwojennym Ustroniu pianista, organista, pedagog, historyk muzyki, chopinolog, kompozytor, dyrygent, działacz Społeczności Chrześcijańskiej w Kościele ewangelickim na Śląsku Cieszyńskim. Z okazji jubileuszu Harfa zaśpiewała w niedzielne popołudnie 28 grudnia.
65 lat Chóru mieszanego HARFAChór Harfa wystąpił w kościele Na Niwach, fot. indi
Harfa zaśpiewała w niedzielne popołudnie 28 grudnia wraz z chórem im. Jana Pawła II ze Strumian w Kościele Ewangelickim Na Niwach w Czeskim Cieszynie.
Artystów i słuchaczy przywitał pastor kościoła ewangelickiego Na Niwach Marcin Pietak. Przyznał, że to dzięki jubileuszowi chóru posiadł bliższe informacje o tak ciekawym człowieku, jakim był jego założyciel. Karol Hławiczka urodził się w 1894 roku w Ustroniu. Po gimnazjum w Cieszynie rozpoczął studia prawnicze w Wiedniu. Przerwał je jednak po tragicznej śmierci ojca. Poświęcił się bez reszty muzyce. Był nauczycielem prywatnym w Czeskim Cieszynie, w nauczycielem Państwowej Szkoły Muzycznej w Cieszynie, wykładowcą na Uniwersytecie Śląskim w Cieszynie. Napisał 12 podręczników szkolnych do śpiewu oraz około 100 rozpraw i artykułów naukowych. Był człowiekiem głęboko wierzącym (co podkreślał podczas koncertu pastor Marcin Pietak), zaangażowanym w działalność społeczności chrześcijańskiej w Cieszynie. Był też, w związku z tym, współautorem szeregu śpiewników kościelnych, które zawierały również jego utwory. Do najbardziej znanych zalicza się pieśń „Królu mój, królu chwały”.

Sam chór mieszany Harfa powstał z połączenia działających wpierw oddzielnie chórów męskiego i żeńskiego. Na przestrzeni tych 65 lat zmieniali się dyrygenci, ale od 1997 roku dyryguje nim Tomasz Piwko. Chór przez te lata odbył tysiące prób, setki razy występował, m. inn. w Pradze, Warszawie, Krakowie, Wiedniu. Trzykrotnie brał udział w światowym festiwalu chórów polonijnych i Polaków za granicą, wystąpił też na Międzynarodowym Festiwalu Pieśni Chóralnej w Międzyzdrojach.

Podczas niedzielnego koncertu chór Harfa wystąpił wspólnie z dyrygowanym przez jego brata Piotra Piwko Chórem im. Jana Pawła II ze Strumian pod Wieliczką. Na organach zagrała Marta Wierzgoń.
(indi)
http://fotoreportaz.ox.pl/fotoreportaz,7357,65-lat-choru-mieszanego-harfa.html
--------------------------

Harfa ma 65 lat

CZESKI CIESZYN / Chór mieszany Harfa działający w Miejscowym Kole PZKO Czeski Cieszyn-Centrum śpiewa już 65 lat. Z okazji jubileuszu w niedzielne popołudnie 28 grudnia w kościele ewangelickim Na Niwach w Czeskim Cieszynie zorganizowano koncert.
Prowadzony przez Tomasza Piwko chór Harfa wystąpił wspólnie z dyrygowanym przez jego brata Piotra Piwko Chórem im. Jana Pawła II ze Strumian pod Wieliczką. Na organach zagrała Marta Wierzgoń. W repertuarze znalazły się kolędy w różnych aranżacjach (od śpiewanych a capella, poprzez akompaniament organowy, po zaprezentowane z udziałem całego zespołu instrumentalnego) i konfiguracjach (śpiewał sam chór Harfa, sam chór im. Jana Pawła II oraz oba chóry w połączonych głosach).
Koncert poświęcony był także pamięci założyciela chóru prof. Karola Hławiczki.
- Dzisiejsza impreza pozwoliła mi dowiedzieć się czegoś więcej o tej postaci. On oddawał cześć temu, kogo przypominamy sobie podczas świąt – mówił o Karolu Hławiczce, tłumaczu i twórcy wielu pieśni religijnych, pastor kościoła ewangelickiego Na Niwach Marcin Piętak.
Karol Hławiczka pochodził z Ustronia. Kończył przed wojną gimnazjum w Cieszynie, studiował we Wiedniu. Był pianistą, organistą, pedagogiem, historykiem muzyki, chopinologiem, kompozytorem, dyrygentem, działaczem Społeczności Chrześcijańskiej w Kościele ewangelickim na Śląsku Cieszyńskim.
Po wojnie był nauczycielem prywatnym w Czeskim Cieszynie, nauczycielem w Państwowej Szkole Muzycznej w Cieszynie oraz wykładowcą na Uniwersytecie Śląskim w Cieszynie.
(indi)

Poczytamy nie wychodząc z domu

Spore udogodnienia czekają czytelników, którzy chcą korzystać ze zbiorów Książnicy Cieszyńskiej. Już niebawem jeszcze więcej wydawnictw- zarówno archiwalnych czasopism, jaki zabytkowych książek dostępna będzie w formie cyfrowej, a więc miast siedzieć w czytelni, będzie można czytać je nie wychodząc z domu.
Poczytamy nie wychodząc z domuTego typu zabytkowe czasopisma w zasadzie czytać można jedynie w formie zdigitalizowanej, fot. indi
W tej chwili w Książnicy trwa realizacja trzech projektów, w tym dwóch digitalizacyjnych. Jeden dobiega końca w tym roku i w jego efekcie jeszcze przed końcem roku w naszym profilu w Śląskiej Bibliotece Cyfrowej będzie dostępna całość zachowanych w Książnicy Cieszyńskiej dawnych czasopism i prasy cieszyńskiej wydawanej do 1939 roku – mówi dyrektor Książnicy Cieszyńskiej Krzysztof Szelong wyjaśniając, że jest to wiele setek tysięcy stron wyposażonych w warstwę ocr.
- Drugi projekt realizowany na przełomie bieżącego i następnego roku pozwolił nam między innymi na zakup profesjonalnego skanera do książek. Trwa także projekt naukowo – badawczy realizowany z programu rozwoju humanistyki, w ramach którego przygotowujemy trzy kolejne tomy >Bibliotheca Tessinensis, w tym wybór pism dotyczących i autorstwa księdza Leopolda Szersznika. Opracowanie to już jest gotowe. Liczy grubo ponad 600 stron – wylicza Krzysztof Szelong już zapraszając na styczniową prezentację tego tomu.
To, co już znajduje się w zasobach Śląskiej Biblioteki Cyfrowej znajdziemy pod adresemKLIKNIJ>>>
(indi)

niedziela, 28 grudnia 2014

Co z tym Brackim?

Piwo Brackie jest ulubionym trunkiem wielu mieszkańców naszego regionu. Pojawia się nawet w niektórych lokalach na Zaolziu i choć Czechy słyną z dobrego piwa, a w naszej okolicy króluje Radegast, i na zachodnim brzegu warzone tradycyjnie od 1846 roku Brackie znajduje swych amatorów. Nic więc dziwnego, że miłośników Brackiego niepokoją wszelkie pogłoski o zmianach w browarze. A takowe krążą ostatnimi czasy nad Olzą.
Co z tym Brackim?Piwo Brackie nie zniknie z rynku, fot. indi
Wiemy już, że od nowego roku Bracki Browar Zamkowy w Cieszynie czekają spore zmiany. Dotychczasowy Browar Bracki w Cieszynie zostanie wydzielony bezpośrednio z Grupy Żywiec. Istniejący nieprzerwanie od 1846 roku zakład będzie specjalizował się w produkcji piw regionalnych, których docelowo ma być około pięciu-sześciu, a ponadto będą pojawiały się piwa sezonowe.
Sztandarowym produktem nowej spółki Browar Zamkowy w Cieszynie sp. z o.o. ma być Lager Cieszyński. Ponadto będzie warzone Mastne, które już od kilku lat cyklicznie pojawia się na rynku z okazji różnych cieszyńskich imprez miejskich i już dawno zdobyło sobie uznanie piwoszy, a także Porter Cieszyński i Cieszyński Stout. Sezonowo piwo pszeniczne i koźlaki.
Na szczęście nadal będzie też warzone Brackie, flagowy dotychczas produkt cieszyńskich piwowarów oraz Porter Żywiecki, jednakże Browar Zamkowy w tym wypadku będzie podwykonawcą dla Grupy Żywiec, która jest właścicielem obu marek.
Pojawiają się również niepotwierdzone informacje o uruchomieniu restauracji we wnętrzach zabytkowego browaru i sali degustacyjnej. Browar Zamkowy w nowej odsłonie zamierza również promować kulturę piwną, stąd pod koniec stycznia zostaną tam zorganizowane warsztaty piwne.

Czyli, na szczęście, w cieszyńskich gospodach nadal można będzie wypić ulubione piwo, a dodatkowo kilka innych, ciekawych w smaku i naturalnie warzonych piw. Warto też zauważyć, że cieszyński browar jest siedzibą Polskiego Stowarzyszenia Piwowarów Domowych.
(ÿ)

28 grudnia- świętych Młodzianków

Według tradycji przekazanej przez Ewangelię św. Mateusza Herod Wielki, król żydowski, przerażony wizją, że jego tron zajmie nowo narodzony Mesjasz rozkazał wymordować wszystkie noworodki płci męskiej w Betlejem i okolicy.
Zdążający za betlejemską gwiazdą Mędrcy ze Wschodu przybyli do Jerozolimy i rozpytywali o miejsce narodzin nowego króla żydowskiego. Kiedy to usłyszał Herod bardzo się przeraził, że ktoś się szykuje na jego tron i postanowił zgładzić konkurenta. Spotkał się z Mędrcami i poprosił ich, aby po odnalezieniu Mesjasza, wstąpili w drodze powrotnej do Jerozolimy i zdali szczegółowe relacje o miejscu pobytu Dzieciątka.

Jak podaje Mateusz, Mędrcy dostali we śnie nakaz „żeby nie wracali do Heroda, inną drogą udali się do ojczyzny”. W tym samym czasie anioł ostrzega Józefa przed grożącym dziecięciu niebezpieczeństwem i Święta Rodzina ucieka do Egiptu. Tymczasem Herod, kiedy spostrzegł, „że go Mędrcy zawiedli”, nakazał wymordować „wszystkich chłopców w wieku do lat dwóch” w Betlejem i okolicy.

Już w samych początkach chrześcijaństwa żywy kult ofiar „rzezi niewiniątek”, wystawiano również kościoły pod wezwaniem świętych Młodzianków. W związku z tym, że czczono niewinnie zamordowane dzieci, na swój sposób pierwszych męczenników, którzy oddali życie w Imię Jezusa, dzień ten uważany był w obrzędowości ludowej za feralny.
Mówiono, że trzeba odnotować w kalendarzu, jaki to jest dzień tygodnia, żeby w tym dniu nie rozpoczynać później prac różnego rodzaju. Czyli na przykład gdy 28 grudnia wypadło we wtorek, a potem we wtorek miałoby przypaść pierwsze wypędzanie bydła, to starano się nie wykonywać tej czynności tego dnia, bo i tak nie przyniosłoby to dobrego rezultatu – mówi etnograf, pracownik Muzeum Śląska Cieszyńskiego i wykładowca Uniwersytetu Śląskiego w Cieszynie Grzegorz Studnicki.

Również Jan Szymik w swej książce „Doroczne zwyczaje i obrzędy na Śląsku Cieszyńskim” (wydanej przez Sekcję Ludoznawczą PZKO) wspomina, że „dzień ten w cieszyńskiej tradycji ludowej uważany jest za nieszczęśliwy i starano się, aby przez cały rok w ten dzień niczego nie rozpoczynać”. Wylicza, że nie rozpoczynano wówczas ani orki ani siewu, nie wyruszano także w dalszą drogę, niczego też nie kupowano i nie przynoszono do chałupy. „Dzieci obowiązywał zakaz wychodzenia z domu, żeby w nadchodzącym roku nie spotkało je jakieś nieszczęście”, jednakże matki udawały się wraz z dziećmi do kościoła prosząc Boga o opiekę nad nimi. Dzień ten, choć bliski świętom Bożego Narodzenia, zarówno kalendarzowo, jak i poprzez zawierającą w sobie treść, nie miał u nas świątecznego charakteru, tym niemniej obowiązywał zakaz wykonywania we wspomnienie „rzezi niewiniątek” ciężkich prac fizycznych.

Nie ma pewności czy zdawana li tylko przez jednego z czterech ewangelistów relacja (albowiem pozostali milczą w tej kwestii) odpowiada rzeczywistości. Herod i owszem był osobą podejrzliwą i miał na sumieniu krew wielu, w tym i swoich bliskich krewnych. Historia „rzezi niewiniątek” może być metaforą sposobu sprawowania władzy przez tego monarchę. Warto jednak na zakończenie dodać, że Herod Wielki był wytrawnym i skutecznym politykiem, a także budowniczym — za jego czasów powstawały na terenie ówczesnej Judei teatry, amfiteatry, hipodromy, cytadele, świątynie i pałace, zakładał również miasta.

Postać mordercy niewinnych dzieci jest o tyle jeszcze intrygująca, że za jego zbrodnie spotkała go kara już za życia. Józef Flawiusz, historyk żydowski żyjący w I wieku podaje w swej „Wojnie żydowskiej”, że król umierał w męczarniach, Herod „odczuwał wprost niemożliwe do zniesienia swędzenie i nieustanne bóle we wnętrznościach, a na nogach miał obrzęki jak przy puchlinie wodnej. Dostał także zapalenia w dolnej części brzucha, a na wstydliwym miejscu utworzył się ropiejący wrzód i lęgły się tam robaki. Przy tym oddychać mógł tylko na siedząco i z trudem łapał oddech, a konwulsje dolegały we wszystkich częściach ciała”.
(ÿ)

Nie tylko dla Ustroniaków

Kolejną książką, której nie powinno zabraknąć w biblioteczce miłośników regionu, a zwłaszcza Ustronia, jest Pamiętnik Ustroński. 17 już tom wydało Towarzystwo Miłośników Ustronia.
Nie tylko dla UstroniakówPublikację omówiła dr Renata Czyż, fot. indi
W najnowszym Pamiętniku Ustrońskim znajdziemy 13. obszernych tekstów jedenastu autorów. Podzielony jest na działy tematyczne: Ustrońskie inwestycje i kultura w XX wieku (dzieje i działalność „Prażakówki”); Ustrońskie rody (Wacławikowie, Świeży, Pilchowie - I Międzynarodowy Zjazd Pilchów w Wiśle); Wspomnienia (Nierodzim i wspomnienia z XX wieku Pawła Brózdy, dawne przybory kuchenne na Śląsku Cieszyńskim, związki Tadeusza Różewicza z Ustroniem, Biblijne Stowarzyszenie Misyjne w Ustroniu); Historia (ustroński „Alberthammer”, dokumentalista Ustronia drugiej połowy XX stulecia - Józef Cywiński i jego zakład fotograficzny: obszerna galeria zdjęć czarno-białych i ORWO).

Promocję Pamiętnika Ustrońskiego zorganizowano w Muzeum Ustrońskim 20 grudnia. Sala była pełna, spóźnialscy stali w drzwiach. Spotkanie uświetnił występ młodych ustrońskich wokalistów Wiktorii Tajner i Filipa Czarneckiego.
Prowadząca spotkanie prezes TMU Bożena Kubień podziękowała grupie działaczy – społeczników, którzy przygotowują wydawnictwo, a także sponsorom, pośród których znalazło się i Starostwo Powiatowe, i prywatni sponsorzy. Omawiająca wydawnictwo dr Renata Czyż, dyrektor Miejskiej Biblioteki Publicznej im. Jana Śniegonia w Wiśle podkreślała wielki wkład społecznej pracy działaczy Towarzystwa Miłośników Ustronia z jego prezes Bożeną Kubień na czele. - Co znajdziemy w Pamiętniku Ustrońskim? Kilkanaście tekstów i szereg fotografii archiwalnych i współczesnych dokumentujących Ustroń. Czyli wydawać by się mogło, że to, co zawsze. Ale jednak nie zupełnie. W tym roku w ustroniu ważnym wydarzeniem były obchody 80-lecia istnienia, działania Prażakówki. Ten wzniesiony w latach 1922-34 Dom Młodzieży Ewangelickiej do dziś służy wszystkim mieszkańcom Ustronia jako dom kultury – mówiła Renata Czyż wyjaśniając, że trzy pierwsze teksty w Pamiętniku Ustrońskim poświęcone są właśnie jego dziejom. Bożena Kubień opisuje samą ideę powstania Domu Młodzieży Ewangelickiej aż do jego uroczystego otwarcia. – Znajdziemy w tekście szereg cytatów, ponieważ autorka pozwala przemówić dokumentom z epoki. Muszę przyznać, że przy lekturze tego tekstu nie poruszyły mnie ani szczegóły wizyty wojewody Michała Grażyńskiego na otwarciu, ani fakt, że ksiądz proboszcz musiał krzesła sam ustawiać na tej uroczystości, ale fakt, że tak ogromny, jak na owe czasy budynek wzniesiono ze składek społecznych ewangelików ustrońskich – mówiła Bożena Kubień.
Kolejne dwa teksty dotyczące Prażakówki to opis tego, jak zmieniała się na przestrzeni lat autorstwa Lidii Szkaradnik, oraz dzień dzisiejszy opisany przez Barbarę Nawrotek-Żmijewską. Są tez w „Pamiętniku” ciekawe opowieści o ludziach, którzy zapisali się na kartach historii Ustronia, coś osiągnęli, ich losy były po prostu niezwykle ciekawe, jak np. szewca, który urodził się w ewangelickiej rodzinie, przeżył wojnę łącznie ze zsyłką na Syberię, po czym powrócił do Ustronia i działał w Związku Śląskich Katolików. - Czasem nie wiemy, czym zajmują się nasi najbliżsi sąsiedzi. A nagle okazuje się, że zajmują się na przykład tłumaczeniem Nowego Testamentu na bardzo egzotyczne języki, prowadzą szkoły w Etiopii lub kopią studnie w wioskach romskich na Ukrainie – zachęcała do przeczytania kolejnego artykułu Renata Czyż. Przeczytać w Pamiętniku można także o związkach Tadeusza Różewicza z Ustroniem, o ustrońskich rodach takich jak Wacławikowie, Świeży, Pilchowie, a także o I Międzynarodowym Zjeździe Pilchów w Wiśle. Są także wspomnienia z Nierodzimia czy o dawnych przyborach kuchennych na Śląsku Cieszyńskim.

Pamiętnik Ustroński można kupić w Muzeum Ustrońskim przy ul. Hutniczej 3 oraz na stronie internetowej Towarzystwa Miłośników Ustronia www.tmu.ustron.pl w zakładce „wydawnictwa”. Kosztuje 24,00 PLN.
(indi)

sobota, 27 grudnia 2014

27 grudnia - św. Jana Apostoła i Ewangelisty

Trzeci dzień obchodów Bożego Narodzenia jest już właściwie całkowicie zapomniany. O ile wspomnienie św. Szczepana jest jeszcze żywe, dzięki temu chociażby, że ustawodawca traktuje je jako dzień wolny od pracy, to 27 grudnia w większości przypadków nikomu z niczym się nie kojarzy.
Rzadko kiedy w popularnym kalendarzu znajdziemy pod wspomnianą datą imieniny Jana. Te bowiem kojarzą się z letnim przesileniem, kiedy swoją kusą kołdrę rozpościera nad ziemią najkrótsza w roku noc. Ale jeszcze kilka dekad temu nasi przodkowie zupełnie inaczej postrzegali ów dzień, o czym wspomina w swych „Dorocznych zwyczajach i obrzędach na Śląsku Cieszyńskim” (wydanych przez Sekcję Ludoznawczą PZKO) regionalista i ludoznawca Jan Szymik.

Wtedy to właśnie na naszym terenie rozpoczynały się dla służby tzw. rozchodne dni. Pasterze i pasterki, a także służące i parobcy rozstawali się z gospodarstwami, w których przyszło im służyć. „Odchodzili oni do swych domów lub zmieniali, albo na zawsze opuszczali służbę. Rozchodne dni trwały tutaj od Jóna do Trzech Króli.” Ta służba, która wracała do starych gospodarzy, przychodziła z powrotem do gospodarstwa na drugi dzień po Nowym Roku. Natomiast ta, która zmieniała gospodarzy lub wstępowała pierwszy raz do służby, przychodziła do gospodarstwa na drugi dzień po Trzech Królach. „Cały tydzień bez służby w gospodarstwie nazywano ‘czornym tydniem’ być może z tego powodu, że w tym tygodniu nie prano bielizny, a może i dla tego, że wszystkie prace gospodarcze musiano wykonywać samemu korzystając jedynie z pomocy swoich dzieci.

Tę sytuację opisuje częściowo następująca przyśpiewka:

„Idą Gody, idą, bydzie płaczu dosyć,
Bydom gospodyńki same se wode nosić.
Same wode nosić, same myć, gotować,
Bydą gospodyńki dziyweczek lutować”.

Wszyscy ci, którzy pracowali na cudzym chlebie, zarówno odchodzący do swoich domów na urlop, jak i opuszczający na zawsze gospodarstwa, oprócz otrzymanej już na św. Szczepana całorocznej zapłaty przed odejściem dostawali spory bochenek chleba, połeć wędzonego boczku, osełkę lub dwie domowego masła, tuzin, dwa lub nawet trzy jaj, 3-5 litrową bańkę mleka i nieco twarogu, a także inne produkty spożywcze czy też czasem części garderoby lub buty.

Z dniem tym związanych było też sporo przesądów. Jak to znajdujemy w książce Szymika uważano by odchodzący sługa przy zamykaniu drzwi nie pchnął ich nogą, bowiem wtedy gospodarz przez cały rok nie dostałby nikogo do służby. Sługa, na którym gospodarzowi zależało, wyprowadzany był aż za drzwi wyjściowe, a idący przed nim gospodarz był swego rodzaju personifikacją życzenia, aby powrócił znowu zdrów.

We wspomnianej publikacji znajdujemy, że „bardzo dawno temu na św. Jana poddawano wino obrzędowi sakralnemu w kościele. Później głowa rodziny podczas stosownej modlitwy zanurzał kilka kropel do wina, po czym wszyscy domownicy wypijali po małym kieliszku, a nawet dzieci po łyku lub dwa. Resztę przechowywano i używano do celów leczniczych przy grypie, przeziębieniach, kaszlu, bólach gardła itp.”

A skąd wino? To wspomnienie św. Jana związane jest właśnie z winem. Według tradycji ów najmłodszy apostoł, ukochany uczeń Jezusa, autor czwartej ewangelii, listów, a wreszcie mistycznej Apokalipsy był jedynym apostołem, który nie zginął męczeńską śmiercią, choć próbowano go zgładzić na szereg sposobów, podając mu choćby zatrute wino, które nie wyrządziło mu żadnej szkody. Na tę pamiątkę w wielu kościołach obrządku rzymsko-katolickiego w jego wspomnienie święcone jest wino, a komunia udzielana jest pod dwiema postaciami (chleba i wina).

Św. Jan, którego atrybutem w zachodniej ikonografi jest orzeł (ponieważ „teologiczną głębią wzniósł się ponad wszystkich ewangelistów”), był również umiłowanym uczniem Jezusa, który spoczął na ramionach Mistrza podczas Ostatniej wieczerzy, a później usłyszał na Golgocie, że to Maryja jest jego matką, a on jej synem. W wielu przedstawieniach męki Jezusa na krzyżu, które możemy zobaczyć w swoich kościołach ujrzymy dwie postacie pod krzyżem — Maryję oraz Jana. Wypływająca z Chrystusowego boku krew, którą symbolizuje w chrześcijaństwie wino to życie. A to ono najbardziej pulsuje podczas Świąt Bożego Narodzenia.
(ÿ)

piątek, 26 grudnia 2014

26 grudnia św. Szczepana

Z datą 26 grudnia nierozerwalnie związany jest św. Szczepan. Jeszcze niedawno tak po prostu nazywano drugi dzień świąt. I o ile pierwszy dzień świąt, dzień Bożego Narodzenia, 25 grudnia, był dniem wyjątkowo rodzinnym, w który oprócz obowiązkowego wyjścia do Kościoła nigdzie nie chodzono, to w św. Szczepana już od samego rana po domach chodzili kolędnicy.
W książce Jana Szymika „Doroczne zwyczaje i obrzędy na Śląsku Cieszyńskim” wydanej przez Sekcję Ludoznawczą PZKO czytamy, że jako kolędnicy po domach chodzili przeważnie chłopcy, ale też i dziewczynki, a życzenia składali najczęściej słowem wiązanym i „w niektórych miejscowościach, głównie Dolańskich, obsypując płeć żeńska owsem. W beskidzkiej Trójwsi koło Jabłonkowa chodzili połaźnicy. Otrzymywali za to kolędę – podarunki w postaci wiktuałów, a nawet drobnych pieniędzy.” 
Grupy kolędnicze chodziły z połaźniczką, czyli choineczką lub gałęzią przyozdobioną papierowymi kwiatuszkami. Malutką połaźniczkę przyniesioną przez kolędników najczęściej wtykało się gdzieś za odrzwia, żeby domostwo było zabezpieczone - wyjaśnia etnolog dr Grzegorz Studnicki, wykładowca Uniwersytetu Ślaskiego w Cieszynie i pracownik Muzeum Ziemi Cieszyńskiej.

„Po południu amatorskie zespoły szkolne, parafialne, czy grupy artystyczne organizacji społecznych i kulturalno-oświatowych odgrywały zwykle na scenach większych gospód, czytelni, domów robotniczych i katolickich jasełka, na które licznie przychodziła ludność nie wyłączając nauczycieli i księży. Po przedstawieniu jasełek starsza młodzież, głównie służebna, była organizatorem tzw. szczepóńskiej zabawy, czyli krótko Szczepóna, tj. potańcówki, na którą przychodzili gospodarze. Częstowano się na niej wędzonką, gorącą domową kiełbasą, wódką i piwem, a dziewczyny nierzadko obdarzano tez pomarańczami.” – pisał Jan Szymik informując także, że Szczepana był to także dzień wypłacania służby i angażowania do niej. - Dawniej u nas na Szczepana chodziły dziady – wspomina Apolonia Heller z Kotarza mieszkająca od dziecka na granicy Brennej i Szczyrku. Nic więc dziwnego że przenikały się tam obrzędowość i zwyczaje Beskidu Śląskiego i Żywieckiego. – Wtedy było tu, na Kotarzu, dużo domów. Wpadała grupa dziadów, wymazali panny sadzą, narobili hałasu. Chodzili z gwiazdą, kołowrotkiem, kozą, która klepała – wspomina lata 50-te, 60-te XX wieku.

Tyle ludowej tradycji. A kim tak naprawdę był św. Szczepan, który jest patronem dzisiejszego dnia? Uważany jest za pierwszego męczennika za wiarę chrześcijańską. Według tradycji, przekazanej na kartach „Dziejów Apostolskich” miał on zostać wybrany na diakona w pierwszych latach istnienia Kościoła. Poza posługiwaniem ubogim głosił również wiarę w Chrystusa, czym naraził się części społeczności żydowskiej. W 36 roku został postawiony przed Sanhedryn i skazany za bluźnierstwo na karę śmierci przez ukamienowanie. Dlatego jednym z atrybutów tego świętego są kamienie. Pozostałe to gałązka palmowa i ewangelia. Podczas wykonywania wyroku ostatnie jego słowa brzmiały: „Panie, nie poczytaj im tego grzechu”.

I to właściwie wszystko co wiadomo o pierwszym męczenniku. Część historyków i biblistów uważa go za nawróconego hellenistę, co tłumaczyłoby ich zdaniem jego greckie imię Stephanos czyli „wieniec”. Jednakże to imię, jakże symboliczne, mogło być mu nadane post mortem, albowiem symbolika wieńca, oznaczającego sławę i chwałę (która spotyka męczenników za wiarę) znana była w starożytności w różnych częściach basenu Morza Śródziemnego.

Zeslawizowane imię Szczepan etymologicznie oznacza to samo, co Stefan. Będąc w Wiedniu warto pamiętać, że słynna tamtejsza katedra, Stephansdom, to świątynia, której patronem nie jest bynajmniej Stefan (król węgierski), lecz właśnie otwierający pochód męczenników diakon Szczepan.
(ÿ)

Studencko-profesorska pastorałka

Studencki Międzywydziałowy Zespół Folkowy ''FolkUŚ'' i jego przyjaciele, czyli pracownicy naukowi i administracyjni cieszyńskich wydziałów Uniwersytetu Śląskiego, przygotowali drugą edycję świątecznego wideoklipu. Po ubiegłorocznej ''Chojce 2013'' przyszedł czas na - ''KolędUŚę 2014''.
Do nagrania wideoklipu studenci zaprosili wykładowców z Wydziału Etnologii i Nauk o Edukacji oraz Wydziału Artystycznego Uniwersytetu Śląskiego, z którymi mają na co dzień zajęcia, a także pracowników administracyjnych. Podczas realizacji projektu, młodzi ludzie przyjęli rolę nauczycieli śpiewu i gry aktorskiej, a profesorowie pozwolili się prowadzić w tych nowych dla siebie rolach.

- W tym roku jest to pastorałka z mazurzeniem, jakby żywiecka. W zeszłym roku nagraliśmy pastorałką z Beskidu Śląskiego. W zespole studenckim FolkUś są ludzie z całej Polski i nie chcemy się zamknąć tylko w cieszyńskiej kulturze ludowej. Każdy chciałby zaprezentować część swojej kultury. W przyszłym roku znów będzie pastorałka z innego regionu - 
- mówi Katarzyna Marcol, Prodziekan Wydziału Etnologii i Nauk o Edukacji ds. Promocji i Współpracy ze Środowiskiem Lokalnym Uniwersytetu Śląskiego.

- Cały projekt ma charakter integracyjny i cel edukacyjny 
– dodaje dr Agnieszka Pieńczak również uczestnicząca w projekcie dodając, że ludzie świetnie się przy pracy nad projektem bawią.

- Muszę podkreślić, że studenci wykazali się wielkim profesjonalizmem –
 mówi Agnieszka Pieńczak dodając, że dla niej osobiście nowym i bardzo ciekawym doświadczeniem było nagrywanie pastorałki w profesjonalnym studio nagraniowym.

– Okazało się to nielada wyzwaniem. Przyznam, że było to zadanie niełatwe. Trzeba było trzymać mikrofon w odpowiedniej odległości, odpowiednio śpiewać. Ale pod kierunkiem profesjonalistów się to udało –
dodaje Agnieszka Pieńczak stwierdzając, że odwrócenie ról, kiedy to studenci uczyli ją, co ma robić, było sympatycznym doświadczeniem i nie miała z tym problemu, nie czuła żadnego skrępowania. – Była bardzo miła, towarzyska atmosfera – podkreśla.

Pastorałka, którą wspólnie wykonali, jest oparta na melodii ludowej, ze słowami autorskimi Elżbiety Mikociak. Jej aranżacji dokonał Maciej Musiał, absolwent Wydziału Artystycznego, scenarzystką i reżyserką klipu jest Anna Wróbel, absolwentka Wydziału Etnologii i Nauk o Edukacji.

Animacje do teledysku przygotowali studenci z koła artystyczno-naukowego: Angelika Leżańska, Małgorzata Szarm, Robert Lipka, a nagrania muzyczne zrealizował Konrad Belina-Brzozowski, student kierunku projektowanie gier i przestrzeni wirtualnej.
Teledysk znajdziemy na youtube:

Największa i najmniejsza

Dwudziestolecie swojego istnienia Książnica Cieszyńska postanowiła uczcić między innymi cyklem wykładów i prelekcji przybliżających słuchaczom ciekawostki ze zbiorów placówki, najcenniejsze i najbardziej intrygujące eksponaty. Pierwszy z nich wygłosiła 18 grudnia Anna Rusnok opowiadając o największych i najmniejszych pod względem gabarytów eksponatach znajdujących się z zbiorach Książnicy Cieszyńskiej.
Największa i najmniejszaAnna Rusnok zaprezentowała największą i najmniejszą książkę ze zbiorów Książnicy, fot. indi
Są nimi napisany ręcznie na pergaminie graduał maryjny zawierający m. in. tekst i zapis nutowy Bogurodzicy oraz miniaturowy modlitewnik należący, według przekazów, do ostatniej cieszyńskiej księżnej Elżbiety Lukrecji.

To, jak graduał znalazł się w zbiorach Szersznika owiane jest tajemnicą. Jest to czwarty tom z graduału kolegiaty tarnowskiej. Pierwsze trzy tomy są przechowywane w Tarnowie. Natomiast czwarta cześć została w jakiś sposób nabyta przez przyrodniego brata Leopolda Jana Szersznika Józefa, który pracował jako urzędnik miedzy innymi właśnie w Tarnowie, a także w Czerniowcach na Bukowinie i przekazany został wraz z innymi ciekawymi zabytkami do biblioteki Szerszenia – mówi Anna Rusnok wyjaśniając, że brat Józef był ofiarodawcą, emisariuszem Leopolda do zdobywania tego rodzaju obiektów, bowiem nie tylko ten rękopis średniowieczny, ale jeszcze inne również Szersznik uzyskał od swego brata Józefa. W graduale tym poza Bogurodzicom znajduje się kilkadziesiąt innych pieśni czy sekwencji, które są unikatowe, nie odnotowane w żadnych innych śpiewnikach czy graduałach. Największa księga ze zbiorów ma wymiary 66 x 43 cm.

Dla kontrastu Anna Rusnok zaprezentowała najmniejszą książkę - mający wymiary 4,5 x 4 cm modlitewnik. –Został on napisany na pergaminie pod koniec XV wieku. Rękopis został napisany przez trzech kopistów. Większość modlitw zapisał w języku niemieckim pierwszy kopista, a jedną modlitwę pod koniec woluminu w języku czeskim kopista drugi, mniej więcej w tym samym czasie, w którym powstała główna część kodeksu. Trzeci kopista, prawdopodobnie na przełomie XVI i XVII wieku dopisał na wcześniej niezapisanych kartach kilka modlitw w języku niemieckim. Rękopis zawiera pięć całostronicowych miniatur ze scenami z życia Chrystusa. Nieznane pozostaje miejsce powstania rękopisu, a także sposób nabycia tego miniaturowego kodeksu przez Szersznika. Czy jednak modlitewnik rzeczywiście był w posiadaniu księżnej Elżbiety Lukrecji, nie wiadomo na pewno. Nie wiemy także, czy książęta cieszyńscy posiadali jakąś większą bibliotekę, choć o posiadanie takowej chyba można ich podejrzewać? Jednak jeden miniaturowy modlitewnik o niepotwierdzonej proweniencji i jedna książka ofiarowana księciu cieszyńskiemu Adamowi Wacławowi przez tłumacza to za mało, by móc wysnuwać na ten temat jakieś wnioski – wyjasnia Anna Rusnok.

Wykład prelegentka nie tylko zilustrowała slajdami, ale także dźwiękowym zapisem średniowiecznych pieśni. Największą jednak atrakcją była możliwość obejrzenia oryginałów omawianych książek.
(indi)

Kolejne prelekcje, jakie będzie można wysłuchać w Książnicy Cieszyńskiej to:
8.01.2015
Prawo kościelne, architektura, alchemia i inne − najstarsze rękopisy w zbiorach Książnicy Cieszyńskiej (A. Rusnok, K. Kleczek)

22.01.2015
Kim był św. Ambroży, który święty jest patronem Internetu i o czym najchętniej czytano w średniowieczu?− najstarsze książki drukowane w zbiorach Książnicy Cieszyńskiej (J. Sztuchlik, K. Kleczek)

5.02.2015
„W końcu sekret kucharski: ryba nie krojona, u głowy podsmażona, we środku pieczona, a mająca potrawkę z sosem u ogona...”− najstarsze książki kucharskie w zbiorach Książnicy Cieszyńskiej (K. Kleczek)

19.02.2015
O początkach „czarnej sztuki” w Cieszynie i drukach oficyny Prochasków(M. Szelong)

12.03.2015
Od kiedy Cieszyniacy mogli czytać „swoją” gazetę przy porannej kawie? − najstarsze cieszyńskie czasopisma (M. Szelong)

26.03.2015
Co wspólnego mają ze sobą kolej koszycko-bogumińska i struktura geologiczna Śląska Cieszyńskiego oraz jak powstaje globus? − mapa geologiczna Hoheneggera i globus Jüttnera (Ł. Brzeżycka, J. Sztuchlik)

9.04.2015
Historie zamorskie i inne: o Republice Guarani w Paragwaju, historii naturalnej z początku XVI wieku, rewolucji bokserów w Chinach i działalności jezuitów na Filipinach − ciekawostki i osobliwości w zbiorach Książnicy Cieszyńskiej (A. Rusnok, J. Sztuchlik)

Góralskie kolędy

Od dłuższego już czasu stacje radiowe i głośniki w sklepach oraz innych miejscach publicznych zasypują nas ni etyle kolędami, co piosenkami świątecznymi. Jednak tradycyjne kolędy są wyjątkowe. Mimo, że śpiewamy je co roku, wciąż wydają się tak samo piękne i nigdy się nie nudzą wprowadzając nas w wyjątkowy okres, czas Godnych Świąt.
W tym roku, śladem innych artystów, również kapela Maliniorze z Brennej wydała płytę z kolędami i pastorałkami pt. "I my Wóm śpiywómy...". Chcąc jednak zadbać o nasz rodzimy folklor, członkowie zespołu wybrali z kancjonałów pastorałki i kolędy, które dawniej rozbrzmiewały w beskidzkich chałupach, a które obecnie są mniej znane szerszej publiczności. Płyta rozpoczyna się kolędą "Hej, hej narodziła się dziecina", a kończy pastorałką, którą śpiewali winszownicy, chodząc od domu do domu po kolędzie: "Za kolynde dziynkujemy". Okładkę płyty, którą zaprojektowała Małgorzata Klimek, zdobi motyw gwiazdy wpisanej w koło, dawniej tym wzorem zdobiono tragarze w beskidzkich chatach, by, jak powiadali ludzie, jak Bóg zawiesił gwiazdę na niebie dla spokoju świata, tak ta rzeźbiona gwiazda na tragarzu sprowadzić miała mieszkańcom chałupy spokój i pomyślność.
Płytę można kupić ( w cenie 15 zł) w Informacji Turystycznej w Brennej, a także podczas koncertów kapeli Maliniorze. Najbliższy występ muzyków odbędzie się przed pasterką w breńskim kościele, w Wigilię o 23:15. Maliniorze zapraszają również na Ekumeniczny Wieczór Kolęd w Kościele Ewangelicko-Augsburskim w Brennej 6 stycznia o godzinie 17.
(indi, dg)

czwartek, 25 grudnia 2014

Po Cieszynie z komórką

Cieszyn oraz Czeski Cieszyn można teraz zwiedzać z komórką lub tabletem w ręce. Urządzenie opowie nam o zabytkach, pokaże ciekawe trasy spacerowe, podpowie, co warto zobaczyć. Idealne rozwiązanie dla turystów, a i miejscowi, w myśl zasady ''cudze chwalicie, swego nie znacie'' z pewnością skorzystają poznawczo na nowej aplikacji VisitCieszyn.com - przewodnika turystycznego Cieszyn/Tesin4mobile.
Aplikacja VisitCieszyn.com to pierwszy na Śląsku Cieszyńskim serwis dedykowany turystom i osobom odwiedzającym miasta Cieszyn i Czeski Cieszyn dostępny w aż pięciu wersjach językowych (polska, czeska, angielska, niemiecka i francuska). Strona jest responsywna, przez co równie dobrze wyświetla się na komputerach, jak i urządzeniach mobilnych.

VisitCieszyn.com to wyczerpujący przewodnik po miastach Cieszyn i Czeski Cieszyn. Strona Główna serwisu jest powitaniem i zaproszeniem do wycieczki po Cieszynie. Klikając „Rozpocznij zwiedzanie” otrzymujemy wszystkie informacje na temat tego, co ciekawego dzieje się w Cieszynie w wybranym przez nas okresie pobytu, możemy poznać historię miasta, jego atrakcje i zabytki, dowiedzieć się, gdzie można przenocować, dobrze zjeść i co kupić na pamiątkę. Korzystając z podstrony „Dojazd” sprawdzimy również, w jaki sposób dojechać do Cieszyna samochodem, pociągiem lub autobusem. Na tej samej podstronie zobaczyć możemy połączenia lotnicze z trzech pobliskich lotnisk: Ostrawy, Katowic i Krakowa.

Cieszyn po obu stronach Olzy możemy także zwiedzić jedną z zaproponowanych tras spacerowych. Jest ich sześć. Trasę każdego szlaku możemy sprawdzić na załączonej mapie, a poniżej dostępne są ich dokładne opisy. Kolejna mapa prezentuje zabytki Cieszyna oraz atrakcje dostępne w mieście – każdy z punktów na mapie ma swój obszerny opis. Zwiedzający, którzy zamiast podróży „palcem po mapie” wolą przewodnik gotowy do pobrania w pdf-ie również mają taką możliwość. Ze strony VisitCieszyn.pl pobrać można 12 przewodników, oczywiście w pięciu wersjach językowych.

Ważnym elementem serwisu są też tzw. microsite’y, dzięki którym skanując kod QR umieszczony w wybranym miejscu w Cieszynie (przykładowo na zabytkach) otrzymujemy wyczerpującą informację na temat tego miejsca na stronach serwisu VisitCieszyn.com. 

Spotkanie promujące nową aplikację zorganizowano w cieszyńskim Ratuszu 19 grudnia. Przyszli przedstawiciele urzędów miejskich, Euroregionu, przewodnicy PTTK oraz wiele innych osób zainteresowanych przewodnikiem i promowaniem miasta.
Zebranych przywitała Renata Karpińska, Główny specjalista ds. promocji Urzędu Miejskiego Cieszynie. Właścicielem i administratorem strony jest bowiem Wydział Kultury i Turystyki Urzędu Miejskiego w Cieszynie, a projekt sfinansowano ze środków Unii Europejskiej dzięki współpracy obu Urzędów Miast (Cieszyna i Czeskiego Cieszyna) z Euroregionem Śląsk Cieszyński – Těšínské Slezsko. Serwis wykonany został przez Agencję Interaktywną ze Skoczowa, Optimal IT Sp. z.o.o.
Renata Karpińska opowiedziała, jak powstawała aplikacja, co ciekawego zawiera i w jaki sposób może posłużyć mieszkańcom i turystom. Marek Kadziela natomiast przedstawił szczegóły techniczne jej funkcjonowania.

Zaraz po prezentacji nowej aplikacji z sali padły sugestie odnoście jej udoskonalenia. Prezes Koła Przewodników Beskidzkich i Terenowych przy Oddziale PTTK Beskid Śląski w Cieszynie Ryszard Syrokosz zaproponował uzupełnienie aplikacji o informacje o toaletach na terenie miasta oraz parkingach dla autobusów. Czesław Banot natomiast zaproponował wprowadzenie również przewodnika po miejscach przyjaznych dla rodziców z dziećmi oraz niepełnosprawnych. Padło także z sali pytanie, jakie imprezy, według jakiego klucza, będą promowane w zakładce „imprezy”. - Wszystkie, które organizatorzy zgłoszą do któregoś z Urzędów Miejskich – odparła Renata Karpińska.

Na koniec dyskusji Burmistrz Cieszyna Ryszard Macura zauważył, że często sami nie wiemy, jakie atrakcje mamy w swoim mieście, warto więc informacje o nowej aplikacji propagować wśród mieszkańców miasta i regionu, a zwłaszcza wśród dzieci i młodzieży.
(indi, ania)

poniedziałek, 22 grudnia 2014

Gimnazjum koncertowało na Niwach

Gimnazjum koncertowało na Niwach (fotoreportaż)

CZESKI CIESZYN / – Warto skorzystać ze zwolnienia tempa i z zadumy by skoncentrować się na tym, co naprawdę jest nam potrzebne i co warto w życiu postawić na pierwszym miejscu – mówił witając w piątek 19 grudnia przybyłych na Koncert Świąteczny Polskiego Gimnazjum im Juliusza Słowackiego w Czeskim Cieszynie dyrektor placówki Andrzej Bizoń.
Koncert, jak co roku, zorganizowano w Kościele Ewangelickim Na Niwach w Czeskim Cieszynie. Poprzedziła go ekumeniczna modlitwa księży – ewangelickiego i katolickiego, a uczniowie zaprezentowali bardzo różnorodny repertuar o tematyce świątecznej.
Były i piosenki świąteczne, i tradycyjne kolędy, i odgrywane scenki o charakterze jasełek, ale według scenariusza umiejscawiającego wydarzenie sprzed 2 tysięcy lat we współczesnych realiach. W repertuarze każdy słuchacz znalał cos dla siebie.
Kolędy i świąteczne piosenki usłyszeć można było tego dnia zarówno w tradycyjnej, góralskiej formie, jak i nawiązujące do jazzu i muzyki współczesnej. Rewelacyjne były także mini teatrzyki.  
- Wierzę, że ten czas każdy z nas odbierze jako nagrodę. Nawet ci, którzy mają wrażenie, że praca i obowiązki siedzą w ławce za nimi stukając ich w ramiona myślę, że będą zadowoleni z tego wieczoru – stwierdził Andrzej Bizoń. (indi)


Wyjątkowy koncert

- Rodzice, dziadkowie, wszyscy przyjaciele dobrej muzyki i przyjaciele Polskiego Gimnazjum w Czeskim Cieszynie, studenci. Mamy przed sobą prawdziwą ucztę muzyczną - witał 19 grudnia zgromadzonych w Kościele na Niwach w Czeskim Cieszynie na Koncercie Świątecznym Polskiego Gimnazjum w Czeskim Cieszynie dyrektor placówki Andrzej Bizoń.
Wierzę, że ten czas każdy z nas odbierze jako nagrodę. Nawet ci, którzy mają wrażenie, że praca i obowiązki siedzą w ławce za nimi stukając ich w ramiona myślę, że będą zadowoleni z tego wieczoru – dodał ciesząc się z tego, ile młodzi artyści zdołali się nauczyć i co zaprezentowali publiczności. A tą podczas dopołudniowego koncertu stanowili pozostali uczniowie szkoły, podczas popołudniowego zaś rodzice, inni członkowie rodzin i wszyscy, którzy chcieli posłuchać świątecznej muzyki.

W jednej z dzisiejszych piosenek zabrzmiały bardzo mądre i dosadne słowa. Pozwólcie je przypomnieć. „Niejeden z nas czasem robi jakiś błąd. Czasem zdarza się dwa razy pod rząd. Ufa tym, co nie warci ufania, kocha tych, co nie warci kochania. Niejeden z nas w marzenia ucieka wierząc, że spełnienie gdzieś czeka. Jeśli jednak zrobisz ten właściwy krok, zanim minie rok, to wszystko będzie tak, jak trzeba” – cytował przed występami młodzieży pastor wyrażając nadzieję, że koncert wprowadzi wszystkich w ten magiczny nastrój i pozwoli choć na chwilę zwolnić tempo życia i pokaże światełko nadziei przyszłości.

(indi)

Najstarsze, największe, najcenniejsze?

Książnica Cieszyńska ma już 20 lat. Przedsięwzięcia wpisane w obchody jubileuszu czekają nas przez cały przyszły rok. Na początek w czwartkowe popołudnie 18 grudnia otwarto wystawę ''Najstarsze, największe, najcenniejsze?'', prezentującą przechowywane w zbiorach biblioteki cymelia i osobliwości.
Najstarsze, największe, najcenniejsze?
Czwartkowy wernisaż zgromadził sporo gości zainteresowanych wyborem najciekawszych zbiorów Książnicy. -Szczególnie witam naszych czytelników, których obecność nadaje sens pracy bibliotekarza – podkreślał dyrektor Książnicy Krzysztof Szelong. - Rocznice, jubileusze są istotne dla samej instytucji dając okazję do spojrzenia za siebie, podsumowania swoich wysiłków. Ale dla otoczenia, w którym, i dla którego pracuje dana instytucja ważna jest przede wszystkim misja, którą ona wypełnia. A w przypadku Książnicy tą misją jest ochrona, zabezpieczenie i udostepnienie naszych zbiorów. I to właśnie te zbiory chcemy państwu na naszej wystawie pokazać – mówił Krzysztof Szelong.
 Nie będziemy prezentować tych zbiorów w sposób akademicki, systematyczny. Zaprezentujemy je w sposób, którym staramy się sprostać oczekiwaniom większości odwiedzających Książnicę, zwłaszcza tych młodszych, którzy wraz ze swoimi nauczycielami wizytują nasze zbiory i nieodmiennie zadają pytania o to, która książka jest najstarsza, a która jest najcięższa, która jest największa, a która najcenniejsza. I właśnie ta wystawa stanowi próbę odpowiedzenia na te pytania i pokazanie naszych zbiorów w całej ich różnorodności i bogactwie. Jest to taka swoista kolekcja rekordów Książnicy Cieszyńskiej. Jednocześnie jest to też podsumowanie tegorocznych prac w Książnicy Cieszyńskiej, które przeprowadziliśmy z myślą, żeby stworzyć książnicowy katalog NAJ. Każda z tych około stu książek, które na wystawie są prezentowane, doczekała się opracowania w postaci krótszego lub dłuższego artykułu, każda została już obfotografowana i całość ma złożyć się na publikację będącą swoistą księgą rekordów Książnicy Cieszyńskiej – zdradził plany Krzysztof Szelong wyjaśniając, że ma nadzieję, że publikacja ukaże się na finisaż wystawy, wszystko jednak zależy od środków, jakimi placówka będzie dysponować. Dyrektor Książnicy przyznał też, że do podjęcia się takiego zadania zainspirowała go Renata Karpińska wydając przed kilku laty „Cieszyńskie naj”.

Obecny na wernisażu dyrektor Muzeum Śląska Cieszyńskiego Marian Dembiniok zażartował, że patrzy na 20-letnią Książnicę z perspektywy prawie 220 lat. Jednak zaraz po tych słowach już całkiem poważnie stwierdził, iż myśli, że powstanie Książnicy jest jednym z najważniejszych powojennych wydarzeń w Cieszynie. – Cenimy osoby, które tu pracują. Bardzo dziękujemy za tą dwudziestoletnia współprace i myślimy, że ona nadal będzie trwała. Chcemy życzyć państwu po sto lat, a Książnicy tysiąc – mówił składając na ręce dyrektora Książnicy bukiet kwiatów.

A co zobaczymy na wystawie? M.in. najstarszą książkę rękopiśmienną ze zbiorów Książnicy Cieszyńskiej pochodzącą z przełomu XIII i XIV wieku, najstarszą książkę drukowaną z 1470 roku składającą się z trzech dzieł, z których dwa są jednymi egzemplarzami zarejestrowanymi w zbiorach Polski. Jest też najstarsza kodyfikacja polskiego prawa czy najstarsza książka drukowana w języku polskim. Ciekawostka jest najstarsza książka kucharska, która zachowała się w Polsce. – Są tam różne ciekawe przepisy. W tej chwili prawdopodobnie nie potrafilibyśmy tego ugotować, ponieważ nie mamy takich składników – mówi Jolanta Sztuchlik. W kategorii najstarsze znajdziemy najstarsze cieszyńskie druki z 1807 roku drukowane w drukarni Tomasza Prochaski i jego następców, najstarsze cieszyńskie czasopisma, wśród których znajdują się Tygodnik Cieszyński, Gwiazdka Cieszyńska czy Jutrzenka, czyli najstarsze na Śląsku Cieszyńskim czasopismo dla dzieci. Jest też kategoria książki najrzadsze i jedyne, np. inkunabuł zawierający najstarsze prawo miejskie Brna będący jedynym egzemplarzem zarejestrowanym w zbiorach Polski. Jest też najdłużej prowadzony pamiętnik – pamiętnik cieszyńskiej Żydówki, która prowadziła go przez wiele lat wklejając zdjęcia swojej rodziny, opisując zdarzenia, które miały miejsce w Cieszynie, a zakończyła pisać w 1943 roku, kiedy aresztowało ją gestapo.

Wystawę przygotowały Jolanta Sztuchlik i Halina Morawiec, a oglądać ja można do 10 kwietnia 2015.
(indi)
---------------

Naj… w Książnicy Cieszyńskiej

CIESZYN / Najstarsze…, Największe i najmniejsze…, Najsłynniejsze i najpopularniejsze…, Najbardziej i najmniej znane…, Najbardziej tajemnicze i egzotyczne…, Najrzadsze i jedyne…, Najbardziej osobliwe…,Należące do najbardziej niezwykłych właścicieli…, Najbardziej zaczytane… oraz Najdłużej prowadzone…
To nazwy poszczególnych części ekspozycji, jaką do 10 kwietnia 2015 można oglądać w Książnicy Cieszyńskiej na wystawie „Najstarsze, największe, najcenniejsze…” otwierającej cykl przedsięwzięć związanych z obchodami 20lecie działalności placówki przypadającego na przyszły, 2015 rok.
Wernisaż wystawy zorganizowano 18 grudnia. Z Zaolzia byli m.inn. przedstawiciele Macierzy Szkolnej w RC, a także wielu innych mieszkańców lewego brzegi Olzy zainteresowanych historią regionu.
- Obecność gości z Zaolzia zawsze jest dla nas ważna i miła – podkreślał dyrektor Książnicy Cieszyńskiej Krzysztof Szelong witając gości.
Wystawa ukazuje wybór najciekawszych eksponatów ze zbiorów Książnicy. – Zaprezentowaliśmy około stu cymeliów, czyli najciekawszych i najwartościowszych druków, które najczęściej są wydzielane ze zbiorów danej instytucji, są szczególnie chronione i są to najcenniejsze wytwory druku i rękopisy czymś się wyróżniające – wyjaśnia Jolanta Sztuchlik, która wspólnie z Haliną Morawiec przygotowała wystawę.
Wszystkie eksponaty prezentowane na wystawie pochodzą z księgozbiorów wchodzących w skład Książnicy Cieszyńskiej.
– Szersznik, jako największy bibliofil zgromadził tych eksponatów najwięcej i są to eksponaty najcenniejsze, czyli rękopisy średniowieczne. Ale oprócz tego cymelia pochodzą także ze zbiorów Józefa Ignacego Kraszewskiego, Czytelni Ludowej, Polskiego Towarzystwa Ludoznawczego, a także z Biblioteki Dekanatu, która jest w zbiorach Książnicy przechowywana od 2002 roku jako depozyt – wyjaśnia Jolanta Sztuchlik.
Co zatem zobaczymy na wystawie? M.inn. najstarszą książkę rękopiśmienną ze zbiorów Książnicy Cieszyńskiej pochodzącą z przełomu XIII i XIV wieku, najstarszą książkę drukowaną z 1470 roku składającą się z trzech dzieł, z których dwa są jednymi egzemplarzami zarejestrowanymi w zbiorach Polski. Jest też najstarsza kodyfikacja polskiego prawa czy najstarsza książka drukowana w języku polskim.
Jest również najstarsza książka kucharska, która zachowała się w Polsce. – Są tam różne ciekawe przepisy. W tej chwili prawdopodobnie nie potrafilibyśmy tego ugotować, ponieważ nie mamy takich składników – mówi Jolanta Sztuchlik.
W kategorii najstarsze są też najstarsze cieszyńskie druki z 1807 roku drukowane w drukarni Tomasza Prochaski i jego następców, najstarsze cieszyńskie czasopisma, wśród których znajdują się Tygodnik Cieszyński, Gwiazdka Cieszyńska czy Jutrzenka, czyli najstarsze na Śląsku Cieszyńskim czasopismo dla dzieci.
Jest też kategoria książki najrzadsze i jedyne, np. inkunabuł zawierający najstarsze prawo miejskie Brna będący jedynym egzemplarzem zarejestrowanym w zbiorach Polski.
Jest również najdłużej prowadzony pamiętnik – pamiętnik cieszyńskiej Żydówki, która pisała go przez wiele lat wklejając zdjęcia swojej rodziny, opisując zdarzenia, które miały miejsce w Cieszynie, a zakończyła pisać w 1943 roku, kiedy aresztowało ją gestapo.
(indi)

niedziela, 21 grudnia 2014

Dziś św. Tomasza

Dziś, 21 grudnia, imieniny ma Tomasz. Co ciekawe w Kościele katolickim św. Tomasza obchodzone jest 3 lipca, w Kościele ewangelickim zaś właśnie 21 grudnia. Jako że Śląsk Cieszyński jest największym skupiskiem ewangelików w kraju, nie dziwi, że to właśnie dzień z kalendarza protestanckiego zapisał się w naszej tradycji.
A co mówi owa tradycja? - W dzień św. Tomasza nie wolno było chodzić do lasu, żeby nie przysporzyć sobie nieszczęścio. Było nawet takie powiedzenie: „Na świętego Tóma siedź dóma”. Zakazu tego przestrzegali myśliwi, gajowi, leśnicy, a także drwale, a nawet raubszycy, czyli kłusownicy – wspomina Czesław Stuchlik, miłośnik tradycji z Pogwizdowa. Również Jan Szymik w wydanej przez Sekcję Ludoznawczą PZKO książce „Doroczne obrzędy i zwyczaje na Śląsku Cieszyńskim” wspomina o kategorycznym zakazie chodzenia w ten dzień do lasu. Nadmienia także, że od tego dnia „W Beskidach na wschód od Sałajki chodzili po wsi młodzi chłopcy, tzw. połaźnicy z życzeniami świątecznymi, wręczając gospodarzom połaźniczkę (ozdobione bibułkowymi różyczkami i wstążeczką małe gałązki świerkowe lub jodłowe) za co otrzymywali zapłatę pieniężną. Była to też swego rodzaju „kontrola”, czy nikt z domowników nie wyszedł przypadkowo do lasu, gdyż swoje oracje życzeniowe rozpoczynali często słowami „Posłoł nas tu święty Toma, czyście tu są wszyscy dóma?”- Na odchodnym wołali jeszcze do gospodarza: „A Gazdo! W świętego Tómy nie jedźcie do lasa po trómy, abyście nie byli chrómy!” – dodaje Czesław Stuchlik. Bo, jak pisze Jan Szymik, „w ten dzień przed nieszczęściem broniła granica płotu. Poza nią rozpoczynało się wszystko, co złe, nieprzyjazne”.

Skąd wzięło się takie przekonanie etnolodzy tłumaczą odwołując się do czasów znacznie dawniejszych niż chrześcijańska tradycja. 21 grudnia to najkrótszy dzień w roku. Czyli data graniczna. A granica zawsze była niebezpieczna. Tak jak droga. Dlatego ludzi drogi, czyli dziadów wędrownych, przyjmowano, ale też traktowano jako pośredników pomiędzy naszym światem, a tym drugim. Trzeba pamiętać, że w społeczeństwie osiadłym droga, podróż były synonimami niebezpieczeństwa. Pewnym można było się czuć tylko w swojej chałupie, gdzie palił się ogień. To był swego rodzaju mikrokosmos, chaos pozostawał na zewnątrz. Tym samym dzień Św. Tomasza ze swymi zakazami opuszczania granicy obejścia nałożył się na wcześniejsze pogańskie obrzędy związane z najkrótszym dniem w roku.
(ÿ)

sobota, 20 grudnia 2014

Koncert Świąteczny PSP w Czeskim Cieszynie

W czwartek, 18 grudnia uzdolnione muzycznie dzieci i młodzież z Polskiej Szkoły Podstawowej w Czeskim Cieszynie aż dwukrotnie zaprezentowały publiczności repertuar przygotowany na tradycyjny Koncert Świąteczny. W ewangelickim w kościele Na Niwach w Czeskim Cieszynie o 10.00 wystąpili dla pozostałych uczniów szkoły, po południu zaś, o 17.00 dla rodziców i gości.
Koncert Świąteczny PSP w Czeskim CieszynieUczniowie wystąpili w kościele Na Niwach w Czeskim Cieszynie, fot. indi
W czwartek, 18 grudnia uzdolnione muzycznie dzieci i młodzież z Polskiej Szkoły Podstawowej w Czeskim Cieszynie aż dwukrotnie zaprezentowały publiczności repertuar przygotowany na tradycyjny Koncert Świąteczny. W ewangelickim w kościele Na Niwach w Czeskim Cieszynie o 10.00 wystąpili dla pozostałych uczniów szkoły, po południu zaś, o 17.00 dla rodziców i gości.

Koncert rozpoczęła ekumeniczna modlitwa księdza katolickiego i pastora ewangelickiego. Następnie ze świątecznym repertuarem wystąpiły szkolne zespoły: Cieszynianka, Skowronki, „Tralala” i „Tralalinki”. W wykonaniu szkolnych chórów usłyszeć można było m.inn. War is Ower, Away in a Manger, Mistetoe and Wine, Jezus malusieńki, Wśród nocnej ciszy, Lulajże Jezuniu, Przybieżeli do Betlejem, Pójdźmy wszyscy do stajenki i wiele innych zarówno tradycyjnych, jak i bardziej współczesnych aranżacji utworów bozonarodzeniowych.

Na koniec koncertu dyrektor PSP w czeskim Cieszynie Marek Grycz podziękował pastorowi kościoła Na niwach za gościnność, dzięki której co roku uczniowie szkoły mogą swój repertuar świąteczny zaprezentować w pięknej i adekwatnej do okoliczności scenerii kościoła. Wszyscy wspólnie zaśpiewali także kolędę.
(indi)