z życia Sekcji Ludoznawczej PZKO

Towarzystwo Miłośników Skoczowa gościło Zaolziaków z Sekcji Ludoznawczej PZKO



--------------
Członkowie Sekcji Ludoznawczej PZKO spotkali się na zebraniu wyjazdowym

----------------

Najlepsi recytatorzy po cieszyńsku


---------------------

Po cieszyńsku po obu stronach Olzy



-----------------

Ludoznawcy zwiedzili Leszną



LESZNA DOLNA / Członkowie Sekcji Ludoznawczej ZG PZKO na wyjazdowe zebranie poznawcze wybrali się do Lesznej. W sobotnie popołudnie 13 października w piękną, wymarzoną na spacer w terenie pogodę, zwiedzili miejscowość pod przewodnictwem Tadeusza Szkucika – Lesznianina, wybitnego znawcy swej miejscowości.
Tadeusz Szkucik, który jest autorem kilku publikacji o Lesznej, pokazał ludoznawcom zarówno te zakątki Lesznej, które wszyscy znali, jak i takie, w których niektórzy byli pierwszy raz, zaś o wszystkich miejscach opowiedział mnóstwo faktów historycznych i ciekawostek.
Wycieczka zakończyła się w Domu PZKO. Przy kawie i przepysznym kołaczu upieczonym osobiście przez przybyłą na spotkanie z ludoznawcami prezes MK PZKO Renatę Szkucik, zebrani wysłuchali jeszcze bardzo ciekawej historii samego Domu PZKO – począwszy od tego, co to był niegdyś za budynek, poprzez jego przebudowę, remonty, setki godzin społecznej pracy członków Koła. Członkowie Sekcji Ludoznawczej zwiedzili też obiekt żałując, że zebranie wyjazdowe nie zostało zorganizowane w formie dwudniowej, gdyż miejsce ku temu byłoby idealne. Przy budynku znajduje się wspaniały krąg ogniskowy, a sam dom dysponuje pokojami gościnnymi.
(indi)

--------------


Depozytariusze niematerialnego dziedzictwa kulturowego – czyli koncert laureatów konkursu gwar „Po cieszyńsku po obu stronach Olzy”
Podczas koncertu laureatów konkursu „Po cieszyńsku po obu stronach Olzy” wysłuchać można było najwyżej ocenionych przez jury gwarowych recytatorów. Uroczyście także wręczono medale i nagrody. A te były niezwykłe. Bo, jak na konkurs o charakterze regionalnym, kultywujący dziedzictwo kulturowe regionu przystało, nagrody i medale pochodziły z warsztatów regionalnych rękodzielników certyfikowanych marką regionalną „Gorolska Swoboda Produkt Regionalny”. Sam koncert był zaś prawdziwą duchową ucztą dla miłośników gwary i folkloru.
Eliminacje trwały dwa dni. W Książnicy Cieszyńskiej w Cieszynie w 28 i 29 listopada jury w składzie: dr hab. Jadwiga Wronicz (językoznawca, pracownik Zakładu Dialektologii Polskiej Instytutu Języka Polskiego PAN, autorka wielu publikacji naukowych), Jadwiga Palowska (znawca folkloru dolańskiego, długoletni kierownik dziecięcych zespołów folklorystycznych w Karwinie – Frysztacie) oraz Leszek Richter (Prezes Sekcji Ludoznawczej Zarządu Głównego Polskiego Związku Kulturalno – Oświatowego) wysłuchało blisko dwustu recytacji.
– Jest to bodaj największy konkurs gwarowy. Przykładowo w tego typu konkursie wojewódzkim w Katowicach bierze udział 80 uczestników, podczas gdy u nas ze zgłoszonych 190 uczestników do konkursu przystąpiło 183 osób – cieszy się Prezes Sekcji Ludoznawczej Polskiego Związku Kulturalno Oświatowego w Republice Czeskiej – głównego organizatora konkursu – Leszek Richter.
Richter z radością stwierdził też, że uczestnicy są z roku na rok coraz lepiej przygotowani. Jury przy ocenie brało pod uwagę: autentyczność gwary; wartość poznawczą tekstu; dobór tekstu do okoliczności i wieku prezentujących; strój i rekwizyty; ogólny wyraz artystyczny.
Jurorzy przyznają, że razi zwłaszcza nieodpowiedni dobór treści do wieku uczestnika. No i trudno dziwić się jury, że z przyjemnością słucha mniej znanych tekstów, nie mówiąc już o tekstach własnych.
Wszystkich tych niedociągnięć w przygotowaniu uczestników z roku na rok jest coraz mniej. – Jednak warto, by nie ustawali w drodze do doskonałości. Również w tym roku pojawiły się pewne mankament – stwierdził Richter jednocześnie informując, że opiekunowie mają możliwość w ciągu całego roku zwracać się do członków jury na konsultacje merytoryczne.
Swą radość, że tak dużo jest miłośników gwary cieszyńskiej, wyraziła Jadwiga Wronicz. – Kiedy ktoś, kto od dziecka mówił gwarą, usłyszy, że ktoś inny mówi po naszymu, to od razu się mu robi ciepło na sercu. I to uczucie ciepła na sercu jest sygnałem, że ta mowa, którą odziedziczyliśmy po naszych dziadkach, pradziadkach jest dla nas czymś istotnym. Jest istotnym elementem naszej tożsamości. Wyznacza to, kim jesteśmy. I jest rzeczą bardzo ważną żebyśmy umieli chronić to, co najcenniejsze, a jednocześnie mieli poczucie, że ten język jest żywy. Że on się także zmienia. Ale nie znaczy to, że można to wszystko, co się zasłyszy, pomieszać i będzie dobrze. Nie. Język jest żywy i zmienia się, ale zmienia się bardzo wolno, skoro tekst napisany przeszło tysiąc lat temu, jest dla nas ciągle zrozumiały. Każdy język narodowy, a takim jest język polski, dzieli się na dialekty, a te z kolei na gwary. I nie jest tak, że to co jest gwarowe, to nie jest po polsku. Bo między językiem ogólnym, a gwarami jest taka relacja, jak między drzewem, a konarami. Jest inny konar mazurski, inny kurpiowski, inny kaszubski, inny górnośląski a inny konar cieszyński, ale one wszystkie są konarami drzewa którym jest polszczyzna – stwierdziła Wronicz.
– A wszyscy ci laureaci to depozytariusze niematerialnego dziedzictwa kulturowego. Wszystkie te dziecka i opiekunowie są, mówiąc bardziej po ludzku, nosicielami, przekazicielami tej kultury ludowej – dodał Richter.
Na koniec Richter podziękował wszystkim współorganizatorom, donatorom, patronom medialnym, prowadzącej koncert laureatów Łucji Dusek-Francuz oraz przede wszystkim uczestnikom konkursu i przygotowującym ich opiekunom.
No i podkreślił, że koncert laureatów to wcale nie koniec prezentacji nagrodzonych recytatorów, a wręcz początek. Bo w ciągu roku zapraszani będą, by uświetnić wiele imprez organizowanych po obu stronach Olzy z występem przed kilkutysięczną publicznością Gorolskiego Święta włącznie.
(indi)

-------------------

''Po cieszyńsku po obu stronach Olzy'' - koncert laureatów konkursu gwarowego

Gwara ma się na Śląsku Cieszyńskim całkiem dobrze. Choć lepiej trzyma się w zachodniej, zaolziańskiej jego części. Takie wnioski wysnuć można analizując wyniki XIV Konkursu Gwar 2017 ''Po cieszyńsku, po obu stronach Olzy''.
Prezes Sekcji Ludoznawczej Polskiego Związku Kulturalno Oświatowego w Republice Czeskiej – głównego organizatora konkursu Leszek Richter podkreślił podczas koncertu laureatów, że jest to bodaj największy konkurs tego typu. - Bo przykładowo w tego typu konkursie wojewódzkim w Katowicach bierze udział 80 uczestników, podczas gdy u nas ze zgłoszonych 190 uczestników do konkursu przystąpiło 183 osób.

Eliminacje odbyły się w Książnicy Cieszyńskiej w Cieszynie w dniach 28 - 29 listopada. Pisaliśmy: Laureaci konkursu gwarowego wyłonieni . Tam też znajdziemy nazwiska laureatów oraz informację, jakie utwory i czyjego autorstwa prezentowali.

Jury w składzie: dr hab. Jadwiga Wronicz (językoznawca, pracownik Zakładu Dialektologii Polskiej Instytutu Języka Polskiego PAN, autorka wielu publikacji naukowych), Jadwiga Palowska (znawca folkloru dolańskiego, długoletni kierownik dziecięcych zespołów folklorystycznych w Karwinie – Frysztacie) oraz Leszek Richter (Prezes Sekcji Ludoznawczej Zarządu Głównego Polskiego Związku Kulturalno – Oświatowego) oceniało występujących za: autentyczność gwary; wartość poznawczą tekstu; dobór tekstu do okoliczności i wieku prezentujących; strój i rekwizyty; ogólny wyraz artystyczny.

Podczas zorganizowanego 19 grudnia w KSAAS „Strzelnica” w Czeskim Cieszynie koncertu laureatów konkursu wysłuchać można było najwyżej ocenionych przez jury gwarowych recytatorów. Uroczyście także wręczono medale i nagrody. A jako że jest to konkurs o charakterze regionalnym, promujący regionalną kulturę to nagrody nawiązywały do rodzimego folkloru. Były to wyroby regionalnych rzemieślników certyfikowanych marką „Gorolska Swoboda” produkt regionalny. Medale również były nietypowe, choć tradycyjne już od kilku lat. Tworzywem, z którego wykonali je ustrożscy rzemieślnicy Beata i Andrzej malec jest wołowa kość.

Dziękując uczestnikom, ale także opiekunom, którzy włożyli wiele czasu, pracy i serca w przygotowanie swych podopiecznych do konkursu Richter podkreślał, że opiekunowie mają możliwość w ciągu całego roku zwracać się do członków jury na konsultacje merytoryczne w sprawach dotyczących strojów, doboru tekstu do wieku dziecka itd. W uwagach jury już teraz przekazało opiekunom, by przygotowując uczestników konkursu na kolejne edycje zwracać szczególną uwagę na dobór tekstu odpowiednio do wieku dziecka czy ucznia (wykonawca powinien dokładnie zrozumieć treść przekazywanego tekstu), a także Dbać w większym stopniu o poprawność interpretacyjną oraz intonację, bez zbędnej (sztucznej) gestykulacji, pamiętać o tym, by wymowa i akcent były zgodne z zasadami językowymi danego subregionu gwary cieszyńskiej (np. wymowa ch-h, u-ó, zmiękczanie spółgłosek i inne), dbać o autentyczność każdego elementu stroju danego subregionu Śląska Cieszyńskiego. No i sięgać po teksty gwarowe z całej bogatej skarbnicy literatury cieszyńskiej, a nie tylko wybranych autorów. Bo ileż razy podczas jednego konkursu można wysłuchać tego samego wiersza czy opowiadania? Warto też opracowywać nowe teksty na podstawie przekazów członków społeczności lokalnej. Richter zapowiedział, że organizatorzy będą starali się wydać te teksty, które uczestnicy konkursu napisali sami, a tu z radością trzeba przyznać, że z roku na rok jest takich coraz więcej, co szczególnie cieszy miłośników folkloru i gwary.

Współorganizatorami przedsięwzięcia byli: Cieszyński Ośrodek Kultury „Dom Narodowy” w Cieszynie, Górnośląski Oddział Stowarzyszenia „Wspólnota Polska” w Katowicach. Książnica Cieszyńska w Cieszynie. Za rok półjubileuszowa – XV edycja konkursu. Warto już teraz zastanowić się więc nad udziałem, a także wyborem dobrego tekstu.

(indi)










---------------

Laureaci konkursu gwarowego wyłonieni

---------------------

Zebranie Sekcji Ludoznawczej 26.06.17



--------------

Ludoznawcy w Pogwizdowie

Członkowie Sekcji Ludoznawczej Polskiego Związku Kulturalno Oświatowego w Republice Czeskiej ostatnie zebranie zorganizowali na prawym brzegi Olzy, w pogwizdowskiej bibliotece.
Członkowie Sekcji Ludoznawczej PZKO spotkali się w pogwizdowskiej bibliotece, fot. indi
Pretekstem do spotkania się poza siedzibą PZKO była prelekcja, jaką w piątek 10 marca wygłosił jeden z członków Sekcji Ludoznawczej, działacz regionalny i strażacki w Pogwizdowie Czesław Stuchlik. Informacjami ze swej rodzinnej części Śląska Cieszyńskiego wsparł go inny członek Sekcji Wojciech Grajewski, na co dzień pracownik Książnicy Cieszyńskiej. (Pisaliśmy: Bohaterzy z Pogwizdowa. 75 rocznica zbrodni ''Pod Wałką'' ) Po wysłuchaniu historii wojennych losów mieszkańców Pogwizdowa i regionu członkowie Sekcji zasiedli do obrad. Podsumowali miniony rok działalności, w którym największym przedsięwzięciem organizowanym przez Sekcję Ludoznawczą wspólnie z Domem Narodowym w Cieszynie był konkurs gwar „Po naszymu po obu stronach Olzy”, w którym tego roku wystartowało 161 młodych miłośników gwary od przedszkolaków po uczniów szkół średnich zarówno z polskiej, jak i zaolziańskiej części naszego regionu a przesłuchania trwały dwa dni. Pisaliśmy: Po cieszyńsku, po obu stronach Olzy . Były też mniejsze imprezy, w gronie członków Sekcji, jak zebrania, spotkania czy tradycyjna wiliówka.

Omówiono m.in. plany na najbliższą przyszłość. Oprócz przedsięwzięć wydawniczych czy opracowań cykli artykułów z zakresu kultury ludowej dla lokalnej prasy, terminu następnego zebrania członków czy tematu planowanego seminarium popularnonaukowego towarzyszącego Gorolskiemu Świętu w Jabłonkowie ustalono wstępnie, że ludoznawcy w kwietniu wybiorą się poznawać Strumień. Inicjatywa tym cenniejsza, że po raz kolejny przekracza mityczną granicę na Olzie i pokazuje, że zainteresowanie kulturą regionu oznacza penetrowanie terenów leżących po obu stronach wytyczonej w 1920 roku linii. Wszak granica państwowa dzieli region od niespełna stu lat, podczas gdy kultura zamieszkującego go ludu tworzyła się wspólnie setki lat.

(indi)

------------------

Po cieszyńsku, po obu stronach Olzy

Najlepszych gwarowych recytatorów wyłonionych przez jury XIII Konkursu Gwar 2016 ''Po cieszyńsku, po obu stronach Olzy'' wysłuchać można było podczas galowego Koncertu Laureatów, jaki zorganizowano na dużej sali Domu Narodowego w Cieszynie 13 grudnia.
W konkursie tego roku wystartowało 161 młodych miłośników gwary od przedszkolaków po uczniów szkół średnich zarówno z polskiej, jak i zaolziańskiej części naszego regionu. Przesłuchania trwały dwa dni. Pisaliśmy o nich: Po cieszyńsku, po obu stronach Olzy ).
W jury zasiadali pochodząca z Trójwsi dr hab. Jadwiga Wronicz (językoznawca, emerytowana profesor Instytutu Języka Polskiego Polskiej Akademii Nauk, autorka wielu publikacji naukowych), Jadwiga Palowska (znawca folkloru dolańskiego, długoletni kierownik dziecięcych, zespołów folklorystycznych w Karwinie) Adam Cekiera (przedstawiciel Górnośląskiego Oddziału Stowarzyszenia „Wspólnota Polska” w Katowicach) i Leszek Richter (Prezes Sekcji Ludoznawczej Zarządu Głównego Polskiego Związku Kulturalno – Oświatowego). Jak zgodnie mówili członkowie jury zadanie wybrania najlepszych tego roku nie było łatwe, gdyż ogólny poziom był bardzo wysoki. – Poziom jest z roku na rok coraz wyższy, tak że mamy problem wybrać laureatów, co nas oczywiście bardzo cieszy – powiedział Richter nawiązując do dużej ilości miejsc ex eqwo. - Myślem, że te dziecka co nam tu prziszły rządzić przeważnie naprowdę rozumiały to, co się nauciły. Ale poniekiedy było i tak, że dziecka to powiedziały, bo dziecka majóm dobrą pamięć, ale nie bardzo wiedziały, ło cim łone rządzóm – mówiła Wronicz. Postulat, by zwracać szczególną uwagę na dobór tekstu odpowiednio do wieku ucznia powtarzany jest bowiem przez jury co roku. Tak jak i to, by sięgać po teksty gwarowe z całej bogatej skarbnicy literatury cieszyńskiej, a nie tylko wybranych autorów. Tego roku pod tym względem, co nie uszło uwagi zarówno jury, jak i innych słuchaczy, było jednak znacznie lepiej, aniżeli w poprzednich edycjach konkursu, podczas których trzeba było wysłuchiwać po kilka czy kilkanaście wręcz razy tych samych wierszy.

Laureaci kolejno występowali, po czym otrzymali dyplomy, oryginalne kościane medale z ustrońskiej pracowni rzemieślniczej Beaty i Andrzeja Malców oraz atrakcyjne nagrody. Na zakończenie uhonorowano także tych, którzy w organizację konkursu włożyli ogrom swej społecznej pracy. – Bardzo dziękujemy. Choć to nie tyle o te papierki idzie, a o to, co się ma w sercu, co się chce przekazywać i co się chce robić. A zwłaszcza serce się raduje, jak się widzi taki narybek, te dziecka połoblekane, co gwarzą gwarą, tę młodzież – stwierdziła Dusek-Francuz. Radości nie krył też prezes Sekcji Ludoznawczej PZKO. - Kondycja naszej gwary, kiera je elementem, fundamentem naszej tożsamości regionalnej i tym samym narodowej ma się bardzo dobrze. A co jest bardzo ważne, to ni ma tak, że tym występem wszycko się dla laureatów kończy. Są zapraszani na Gorolski Swięto i tam mają okazję wystąpić przed pięcio, sześciotysięczną publicznością – mówił po wysłuchaniu występów laureatów. A tego roku przed publicznością zaprezentowali się nie tylko zdobywcy pierwszych miejsc, ale również drugich i trzecich. A prowadząca zarówno przesłuchania, jak i koncert laureatów Łucja Dusek-Frasncuz dodała, że startujący w konkursie i przygotowujący ich opiekunowie zawsze mogą do członków jury przyjść z pytaniami, po radę.

Organizatorami konkursu są Sekcja Ludoznawcza Zarządu Głównego Polskiego Związku Kulturalno–Oświatowego, Polski Związek Kulturalno-Oświatowy w Republice Czeskiej, Cieszyński Ośrodek Kultury „Dom Narodowy” w Cieszynie oraz Górnośląski Oddział Stowarzyszenia „Wspólnota Polska” w Katowicach a patronatem honorowym konkurs objął Konsul Generalny RP w Ostrawie Janusz
Bilski.

(indi)









-----------------------


Koncert laureatów konkursu gwar za nami



To była prawdziwa uczta duchowa dla miłośników gwar Sląska Cieszyńskiego. 13 grudnia na scenie Domu Narodowego w Cieszynie zaprezentowali się najlepsi gwarowi recytatorzy wyłonieni przez jury XIII Konkursu Gwar 2016 „Po cieszyńsku, po obu stronach Olzy”.W czasie dwóch dni jury konkursu w składzie dr hab. Jadwiga Wronicz (językoznawca, emerytowana profesor Instytutu Języka Polskiego Polskiej Akademii Nauk, autorka wielu publikacji naukowych), Jadwiga Palowska (znawca folkloru dolańskiego, długoletni kierownik dziecięcych, zespołów folklorystycznych w Karwinie) Adam Cekiera (przedstawiciel Górnośląskiego Oddziału Stowarzyszenia „Wspólnota Polska” w Katowicach) i Leszek Richter (Prezes Sekcji Ludoznawczej Zarządu Głównego Polskiego Związku Kulturalno – Oświatowego) wysłuchało wystąpień 161 młodych miłośników gwary od przedszkolaków po uczniów szkół średnich zarówno z polskiej, jak i zaolziańskiej części naszego regionu.
Na koncercie finałowym zaprezentowali się najlepsi. Tego roku nie tylko laureaci pierwszych miejsc, ale również drugich i trzecich. – Poziom jest z roku na rok coraz wyższy, tak że mamy problem wybrać laureató, co nas oczywiście bardzo cieszy – powiedział Richter nawiązując do dużej ilości miejsc ex eqwo.
Wspomniał, że widać, iż startujące w konkursie dzieci nie są tam z przymusu, a naprawdę je to cieszy, interesuje. – Cieszy mnie też przekaz międzypokoleniowy, który jest bardzo ważny. Coraz częściej też, czego nie było wcześniej, młodzież sama pisze teksty. Piszą ojcowie, piszą starzikowie. Jak się uzbiera tych tekstów trochę więcej, to się postaramy je wszystkie dla was wydać w Biuletynie Ludoznawczym – zadeklarował prezes Sekcji Ludoznawczej.
A prowadząca zarówno przesłuchania, jak i koncert laureatów Łucja Dusek-Frasncus dodała, że startujący w konkursie i przygotowujący ich opiekunowie zawsze mogą do członków jury przyjść z pytaniami, po radę.
Członkowie jury, jak i ci, którzy od lat mają okazję przysłuchiwać się eliminacjom, nie kryli zadowolenia, że znacznie poprawiło się w kwestii różnorodności tekstów i autorów i nie trzeba już było, co było plagą lat ubiegłych, wysłuchiwać po kilka czy kilkanaście wręcz razy tych samych utworów.
Laureaci otrzymali dyplomy, oryginalne kościane medale z ustrońskiej pracowni rzemieślniczej Beaty i Andrzeja Malców oraz atrakcyjne nagrody. Uhonorowano także tych, którzy w organizację konkursu włożyli ogrom swej społecznej pracy. – Bardzo dziękujemy. Choć to nie tyle o te papierki idzie, a o to, co się ma w sercu, co się chce przekazywać i co się chce robić. A zwłaszcza serce się raduje, jak się widzi taki narybek, te dziecka połoblekane, co gwarzą gwarą, tę młodzież – stwierdziła Łucja.
Na koncercie nie zabrakło prezesa ZG PZKO Jana Ryłki, który wspomniał, że oprócz tego, łączącego Polaków z obu stron Olzy konkursu gwarowego, po czeskiej stronie odbywa się też konkurs recytatorski zapewniający zaolziańskim Polakom łączność z literackim językiem polskim.
A Richter podkreślił, że ważne jest to, że tym występem na koncercie wszystko się dla laureatów nie kończy. – Są zapraszani na Gorolski Swięto. Tam mają okazję wystąpić przed kilkutysięczną publicznością.
Tymi, którzy zostali nagrodzeni przez jury, a zatem będziemy mogli ich występ zobaczyć podczas różnych imprez w ciągu całego roku, z Gorolskim Swiętem na czele są:
KATEGORIA 3- 6 lat:
I miejsce:
ANITA TOMANEK, „Jako my se rychtowali na Wilije” – Tomasz Sochacki; SP i Przedszkole w Ropicy.
II miejsce:
ALEKSANDER JAMROZIK, „Jako kiesi bywało” – Wanda Mider; Przedszkole nr 6 w Ustroniu.
III miejsce ex aequo:
ZUZANNA DANIELCZYK, „Paradnica” – Władysław Młynek; Przedszkole nr 4 w Ustroniu.
MARTYNA MAREK, „Cieszyńsko suknia” – Wanda Mider; Przedszkole nr 7 w Ustroniu.
Wyróżnienia:
LAURA KUBICA, „Mamulczyne nauki” – Emilia Michalska; Niepubliczne Przedszkole „Kubusiowa Kraina” w Pruchnej.
BARTOSZ SMYK, „Robotny ogromnie” – Ewelina Szuścik; Przedszkole nr 6 w Ustroniu.
KATEGORIA 7-10 lat:
I miejsce ex aequo:
ALEKSANDRA GĄSIOR, „Gadzi czary” – Zuzanna Bujok; SP nr 5 w Wiśle.
JULIA NOWAK, „Świynto krowa” – Anna Musioł; SP nr 2 im. Stefana Żeromskiego w Brennej.
II miejsce ex aequo:
ELŻBIETA BIEŃ, „O żukowski szkole” – Anna Wacławik; SP z Polskim Językiem Nauczania w Czeskim Cieszynie.
EMA TOMANEK, „Zabijaczka na czorno” – Tomasz Sochacki; SP z Polskim Językiem Nauczania w Bukowcu.
III miejsce ex aequo:
TERESA JOPEK, „Inwyntura” – Karol Piegza; SP im. H. Sienkiewicza z Polskim Językiem Nauczania w Jabłonkowie, filia Dolna Łomna.
BEATA SZKANDERA, „Kurlok” – Irena Tacina; SP z Polskim Językiem Nauczania w Bukowcu.
Wyróżnienia:
JULIA GAZUREK, „Ło mondrym Francku a mocnym Janku” – Małgorzata Małyjurek; SP nr 1 w Istebnej.
MIKOŁAJ HELLER, „Jak mowa stela raficzyła jednego dochtora” – Władysław Majętny; Klimatyczna Szkoła Podstawowa im. J. Michejdy w Ustroniu.
KAROL KACZMARSKI, „Jak nas nasio siostrzenica Mańka w kozi róg zagnała” – Krystyna Roszak; SP z Polskim Językiem Nauczania w Czeskim Cieszynie.
ESTER PYSZKO, „O Świyntach Bożigo Narodzynio” – Tomasz Sochacki; SP z Polskim Językiem Nauczania w Bukowcu.
JULIA TOMICA, „O Utopcu znad Piotrówki” – autor nieznany; SP w Kończycach Wielkich.
KATEGORIA 11-15 lat:
I miejsce ex aequo:
MARTA SZARZEC, „Ło ciotce zostudniance” – Zuzanna Bujok; Wisła.
AGNIESZKA SZOTKOWSKA, „Na targu w Jabłónkowie” – Anna Filipek; SP im. H. Sienkiewicza z Polskim Językiem Nauczania w Jabłonkowie.
II miejsce ex aequo:
PAWEŁ KUKUCZKA, „Skiyl sie wziyny ziółte brzegi Łolzy” – tekst własny; SP nr 2 w Istebnej-Zaolziu.
NATALIA SIKORA, „Kurzi mór” – Anna Filipek; SP im. H. Sienkiewicza z Polskim Językiem Nauczania w Jabłonkowie.
III miejsce ex aequo:
KAROLINA DYNEK, „Jak starzik i starka poszli ku muzyce” – tekst własny; Zespół Szkół w Kaczycach.
ANNA MARIA FILIPKOVA, „O mojim starzikowi – część druga” – Irena Filipkova; Polska Szkoła Podstawowa im. Wisławy Szymborskiej w Wędryni.
ADRIANA SZOLONA, „Wesołe feryje” – Adam Wawrosz; SP im. H. Sienkiewicza z Polskim Językiem Nauczania w Jabłonkowie.
Wyróżnienia:
KACPER DUDA, „Jo rod bych był mieć” – Karol Klocek; Zespół Placówek Szkolno- Wychowawczo-Rewalidacyjnych w Cieszynie.
KAMILA IDZINIAK, „Mamo, ta gałuśka mo łoci” – autor nieznany; SP nr 2 w Istebnej-Zaolziu.
ŁUKASZ KUKUCZKA, „Gupi wloz, mondry wysieł” – Paweł Rucki; Gimnazjum im. Jana Pawła II w Istebnej.
KACPER LEGIERSKI, „Gazdówka” – tekst własny; Gimnazjum im. Jana Pawła II w Istebnej.
MARCIN SITEK, „O Maciyju” – Ludwik Cieńciała; Zespół Szkół w Kaczycach.
MAGDALENA WIERZGOŃ, „Rewizyja” – Amalia Pawlasowa; SP z Polskim Językiem Nauczania w Czeskim Cieszynie.
FRANCISZEK WOJNAR, „Pani Krupowa a jeji gynsi” – na podstawie „Czarnej Julki” G. Morcinka, opracowała Urszula Sikora; Polska Szkoła Podstawowa i Przedszkole w Karwinie.
STEFANIA ZBIJOWSKA, „Dożynki” – na podstawie tekstu Lidii Szkaradnik; Zespół Szkolno- Przedszkolny w Iłownicy.
KATEGORIA 16 lat i więcej:
I miejsca nie przyznano
II miejsce:
GABRIELA KIEŁKOWSKA, „Wiesieli po cieszyńsku” – autor nieznany; Zespół Szkół Ekonomiczno-Gastronomicznych w Cieszynie.
III miejsce:
MAGDALENA MACHAŁOWSKA, „Kamratki” – Stanisława Jabłonka ; Cieszyn.
Wyróżnienia:
MARCIN MIECH, „Przaczkula w Urzyndzie” – Irena Klimczak; Zespół Szkół Technicznych w Cieszynie.
MARCIN MICHALIK, „O chrztach” – Bronisława Uher; II Liceum Ogólnokształcące im. Mikołaja Kopernika w Cieszynie.
AGNIESZKA STROKA, „Przemądrzały Sztudynt” – Karol Piegza; II Liceum Ogólnokształcące im. Mikołaja Kopernika w Cieszynie.
KATEGORIA GRUPY:
I miejsca nie przyznano
II miejsce:
JOANNA LEŚ, KATARZYNA LEŚ, „Rzecz o kiszyniu kapusty” – Karol Klocek; Gimnazjum w Chybiu.
III miejsce ex eaquo:
„DZIECKA Z BUKOWCA”: TEREZA CZEPCZOR, DAWID GAZUR, DOMINIK GAZUR, ESTER PYSZKO, BEATA SZKANDERA, EMA TOMANEK, DOROTA ZOŃ, „Jako to u nas we szkole bywało” – Ludwik Cieńciała.
DZIECKA Z ŁOMNEJ”: SZYMON CIEŚLAR, MICHAŁ CZUDEK, DAWID GRUSZKA, FRANCISZEK JOPEK, TERESA JOPEK, KAROLINA KAWULOK, SZYMON NOGŁY, DANIEL SIKORA, MAGDALENA SIKORA, „Przegrzeszóne grziby” – Aniela Kupiec; Szkoła Podstawowa z Polskim Językiem Nauczania im. Henryka Sienkiewicza w Jabłonkowie, filia Łomna Dolna.
Wyróżnienie:
FRANCISZEK PYTLOWANY, JAGODA PYTLOWANY, „My sóm tu stela” – Eryka Binek-Pytlowany; SP nr 1 w Jaworzu.
NAGRODA SPECJALNA OD KOŁA NR 6 MZC DLA NAJMŁODSZEJ UCZESTNICZKI (3 LATA) DLA ALICJA MOLEK, „Mało Ustronioczka” – Wanda Mider, Przedszkole nr 4 w Ustroniu.
Przyznano także wyróżnienia za dobre przygotowanie dla szkół:
Szkoła Podstawowa nr 2 Istebna-Zaolzie
Szkoła Podstawowa nr 2 im. Stefana Żeromskiego w Brennej
Szkoła Podstawowa w Bukowcu
Szkoła Podstawowa z Polskim Językiem Nauczania im. Henryka Sienkiewicza w Jabłonkowie
II Liceum Ogólnokształcące im. Mikołaja Kopernika w Cieszynie.
Warto dodać, że organizatorom, czyli: Sekcji Ludoznawczej Zarządu Głównego Polskiego Związku Kulturalno–Oświatowego, Polskiemu Związkowi Kulturalno-Oświatowemu w Republice Czeskiej, Cieszyńskiemu Ośrodkowi Kultury „Dom Narodowy” w Cieszynie oraz Górnośląskiemu Oddziałowi Stowarzyszenia „Wspólnota Polska” w Katowicach zorganizować to ogromne przedsięwzięcie oraz obdarować laureatów wartościowymi nagrodami rzeczowymi udało się dzięki wsparciu finansowemu Ministerstwa Spraw Zagranicznych w ramach konkursu na realizację zadania „Współpraca z Polonią i Polakami za granicą.” za pośrednictwem Konsulatu Generalnego Rzeczypospolitej Polskiej w Ostrawie oraz Urzędu Marszałkowskiego Województwa Śląskiego w Katowicach.
















































------------------------

Po cieszyńsku, po obu stronach Olzy

Dwa dni trwały przesłuchania konkursu gwarowego ''Po cieszyńsku, po obu stronach Olzy''. Od 21 do 22 listopada w dużej sali Domu Narodowego zaprezentowało się około 200 gwarowych recytatorów w wieku od przedszkola (najmłodsza uczestniczka miała 3 latka) po uczniów szkół średnich.
reprezentacja Polskiej Szkoły Podstawowej w Czeskim Cieszynie, fot indi
- Poziom jest w większości wypadków, z roku na rok coraz wyższy. Cieszy nas też to, że z polskiej strony coraz więcej pojawia się uczestników z mniejszych miejscowości. To bardzo fajnie, bo to właśnie w tych mniejszych miejscowościach dzieci częściej jeszcze mówią na co dzień gwarą. I, co nas też bardzo cieszy, tego roku w tej najstarszej kategorii, powyżej 16 lat, w porównaniu z zeszłym rokiem, mamy z czego wybierać. Jest to zapewne wynik pewnej ciągłości – powiedział portalowi ox.pl tuż po zakończeniu eliminacyjnych przesłuchań Leszek Richter – juror i organizator konkursu z ramienia Sekcji Ludoznawczej przy Zarządzie Głównym PZKO, która konkurs organizuje wspólnie z Cieszyńskim Ośrodkiem Kultury „Dom Narodowy“ w Cieszynie oraz Górnośląskim Oddziałem Stowarzyszenia „Wspólnota Polska“ w Katowicach.  Oprócz niego w jury zasiedli Prof. Jadwiga Wronicz– przewodnicząca jury, emerytowana profesor Instytutu Języka Polskiego Polskiej Akademii Nauk, Jadwiga Palowska– emerytowana dyrektor karwińskich szkół podstawowych, kierownik zespołów folklorystycznych i Adam Cekiera- z Górnośląskiego Oddziału Stowarzyszenia „Wspólnota Polska”.
- W tym roku było dużo małych dzieci, ale też sporo młodzieży. Wydaje mi się, że zainteresowanie własnym językiem i korzeniami pojawia się w pewnym wieku. Maleńkie dziecko naśladuje dziadków przeważnie nie zdając sobie z tego sprawy. I jeżeli pani w przedszkolu potrafi to wykorzystać to przygotuje do konkursu. Potem chyba to zainteresowanie słabnie i pojawia się w wieku nastu lat już świadomie, co widać chociażby po ambitnym przygotowaniu własnych tekstów. W tym roku był zdecydowanie wyższy poziom wśród starszej młodzieży. Natomiast w najmłodszych kategoriach mam wrażenie, że za dużo zwraca się uwagi na takie mechaniczne opanowanie tekstu czasem bez zrozumienia, czasem mało dostosowanego do wieku dziecka. I co jest martwiące, że teksty się powtarzają - podsumowała Wronicz zaznaczając jednak, że w tej kwestii bardzo się poprawiło względem ubiegłych lat, kiedy to podczas konkursu pojawiał się wielokrotnie nie tylko ten sam autor, ale, o zgrozo, ten sam tekst. Co zasugerowałaby tym, którzy będą przygotowywać się w przyszłym roku? - Po pierwsze żeby tekst był dostosowany do wieku dziecka. Niekoniecznie tekst długi. Szukać tekstów dobrych autorów, ale nie tych, których na konkursie słuchaliśmy już wielokrotnie. Choćby Ondrusz, Jasiczek, Wątroba, który dzisiaj pojawił się bodaj po raz pierwszy. I żeby znaleźć tekst dla siebie. Żeby nie było tak, że dziecko tekst odtwarza, ale nie do końca go czuje – radzi Wronicz.

Po wysłuchaniu wszystkich uczestników jury wybrało tych najlepszych. Na pewno warto więc przyjść na Koncert finałowy, który odbędzie się 13 grudnia o godz. 16.00 w COK „Domu Narodowym” by ich posłuchać.

(indi)

A oto wyniki:
KATEGORIA 3- 6 lat:
I miejsce:
TOMANEK ANITA , „Jako my se rychtowali na Wilije”-Tomasz Sochacki; PSP Ropice Czeska Republika.
II miejsce:
JAMROZIK ALEKSANDER , „Jako kiesi bywało”- Wanda Mider; Przedszkole nr 6 w Ustroniu.
III miejsce ex aequo:
MAREK MARTYNA, „Cieszyńsko suknia”- Wanda Mider; Przedszkole nr 7 w Ustroniu.
DANIELCZYK ZUZANNA, „Paradnica”- Władysław Młynek; Przedszkole nr 4 w Ustroniu.
Wyróżnienia:
SMYK BARTOSZ, „Robotny ogromnie”- Ewelina Szuścik,;Przedszkole nr 6 w Ustroniu.
KUBICA LAURA, „Mamulczyne nauki”- Emilia Michalska; Niepubliczne Przedszkole „Kubusiowa Kraina” w Pruchnej.
KATEGORIA 7-10 lat:
I miejsce ex aequo:
GĄSIOR ALEKSANDRA, „Gadzi czary”- Zuzanna Bujok; SP nr 5 w Wiśle.
NOWAK JULIA, „Świynto krowa”- Anna Musioł;SP nr 2 im. Stefana Żeromskiego w Brennej.
II miejsce ex aequo:
TOMANEK EMA, „Zabijaczka na czorno”- Tomasz Sochacki; SP w Bukowcu
BIEŃ ELŻBIETA, „O żukowski szkole”- Anna Wacławik; SP z Polskim Językiem Nauczania w Czeskim Cieszynie.
III miejsce ex aequo:
SZKANDERA BEATA, „Kurlok”- Irena Tacina; SP w Bukowcu.
JOPEK TERESA, „Inwyntura”- Karol Piegza; SP w Dolnej Łomnej.
Wyróżnienia:
PYSZKO ESTER, „O Świyntach Bożigo Narodzynio”- Tomasz Sochacki; SP w Bukowcu.
TOMICA JULIA, „O Utopcu znad Piotrówki”- autor nieznany; SP w Kończycach Wielkich.
HELLER MIKOŁAJ, „ Jak mowa stela raficzyła jednego dochtora”- Władysław Majętny; Klimatyczna Szkoła Podstawowa im.J. Michejdy w Ustroniu.
GAZUREK JULIA, „Ło mondrym Francku a mocnym Janku’- Małgorzata Małyjurek; SP nr 1 w Istebnej.
KACZMARSKI KAROL, „Jak nas nasio siostrzenica Mańka w kozi róg zagnała”- Krystyna Roszak; Szkoła Podstawowa z Polskim Językiem Nauczania w Czeskim Cieszynie.
KATEGORIA 11-15 lat:
I miejsce ex aequo:
SZARZEC MARTA, „Ło ciotce zostudniance”- Zuzanna Bujok; Wisła.
SZOTKOWSKA AGNIESZKA, „Na targu w Jabłónkowie”- Anna Filipek; Szkoła Podstawowa im. Henryka Sienkiewicza w Jabłonkowie.
II miejsce ex aequo:
SIKORA NATALIA, „Kurzi mór”- Anna Filipek; Szkoła Podstawowa im. Henryka Sienkiewicza w Jabłonkowie.
KUKUCZKA PAWEŁ, „Skiyl sie wziyny ziółte brzegi Łolzy”- tekst własny; SP nr 2 w Istebnej-Zaolziu.
III miejsce ex aequo:
DYNEK KAROLINA, „Jak starzik i starka poszli ku muzyce”- tekst własny; Zespół Szkół w Kaczycach.
FILIPKOVA ANNA MARIA, „O mojim starzikowi-część druga”- Irena Filipkova; Polska Szkoła Podstawowa im. Wisławy Szymborskiej w Wędryni.
SZOLONA ADRIANA, „Wesołe feryje”- Adam Wawrosz; SP im. Henryka Sienkiewicza w Jabłonkowie.
Wyróżnienia:
DUDA KACPER, „Jo rod bych był mieć”-Karol Klocek; Zespół Placówek Szkolno-Wychowawczo-Rewalidacyjnych w Cieszynie.
SITEK MARCIN, „O Maciyju”- Ludwik Cieńciała; Zespół Szkół w Kaczycach.
IDZINIAK KAMILA, „Mamo, ta gałuśka mo łoci”-autor nieznany; SP nr 2 w Istebnej-Zaolziu.
WOJNAR FRANCISZEK, „Pani Krupowa a jeji gynsi”-na podstawie „Czarnej Julki” G. Morcinka, opracowała Urszula Sikora; Polska Szkoła Podstawowa i Przedszkole w Karwinie.
LEGIERSKI KACPER, „Gazdówka”- tekst własny; Gimnazjum im. Jana Pawła II w Istebnej.
KUKUCZKA ŁUKASZ, „Gupi wloz, mondry wysieł”- Paweł Rucki; Gimnazjum im. Jana Pawła II w Istebnej.
WIERZGOŃ MAGDALENA, „Rewizyja”- Amalia Pawlasowa; SP z Polskim Językiem Nauczania w Czeskim Cieszynie.
ZBIJOWSKA STEFANIA, „Dożynki”-na podstawie tekstu Lidii Szkaradnik; Zespół Szkolno- Przedszkolny w Iłownicy.
KATEGORIA 16 lat i więcej:
I miejsca nie przyznano
II miejsce:
KIEŁKOWSKA GABRIELA, „Wiesieli po cieszyńsku”-autor nieznany; Zespół Szkół Ekonomiczno-Gastronomicznych w Cieszynie.
III miejsce:
MACHAŁOWSKA MAGDALENA, „Kamratki”- Stanisława Jabłonka ; Cieszyn.
Wyróżnienia:
MIECH MARCIN, „Przaczkula w Urzyndzie”- Irena Klimczak; Zespół Szkół Technicznych w Cieszynie.
MICHALIK MARCIN, „O chrztach”- Bronisława Uher; II Liceum Ogólnokształcące im. Mikołaja Kopernika w Cieszynie.
STROKA AGNIESZKA, „Przemądrzały Sztudynt”- Karol Piegza; II Liceum Ogólnokształcące im. Mikołaja Kopernika w Cieszynie.
KATEGORIA GRUPY:
I miejsca nie przyznano
II miejsce:
LEŚ KATARZYNA, LEŚ JOANNA, „Rzecz o kiszyniu kapusty”- Karol Klocek; Gimnazjum w Chybiu.
III miejsce ex eaquo:
„DZIECKA Z ŁOMNEJ”: KAROLINA KAWULOK, SZYMON NOGŁY, FRANCISZEK JOPEK, DAWID GRUSZKA, SZYMON CIEŚLAR, DANIEL SIKORA, MICHAŁ CZUDEK, TERESA JOPEK, MAGDALENA SIKORA, „ Przegrzeszóne grziby”- Aniela Kupiec; SP w Dolnej Łomnej
„DZIECKA Z BUKOWCA”: MAX TOMANEK, DAWID GAZUR, DOMINIK GAZUR, ESTER PYSZKO, DOROTA ZOŃ, BEATA SZKANDERA, TEREZA CZEPCZOR, EMA TOMANEK, „ Jako to u nas we szkole bywało”- Ludwik Cieńciała.
Wyróżnienie:
PYTLOWANY JAGODA, PYTLOWANY FRANCISZEK, „My sóm tu stela”-Eryka Binek-Pytlowany; SP nr 1 w Jaworzu.
NAGRODA SPECJALNA OD KOŁA NR 6 MZC DLA NAJMŁODSZEJ UCZESTNICZKI (3 LATA) DLAMOLEK ALICJA, „Mało Ustronioczka”- Wanda Mider, Przedszkole nr 4 w Ustroniu.
Wyróżnienia za dobre przygotowanie dla szkół:
Szkoła Podstawowa nr 2 Istebna-Zaolzie.
Szkoła Podstawowa nr 2 im. Stefana Żeromskiego w Brennej.
Szkoła Podstawowa w Bukowcu.
Szkoła Podstawowa z Polskim Językiem Nauczania im. Henryka Sienkiewicza w Jabłonkowie.
II Liceum Ogólnokształcące im. Mikołaja Kopernika w Cieszynie.






---------------------


Koncert laureatów „Po cieszyńsku, po obu stronach Olzy”



CIESZYN / Na miłośników gwar Śląska Cieszyńskiego 13 stycznia w cieszyńskim Domu Narodowym czekała nie lada atrakcja. Publiczność, która szczelnie wypełniła dużą salę widowiskową, obejrzeć mogła najlepszych gwarowych recytatorów z obu części Śląska Cieszyńskiego wyłonionych podczas XII Konkursu Gwar 2015 „Po cieszyńsku, po obu stronach Olzy”.
Jury konkursu, w którym zasiadali przewodnicząca Jadwiga Wronicz, Jadwiga Palowska, Adam Cekiera i Leszek Richter, nie miało łatwego zadania. Najlepszych, którzy zaprezentowali się podczas koncertu finałowego, wybrać musiało spośród 234 zgłoszonych osób z 52 placówek edukacyjnych i kulturalnych ze Śląska Cieszyńskiego.
Otwierając koncert laureatów Wronicz podkreśliła, że u nas, na Śląsku Cieszyńskim, gwarą o rzeczach najprostszych nie tylko mówi się, ale też pisze. – Tak dobrze jest tylko u nas, na Podhalu i na Kaszubach – cieszyła się.
Podzieliła się też z uczestnikami konkursu i osobami przygotowującymi dzieci i młodzież do wystąpień garścią uwag i rad. Zaapelowała do uczestników kolejnych edycji o większą różnorodność tekstów i autorów oraz o odpowiedni dobór tekstów pod kątem wieku wykonawców. – Niech dzieci mówią o tym, co jest dla nich zrozumiale, co jest ich światem – apelowała.
Również Richter podkreślił, że oceniana jest nie tylko sama recytacja, ale także wartość poznawcza tekstu. Jako pozytywny przykład podał tekst o przesądach związanych z dziećmi autorstwa Zuzanny Bujok mówiony przez Martę Szarzec z Wisły.
Przyznał też, że kategoria wiekowa 7 – 13 lat jest najmocniejszą kategorią zarówno pod względem doboru tekstów, jak i pod względem strojów.
Podziękował opiekunom za to, że dbają o nasze dziedzictwo.  Ubolewał jednak nad tym, że w starszych kategoriach ubywa uczestników.
– Choć są tacy, których pamiętam od najmłodszych lat. Jak na przykład Magdę Machałowską, która już nie raz została laureatką naszego konkursu.  Ma na swoim koncie też występ na dużej scenie, przed kilkutysięczną widownią Gorolskigo Święta w Jabłonkowie – dodał.
Jurorzy konkursu wyróżnili Szkołę Podstawową im. H. Sienkiewicza z Polskim Językiem Nauczania w Jabłonkowie za najlepiej przygotowanych uczestników.
Choć na scenie zaprezentowali się tylko laureaci pierwszych i drugich miejsc w poszczególnych kategoriach, to nagrody, dyplomy i puchary w uroczystej atmosferze odebrali na scenie zdobywcy wszystkich miejsc i wyróżnieni.
Koncert z wielką ochotą obejrzeli m.in. prezes ZG PZKO Jan Ryłko, burmistrz Cieszyna Ryszard Macura i zastępca burmistrza Czeskiego Cieszyna Gabriela  Hřebačková.
XII Konkurs Gwar 2015 „Po cieszyńsku, po obu stronach Olzy” objął patronatem honorowym konsul generalny RP w Ostrawie Janusz Bilski.
W roli konferansjerów wystąpili Leszek Richter i Magdalena Ćmiel z Sekcji Ludoznawczej ZG PZKO, a w organizację całego olbrzymiego przedsięwzięcia wiele pracy społecznej włożyli członkowie Sekcji Ludoznawczej.
(indi)

-----------------


XII Konkurs gwar - ''Po cieszyńsku po obu stronach Olzy''



Wypełniona po brzegi duża sala widowiskowa, a na scenie najlepsi gwarowi recytatorzy z obu części Śląska Cieszyńskiego wyłonieni podczas XII Konkursu Gwar 2015 ''Po cieszyńsku, po obu stronach Olzy''. Tak wyglądało środowe (13 stycznie) popołudnie w cieszyńskim Domu Narodowym.

Publiczności bardzo spodobały się fragmenty Czarnej Julki Gustawa Morcinka w wykonaniu dzieci z Karwiny Frysztatu, fot. indi

Jury organizowanego od dwunastu lat przez Sekcję Ludoznawczą Zarządu Głównego Polskiego Związku Kulturalno–Oświatowego, Polski Związek Kulturalno-Oświatowy w Republice Czeskiej, Górnośląski Oddział Stowarzyszenia „Wspólnota Polska” w Katowicach i nie pierwszy już raz także Cieszyński Ośrodek Kultury „Dom Narodowy” w Cieszynie konkursu nie miało łatwego zadania. W szranki stanęło 234 osób z 52 placówek edukacyjnych i kulturalnych ze Śląska Cieszyńskiego. Występujących indywidualnie i w grupach recytatorów od przedszkolaków po uczniów szkół średnich jury w składzie: Jadwiga Wronicz, Jadwiga Palowska, Adam Cekiera i Leszek Richter przesłuchiwało przez dwa dni (pisaliśmy Po naszymu, po cieszyńsku  i Znamy wyniki konkursu gwar ''Po cieszyńsku, po obu stronach Olzy'' ).


Podczas koncertu laureatów na scenie zaprezentowali się zdobywcy pierwszych i drugich miejsc, natomiast wszyscy, łącznie z laureatami trzecich miejsc i wyróżnionymi uroczyście odebrali dyplomy, puchary i cenne nagrody. Richter podkreślił, że konkurs to nie tylko eliminacje, nagrody i koncert finałowy, ale także umożliwienie laureatom zaprezentowania się, a szerokiej publiczności zapoznania się tak z ich talentami, jak i tym wszystkim wartościowym, co przekazują w recytowanych przez siebie utworach podczas wielkich imprez w całym regionie, jak m.in. „Gorolski Święto” w Jabłonkowie czy „Skarby z Cieszyńskiej Trówły” w Cieszynie.



Organizatorzy podkreślali, jak ważne dla zachowania tożsamości jest pielęgnowanie tradycji i kultury przodków, której język, a więc gwara, są nieodłącznymi elementami. Ale, by tego typu prezentacje były autentyczną pielęgnacją i kontynuacją kultury naszych przodków, przygotowania do takich konkursów nie mogą polegać na wyuczeniu się i „odklepaniu” niezrozumiałego do końca dla uczestnika tekstu gwarowego. - Niech dzieci mówią o tym, co jest dla nich zrozumiale, co jest ich światem – apelowała do opiekunów o odpowiedni dobór utworów do wieku recytatorów przewodnicząca jury Jadwiga Wronicz. Naturalniej bowiem, i lepiej brzmi, jak przedszkolak opowiada o dziecinnych zabawach w dawnych czasach, aniżeli perypetiach młodego żonkisia czy starego dziada. Organizatorzy nie ukrywali też, że choć poziom z roku na rok jest coraz lepszy, to wciąż wielu uczestników wybiera swe teksty spośród kilku jedynie autorów, a czasem, o zgrozo, wręcz te same teksty. Tymczasem w konkursie chodzi także o poszerzanie wiedzy o naszej kulturze. Richter podkreślił, że oceniana jest nie tylko sama recytacja, ale także wartość poznawcza tekstu. Dlatego tak wielkie zainteresowanie wzbudził chociażby tekst o przesądach związanych z dziećmi autorstwa Zuzanny Bujok mówiony przez Martę Szarzec z Wisły. W cenie są teksty napisane przez samych uczestników, co zdarza się w starszych grupach wiekowych, czy przez członków rodziny, najczęściej starzików. Stąd od lat atrakcyjnie prezentują się dzieci z rodziny Szuścików z Zebrzydowic, którym teksty pisze mama Ewelina.



Mimo, iż w pierwszych latach konkurs organizowany był naprzemiennie po polskiej i czeskiej stronie granicznej Olzy wiadomo już, że przyszłoroczna edycja znów odbędzie się w cieszyńskim Domu Narodowym, a nowa dyrektor placówki Monika Sikora-Monkiewicz potwierdziła tą decyzję ciesząc się ze współpracy z PZKO i wspólnego promowania regionalnego dziedzictwa regionu ponad podziałami granicznej rzeki.










------------------------


Znamy wyniki konkursu gwar ''Po cieszyńsku, po obu stronach Olzy''

Po dwóch dniach przesłuchań, w trakcie których mówione gwarą teksty zarówno poetyckie, jak i prozatorskie, znanych autorów, jak i własne lub napisane przez kogoś z rodziny, recytowały dzieci i młodzież z obu brzegów Olzy wyłoniono zwycięzców.
Uczestnicy konkursu reprezentujący Polską Szkołę Podstawową w Czeskim Cieszynie, fot. indi
Konkurs gwar „Po cieszyńsku, po obu stronach Olzy” już po raz XII zorganizowała Sekcja Ludoznawcza Zarządu Głównego Polskiego Związku Kulturalno-Oświatowego w RC, nie po raz pierwszy wspólnie z Cieszyńskim Ośrodkiem Kultury „Dom Narodowy" (gdzie dwa dni trwały przesłuchania) oraz Górnośląskim Oddziałem Stowarzyszenia „Wspólnota Polska" w Katowicach przy wsparciu finansowym Konsulatu Generalnego RP w Ostrawie i Starostwa Powiatowego w Cieszynie.
Jury, w którym zasiedli prof. Jadwiga Woronicz z Instytutu Języka Polskiego Polskiej Akademii Nauk w Krakowie, Adam Cekiera z Górnośląskiego Oddziału Stowarzyszenia „Wspólnota Polska" w Katowicach, Jadwiga Palowska, kierowniczka zespołów folklorystycznych i emerytowana dyrektor karwińskiej szkoły oraz Leszek Richter, prezes Sekcji Ludoznawczej przy Zarządzie Głównym PZKO oceniało autentyczność gwary, wartości poznawcze tekstu, dobór tekstu do okoliczności i wieku prezentujących, ale też poprawność stroju i rekwizytów oraz ogólny wyraz artystyczny. - Widać, które dzieci porozumiewają się gwarą swobodnie i przoduje w tym Zaolzie – zauważa Richter.
- Kultywowanie gwary jest bardzo ważne, gdyż chodzi tu o zachowanie naszego dziedzictwa kulturowego -dodaje.
Już teraz warto zarezerwować sobie środowe popołudnie 13 stycznia. O 16.00 na scenie Domu Narodowego w Cieszynie zaprezentują się najlepsi wykonawcy. Koncert laureatów będzie wspaniałą ucztą duchową dla wszystkich miłośników gwary i regionu. - Byłoby fajnie, gdyby na koncert finałowy przejechali wszyscy ci, którzy są odpowiedzialni za przygotowanie wykonawców żeby zobaczyć jaki poziom pod każdym względem reprezentują laureaci, co należy zrobić, żeby za rok ta prezentacja stała na wyższym poziomie, niż obecnie – zachęca Richter. Podkreśla też, iż mimo, że pod względem różnorodności przygotowanych tekstów jest lepiej, niż w poprzednich edycjach, gdyż zaprezentowano większą liczbę autorów, to niestety wciąż powtarzali się nie tylko autorzy, ale wręcz te same teksty.
Poszczególnych laureatów szeroka publika zobaczyć będzie mogła także w ciągu nadchodzącego roku na takich wielkich imprezach, jak Gorolski Święto w Jabłonkowie, Skarby z Cieszyńskiej Trówły, zapraszani są na różne imprezy w swoich miejscowościach. 
(indi)











---------------------


Po cieszyńsku, po obu stronach Olzy


CIESZYN/ 15 grudnia na scenie Domu Narodowego w Cieszynie zaprezentowała się pierwsza połowa spośród 260 uczestników konkursu gwar „Po cieszyńsku, po obu stronach Olzy”. Celem tej odbywającej się już od dwunastu lat imprezy jest propagowanie naszej gwary wśród dzieci i młodzieży szkolnej po obu stronach Olzy.
W pierwszym dniu konkursu prezentowali się przedstawiciele prawego brzegu Olzy. Dzisiaj na scenie można zobaczyć Zaolziaków, zarówno przedszkolaków, jak i uczniów szkół podstawowych i średnich, którzy pojedynczo lub w grupach zaprezentują „po naszymu” wiersze, monologi albo scenki.
Najczęściej językiem starzików opisywane są czasy minione, ale zdarzają się także teksty współczesne. Prawdziwymi perełkami są utwory napisane przez samych uczestników lub kogoś z ich bliskich. Najlepsi wstąpią podczas koncertu laureatów zaplanowanego na 13 stycznia 2016.
(ÿ) 

Po naszymu, po cieszyńsku

Za nami pierwszy dzień przesłuchań organizowanego od lat dla dzieci i młodzieży konkursu gwar ''Po cieszyńsku, po obu stronach Olzy''. W tym roku zgłosiła się rekordowa liczba uczestników, ponad 260. Mniej więcej połowa zaprezentowała się wczoraj, 15 grudnia na dużej scenie cieszyńskiego Domu Narodowego. Reszta swe gwarowe teksty przedstawi dzisiaj od 9.00 do około 15.00. Zmaganiom konkursowym może przysłuchać się każdy zainteresowany.
fot. indi
A jest nie tylko czego posłuchać, ale też na co popatrzeć. Konkurs bowiem, oprócz upowszechniania gwary stara się także promować strój ludowy i całościowo pojętą kulturę tradycyjną naszego regionu.– W porównaniu z poprzednimi latami znacznie poprawiło się w kwestii strojów – mówi zapytana o pierwsze wrażenia po wysłuchaniu ponad setki uczestników przewodnicząca jury Jadwiga Wronicz z Instytutu Języka Polskiego PAN z Krakowa.

– Prawie wszystkie dzieci były w strojach ludowych i były one autentyczne, kompletne i poprawne. Gorzej było u chłopców, zdarzali się tacy w adidasach, ale jest lepiej, niż w poprzednich edycjach. Natomiast jeżeli chodzi o poziom samych wypowiedzi, to na ogół jest dobrze pod względem wymowy. Co warto podkreślić, to dużo z nich mówi naturalnie, słychać, że nie jest to dla nich obcy język, którego się nauczyli, tylko jest to intonacja, którą jeszcze naprawdę słyszeli w domu. A co do interpretacji, to po dzisiejszym dniu przesłuchań żadnej wielkiej wybitności nie zauważałam – przyznaje Wronicz sugerując, by na przyszłość uczestnicy konkursu zwracali uwagę na to, by tekstu wyuczonego na pamięć nie „klepać” w jednostajnym rytmie, a mówić z odpowiednią intonacją.

A co z doborem utworów? Można było wysłuchać niezmiernie ciekawych, napisanych przez samych uczestników konkursu (w pierwszym dniu przesłuchań jury miało niewątpliwą przyjemność wysłuchania dwóch takich) czy członków ich rodzin, a także bardzo wartościowych poznawczo (ot choćby o magicznych obrzędach towarzyszących narodzinom dziecka), to często ten sam wiersz recytowany był po raz piąty, szósty... I tak skądindąd wartościowa poezja Wandy Mider mogła po prostu nieco znużyć słuchaczy. - Na przyszłość zmieniłabym regulamin tak, by przynajmniej z danej szkoły nie mógł się powtarzać się ten sam tekst i by wyszukiwać bardziej oryginalne, mniej znane utwory – proponuje Wronicz. - No i ważne jest dostosowanie recytowanego tekstu do wieku dziecka.

Najlepszym rozwiązaniem byłoby wystąpienie z własnym tekstem autorskim, jak Karolina Dynek, szóstoklasistka z Kaczyc.- Najpierw napisałam to na konkurs gwarowy. Miała to być opowieść z dawnych czasów.Opowiadała o tym, jak to jej ojciec przyjeżdżał no zolyty do jej mamy, a tekst napisałam na podstawie opowieści swej babci od strony mamy.

- W takich konkursach chodzi chyba o to, by pokazać, że dana gwara jest żywa. A jeśli uczestnicy recytują dziewiętnastowieczny tekst to sami sugerują, że gwara to skansen. Sądzę, że to, co uczestnicy mówią, powinno być współczesne, aktualne. Czyli na przykład opowieść o wakacjach nad Adriatykiem, albo opisanie gwarą sesji rady gminy – sugeruje etnograf Jarosław Drużycki, autor książki „Hospicjum Zaolzie”, dla którego ograniczanie tego, co regionalne, w tym gwary „po naszymu”, do tematyki przeszłości to najlepszy dowód na trafność tezy, że regionalizm to jedynie forma rekonstrukcji. Kolejna więc sugestia dla uczestników następnych edycji.

Konkurs, którego organizatorami są Sekcja Ludoznawcza Polskiego Związku Kulturalno Oświatowego w Republice Czeskiej, Cieszyński Ośrodek Kultury Dom Narodowy oraz Górnośląski Oddział stowarzyszenia Wspólnota Polska w Katowicach prowadziła Łucja Dusek-Francuz, a pomagała jej Magdalena Ćmiel. Konferansjerka, jak na tenże konkurs przystało, również prowadzona była gwarą, a na widowni oprócz innych uczestników konkursu zasiedli także liczni miłośnicy gwary. Dzięki pozyskanym przez organizatorów dotacjom uczestnicy otrzymali pamiątkowe dyplomy uczestnictwa, drobne upominki w postaci kościanych wisiorków z ustrońskiej pracowni rzemieślniczej, a także posilili się drobnym poczęstunkiem w postaci kanapek i pączków.












---------------------


Cieszyński Przekładaniec czyli co z tą tradycją?


CIESZYN /Sobotnie popołudnie 12 września miłośnicy regionalnej tradycji, ale też liczni przypadkowi przechodnie spędzili w Parku Pokoju w Cieszynie. Muzeum Śląska Cieszyńskiego wspólnie z Domem Narodowym i Zespołem Tańca Ziemi Cieszyńskiej zorganizowali imprezę plenerową „Cieszyński Przekładaniec czyli co z ta tradycją…”.
Były gry i zabawy dla dzieci, góralska muzyka grana na żywo przez Otmara Kantora z kapelą Bukoń z Jabłonkowa, prowadzone przez członków Zespołu Pieśni i Tańca Ziemi Cieszyńskiej im. Janiny Marcinkowej warsztaty taneczne dla dzieci, warsztaty rękodzieła ludowego „Bibułkowe fantazje”.
Największym bodaj zainteresowaniem cieszyły się prowadzone przez Grzegorza Studnickiego, pracownika Muzeum a także członka Sekcji Ludoznawczej PZKO dawne gry i zabawy dzieci pod hasłem „Jak się kiejsi dziecka bawiły”. Dorośli z łezką sentymentu w oku obserwowali zabawy z czasów swego dzieciństwa, a i dzieciom, mimo epoki gier komputerowych przypadły do gustu dawne proste gry podwórkowe, takie jak: klasy, szczur, kapsle. Pogoda dopisała, a wszyscy, którzy odwiedzili cieszyński Park Pokoju, popołudnie uznali za bardzo udane.

----------------


Szikowne Gorolski Rynce

Niewątpliwą atrakcją dla miłośników tradycji ludowej są towarzyszące rokrocznie ''Gorolskimu Świętu'' w Jabłonkowie pokazy rzemiosła i technik rękodzielniczych ''Szikowne Gorolski Rynce'' połączone z warsztatami dla chętnych. W tym roku odbyły się już po raz dwunasty i zgromadziły rzesze zainteresowanych.
Opowieści Leszka Richtery o tym, jak krok po kroku z owczego runa powstaje wełna wzbudziły wielkie zainteresowanie, fot. indi
— Ludzie z zaciekawieniem oglądają jak powstaje włókno lniane. Dla dzieci jest to szok. Im się wydaje, że to tak w sklepie wszystko leży i można kupić. Nie mają świadomości, jaki jest łańcuch przyczynowo skutkowy. Nie wiedzą, że najpierw jest jakaś roślina, albo, w przypadku wełny, runo owcze — dzieli się swoimi wrażeniami Leszek Richter, pomysłodawca akcji a zarazem prezes Sekcji Ludoznawczej Polskiego Związku Kulturalno-Oświatowego, który przez dwa dni wspólnie z Otmarem Kantorem demonstrował przy pasterskiej kolibie obróbkę lnu i wełny, technikę skręcania sznurów, a także wytwarzania tradycyjną metodą góralskiego sera.

— Uczestniczyłam w tym pokazie — mówi Agnieszka z Cieszyna — i bardzo mnie to zafascynowało. Sama jestem miłośniczką serów i wreszcie mogłam zobaczyć jak krok po kroku taki ser powstaje. A najprzyjemniejsza była oczywiście degustacja…
Ser dla niektórych był lekko mdławy, ale z odrobiną soli smakował rzeczywiście wyśmienicie, choć — czego nie ukrywał Kantor — z przyczyn technicznych wyrabiany był tylko z krowiego mleka.

Obok rozłożyli swe stoiska i warsztaty rzemieślnicy legitymujący się elitarnym certyfikatem „Górolsko Swoboda”.
— Bardzo dobrze sprzedają się koszulki. A widzę, że paradują tu paniczki w spódnicach z modrzyńca, które kupiły u mnie w zeszłym roku — cieszy się Łucja Dusek-Francuz z Cieszyna. — Tylko że modrzyniec, choć bardzo fajny, to nie dla każdego klienta jest atrakcyjny, bo to wzór jednolity i nie każdemu się podoba. Dlatego mamy też wzory łowickie, żywieckie, podhalańskie.
Dusek nie ukrywa, że inspiruje się folklorem właściwie całego świata. Ale oprócz sprzedaży swych wyrobów, pobyt na „gorolskim” jarmarku jest też dla niej okazją do nawiązania kontaktów zarówno z potencjalnymi nabywcami („mam dużo klientów po czeskiej stronie, którzy zamawiają całe stroje beskidzkie”), jak i z producentami np. tkanin.

Kontakty, kontakty i jeszcze raz kontakty. Andrzej Malec z Ustronia, który od lat specjalizuje się w wyrobach z kości przyznaje, że to jest najważniejsze.
— Wyjść po prostu ze swoim rękodziełem do ludzi. Bo choć czasem ktoś kupi jakąś drobnostkę, nie jeździmy tutaj po to, by zarobić.
Potwierdza jego słowa Karol Kufa, rymarz z Mostów koło Jabłonkowa, u którego można zamówić „kyrpce”, pasterskie pasy i zdobione skórzane torby. Na „Gorolu” sprzedaje głównie to, co wcześniej już ktoś u niego zamówił. Owszem, ludzie oglądają, pytają się, ale przypadkowy klient to prawdziwy rarytas.
— Jeden jiny prziszeł i kupił coś.

— U nas rzeczywiście nie ma tej tradycji, by ludzie przychodzili i kupowali na miejscu — przyznaje Richter.— Na Słowacji jest inaczej. Tam to ludzie mają we krwi i po prostu chodzą z pieniędzmi i kupują.
Dlatego jego zdaniem trzeba pokazywać, a tym samym uświadamiać ludzi jak dany wyrób powstaje.
— Gdy ich praca będzie wzbudzała zainteresowanie, to ich wyroby będą znajdowały odbiorców i jest wtedy szansa, że dawne rzemiosła nie zanikną, a kolejne pokolenia rzemieślników będą uczyły się fachu od mistrzów. Gdyby nie takie akcje, jak ta, to następne pokolenia już nie umiałyby wykonać i docenić rzemieślniczej pracy.

Zgadza się z tym Wojciech z Brennej, który przyjechał na „Gorola” wraz z rodziną.
— Trudno w lepszy sposób promować folklor i ludowe rękodzieło. Organizatorzy pokazów i warsztatów robią niezwykle dużo dla przetrwania tradycyjnych wartości Śląska Cieszyńskiego i ich promocji.

A wyroby, które można było kupić w Jabłonkowie relatywnie wcale nie były takie drogie, jak mogłoby się wydawać. A to przecież nie tyle kwestia materiału, co wspomnianej przez Richtera długiej mozolnej ręcznej pracy. A czas to przecież pieniądz… Przidźcie zaś za rok. Ale z piyniondzami.

(ÿ)
http://wiadomosci.ox.pl/wiadomosc,31037,szikowne-gorolski-rynce.html

-------------------


Gajdy i gajdosze. Seminarium etnomuzykologiczne w Jabłonkowie


Gajdy i skrzypce to najstarszy, wręcz archaiczny typ beskidzkiej kapeli. I temu pierwszemu instrumentowi, jak i grającym na nim muzykom, gajdoszom, było poświęcone seminarium etnomuzykologiczne zorganizowane w ramach popularnonaukowego cyklu ''Nie jyny z naszi dzichty'' podczas tegorocznego ''Gorolskigo Święta'' w Jabłonkowie.

Gajdosz Otmar Kantor z Jabłonkowa, fot. indi
Pretekstem do zorganizowania spotkania, na które przybyła ponad setka entuzjastów tradycyjnej muzyki ludowej z obu brzegów Olzy, była prezentacja wydanego pod koniec zeszłego roku albumu „Gajdosze” autorstwa Katarzyny i Macieja Szymonowiczów, członków bielsko-bialskiej kapeli „Psio Crew”, których pasją od wielu lat jest muzyka górali beskidzkich.
Publikacja, z którą mogli się zapoznać zebrani, jest owocem dwuletnich badań terenowych przeprowadzonych przez autorów w polskiej i czeskiej części Beskidu Śląskiego oraz na Żywiecczyźnie. Zawiera ona informacje na temat historii gajd, ich budowy i sposobu gry. Na licznych fotografiach przedstawiono instrumenty znajdujące się tak w zbiorach muzealnych, jak i prywatnych, a także i te, których dźwięki do dziś cieszą ucho słuchaczy. Na kartach książki można znaleźć szczegółowe dane o budowniczych gajd, a także życiorysy i wspomnienia już nieżyjących, ale i współczesnych gajdoszy. Całość jest bogato ilustrowana. - Zależało nam na tym, żeby było to kompendium wiedzy o gajdoszach – powiedział Szymonowicz. - Naszym celem było przygotowanie książki, która nie będzie tylko pięknie wydanym albumem, ale też i praktycznym podręcznikiem dla tych wszystkich, którzy chcieliby grać na gajdach i których interesuje ten temat. Dlatego też do publikacji została dołączona płyta CD z nagraniami archiwalnymi (przede wszystkim ze zbiorów Instytutu Sztuki Polskiej Akademii Nauk w Warszawie i archiwum Polskiego Radia) a także współczesnymi, które na potrzeby publikacji zostały specjalnie zrealizowane w chałupie Zbigniewa Wałacha, znanego muzykanta z Istebnej i budowniczego ponad trzydziestu gajd.
Nagrania gajdoszy mają być, zdaniem autorów, inspiracją dla adeptów tej formy muzykowania. Bo, co podkreślili autorzy albumu, to od starych mistrzów można zaczerpnąć manierę, charakterystyczny styl grania, zaśpiewu, poznać różne warianty melodii i przyśpiewek. Uczestnicy spotkania mogli również posłuchać gajd na żywo, w wykonaniu jabłonkowskiego gajdosza Otmara Kantora i prowadzonej przezeń kapeli „Bukóń”.

Można wyrazić jedynie żal, że na spotkaniu było dostępnych jedynie siedem egzemplarze albumu. Autorzy zwrócili ze swej strony uwagę na to, że Fundacja Klamra z Żywca wydała go jedynie w pięciuset egzemplarzach, a to też dzięki dofinansowaniu z Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego w ramach projektu „Dziedzictwo kulturowe – Kultura ludowa”, a tym samym publikacja nie może trafić do obrotu księgarskiego. Stąd większość nakładu trafiła nieodpłatnie do bibliotek, instruktorów prowadzących zajęcia muzyczne, zainteresowanych zespołów, gminnych ośrodków kultury czy muzykantów uczących się gry na gajdach. Natomiast jest możliwość jej bezpłatnego pobrania w formacie pdf natomiast nagrania można uzyskać via email zwracając się bezpośrednio do Macieja Szymonowicza etnograff@klamra.org

Seminaria ludoznawcze „Nie jyny z naszi dzichty” organizowane są od kilkunastu lat przez Sekcję Ludoznawczą Polskiego Związku Kulturalno-Oświatowego i Izbę Regionalną im. Adama Sikory w Jabłonkowie i co roku towarzyszą „Gorolskimu Świętu”. Za każdym razem poruszany jest inny temat związany z szeroko pojętą kulturą ludową nie tylko – jak wskazuje nazwa cyklu — z naszego regionu. W ubiegłych latach spotkania poświęcone były m.in. Ziemi Pszczyńskiej czy Spiszowi.
 (ÿ) 
O gajdach i gajdoszach mówili Katarzyna i Maciej Szymonowiczowie, fot. indiO gajdach i gajdoszach mówili Katarzyna i Maciej Szymonowiczowie, fot. indi
Zagrała kapela Bukóń z Jabłonkowa, fot. indiZagrała kapela Bukóń z Jabłonkowa, fot. indi
Seminarium otworzył prezes SL PZKO Leszek Richter, fot. indiSeminarium otworzył prezes SL PZKO Leszek Richter, fot. indi



-------------

Abrahamowiny Sekcji Ludoznawczej


CZESKI CIESZYN / Sekcja Ludoznawcza przy ZG PZKO już od pół wieku zrzesza miłośników kultury ludowej, Amatorów, ale przez wielkie A —  stwierdził Leszek Richter, prezes Sekcji podczas zorganizowanego 29 maja w siedzibie ZG seminarium popularnonaukowego z okazji okrągłego jubileuszu Sekcji.
Główny wykład wygłosiła prof. Ewa Kosowska z Zakładu Teorii i Historii Kultury Uniwersytetu Śląskiego w Katowicach. Podkreślała, jak ważną rolę w przekazywaniu tradycyjnej kultury ludowej spełnia zinstytucjonalizowana forma działania. Szczególnie na takim terenie jak Zaolzie, gdzie kultura ludowa osadzona jest w dziedzictwie kulturowym innego narodu, aniżeli państwo, na terytorium którego mieszkają kontynuujący tradycję przodków członkowie lokalnej społeczności.
Kosowska przypomniała historię powstania Sekcji, zwracając uwagę na uwarunkowania historyczno-polityczne, które w sporym stopniu determinowały możliwości aktywności polskich działaczy kulturalnych na Zaolziu w sytuacji odizolowania od kultury polskiej w Macierzy. Chociażby kwestia zmiany nazwy Sekcji Folklorystycznej — bo tak pierwotnie nazywała się instytucja powołana przed półwieczem — na Ludoznawczą (co było inicjatywą zmarłego przed czterema laty Jana Szymika). Nazwa Sekcji miała nawiązać do działającego w Cieszynie w pierwszych dekadach ubiegłego stulecia Polskiego Towarzystwa Ludoznawczego, a także przeciwdziałać niebezpieczeństwu ograniczania polskiej kultury na Zaolziu do folkloru, a samego folkloru jedynie do folkloru ustnego.
Z kolei Richter zauważył, że od samego początku Sekcja zajmowała się kulturą ludową w każdym jej aspekcie, tak materialnym, jak i duchowym. Badania prowadzono bardzo systematycznie, mimo że robili to amatorzy. Na podstawie tych eksploracji, charakteryzujących się wielkim znawstwem tematu i prowadzonych zgodnie z metodyką, powstało wiele opracowań, które wypełniły lukę w etnografii Śląska Cieszyńskiego, m.in. dwutomowa monografia „Płyniesz Olzo…” pod redakcją Daniela Kadłubca. Ponadto Sekcja opublikowała szeroko pojęte materiały ludoznawcze i folklorystyczne od poezji i prozy gwarowej po teksty wykładów wygłaszanych podczas organizowanych przez siebie konferencji.
Z dyskusji
Po odczycie nie zabrakło dyskusji na tematy bieżące, również  te związane z kondycją jubilatki.
- Najmocniejszym i najsłabszym zarazem ogniwem wszystkich organizacji są ludzie – zauważył Richter. – Sekcja odmłodniała. Mamy w swych szeregach osoby z prawego brzegu Olzy i to profesjonalistów, pracowników Muzeum Śląska Cieszyńskiego, uczelni, Książnicy Cieszyńskiej.
Podkreślił także, na co działacze Sekcji zwracają największą uwagę.
- Uważam, że kulturę trzeba nie tylko dokumentować, ale także szerzyć. Dlatego np. organizowane przez nas konkursy gwarowe nie kończą się wręczeniem nagród, ale zapraszamy laureatów by występowali przed wielotysięczną publicznością na „Gorolskim Święcie”, Dniu Tradycji i Stroju Regionalnego czy Skarbach z Cieszyńskiej Trówły.
Prof. Eugeniusz Jaworski, honorowy przewodniczący Rady Naukowej Uniwersytetu Śląskiego zwrócił uwagę na konieczność utrzymania w obecnych warunkach globalizacji instytucji wyspecjalizowanych w kulturze. Zauważył, że człowiekowi potrzebna jest społeczność. Zastanawiał się natomiast nad nazwą sekcji. Zapytywał, czy nie adekwatniejsza byłaby nazwa Sekcja Kultury Polskiej.
Natomiast dr Stanisław Gawlik, przewodniczący Sekcji Historii Regionu PZKO, na podkreślenie tezy o żywotności kultury ludowej podał przykład prestiżowego certyfikatu Gorolsko Swoboda, promującego produkty regionalne wytwarzane przez regionalnych rzemieślników.
Niebawem na łamach „Zwrotu” ukaże się cykl artykułów opisujących działalność Sekcji, której członkowie spotykają się sześć razy w roku w siedzibie ZG PZKO w Czeskim Cieszynie, a oprócz tego wyjeżdżają na wycieczki poznawcze po Śląsku Cieszyńskim oraz sąsiednich regionach, jak np. opisywana na naszych łamach wycieczka na Żywiecczyznę. Więcej szczegółów można znaleźć na stronie Sekcji Ludoznawczej.
(indi)


















-------------------


50 lat Sekcji Ludoznawczej PZKO: ''Jesteśmy amatorami, ale przez duże A''

Spotkanie z okazji 50-lecia powstania Sekcji Ludoznawczej Polskiego Związku Kulturalno-Oświatowego zgromadziło 29 maja w siedzibie Zarządu Głównego PZKO jej członków oraz sympatyków. prof. zw. dr hab. Ewa Kosowska z Zakładu Teorii i Historii Kultury UŚ w Katowicach wygłosiła okolicznościowy wykład, w którym zwróciła uwagę jak istotną rolę spełnia zinstytucjonalizowana forma działania w przekazywaniu tradycyjnej kultury ludowej, szczególnie jeśli ma to miejsce na takim terenie jak Zaolzie.
fot. indi
SL PZKO odwołuje się do założonego przez ks. Józefa Londzina w 1901 roku w Cieszynie Polskiego Towarzystwa Ludoznawczego. Przedstawiając podczas spotkania historię Sekcji jej prezes Leszek Richter przypomniał o problemach ruchu ludoznawczego w okresie komunistycznym w ówczesnej Czechosłowacji. — Wbrew temu, że poprzedni system obnosił się ludowością, to wcale nie chodziło wtedy, aby pielęgnować tę autentyczną kulturę ludową. Bo kto pielęgnował tę kulturę, ten był świadom swoich korzeni, był niebezpieczny dla tego państwa.Stąd też początkowo Sekcja działała pod nazwą „Folklorystyczna”, bo folkloryzm, czyli wybiórcze podchodzenie do kultury ludowej i wykorzystywanie jedynie poszczególnych jej elementów był przez władze w całym bloku tzw. państw socjalistycznych głęboko popierany.

Jednak już od początku działalności Sekcji jej członkowie zaangażowali się w badania terenowe i podjęli się dokumentacji przegrywającej w nierównej walce z industrializacją kultury ludowej. W tym okresie zaczęły ukazywać się periodyki „Biuletyn Ludoznawczy” i „Zeszyty Ludoznawcze”, które były pokłosiem organizowanych seminariów, a na początku lat siedemdziesiątych została wydana dwutomowa monografia poświęcona zarysowi kultury duchowej i materialnej Śląska Cieszyńskiego „Płyniesz Olzo...” pod redakcją Daniela Kadłubca. Ale autorami tego dzieła nie byli li tylko dyplomowani etnografowie. - Jesteśmy amatorami ale przez duże A – stwierdził Richter, sam z wykształcenia nauczyciel fizyki. Bo działalność naukowa Sekcji jest doceniana przez środowiska akademickie, na co zwróciła uwagę prof. Ewa Kosowska. Organizowane są liczne seminaria, warsztaty i wyjazdy studyjne. Cały czas prowadzone są badania i wydawane publikacje. Jednocześnie promowana jest tradycja Śląska Cieszyńskiego, propagowanie posługiwania się gwarą. SL jest chociażby współorganizatorem dorocznego konkurs gwar "Po cieszyńsku po obu stronach Olzy”, o którym pisaliśmy m.in. tutaj 
Spotkania Sekcji odbywają się w czwartki co drugi miesiąc w siedzibie PZKO w Czeskim Cieszynie. Więcej szczegółów na stronie Sekcji Ludoznawczej http://pzko.cz/sekcja-ludoznawcza.html.

(ÿ)

------------------

Ludoznawcy poznali Żywiecczyznę

STRYSZAWA / Członkowie Sekcji Ludoznawczej PZKO interesują się kulturą ludową nie tylko naszego Beskidu Śląskiego, ale także sąsiednich i odleglejszych regionów. Ostatnio wybrali się na wycieczkę poznawczą na sąsiednią Żywiecczyznę.
W miniony weekend zwiedzili dwa skanseny oraz Beskidzkie Centrum Zabawkarstwa Ludowego w Stryszawie.
Pierwszym punktem programu wycieczki poznawczej był Żywiecki Park Etnograficzny w Ślemieniu. Jest to najmłodszy skansen w Polsce. Wszystkie budynki zostały na sześciohektarowy teren przeniesione z okolicznych wsi żywieckich. Ku wielkiej radości ludoznawców zostali profesjonalnie oprowadzeni przez mgr Teresę Kurzyk, która nie tylko jest wykształconym fachowcem w dziedzinie materialnej kultury ludowej, ale także wielkim pasjonatem. Zresztą to ona jest autorką koncepcji parku i kierownikiem podlegającego pod gminę skansenu. Wyjaśniła, że niektóre chałupy wymagały uzupełnienia sporej ilości belek, żaden obiekt nie jest jednak rekonstrukcją. Wszystkie są autentyczne. Zabytkowych obiektów architektury drewnianej jest w parku już 17. W planach jest przeniesienie kolejnych, w tym kościoła. Wszystkie zabudowania ustawiane są w takim układzie, w jakim było to w dawnej żywieckiej wsi.
Następnie ludoznawcy udali się do Stryszawy, gdzie odwiedzili Beskidzkie Centrum Zabawkarstwa. W muzeum zabawek obejrzeli koniki, grzechotki, ptaszki, bryczki, taczki itp. Wielkie zainteresowanie wzbudziła aktualna wystawa czasowa, na której prezentowane są płaskorzeźby Kazimierza Idzi. Wykonane w jednym kawałku lipowego pnia płaskorzeźby ukazujące sceny z życia wsi wprawiły w zachwyt wszystkich uczestników wycieczki, a zajmujący się rzeźbiarstwem Otmar Kantor z Jabłonkowa nie mógł wprost oderwać od tychże majstersztyków oczu.
Na koniec członkowie Sekcji Ludoznawczej PZKO udali się do Zawoi. W śnieżnej zamieci zwiedzili tam Skansen PTTK im. J. Żaka w Zawoi Markowej na Markowych Rówienkach. Tworzą go trzy budynki mieszkalne (jeden z początków XIX w. i dwa z początków XX w.), kapliczka, kuźnia i wolno stojąca piwnica ze spichlerzem, prezentujące tradycyjne drewniane budownictwo górali Babiogórskich. Skansen powstał już w latach 70-tych XX wieku, a pierwsza chałupa wchodząca w skład skansenu pozostała in situ.
Wycieczka z pewnością była dla członków SL PZKO bardzo wartościowa poznawczo. Jak podkreśla prezes Sekcji Leszek Richter, bardzo ważne jest poszerzanie wiedzy o regionie nie tylko o polską część Śląska Cieszyńskiego, ale także o regiony sąsiednie.
(indi)

-----------------

Cieszyńscy ludoznawcy na Żywiecczyźnie

Ludoznawcy zza Olzy, członkowie Sekcji Ludoznawczej Polskiego Związku Kulturalno Oświatowego w Republice Czeskiej w minioną sobotę, 18 kwietnia postanowili poszerzyć swą wiedzę na temat kultury ludowej o informacje na temat Żywiecczyzny.
Cieszyńscy ludoznawcy zwiedzali zabytki kultury materialnej sąsiedniej żywieczczyzny, fot. indi
Za cel wycieczki poznawczej członkowie SL PZKO wybrali dwa skanseny. Wpierw zwiedzili Żywiecki Park Etnograficzny w Ślemieniu. Jest to najmłodszy skansen w Polsce. Wszystkie budynki zostały na 6-hektarowy teren przeniesione z okolicznych wsi żywieckich. Jak poinformowała oprowadzająca PZKO-wców po skansenie przewodniczka, autorka koncepcji parku i kierownik podlegającego pod gminę skansenu etnograf mgr Teresa Kurzyk choć niektóre chałupy wymagały uzupełnienia sporej ilości belek, żaden obiekt nie jest rekonstrukcją, wszystkie są autentyczne. Zabytkowych obiektów architektury drewnianej jest w parku już 17. W planach jest przeniesienie kolejnych, w tym kościoła. Wszystkie zabudowania ustawiane są w takim układzie, w jakim było to w dawnej żywieckiej wsi.

Kolejnym miejscem, które odwiedzili ludoznawcy, było Beskidzkie Centrum Zabawkarstwa Ludowego w Stryszawie. W muzeum zabawek obejrzeli koniki, grzechotki, ptaszki, bryczki, taczki itp. Na wystawie czasowej natomiast aktualnie prezentowane są płaskorzeźby Kazimierza Idzi. Wykonane w jednym kawałku lipowego pnia płaskorzeźby ukazujące sceny z życia wsi wprawiły w zachwyt wszystkich uczestników wycieczki, a sam zajmujący się rzeźbiarstwem Otmar Kantor z Jabłonkową nie mógł wprost oderwać od istnych majstersztyków oczu.

Ostatnim punktem programu wycieczki poznawczej był Skansen PTTK im. J. Żaka w Zawoi Markowej na Markowych Rówienkach. Znajduje się w nim mniej budynków, aniżeli w skansenie w Ślemieniu. Tworzą go trzy budynki mieszkalne (jeden z początków XIX w. i dwa z początków XX w.), kapliczka, kuźnia i wolno stojąca piwnica ze spichlerzem, prezentujące tradycyjne drewniane budownictwo górali Babiogórskich. Skansen powstał już w latach 70-tych XX wieku, a pierwsza chałupa wchodząca w skład skansenu pozostała in situ.

Uczestnicy wycieczki, mimo iż nieco wymarzli, a oba skanseny zwiedzali w śnieżnej zamieci z wyprawy wrócili bardzo zadowoleni z poszerzenia swej wiedzy o kulturze materialnej górali sąsiednich grup górskich. Jak podkreśla prezes Sekcji Ludoznawczej PZKO Leszek Richter, bardzo ważne jest poszerzanie wiedzy o regionie nie tylko o polską część Śląska Cieszyńskiego, ale także o regiony sąsiednie.
(indi)










----------------

Koncert laureatów konkursu gwar

To była już 11 edycja konkursu Gwar Po cieszyńsku po obu stronach Olzy. 7 stycznia w sali Domu Zarządu Głównego PZKO przy ul. Bożka w Czeskim Cieszynie zorganizowano Koncert finałowy połączony z uroczystym wręczeniem nagród, dyplomów i medali.
Koncert laureatów konkursu gwarSłuchaczy zachwycił występ rodziny Szuścików, fot. indi
Na koncercie nie zabrakło ważnych gości, jak prezesa Zarządu Głównego Polskiego Związku Kulturalno Oświatowego w RC Jana Ryłki, zastępcy Burmistrza Miasta Czeski Cieszyn Gabrieli Hřebačkovej, jak i przedstawicieli współorganizatorów tegorocznej edycji konkursu, czyli Domu Narodowego w Cieszynie, który reprezentowała Agnieszka Pawlitko. Byli także przedstawiciele Górnośląskiego Oddziału Stowarzyszenia Wspólnota Polska w Katowicach Stefan Gajda, oraz Adam Cekiera.

Koncert prowadził prezes Sekcji Ludoznawczej PZKO Leszek Richter i Magdalena Ćmiel, również z Sekcji Ludoznawczej. Uświetnił go występ kapeli Bukóń z Jabłonkowa, która, jak podkreślał prezes, zagrała za najtwardszą walutę – za „Bóg zapłać”.
W ramach części artystycznej uświetniającej program koncertu laureatów wystąpili też laureaci chorzowskiego konkursu prezentując gwary Górnego Śląska. - Recytatorzy z Polski występowali na wszystkich 11 edycjach konkursu gwary. W tym roku chcemy, żeby gwara zaolziańska docierała dalej, na Śląsk w okolice Chorzowa, bo stamtąd jest grupa dzieci które brały udział w tamtejszym konkursie gwary w ramach akcji promuj Śląsk – mówił Stefan Gajda zapraszając laureatów naszego konkursu, by w listopadzie wystąpili na tym chorzowskim.

Konkurs patronatem objęła Konsul Generalny RP w Ostrawie Anna Olszewska, medialnym miesiączk PZKO Zwrot. Eliminacje odbywały się na prawym brzegu Olzy, w COK Dom Narodowy, o czym pisaliśmy w artykule Gwarowa uczta .
Warto podkreślić, że na konkurs napłynęło 150 zgłoszeń z obu stron Olzy, wystąpiło 215 dzieci z 50 placówek edukacyjnych i kulturalnych. Oceniało ich jury w składzie dr Jadwiga Wronicz, językoznawca, pracownik Instytutu Języka Polskiego PAN, rodem z Koniakowa, Jadwiga Palowska, kierownik zespołów folklorystycznych w Karwinie-Frysztacie, Adam Cekiera, przedstawiciel Górnośląskiego Oddziału Wspólnota Polska z Katowic i Leszek Richter, prezes Sekcji Ludoznawczej PZKO. Po wysłuchaniu wszystkich recytacji jury wybrało najlepszych, a także podzieliło się uwagami. Znalazły się wśród nich takie kwestie, jak zalecenie zwracania szczególnej uwagi na dobór tekstu odpowiednio do wieku dziecka czy ucznia. Wykonujący powinien dokładnie rozumieć treść wykonywanego tekstu, dbać o poprawność interpretacyjną oraz intonację, bez zbędnych gestykulacji, pamiętać o tym, by wymowa i akcent były zgodne z zasadami języka danego subregionu gwary cieszyńskiej. – Jury zaleca też, by sięgać po teksty gwarowe z całej skarbnicy cieszyńskiej literatury gwarowej, a nie tylko wybranych autorów – podkreśliła Magdalena Ćmiel wyjaśniając, że w tegorocznym konkursie aż 63 razy pojawiały się wiersze Wandy Mider. – Jury zaleca także, aby opracowywać nowe teksty na podstawie przekazów członków społeczności lokalnej. Warto także dbać o autentyczność stroju regionalnego i pamiętać o tym, że najważniejsze w całym konkursie jest upowszechnianie gwary i prezentacja autentycznego stroju. 
- Ilość uczestników świadczy o tym, że ciągle zainteresowanie gwarami jest duże i to bardzo cieszy – mówiła witając laureatów oraz tych, którzy przyszli ich wysłuchać prof. Jadwiga Wronicz. Zauważyła też, że cieszyńskie jest regionem, gdzie ludzie się nie wstydzą mówić gwarą. – Bo niestety na większości obszarów Polski ludzie nawet jeżeli znają gwarę, to mówią nią tylko między sobą. A wystarczy tylko że ktoś obcy się pojawi, to natychmiast się nie przyznają, że umieją mówić gwarą i w ogóle nie odzywają się w języku swoich rodziców, dziadków. A my jesteśmy w tej dobrej sytuacji, że ludzie tutaj wiedzą, że jak se po naszymu rządzimy, to se pięknie rządzimy. To jest ważne i to było też słychać w tym konkursie, z czego się cieszę. Cieszę się również z tego, że bardzo dobrych tekstów pisanych gwarą przybywa – dodała.

Głównym punktem programu były występy laureatów I i II miejsc (wyniki podawaliśmy TUTAJ  ), a także uroczyste wręczenie im nagród. Oprócz nagród rzeczowych i dyplomów laureaci otrzymali oryginalne medale zrobione przez ustrońskich rzemieślników Beatę i Andrzeja Malców z kości wołowych.

Ideą konkursu od początku jest promocja, popularyzacja i upowszechnianie gwar cieszyńskich wśród młodych, a tym samym między ich tatami, starzykami, aby pamiętali o tym, że z dzieciakami trzeba mówić po naszymu. Bo od kogo, jak ni od tatów, od starzyków się mają tej naszej pięknej gwary nauczyć – mówi prezes Sekcji Ludoznawczej PZKO Leszek Richter oceniając poziom uczestników konkursu bardzo wysoko. –Było z czego wybierać i widać, że rechtorom i rodzicom, kierzy te dziecka przirichtowujom naprawdę zależy. I co było też dzisio widać, te dziecka miały niesamowitą radość a frajdę z tego, że tu mogły wystąpić. Ni mioły nasmolone gymby, że tu nusiały przijechać popołedniu. Z nich porostu emanowała radość, że się tutaj mogą zaprezentować.
Jedyne bodaj uchybienie, na które zwrócił uwagę ludoznawca to niedostosowanie u niektórych uczestników konkursu tekstu do wieku dziecka. – Niekiedy dziecka z przedszkola mówiły teksty o obrzędowości rodzinnej typu wiesieli czy pogrzeb i to do tego dziecka absolutnie nie pasowało, często też dziecko nie wiedziało, ło czim mówi, co było widać. Wysoko cenimy teksty opisujące obrzędowość rodzinną, doroczną, rzemiosło. Ale nie zamykamy się w skansenie. Wysoko cenimy także teksty współczesne, jak na przikład pani Szuścik (z Zebrzydowic), kiera w sposób bardzo błyskotliwy kontrapunktuje to, co je dzisio z tym dawniejszym żywobycim. Jej teksty są żywe, te dziecka wiedzą, o czym mówią, i pani Ewelina wie, o czym pisze – mówił prezes pełny optymizmu w kwestii zachowania gwar Śląska Cieszyńskiego.
(indi)

------------

Gwarowa uczta


Miłośnicy regionu i kultury ludowej nie powinni przegapić wspaniałej okazji do wysłuchania gwarowych recytacji w wykonaniu najlepszych- laureatów XI Konkursu Gwar 2014 ''Po cieszyńsku po obu stronach Olzy''. Koncert finałowy połączony z uroczystym wręczeniem nagród, dyplomów i medali zaplanowano na 7 stycznia o godz. 16.00 w sali Domu Zarządu Głównego PZKO przy ul. Bożka 16 w Czeskim Cieszynie.
Adriana Szolona z Polskiej Szkoły Podsatwowej w Bukowcu zdobyła I miejsce w swojej kategorii, fot. indi
Konkurs zorganizowała Sekcja Ludoznawcza przy Zarządzie Głównym Polskiego Związku Kulturalno-Oświatowego w Republice Czeskiej wspólnie z Górnośląskim Oddziałem Stowarzyszenia Wspólnota Polska. W Koncercie Finałowym wystąpią laureaci I i II miejsc, natomiast wszyscy laureaci (zdobywcy I, II, III miejsca oraz wyróżnieni) otrzymają dyplomy oraz nagrody rzeczowe. Nagrodzeni zostaną także opiekunowie laureatów, którzy przygotowali ich do Konkursu Gwar 2014. Warto zatem przypomnieć wyniki konkursu: KATEGORIA -GRUPY

I MIEJSCE: ex aequo:
Grupa „GIZDY”- Jakub Hanzel, Damian Malczyk, Franciszek Wojnar, Sebastian Malczyk, Kamil Gmuzdek, Barbara Janusz: fragment „Czarnej Julki” Gustawa Morcinka, Szkoła Podstawowa i Przedszkole Karwina – Frysztat
Grupa- Izabela Tacina, Karolina Kohut, Marian Jochymek, Karol Brózda: „Piyrszi roz w cugu” Adama Wawrosza, Szkoła Podstawowa im. H. Sienkiewicza w Jabłonkowie
II MIEJSCE: Grupa „SZUŚCIKI”– Amelia Szuścik, Zuzanna Szuścik, Aleksander Szuścik: „Gebis” Eweliny Szuścik
III MIEJSCE: Grupa „TRIO Z JAWORZYNKI”- Dagmara Czepczor, Aleksandra Juroszek, Bartłomiej Małyjurek: „Gawyndziorze” tekst własny, II LO im. M. Kopernika w Cieszynie
WYRÓŻNIENIA:
Grupa- Natalia Waleczek, Emilia Procner: „Księstwo” Krystyny Pilch, Zespół Szkolno-Przedszkolny Nr 2 w Wiśle- za wartość poznawczą tekstu
Grupa „ZAOLZIACZKI” – Natalia Zowada, Kamila Idziniak, Paweł Kukuczka: „Zabijaćka” Elżbiety Kukuczki, Szkoła Podstawowa nr 2 w Istebnej
Grupa „SZWARNE DZIECKA” – 15 osób: „Śmigus dyndus” Józefa Szendzielorza, Zespół Szkolno-Przedszkolny w Iłownicy- za dobór autentycznych pieśni obrzędowych

KATEGORIA 3 – 6 LAT
I MIEJSCE: Lena Jaworska: „Goiczorki” Wandy Mider, Przedszkole nr 6 w Ustroniu
II MIEJSCE: Bartosz Smyk: „Wiersz do Adasia" Wandy Mider, Przedszkole nr 6 w Ustroniu
III MIEJSCE: Szymon Kostka: „Starości łucznia" Wandy Mider, Przedszkole nr 1w Ustroniu
WYRÓŻNIENIE: Maciej Małyjurek: „Owczorz” tekst ludowy, Przedszkole nr 4 w Ustroniu- za prezentację autetntycznych rymowanek dziecięcych
NAGRODA SPECJALNA dla najmłodszego uczestnika konkursu: Milena Kisza (4 lata), Zespół Szkolno-Przedszkolny w Kiczycach

KATEGORIA 7 – 13 LAT
I MIEJSCE: Adriana Szolona: „Zabijaczka” Tomasza Sochackiego, PSP Bukowiec
II MIEJSCE: ex aequo:
Natalia Sikora: „Przegrzeszóne grziby” Anieli Kupiec, Szkoła Podstawowa im. H. Sienkiewicza w Jabłonkowie
Magdalena Wierzgoń: „Co sie nóm przitrefiło” Amelii Pawlas, Szkoła Podstawowa z Polskim Językiem Nauczania Czeski Cieszyn

III MIEJSCE: ex aequo:
Filip Kohut: „Wspomnienia na dzieciństwo" Josefa Kohuta, Szkoła Podstawowa im. H. Sienkiewicza w Jabłonkowie
Magdalena Zogata: „Dróciorze” Tomasza Sochackiego, PSP Bukowiec
Wiktoria Kojma: „Jako staro Kłapsino od potoka nie chciała jeździć autobusym” Karola Piegzy,
Gimnazjum w Dębowcu
Anna Maria Filipek: „Czarownice" Ewy Milerskiej, Szkoła Podstawowa z Polskim Językiem Nauczania w Wędryni

WYRÓŻNIENIA:
Magdalena Grudzień: „Pidla rodem z Cieszyna” Jadwigi Papiernik, Szkoła Podstawowa nr 6 im. Józefa Kreta w Ustroniu
Wiktoria Pszczółka: „U starziczków" Wandy Mider, Szkoła Podstawowa nr 2 im. Jerzego Michejdy w Ustroniu- za wartość poznawczą tekstu

KATEGORIA 14 – 17 LAT
I MIEJSCE: Dawid Haratyk: „Na torgu w Jabłonkowie”, Szkoła Podstawowa im. H. Sienkiewicza w Jabłonkowie
II MIEJSCE: Magdalena Machałowska: „Ciyń godności” Eweliny Szuścik, Zebrzydowice
III MIEJSCE: Edyta Mojeścik: „Jako Tacik chodzili do śkoły” Janusza Macoszka, Gimnazjum im. Jana Pawła II w Istebnej
WYRÓŻNIENIA:
Pavla Mazurová: „Śmiergust" Gabrieli Mazurovej, Základní Škola Jablunkov
Kinga Iwańska: „Rzecz … o praniu„ Karola Klocka, Zespół Placówek Szkolno-Wychowawczo- Rewalidacyjnych w Cieszynie
Anna Ciosk: „Zabijaczka” tekst własny, Zespół Szkół Przyrodniczo-Technicznych w Międzyświeciu- za autorski tekst

KATEGORIA POWYŻEJ 17 LAT:
I MIEJSCE: nie przyznano
II MIEJSCE: Klaudia Kukuczka: „Zolytnicy" Lubomira Spili, Zespół Szkół Gastronomiczno-Hotelarskich w Wiśle
III MIEJSCE: Andrzej Dragon: „Wiersze Ujca z Bagien" Andrzeja Dragona, Zespół Szkół Technicznych w Cieszynie
WYRÓŻNIENIE: Józef Cieślar: „Łacno myrmulada” tekst własny, Zespół Szkół Ponadgimnazjalnych w Ustroniu - za autorski tekst
Eliminacje trwały dwa dni, 8 i 9 grudnia. 7 stycznia zobaczymy występy tych, których jury oceniło jako najlepszych. Koncert będzie więc wspaniałym przeżyciem zarówno estetycznym, jak i poznawczym. Warto tu dodać, że nie ma jednej gwary Śląska Cieszyńskiego, jest wiele gwar, zróżnicowanych. Inaczej mówi się w górskich miejscowościach, inaczej na Dołach, inne nieco słownictwo znajdziemy w gwarach wschodniej i zachodniej części Śląska Cieszyńskiego. Warto przyjść, posłuchać i pokrzepić serca dowodami na to, że kultura ludowa wśród młodych pokoleń nie zamiera.
(indi)

------------------

Tu cytowane są wydane przez SL PZKO "Doroczne zwyczaje i obrzędy na Śląsku Cieszyńskim" Jana Szymika:

27 grudnia - św. Jana Apostoła i Ewangelisty

------------

26 grudnia św. Szczepana

-------------

Dziś św. Tomasza

Dziś, 21 grudnia, imieniny ma Tomasz. Co ciekawe w Kościele katolickim św. Tomasza obchodzone jest 3 lipca, w Kościele ewangelickim zaś właśnie 21 grudnia. Jako że Śląsk Cieszyński jest największym skupiskiem ewangelików w kraju, nie dziwi, że to właśnie dzień z kalendarza protestanckiego zapisał się w naszej tradycji.
A co mówi owa tradycja? - W dzień św. Tomasza nie wolno było chodzić do lasu, żeby nie przysporzyć sobie nieszczęścio. Było nawet takie powiedzenie: „Na świętego Tóma siedź dóma”. Zakazu tego przestrzegali myśliwi, gajowi, leśnicy, a także drwale, a nawet raubszycy, czyli kłusownicy – wspomina Czesław Stuchlik, miłośnik tradycji z Pogwizdowa. Również Jan Szymik w wydanej przez Sekcję Ludoznawczą PZKO książce „Doroczne obrzędy i zwyczaje na Śląsku Cieszyńskim” wspomina o kategorycznym zakazie chodzenia w ten dzień do lasu. Nadmienia także, że od tego dnia „W Beskidach na wschód od Sałajki chodzili po wsi młodzi chłopcy, tzw. połaźnicy z życzeniami świątecznymi, wręczając gospodarzom połaźniczkę (ozdobione bibułkowymi różyczkami i wstążeczką małe gałązki świerkowe lub jodłowe) za co otrzymywali zapłatę pieniężną. Była to też swego rodzaju „kontrola”, czy nikt z domowników nie wyszedł przypadkowo do lasu, gdyż swoje oracje życzeniowe rozpoczynali często słowami „Posłoł nas tu święty Toma, czyście tu są wszyscy dóma?”- Na odchodnym wołali jeszcze do gospodarza: „A Gazdo! W świętego Tómy nie jedźcie do lasa po trómy, abyście nie byli chrómy!” – dodaje Czesław Stuchlik. Bo, jak pisze Jan Szymik, „w ten dzień przed nieszczęściem broniła granica płotu. Poza nią rozpoczynało się wszystko, co złe, nieprzyjazne”.

Skąd wzięło się takie przekonanie etnolodzy tłumaczą odwołując się do czasów znacznie dawniejszych niż chrześcijańska tradycja. 21 grudnia to najkrótszy dzień w roku. Czyli data graniczna. A granica zawsze była niebezpieczna. Tak jak droga. Dlatego ludzi drogi, czyli dziadów wędrownych, przyjmowano, ale też traktowano jako pośredników pomiędzy naszym światem, a tym drugim. Trzeba pamiętać, że w społeczeństwie osiadłym droga, podróż były synonimami niebezpieczeństwa. Pewnym można było się czuć tylko w swojej chałupie, gdzie palił się ogień. To był swego rodzaju mikrokosmos, chaos pozostawał na zewnątrz. Tym samym dzień Św. Tomasza ze swymi zakazami opuszczania granicy obejścia nałożył się na wcześniejsze pogańskie obrzędy związane z najkrótszym dniem w roku.
(ÿ)

--------------------

Gwarowo nad Olzą (zdjęcia)

CIESZYN / Organizowany przez Sekcję Ludoznawczą ZG PZKO i Górnośląski Oddział Stowarzyszenia „Wspólnota Polska” konkurs „Po cieszyńsku po obu stronach Olzy” w założeniu miał odbywać się naprzemiennie raz po polskiej, raz po czeskiej stronie Olzy. Z przyczyn technicznych jednak po raz trzeci już eliminacje odbywały się we wschodniej części Śląska Cieszyńskiego. Tym razem w Cieszyńskim Ośrodku Kultury Dom Narodowy w Cieszynie.
Eliminacje trwały dwa dni, 8 i 9 grudnia. Jury, w którym zasiadali dr hab.Jadwiga Wronicz, pochodząca z Koniakowa Kierownik Pracowni Gwar Małopolskich Instytutu Języka Polskiego Polskiej Akademii Nauk (przewodnicząca), Jadwiga Palowska, znawca folkloru dolańskiego prowadząca zespół folklorystyczny w Karwinie-Frysztacie, Leszek Richter, prezes Sekcji Ludoznawczej PZKO i Adam Cekiera, przedstawiciel Górnośląskiego Oddziału Stowarzyszenia „Wspólnota Polska” przesłuchało półtora setki uczestników z przedszkoli, szkół podstawowych i średnich.
Najlepszych, nagrodzonych i wyróznionych recytacji można będzie wysłuchać podczas koncertu laureatów, który odbędzie się 7 stycznia o 17.00 w sali PZKO przy ul. Bożka. (indi)

-------------

Godali po cieszyńsku

Konkurs gwar ''Po cieszyńsku po obu stronach Olzy'' organizowany od 11 lat wspólnie przez Sekcję Ludoznawczą ZG PZKO i Górnośląski Oddział Stowarzyszenia Wspólnota Polska? w swym założeniu miał odbywać się naprzemiennie raz po polskiej, raz po czeskiej stronie Olzy. Jednak zbiegiem okoliczności i technicznych możliwości po raz trzeci z rzędu eliminacje odbywały się po polskiej stronie. Tym razem współorganizatorem konkursu był Cieszyński Ośrodek Kultury Dom Narodowy.
fot: (indi)
Eliminacje trwały dwa dni, 8 i 9 grudnia. Jury w składzie dr hab. Jadwiga Wronicz, pochodząca z Koniakowa Kierownik Pracowni Gwar Małopolskich Instytutu Języka Polskiego Polskiej Akademii Nauk (przewodnicząca), Jadwiga Palowska, znawca folkloru dolańskiego prowadząca zespół folklorystyczny w Karwinie-Frysztacie, Leszek Richter, prezes Sekcji Ludoznawczej Polskiego Związku Kulturalno Oświatowego w Republice Czeskiej i Adam Cekiera, przedstawiciel Górnośląskiego Oddziału Stowarzyszenia „Wspólnota Polska” przesłuchało półtora setki uczestników z przedszkoli, szkół podstawowych, gimnazjalnych i średnich.
- Pierwszą edycję konkursu, w 2003 roku, organizowaliśmy również w cieszyńskim Domu Narodowym. Zakładaliśmy wówczas, że to będzie uroczystość z okazji odrodzenia Polski. Bo listopadowe święto jest rocznicą naszego odrodzenia, a nie wyjścia z niewoli. Ja jeszcze ze szkoły pamiętam, że to jest święto zmartwychwstania Polski i dla mnie jest to cudowne określenie. Bo Polski przecież nie było. I wówczas, te 11 lat temu zakładaliśmy, że z okazji święta 11 listopada zrobimy konkurs, który przypomni, że oprócz gwary tak zwanej śląskiej, czyli wschodniogórnośląskiej, na historycznej Ziemi Cieszyńskiej zrobimy konkurs lokalnej gwary. Z góry założyliśmy wtedy, że odbywać się będzie raz po polskiej, raz po czeskiej stronie – wspomina Adam Cekiera.
Ostatnie dwa lata konkurs odbywał się w MDK „Prażakówka” w Ustroniu. Tego roku przeniósł się do stolicy regionu.  - Cieszymy się bardzo, że gościmy tak ważną imprezę – przywitała w pierwszym dniu przesłuchań uczestników i organizatorów dyrektor Domu Narodowego Cecylia Gasz-Płońska.
Po drugim dniu przesłuchań jury wyłoniło zwycięzców, którzy zaprezentują się podczas koncertu laureatów zaplanowanego na 7 stycznia o 17.00 w sali PZKO przy ul. Bożka w Czeskim Cieszynie. Tam też uroczyście zostaną wręczone nagrody i medale.

(indi)

--------------------------


Na scenie grupa z polskiej podstawówki w Jabłonkowie. Fot. Beata Tyrna

Gwarowe zmagania w Cieszynie


śr 10.12.2014 BB | Kultura
Dwa dni trwały przesłuchania uczestników XI edycji Konkursu Gwary „Po cieszyńsku po obu stronach Olzy”. W poniedziałek i wtorek na scenie Dom Narodowego stanęło ok. 150 dzieci, od szkół podstawowych po średnie.



Oczywiście jury, które pracowało w składzie: dr hab. Jadwiga Wronicz z Instytutu Języka Polskiego Polskiej Akademii Nauk (przewodnicząca), Jadwiga Palowska, znawca folkloru dolańskiego prowadząca zespół folklorystyczny w Karwinie-Frysztacie, Leszek Richter, prezes Sekcji Ludoznawczej PZKO i Adam Cekiera, przedstawiciel górnośląskiego oddziału Stowarzyszenia „Wspólnota Polska”, wyłowiło również perełki z prawego brzegu Olzy. Nie da się jednak nie potwierdzić ogólnego wrażenia, że Zaolziacy w gwarze są zdecydowanie lepsi od swych rodaków mieszkających nad Wisłą.
– Jury brało pod uwagę autentyczność gwary, wartość poznawczą tekstu, dobór tekstu do okoliczności, autentyczność stroju i rekwizytu i ogólny wyraz artystyczny – powiedziała konferansjerka Łucja Dusek-Francuz.
Ostatecznie jury wyłoniło zwycięzców, którzy nagrody odbiorą podczas uroczystego koncertu laureatów, jaki zaplanowano na 7 stycznia 2015 w sali PZKO na Bożka w Czeskim Cieszynie. Będzie to też okazja do wysłuchania nagrodzonych recytacji.

--------------------

Po cieszyńsku po obu stronach Olzy

Trwają przesłuchania XI edycji konkurs gwar "Po cieszyńsku  po obu stronach Olzy". Organizują go wspólnie Sekcja  Ludoznawcza ZG PZKO, Górnośląski Oddział Stow. Wspólnota  Polska” oraz Cieszyński Ośrodek Kultrury „Dom Narodowy”. Za  nami pierwszy dzień przesłuchań. Na scenie Domu Narodowego 8 grudnia zaprezentowała się połowa uczestników. Jutro 9  grudnia) dalsza część przesłuchań. fot: indi & Dorota Greń

----------------

PZKO rownież na 'fejsie'


Jak co miesiąc spotkali się członkowie Sekcji Ludoznawczej PZKO, której członkami jest kilka osób mieszkających wprawdzie po polskiej stronie Śląska Cieszyńskiego, ale żywo zainteresowanych ludową kulturą regionu zarówno traktowanego całościowo, jak i Zaolzia, na terenie którego Sekcja działa.
fot: (indi)
Zebranie tradycyjnie prezes Leszek Richter zaczął od omówienia imprez, w których od czasu ostatniego zebrania brali udział członkowie Sekcji. Sporo uwagi poświęcił omówieniu XXV Posiad Gawędziarskich oraz Konkursu Gry na Unikatowych Instrumentach Ludowych w Brzuśniku na Żywiecczyźnie organizowanym przez Regionalny Ośrodek Kultury w Bielsku Białej, na którym był prezes SL PZKO Leszek Richter oraz Otmar Kantor.
– Z wielką satysfakcją muszę stwierdzić, że wśród laureatów byli również przedstawiciele Śląska Cieszyńskiego, których znamy z naszego konkursu. Czyli widać, że ta aktywizacja po naszej stronie przynosi efekty, konkurs robi się coraz bardziej popularny, a jego laureaci biorą udział także w innych konkursach – stwierdził Leszek Richter podkreślając, że na konkurs do Brzuśnika jeździł nie raz i jeszcze przed kilkoma latami w zasadzie przedstawicieli Śląska Cieszyńskiego tam nie było. Otmar Kantor poinformował też, że jego Kapela Bukóń zdobyła na tychże posiadach II miejsce. O tym, co ostatnio robili, mówili także pozostali członkowie Sekcji. Wojciech Grajewski przygotował i otworzył wystawę o I Wojnie Światowej w Książnicy Cieszyńskiej, Wiesława Branna natomiast przygotowała wystawę z okazji jubileuszu Zespołu Reprezentacyjnego ZG PZKO  ”Olza” wiszącą w sali konferencyjne „Bajka” ZG PZKO. Otmar Kantor był także w Hawierzowie na pokazie tradycyjnego rzemiosła a  prezes Leszek Richter złożył w imieniu Sekcji Ludoznawczej wieniec podczas pogrzebu dawnego członka Sekcji, Janka Kufy z „Gróniczka” z Mostów k. Jabłonkowa.
Podczas zebrania omówiono także plany. Dobrą wiadomością, jaką miał do przekazania prezes było, iż Sekcja otrzymała z MSZ i Konsulatu Generalnego w Ostrawie oraz z Fundacji Pomoc Polakom na Wschodzie dotację na nagrody dla laureatów Konkursu Gwar Po Naszymu po Obu stronach Olzy. Przygotowanie konkursu z ramienia SL PZKO koordynować będzie Magdalena Ćmiel, której wszyscy podziękowali za przejęcie na swe barki tak wielkiej odpowiedzialności, kto mógł zadeklarował pomoc. Warto podkreślić, że w konkursie licznie biorą udział dzieci i młodzież z obu stron Olzy, a tegoroczna edycja odbędzie się w dniach 8 i 9 grudnia w cieszyńskim Domu Narodowym. Ubiegłoroczna także miała miejsce po polskiej stronie – w Prażakówce w Ustroniu.
Omówiono także znacznie odleglejsze plany. Wiadomo już, że na seminarium popularnonaukowe organizowane przez Sekcję poprzedzające Gorolskie Święto w Jabłonkowie 31 lipca wygłosić referaty dotyczące swojego języka regionalnego przyjadą Kaszubi.
Omawiając sprawy edytorskie, wydawnicze oraz informacje, jakie powinne o działalności sekcji pojawiać się na zewnątrz stwierdzono, że strona internetowa Sekcji działająca jako podstrona PZKO powinna być częściej aktualizowana. Postanowiono także iść z duchem czasu i założyć stronę Sekcji Ludoznawczej na facebooku, co już następnego dnia zrealizowano.
(indi)

-----------------

Ludoznawcy obradowali

CZESKI CIESZYN / W czwartkowe popołudnie 13 listopada zebrali się członkowie Sekcji Ludoznawczej PZKO. Do omówieniamieli mnóstwo bieżących spraw.
Tradycyjnie zaczęto od omówienia imprez odbytych. Było tego sporo, zwłaszcza, że mowa tu zarówno o tych stricte przygotowywanych przez Sekcję, jak i o tych tematycznie związanych z polami zainteresowania Sekcji, w których brali udział poszczególni jej członkowie.
Tak więc prezes Leszek Richter złożył w imieniu Sekcji Ludoznawczej wieniec podczas pogrzebu dawnego członka Sekcji, Janka Kufy z „Gróniczka” z Mostów k. Jabłonkowa. Uczestnicy zebrania uczcili jego pamięć minutą ciszy. Leszek Richter oraz Otmar Kantor byli na XXV Posiadach Gawędziarskich oraz Konkursie Gry na Unikatowych Instrumentach Ludowych w Brzuśniku na Żywiecczyźnie.
– Z wielką satysfakcją muszę stwierdzić, że wśród laureatów byli również przedstawiciele Śląska Cieszyńskiego, których znamy z naszego konkursu. Czyli widać, że ta aktywizacja po naszej stronie przynosi efekty, konkurs robi się coraz bardziej popularny, a jego laureaci biorą udział także w innych konkursach – stwierdził Leszek Richter podkreślając, że na konkurs do Brzuśnika jeździł nie raz i jeszcze przed kilkoma latami w zasadzie przedstawicieli Śląska Cieszyńskiego tam nie było.
Otmar Kantor poinformował też, że jego Kapela Bukóń zdobyła na tychże posiadach II miejsce. O tym, co ostatnio robili, mówili także pozostali członkowie Sekcji. Wojciech Grajewski przygotował i otworzył wystawę o I Wojnie Światowej w Książnicy Cieszyńskiej, Wiesława Branna natomiast przygotowała wystawę z okazji jubileuszu Zespołu Reprezentacyjnego ZG PZKO  ”Olza” wiszącą w sali konferencyjne „Bajka” ZG PZKO. Otmar Kantor był także w Hawierzowie na pokazie tradycyjnego rzemiosła.
Podczas zebrania omówiono także plany. Dobrą wiadomością, jaką miał do przekazania prezes było, iż Sekcja otrzymała z MSZ i Konsulatu Generalnego w Ostrawie oraz z Fundacji Pomoc Polakom na Wschodzie dotację na nagrody dla laureatów Konkursu Gwar Po Naszymu po Obu stronach Olzy. Przygotowanie konkursu z ramienia SL PZKO koordynować będzie Magdalena Ćmiel, której wszyscy podziękowali za przejęcie na swe barki tak wielkiej odpowiedzialności, kto mógł zadeklarował pomoc.
Wszystko wskazuje na to, że na seminarium popularnonaukowe organizowane przez Sekcję poprzedzające Gorolskie Święto w Jabłonkowie 31 lipca wygłosić referaty dotyczące swojego języka regionalnego przyjadą Kaszubi.
Zastanawiano się także nad formą uczczenia przypadającego na przyszły rok jubileuszu 50-lecia Sekcji. Zadecydowano, że warto by przygotować konferencję popularnonaukową na temat sekcji w piątek poprzedzający mający się odbyć w przyszłym roku w Karwinie Frysztacie Festiwal PZKO. Byłoby to w piątek 29 maja. Zastanawiano się także nad przygotowaniem z tej okazji wystawy obrazującej działalność Sekcji.
Omawiając sprawy edytorskie, wydawnicze oraz informacje, jakie powinne o działalności sekcji pojawiać się na zewnątrz stwierdzono, że strona internetowa Sekcji działająca jako podstrona PZKO powinna być częściej aktualizowana. Postanowiono także iść z duchem czasu i założyć stronę Sekcji Ludoznawczej na facebooku, co już następnego dnia zrealizowano.
Na koniec prezes Sekcji Leszek Richter odczytał wszystkie zaproszenia, które Sekcja otrzymała na imprezy – jubileuszy i wydarzeń organizowanych przez zaprzyjaźnione organizacje. Dyskutowano kto spośród członków i gdzie jest w stanie Sekcję reprezentować. Ustalono także termin i formę tradycyjnego spotkania wiliówkowego.
(indi)

-------------------

O Wszystkich Świętych

Dziś dzień Wszystkich Świętych, jutro Dzień Zaduszny. W tym okresie masowo odwiedzamy groby najbliższych. Bez rodzinnej wyprawy na cmentarz nie wyobrażamy sobie tego dnia. Warto przy tej okazji zastanowić się, czym dni te były dla naszych przodków dwa, trzy pokolenia temu w kulturze ludowej Śląska Cieszyńskiego.
Jan Szymik w wydanej przez Sekcję Ludoznawczą PZKO książce „Doroczne Zwyczaje i obrzędy na Śląsku Cieszyńskim” wspomina o tym, co i my dziś w dzień ten i poprzednie robimy, czyli o porządkowaniu i upiększaniu grobów najbliższych, paleniu na nich zniczy i jako że pisze o czasach nieco dawniejszych, lamp naftowych, układaniu kwiatów i obowiązkowej modlitwie za dusze zmarłych nad ich grobami. Ale wspomina także o zwyczajach, których my dziś już nie praktykujemy, a przecież jego badania ludoznawcze wśród ludności Śląska Cieszyńskiego prowadzone były nie tak dawno, zaledwie kilkadziesiąt lat temu. „Świece zapala się także w domach, na przykład na domowych ołtarzykach. Dawniej wystawiano je w oknie razem z jadłem, aby dusze zmarłych domowników mogły z niego skorzystać. Wierzono bowiem, ze w nocy z 1 na 2 listopada odwiedzają one „swoje” domy i dlatego trzeba było je przyjąć gościnnie. Głównie dusze zmarłych matek odwiedzały swoje małe osierocone dzieci, aby stwierdzić, czy im się nie dzieje krzywda.” – pisał Jan Szymik. 
Ludoznawca odnotował także w swych badaniach, co zwykle jadano w te święta. Otóż w Dzień Zaduszny była to bryja, czyli gęsta zupa owocowa oraz kasza gryczana ze skwarkami i maślanką lub zsiadłym mlekiem. „W tych dwóch dniach poświęconych wyłącznie pamięci zmarłych nie wolno wykonywać żadnych prac w polu czy ogródku ostrymi narzędziami oraz chodzić do lasu z siekierą lub piłą. Natomiast szczególnie hojnie obdarowuje się żebraków nie tylko pieniędzmi, jadłem, chlebem, ale również częściami garderoby, a wieczorem w gronie wszystkich domowników odmawia się litanię do Wszystkich Świętych i modlitwy za zmarłych i śpiewa się stosowne pieśni żałobne.” – dodaje Jan Szymik.
Z Dniem Wszystkich Świętych, tak, jak i z innymi znamiennymi i ważnymi datami, związanych jest szereg ludowych przepowiedni dotyczących pogody. Dla naszych przodków, żyjących w zgodzie z naturą, wedle jej rytmu i od niej uzależnionych poprzez rolniczą gospodarkę, pogoda była bardzo ważnym czynnikiem, często decydującym, czy dany rok był syty, czy też głodny. Dlatego każda okazja do obserwowania natury i wyciągania z tych obserwacji wniosków będących prognozami pogody była dla naszych przodków bardzo cenna. 
  • Wszyscy Święci - śnieg się kręci.
  • Jaki czas na Wszystkich Świętych, taki cały miesiąc po nich.
  • Na Wszystkich Świętych jeśli ziemia skrzepła - to cała zima będzie dosyć ciepła.
  • Jak na Wszystkich Świętych zima ni mo mocy, to na św. Marcina dziepro o północy.
  • Na Wszystkich Świętych słota, przez cały miesiąc błota.
  • W Dzień Zaduszny pogoda - będzie na Zmortwychwstani wygoda,
  • a jeśli słota, to psota.
  • Na Wszystkich Świętych od zrębu utnij gałąź dębu, jeśli soku nie ma, będzie tęga zima – wylicza etnograf prof. Daniel Kadłubiec. 
(indi)

----------------

Obradowała Sekcja Ludoznawcza












































Zwrot nr 10 z 2014

--------------


sl
CZESKI CIESZYN / Członkowie Sekcji Ludoznawczej PZKO spotkali się w ubiegłym tygodniu na pierwszym powakacyjnym zebraniu.
Wpierw omówili imprezy odbyte. Do najważniejszych należała wycieczka poznawcza do Pogwizdowa, konkurs gwarowy w Pierśćcu koło Skoczowa, w którym prezes SL PZKO Leszek Richter był jednym z jurorów, wystawa upamiętniająca wybuch I Wojny Światowej czy ogromne przedsięwzięcie, jakim była dwudniowa konferencja popularnonaukowa Zaolzie i Zaolziacy Genius loci, genius populi. Oprócz tego członkowie Sekcji Ludoznawczej brali udział w najrozmaitszych imprezach folklorystycznych w regionie i poza nim.
Ważną dla wszystkich spragnionych rzetelnej wiedzy etnograficznej informację przekazała dr Agnieszka Pieńczak. Otóż rusza strona internetowa polskiego Atlasu Etnograficznego. Internautom ma zostać udostępnione 12 tysięcy fotografii z terenu całej Polski, w tym ze Śląska Cieszyńskiego z Istebnej i Wiślicy. Ponadto digitalizacji mają zostać poddane zielniki z lat 40-tych XX wieku.
Omawiając sprawy edytorskie postanowiono wydać uzupełnione reedycje niektórych publikacji wydanych przez Sekcję Ludoznawczą. Będzie to element uczczenia jubileuszu 50- lecie istnienia Sekcji Folklorystycznej, jaki przypada na przyszły rok.
Znany jest już temat towarzyszącego Gorolskiemu Świętu w Jabłonkowie piątkowego seminarium popularnonaukowego. Będą to Kaszuby.
Złą wiadomością dla członków Sekcji była decyzja Polskiego Towarzystwa Ludoznawczego, które ostatecznie nie powołało planowanej Sekcji Zaolziańskiej PTL-u.
(indi)

-----------------

Rusza strona polskiego Atlasu Etnograficznego

Działająca przy Zarządzie Głównym polskiego Związku Kulturalno Oświatowego w Republice Czeskiej Sekcja Ludoznawcza w swych szeregach skupia coraz więcej członków z prawego brzegu Olzy. Miłośników kultury ludowej z polskiej części Śląska Cieszyńskiego nie brakowało także na ostatnim zebraniu Sekcji, jakie zorganizowano w budynku Zarządu Głównego PZKO 24 września.
Rusza strona polskiego Atlasu EtnograficznegoNa zebrania Sekcji Ludoznawczej PZKO przychodzi sporo miłośników kultury ludowej z prewego brzegu Olzy, fot. indi
Zebranie, jako że było to pierwsze powakacyjne spotkanie członków Sekcji, obfitowało w relacje z tego, co kto w tym czasie w zakresie uczestnictwa w kulturze ludowej robił. Do najważniejszych wspólnych przedsięwzięć członków Sekcji Ludoznawczej PZKO należała wycieczka poznawcza do Pogwizdowa, konkurs gwarowy w Pierśćcu koło Skoczowa, w którym prezes SL PZKO Leszek Richter był jednym z jurorów, wystawa upamiętniająca wybuch I Wojny Światowej przygotowana wspólnie przez kilku członków Sekcji z Czesławem Stuchlikiem na czele czy wreszcie ogromne przedsięwzięcie, jakim była dwudniowa konferencja popularnonaukowa Zaolzie i Zaolziacy Genius loci, genius populi, o którym pisaliśmy tutaj: Genius loci, genius populi . Oprócz tego członkowie Sekcji Ludoznawczej brali udział w najrozmaitszych imprezach folklorystycznych w regionie i poza nim.

Dr Agnieszka Pieńczak, również członkini Sekcji mieszkająca w prawobrzeżnej części Cieszyna przekazała ważną dla wszystkich spragnionych rzetelnej wiedzy etnograficznej informację. Otóż rusza strona internetowa polskiego Atlasu Etnograficznego. Internautom ma zostać udostępnione 12 tysięcy fotografii z terenu całej Polski, w tym ze Śląska Cieszyńskiego z Istebnej i Wiślicy. Ponadto digitalizacji mają zostać poddane zielniki z lat 40-tych XX wieku.
Na koniec zaplanowano termin kolejnej wycieczki poznawczej, podczas której ludoznawcy zapoznają się z kulturą, tradycjami i historia kolejnej ciekawej pod względem etnograficznym miejscowości
(indi)

-----------------

Wspólny projekt Polaków z zagranicy i Polonii

Projekt ''Mnożenie przez dzielenie - Edukacja dla integracji'' (EDI) to największy w Europie projekt partnerski realizowany przez polskie i polonijne organizacje pozarządowe z dziewięciu krajów Unii Europejskiej: Polski, Czech, Holandii, Niemiec, Szwecji, Grecji, Łotwy, Litwy oraz Francji. W ubiegłym tygodniu tak zwaną mobilność, czyli zjazd uczestników projektu, zorganizowano na Ziemi Cieszyńskiej. Inicjatorem było Miejscowe Koło w Jabłonkowie Polskiego Związku Kulturalno Oświatowego w Repu
Wspólny projekt Polaków z zagranicy i Poloniiuczestnicy konferencji przed Polską Szkoła Podstawową w Jabłonkowie, fot. indi
Jednym z założeń projektu są spotkania partnerów, które są okazją do poznania realiów, w jakich działają organizacje polskie i polonijne w poszczególnych krajach. Poprzednie dwa spotkania odbyły się w Grecji i Szwecji. Goszczący w Jabłonkowie przedstawiciele polskich i polonijnych organizacji mieli okazję przyjrzeć się przygotowaniom do ogromnej imprezy, jaką jest Gorolskie Święto, a na koniec wziąć w nim udział. Goście z zagranicy przebywali w Jabłonkowie od 29 lipca do 5 sierpnia. W pierwszy dzień odbyło się spotkanie integracyjne partnerów w Domu PZKO w Jabłonkowie. Zagrała Gorolska Kapela Bukóń, a prezes MK PZKO Jan Ryłko przedstawił w skrócie gospodarza mobilności. Przez kolejne dni goście zwiedzali Śląsk Cieszyński. Choć głównym celem wizyty na Śląsku Cieszyńskim było poznanie realiów pracy społecznej wśród polskiej mniejszości na Zaolziu, odwiedzili także polską część regionu, m.inn. Wisłę i Cieszyn. Wzięli także udział w dwudniowej międzynarodowejkonferencji w Czeskim Cieszynie i Jabłonkowie.
W imieniu wszystkich uczestników chciałam powiedzieć, że jesteśmy naprawdę pełni uznania dla waszej pracy, dla waszego zaangażowania podczas przygotowanie tak wielkiego święta, tak wielkiej imprezy. Uczestniczenie w tym było dla nas niezwykłym, wielkim przeżyciem. Nie chodzi tu tylko o samo przygotowanie imprezy, ale o to, że tutaj cały czas jesteście Polakami. To, czego się dowiedzieliśmy podczas konferencji jest niezwykle wzruszające i jesteśmy pod wrażeniem, że w ten sposób polskość tutaj pielęgnujecie. I niezwykle serdeczne wyrazy uznania dla Leszka Richtera, który nie dość, że przygotowuje z nami wszystkie mobilności, jeździ, jest obecny, to tutaj tak wspaniale przygotował nasz pobyt, taki wspaniały program nam zapewnił. Wyjeżdżamy stąd naprawdę bardzo, bardzo wzbogaceni – mówiła na podsumowanie pobytu w imieniu całej grupy jedna z uczestniczek programu.

Owocem spotkania Polaków zza granicy i Polonii jest także specjalny apel, który wspólnie wystosowali do Ministra Spraw Zagranicznych w Polsce Radosława Sikorskiego. Odczytała go Teresa Sygnarek reprezentująca stowarzyszenie organizacji polonijnych w Szwecji. W skrócie brzmi on: Uczestnicy konferencji wzięli udział w debacie na temat utrzymania i krzewienia tożsamości narodowej nie tylko na terenie Zaolzia, ale także w pojęciu globalnym. Członkowie konferencji postanowili wystosować apel do Ministra Spraw Zagranicznych Radosława Sikorskiego oraz do Departamentu Współpracy z Polonią i Polakami za Granicą. Uczestnicy wyrażają dezaprobatę odnoście pewnych aspektów współpracy MSZ z Polonią i Polakami za granicą oraz wskazują na obszary, które wymagają natychmiastowych zmian. Są to po 1. Plan współpracy z Polonią i Polakami za granicą zmieniany przez MSZ każdego roku nie zawiera długoterminowej wizji działań dotyczących Polonii. Oczekujemy w jak najszybszym terminie powołania organu, który będzie brał udział w opracowywaniu wizji współpracy jak i corocznych planów współpracy. W skład takiego organu muszą wchodzić przedstawiciele organizacji polonijnych i polskich z całego świata. Pkt. 2. Wiele zastrzeżeń budzą zasady podziału środków polskiego podatnika przeznaczonych na współpracę z Polonią i Polakami za granicą, które trafiają także do środowisk niemających nic wspólnego z działalnością polonijną bądź do komercyjnych firm w Polsce. Pkt. 3. Nie akceptujemy proponowanej przez ministra Sikorskiego zmiany terminu Polonia na diaspora. Szczególnie w kontekście określenia, że, cytuje Ministra Sikorskiego „członkowie diaspory nie muszą mieć polskich korzeni”. Uważamy, że powinno dojść do spotkania przedstawicieli organizacji polonijnych na świecie z ministrem Sikorskim i Departamentem do Spraw Współpracy w celu wspólnego wypracowania planu współpracy. Odpowiedzi na nasz apel oczekujemy w jak najszybszym terminie na ręce prezesa PZKO Jana Ryłko.

Prezes PZKO wyjaśnił, że jak dotychczas na organizację Gorolskiego Święta, które przecież jest imprezą pielęgnującą polską kulturę na Zaolziu, z Polski nie otrzymano ani złotówki. Jako ciekawostkę możemy dodać, że współpraca Gorolskiego Święta z Tygodniem Kultury Beskidzkiej zawiązała się po to, by PZKO na organizację Gorolskiego Święta, jakby na to nie patrzeć polskiej imprezy, mogło otrzymać dofinansowanie ze… Stowarzyszenia Folklorystycznego Czeskiej Republiki.

Projekt EDI, który ma na celu zwiększanie skuteczności edukacji nieformalnej osób dorosłych na rzecz integracji europejskiej w wymiarze lokalnym, to przedsięwzięcie współfinansowane ze środków Unii Europejskiej w ramach programu Uczenie się przez całe życie, akcja Projekty partnerskie Grundtviga.
(indi)


----------------------

Genius loci, genius populi

- Jestem przekonany o tym, że największe nieszczęścia na świecie biorą się stąd, że rządzą pewnymi państwami osoby, które się nie zakorzeniły, które nie maja świadomości tego, kim są i skąd pochodzą, które mają problem z własną tożsamością, nie wiedzą, kim są. Mamy przykłady z najnowszej historii: Stalin, Hitler oni nie wiedzieli, skąd są. Człowiek zakorzeniony, świadomy nie może być szowinistą ani nacjonalistą, może być tylko patriotą w pozytywnym tego słowa znaczeniu
 Genius loci, genius populiKonferencje prowadził Leszek Richter, prezes Sekcji Ludoznawczej PZKO, fot. indi
 – powiedział na podsumowanie konferencji na temat tożsamości Polaków na Zaolziu Leszek Richter – prezes Sekcji Ludoznawczej Polskiego Związku Kulturalno Oświatowego w Republice Czeskiej i Izby Regionalnej im. Adama Sikory w Jabłonkowie.
Konferencja międzynarodowa Zaolzie i Zaolziacy Genius loci, genius populi trwała dwa dni. Prelegenci i słuchacze spotkali się w piątek, 1 sierpnia w sali PZKO na Bożka w Czeskim Cieszynie, w sobotę 2 sierpnia w Domu PZKO w Jabłonkowie. Na konferencję złożyło się krótkie wprowadzenie do historii Polaków na Zaolziu oraz trzy panele dyskusyjne, podczas których dyskutowano o współczesnej tożsamości Polaków na Zaolziu.

Konferencję otworzył witając prelegentów i słuchaczy Jan Ryłko, prezes ZG PZKO. Podkreślił olbrzymi wkład w organizację konferencji Leszka Richtera, prezesa SL PZKO oraz Izby Regionalnej im. Adama Sikory w Jabłonkowie oraz szczególnie przywitał gości takich jak wice prezes Światowej Rady Badań nad Polonią i Polakami za granicą prof. Waldemara Glińskiego i członka tej rady, senatora Piotra Andrzejewskiego. Leszek Richter natomiast wyjaśnił, że pomysłodawcą seminarium jest dr Janusz Kamocki z krakowskiego oddziału Polskiego Towarzystwa Ludoznawczego.
– To Janusz Kamocki zasugerował członkom Światowej Rady Badań nad Polonią i Polakami za Granicą, żeby konferencje przeprowadzać na terenach zamieszkałych przez autochtonów, czyli tych Polaków, którzy mieszkają na tych ziemiach z dziada pradziada, a którzy znaleźli się po niewłaściwej stronie granicy z przyczyn historyczno-politycznych, a nigdy nie wyrzekli się ani mowy, ani tradycji, ani spuścizny swoich przodków – powiedział Leszek Richter po czym dziękował członkom kierowanej przez siebie Sekcji Ludoznawczej za ogromny wysiłek, jaki włożyli w zorganizowanie konferencji. Przywitał także Stanisława Folwarcznego - przedstawiciela władz miasta Czeskiego Cieszyna, który, jak podkreślił, również wspiera PZKO.
Nasz wkład w remont budynku na Bożka był bardzo skromny i jesteśmy bardzo zadowoleni, że kolejny obiekt w strefie pamiątkowej, który jest historyczny i piękny jest odrestaurowany. Jest to budynek historyczny, który przypomina o historii i wierzę, że będzie budynkiem reprezentacyjnym, a w przyszłości Czeski Cieszyn, który jest młodszym bratem miasta Cieszyn, będzie również ciekawym miejscem turystycznym – mówił Stanisław Folwarczny. - Dziękuję PZKO i organizatorom konferencji, że odbywa się w naszym mieście – dodał przyznając, że osobiście reprezentuje mniejszość polską we władzach Czeskiego Cieszyna.
Mam nadzieję, że dzisiejsza i jutrzejsza konferencja spełni swoje zadanie i będzie miała zasadniczy wkład w obrady okrągłego stołu, które rozpoczęliśmy w czerwcu tego roku. Nasze oczekiwania, jeśli chodzi o tę konferencję, są bardzo duże - przyznał Jan Ryłko.

Konferencja składała się z krótkiego wykładu wprowadzającego w historię Polaków na Zaolziu oraz dwóch paneli dyskusyjnych. W przerwie pomiędzy panelami Czesław Stuchlik, członek Sekcji Ludoznawczej PZKO zaprezentował przygotowaną przez siebie przy pomocy innych członków Sekcji wystawę reprodukcji fotografii z I Wojny Światowej. Same panele dyskusyjne dotyczyły pierwszy dylematów tożsamościowych Polaków na Zaolziu i zatytułowano go Kim jesteśmy, kim byliśmy, kim chcemy być? natomiast drugi- Zaolziańscy Polacy a Polska: oczekiwania, nadzieje, postulaty, pretensje….
Wszyscy uczestnicy konferencji na długo przed spotkaniem otrzymali pocztą meilową referaty poszczególnych prelegentów (dostępne tutaj ). Każdy zapoznał się z ich treścią przed konferencją, dzięki czemu cały czas konferencji przeznaczyć można było na dyskusję, wymianę spostrzeżeń, poglądów, przemyśleń na przedstawione przez prelegentów tematy. Zaproszeni do dyskusji prelegenci, których wybrano na podstawie kompetencji naukowych lub/i doświadczeń życiowych związanych z przedmiotem dyskusji odpowiadali na pytania moderatora oraz osób z sali.

Na temat dylematów tożsamościowych Polaków na Zaolziu dyskutowali Andrzej Bizoń, Dyrektor Gimnazjum z Polskim Językiem Nauczania Czeski Cieszyn, Stanisław Folwarczny, Zastępca Burmistrza Czeskiego Cieszyna, Bogdan Jakubek, Prezes Sdružení vojenské historie Těšínského Slezska, Anna Piszkiewicz, Wiceprezes Sekcji Kobiet ZG PZKO, Halina Sikora, Redaktor naczelny miesięcznika „Zwrot”, a panel moderował prof. Radosław Zenderowski (UKSW Warszawa). W Zaolziańscy Polacy a Polska: oczekiwania, nadzieje, postulaty, pretensje… swymi spostrzeżeniami dzielili się Walter Wiesław Gołębiewski, Prezes Światowej Rady Badań nad Polonią, Jan Ryłko, Prezes PZKO w RC oraz MK PZKO Jabłonków, Karol Madzia, Prezes Polskiej Sekcji Narodowej Wspólnoty – Coexistentii, Jacek Mencner, Prezes Sekcji Akademickiej „Jedność” przy Zarządzie Głównym PZKO, prof. Tadeusz Siwek, Uniwersytet w Ostrawie, prof. Marek Walancik, Prorektor ds. Nauki, Kierownik Katedry Pedagogiki Wyższej Szkoły Biznesu w Dąbrowie Górniczej a dyskusję moderował prof. Marek Rembierz (Uniwersytet Śląski). W sobotę w Jabłonkowie tematem dyskusji byli Zaolziańscy Polacy a Czesi: między dobrym sąsiedztwem a wielką polityką. Moderował dr Grzegorz Studnicki (Sekcja Ludoznawcza przy Zarządzie Głównym PZKO), a w panelu uczestniczyli Irena Adamczyk z Muzeum Śląska Cieszyńskiego, Irena Cichá, pisarka, wydawca publikacji o tematyce regionalnej, Petr Gawlas Z-ca Burmistrza Jabłonkowa, Antoni Szpyrc, artysta-malarz.

Moderator pierwszego panelu dyskusyjnego zaczął od odczytania fragmentu referatu Anny Piszkiewicz brzmiącego: „Nasi przodkowie znikąd nie przyszli. Urodzili się tu, jeszcze w Monarchii Austrowęgierskiej. Ich domy rodzinne stały ciągle w tym samym miejscu. Zmieniały się ciągle tylko albo państwa, albo ich granice. I tak po 1918 roku to byli obywatele Republiki Czechosłowackiej, po październiku 1938 znaleźli się w Rzeczypospolitej, po 1 września 1939 roku w Guberni Generalnej, później w Czechosłowacji, a następnie w Republice Czeskiej”.
Halina Szczotka, redaktor naczelna wychodzącego na Zaolziu polskiego miesięcznika Zwrot zauważyła, że media są jednym z podstawowych czynników utrzymywania tożsamości narodowej Polaków na Zaolziu.
– Dzięki rozgłośni w Ostrawie i prasie polskiej ludzie na Zaolziu mają kontakt z całą społecznością polską na Zaozliu, dowiadują się, jakie wydarzenia będą miały miejsce – stwierdziła Halina Szczotka zauważając, że media drukowane trafiają przede wszystkim do ludzi starszych, natomiast społeczność polska na Zaolziu to nie tylko ludzie starsi, ale także młodzież i do tej młodzieży należy docierać w sposób współczesny, poprzez internet, co polskie zaolziańskie media już też robią, a kierowany przez nią miesięcznik Zwrot ma również stronę internetową.

- To, że mieszkańcy tego regionu przebywali 600 lat poza granicami Polski, a jednak zachowali tożsamość narodowościową, każe zdjąć czapki z głów. Takie doświadczenia mam także z innymi Polakami mieszkającymi poza granicami Polski, na przykład na Litwie, Białorusi. Jeżeli skonfrontuję to z postawami Polaków mieszkających w Polsce, to ta konfrontacja wygląda często bardzo niekorzystnie. W Polsce wyzerowano pamięć historyczną, a to jest bardzo istotny element kształtowania świadomości człowieka, w tym świadomości narodowościowej. Coraz bardziej stajemy się w Polsce narodem przywiślańskim, niż Polakami. Może jest to przerysowane stwierdzenie, ale niestety coś w tym jest – zauważył przedstawiciel UKSW Warszawa.
To, że Polacy nie znają swojej historii nie jest aż takie wyjątkowe. Czesi też nie znają swojej historii. A jeżdżąc na światowe zjazdy historyków, którzy się zajmują Polską przytoczę taką historię. Kiedyś historycy, którzy się zajmują historią Polski rozmawiali o tym, że mają problemy wyjaśnić w swoich społeczeństwach na przykład jaka jest różnica pomiędzy powstaniem w getcie warszawskim a powstaniem warszawskim, bo ludzie najczęściej to mylą, myślą, że to było jedno i to samo. Na to jeden z historyków powiedział „ja w Stanach Zjednoczonych nie mam problemu żeby się moim słuchaczom myliło powstanie warszawskie z powstaniem w getcie. Oni nie znają ani jednego, ani drugiego” – przytoczył jeden z dyskutantów.

Po wszystkich trzech panelach rozgorzała dyskusja, co znaczy, że konferencja spełniła swe zadanie. - Naszym celem nie była konferencja czysto naukowa, na którą ludzie przychodzą i odczytują suche referaty. Naszym celem było, żeby była to konferencja żywa polegająca na wymianie myśli, poglądów i żeby uczestnicy konferencji mieli możliwość sondy naszego zaolziańskiego społeczeństwa – podsumował Leszek Richter.
Była to konferencja na najwyższym poziomie naukowym. Tyle przedstawicieli świata nauki, profesorów, którzy przyjechali do Cieszyna do odrestaurowanej dawnej synagogi żydowskiej i do Domu PZKO w Jabłonkowie jeszcze chyba nigdy u nas nie było – podsumował po drugim dniu konferencji Prezes ZG PZKO Jan Ryłko.
Konferencję wspólnie zorganizowali Polski Związek Kulturalno-Oświatowy w Republice Czeskiej, Wyższa Szkoła Biznesu w Dąbrowie Górniczej, Uniwersytet Kardynała S. Wyszyńskiego w Warszawie, Sekcja Ludoznawcza przy ZG PZKO, Sekcja Zaolziańska przy Oddziale Polskiego Towarzystwa Ludoznawczego w Krakowie oraz Światowa Rada Badań nad Polonią.
(indi)

---------------------------------

Dziś św. Anny

Dziś, 26 lipca, przypada dzień św. Anny. Na Śląsku Cieszyńskim, jak w książce ''Doroczne zwyczaje i obrzędy na Śląsku Cieszyńskim'' wydanej przez Sekcję Ludoznawczą PZKO wspomina Jan Szymik ''Lud na Śląsku Cieszyńskim szczególną czcią darzy św. Annę, Matkę Najświętszej Maryi Panny''.
Jan Szymik wyjaśnia, że w dniu św. Anny na Śląsku Cieszyńskim licznie organizowane są w kościołach i kaplicach jej imienia odpusty. „Anna to bardzo popularne u nas imię. W tym dniu orkiestry i kapele ludowe wygrywają solenizantkom, podobnie jak w marcu Józefom, przed ich domami.” – odnotował Jan Szymik. Okazuje się, że zwyczaj na Śląsku Cieszyńskim przetrwał do dzisiaj. Na Anny grywa bowiem m.inn. Orkiestra Dęta Czesława Grenia z Brennej, która również zgodnie z dawną tradycją gra na Józefa.
Ludoznawca cytuje także znane przysłowie, że Szczęśliwy, gdo na Anne namówi se panne. „Utrzymuje się bowiem pogląd, iż właśnie zaznajomienie się młodej pary na tym odpuście wróży jej szczęście, trwałość i pomyślność. Na koniec swych wywodów na temat tego dnia Jan Szymik przytacza chyba i dziś znane wszystkim przysłowie, że Od świętej Hanki zimne wieczory i ranki.
(indi)

---------------

Ruszamy na ziemniaki

Dziś św. Jakuba Apostoła. Jak podaje, cytując ludowe przysłowia z terenu Śląska Cieszyńskiego, Jan Szymik w swej książce ''Doroczne zwyczaje i obrzędy na Śląsku Cieszyńskim'' wydanej przez Sekcję Ludoznawczą przy Zarządzie Głównym Polskiego Związku Kulturalno Oświatowego w Republice Czeskiej właśnie od dnia św. Jakuba Apostoła, czyli 25 lipca, kopało się już pierwsze wczesne ziemniaki.
„Na świętego Jakuba ziymnioków próba” – mówiono dawniej na naszym terenie, co ludoznawca Jan Szymik odnotował. Zauważył też, że dawniej kończył się tym dniem przednówek. „Ze świętym Jakubym bier już łyżke czubym” – cytuje Jan Szymik inne przysłowie dowodzące, że w tym okresie kończył się „chudy” czas przednówka i ludności przestawał doskwierać głód. Badacz kultury ludowej przyznaje, że zakończenia przednówka nigdy specjalnie na naszym terenie nie świętowano, jednak sporo przysłów dowodzi, że data ta miała jednak pewne znaczenie. „Święty Jakub grociczke, święto Anna motyczke i społym idom na ziymnioki”.
Nieco więcej o kończącym się właśnie przednówku powiedział nam Czesław Stuchlik, ludoznawca-amator pasjonujący się przede wszystkim dawnymi zwyczajami i historią swej małej ojczyzny, okolic Pogwizdowa, ale i całego Śląska Cieszyńskiego.  - „Miesiąc lipiec musi przypiec i ostatki mąki wypiec” – cytuje dawne przysłowie Czesław Stuchlik wyjaśniając, że przednówek w dawnych czasach był najgorszym okresem.
- Nie było przechowalnictwa, ani konserwowania żywności, a częste nieurodzaje powodowały ogólną biedę i dla wielu ludzi ten czas był wręcz tragiczny. Miesiąc czerwiec zamykał i zamyka rok gospodarczy w rolnictwie. Jeszcze w latach 70-tych ubiegłego wieku w Państwowych Gospodarstwach Rolnych, a wcześniej we folwarkach podlegających Komorze Cieszyńskiej, na dzień 30 czerwca sporządzano inwentaryzację i zamykano roczny bilans. Uboga ludność, z powodu braku zapasów mąki i chleba żywiła się lebiodą, pokrzywą i pierwszymi owocami, sporządzając z nich różnego rodzaju zalewajki, jak chociażby znaną na Śląsku Cieszyńskim zupę zwaną „chudo jewa”, „wodziónka” czy „bulczónka” –opowiada o lipcowych niedostatkach naszych przodków Czesław Stuchlik. Nic więc
Mijający właśnie lipiec to też miesiąc pszczół. Zofia Kossak w swej książce „Rok Polski” pisze: „Gdyby miesiące posiadały herby, lipiec powinien otrzymać jako godło złotą pszczołę”. - Albert Einstein stwierdził, że jeżeli zginą pszczoły, to do trzech lat zginą też ludzie. W czasach faraonów w Egipcie pszczoły uważano za owady boskie. Pierwsza pszczoła wyleciała z rogu świętego byka Apisa, stąd łacińska nazwa Apis mellifera (pszczoła miodonośna), później zmieniona na mellifica (miodotwórcza). W grotach w okolicach Walencji istnieją malowidła naskalne sprzed 15 tys. lat, które przedstawiaja miodobranie z barci na drzewach. Nic to nie straciło na znaczeniu, bo i dziś niektóre plemiona afrykańskie takimi sposobami nadal pozyskują ten produkt pracy pszczół. Papirus Ebersa sprzed 3500 lat przed naszą erą, a także rysunki i napisy świadczą o hodowli pszczół. Miód składano w ofierze bogom, ale spożywali go też zwykli śmiertelnicy - wyjaśnia Czesław Stuchlik.
Na przednówku pojawiać zaczynają się leśne owoce, jak borówki i maliny. - Oprócz tych naszych dziko rosnących drzew i krzewów, w ogrodach przydomowych i na plantacjach uprawiane są takie równie cenne rośliny jak truskawki, agrest, porzeczki, wiśnie i czereśnie, a ostatnio jagoda kamczacka, borówka amerykańska i aronia. Tak więc ten straszny przednówek w dzisiejszych czasach nie jest, a przynajmniej nie powinien być, tak groźny jak kiedyś – podsumowuje kończący się właśnie, wraz z pierwszymi wykopkami, okres przednówka Czesław Stuchlik.
(indi)

----------------

Zwrot nr 7 z 2014r, s. 27

-----------------------

Sekcja Ludoznawcza w akcji

IMG_1937Członkowie Sekcji Ludoznawczej przy Zarządzie Głównym PZKO spotkali się w czwartek 10 lipca na nadzwyczajnym zebraniu. Tematem spotkania była konferencja „Zaolzie i Zaolziacy. Genius loci, genius populi”, która odbędzie się w ramach Gorolskigo Święta.
Prezes Sekcji Leszek Richter poinformował, że niestety nie ma żadnych informacji w sprawie wniosku o wsparcie finansowe konferencji przez Ministerstwo Spraw Zagranicznych RP.
W trakcie dyskusji nad organizacją przedsięwzięcia pojawiły się także nowe pomysły. Czesław Stuchlik zaproponował, by z racji tego, że na drugi dzień po konferencji przypada 100. rocznica wybuchu I wojny światowej, przygotować wystawę archiwalnych zdjęć dokumentujących wydarzenia wojny. Pomysł spodobał się pozostałym działaczom Sekcji. Doszli jednak do wniosku, że wkład pracy w przygotowanie wystawy jest zbyt duży i szkoda by było, gdyby wystawa dostępna była jedynie przez pół dnia.  – Zaproponujemy Kołom PZKO wypożyczenie wystawy – stwierdził prezes Sekcji Ludoznawczej Leszek Richter. Wojciech Grajewski pracujący w Książnicy Cieszyńskiej powiedział natomiast, że chętnie pomoże Czesławowi Stuchlikowi w technicznym przygotowaniu wystawy  i dołączy ją do tej, którą już planował przygotować na wrzesień w Książnicy.
Tego samego dnia  konferencja „Zaolzie i Zaolziacy. Genius loci, genius populi” Sekcja Ludoznawcza zaprasza na kolejne seminarium popularnonaukowe „Nie jyny z naszi dzichty”.  Konferencję Sekcja Ludoznawcza przygotowuje wspólnie z ZG PZKO, MK PZKO Jabłonków, Sekcją Zaolziańską przy Oddziale Polskiego Towarzystwa Ludoznawczego w Krakowie, Wyższą Szkołą Biznesu w Dąbrowie Górniczej, Światową Radą Badań nad Polonią oraz Instytutem Politologii, Instytut Nauk Historycznych Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie. Jednak to na działaczy Sekcji spada ciężar technicznych przygotowań przed konferencją, co zważywszy na fakt, że część jej członków jest również zaangażowanych w przygotowania do Gorolskiego Święta, nie jest sprawą prostą. (indi)

---------------------

Dziś smażymy Wajeśnicę

Na dziś (9 czerwca) w kościele katolickim przypada Drugi Dzień Zielonych Świątek, czyli Drugi Dzień Uroczystości Zesłania Ducha Świętego w ludowej tradycji zwany Poniedziałkiem Zielonoświątkowym.
Dziś smażymy Wajeśnicę
fot: (indi)
 Jak podaje Józef Ondrusz "Po południu, zwłaszcza kiedy dopisała słoneczna pogoda, po wsiach odbywało się smażenie jajecznicy. Krewni albo też sąsiedzi tworzyli grupki i udawali się pod las lub nad rzekę, gdzie z dużych kamieni układali palenisko, na którym smażono jajecznicę. Gospodynie w fartuchach przynosiły po kilka jajek, po sporym kłepetku wędzonej słoniny, duży rondel i wszystko, co do smażenia było potrzebne oraz bochen razowego chleba. Gospodarze przynosili w zanadrzu coś ostrzejszego dla rozweselenia nastroju. Młodzież na tę jajecznicową biesiadę zapraszała również jakiegoś wiejskiego muzykanta, bo była to doskonała okazja do śpiewu i tańca. Usmażoną jajecznicę gospodynie nakładały na kromki razowca i roznosiły obecnym. Po posiłku gwarzono, śpiewano, tańczono i bawiono się aż do późnego wieczora."
Również Jan Szymik w wydanej przez Sekcję Ludoznawczą PZKO książce „Doroczne zwyczaje i obrzędy na Śląsku Cieszyńkim” opisuje zwyczaje poniedziałku zielonoświątkowego, a oprócz wajeśnicy zwraca także uwagę na obrzędy pasterskie. „Rano w poniedziałek Zielonych Świąt pasterze starali się jak najwcześniej, najlepiej jeszcze na rosę, wypędzić bydło na pastwisko. Na rosę dlatego, gdyż wierzono, że wtedy krowy będą dawały dużo mleka, a ten, który był pierwszy na pastwisku, zostawał królem pasterzy aż do zakończenia wypasu w danym roku. Obwołanie go królem pasterzy następowało dopiero popołudniu, gdyż wówczas wyjątkowo bydła nie pasiono, aby umożliwić nie tylko pasterzom, ale całej czeladzi (służbie) świętowanie. Musiał wykazać, że jest godzien tego zaszczytu, i to tak, iż na odpowiednim pastwisku urządzano wyścigi konne. Jeżeli i w nich zwyciężył, bezapelacyjnie zostawał królem pasterzy, a jako znak "władzy" przypinano mu do kapelusza czerwoną kokardę, a na jego bicz pasterski przywiązywano czerwoną wstążkę lub kućke (kutasa), których to symboli żadnemu innemu z pasterzy nie było wolno nosić. O ten honor zwykle ubiegało się wielu, a wyścigi konne bacznie obserwowane przez niemal wszystkich gospodarzy, odbywały się pod fachowym kierownictwem jednego z nich. Jeżeli natomiast rano na pastwisku pierwsza była dziewczyna, zostawała ona królową pasterek, a popołudniu po zawodach konnych urządzano biegi na 100-150 metrów. Królowa na swój bicz otrzymywała krótszą i węższą czerwoną wstążkę, a na głowę wianek z polnych kwiatów, który nosiła tylko w ten jeden dzień, lecz "rządziła" pasterkami aż do jesieni.” – Pisze Jan Szymik wspominając również zwyczaj wspólnego smażenia na ognisku wajeczyny. Oprócz samego spotkania i biesiadowania przy ognisku Jan Szymik wspomina również zabawy dzieci, które przychodziły wraz z rodzinami na miejsce, gdzie rozpalano ognisko, ale nie siedziały przy ogniu wraz z dorosłymi, a nieopodal bawiły się „w przeróżne gry dziecięce, jak np. na lajdę, na trzeciaka, w ciuciubabkę itp. oraz razem z dorosłymi przyglądały się wyścigom konnym i biegom. (…) Taka zabawa i biesiada na wolnym powietrzu nieraz przeciągała się do późnego wieczoru, do czasu, gdy koniecznie trzeba było pójść oporządzić zwierzęta domowe: nakarmić je i podoić krowy.”  
Jan Szymik zauważa także, że chociaż Zielone Święta, poza aspektami religijnymi, są u nas świętami wybitnie ludowymi, „są one autentycznym świętem rolników i pasterzy, to zwyczaj smażenia wajeczyny praktykuje się tutaj do dziś, rzec można wszędzie i to nie tylko na wsi, lecz także w miastach i osiedlach robotniczych, gdzie tradycji pasterskich czy rolniczych już od długiego czasu nie ma wcale.”
 Zwyczaj po raz drugi z rzędu przypomniany zostanie m.in. również w parafii Matki Bożej Różańcowej w Skoczowie.   - Po raz drugi w naszej parafii podejmiemy realizację śląskiego zwyczaju i w dniu 9.06.2014 po wieczornej Mszy ok. 17.40 będziemy przy kaplicy smażyć „Wajecznice”! Serdecznie wszystkich zapraszamy – mówi ks. Marcin Pomper.
(indi)

-------------------

Gwarowo w Pierśćcu

3 czerwca w szkole w Pierśćcu słychać było głównie gwary Śląska Cieszyńskiego. Całe dopołudnie odbywał się tam bowiem VII Gwarowy Konkurs Recytatorski.
Gwarowo w Pierśćcu
fot: (indi)
Konkurs dla uczniów z całego powiatu cieszyńskiego zorganizowały Danuta Oczadły, Joanna Radwan-Kmiecik i Justyna Wacławczyk przy wsparciu obu dyrekcji - Szkoły Podstawowej nr 6 i Gimnazjum nr 3 im. Zofii Kossak w Pierśćcu.
 Przesłuchano pół setki recytatorów. Najmłodszym uczestnikiem konkursu, który dostał nagrodę od sponsora - Stowarzyszenia Wspierającego Rozwój i Funkcjonowanie Rodziny „Vesta” był Jan Grabowiecki, uczeń SP nr 2 w Brennej. Spośród recytatorów jury w składzie: Juliusz Wątroba (przewodniczący), Urszula Korzonek, Leszek Richter, Urszula Barańska (przy SP), oraz Justyna Wacławczyk (przy Gimnazjach) wyłoniło laureatów i wyróżnionych. Zostali nimi:
uczniowie klas I – III szkoły podstawowej: 
1. miejsce - Aleksandra Gąsior - uczennica Szkoły Podstawowej nr 5 w Wiśle – za tekst Ireny Branc pt. „Danelka”; opiekun: Elżbieta Panek
2. miejsce - Stefania Zbijowska - Zespół Szkolno-Przedszkolny w Iłownicy – za tekst Józefa Niesyta pt. „Jak Kidońka w sanatorium była”; opiekun: Małgorzata Krehut-Skoczylas
3. miejsce – ex aequo - Jan Grabowiecki – Szkoła Podstawowa nr 2 w Brennej – za tekst Antoniny Bąk pt. „Jak starzyka przy muzyce wyrychtowało”; opiekun: Halina Byrtek i Amelia Budzińska-Lipka – Szkoła Podstawowa nr 2 z Oddziałami Integracyjnymi w Cieszynie – za tekst Jana Chmiela pt. „Gwarowy poemat reklamowy”; opiekun: Beata Wlach, Iwona Wałach
Wyróżnienia: 
- Tomasz Berger, Oliwia Kozioł, Kinga Kuśnierz, Kamila Męcnarowska, Aron Stopczyk /scenka zbiorowa/ z Zespołu Szkół nr 3 Szkoły Podstawowej nr 1 w Skoczowie – za tekst opracowany przez Dorotę Staniek pt. „Pierściecko nocznica”; opiekun: Dorota Staniek
- Sebastian Madzia ze Szkoły Podstawowej im. T. Kościuszki w Górkach Wielkich – za tekst pt. „Kozy” (autor nieznany); opiekun: Bogusława Gwizdoń
- Marcin Sojka – Zespół Szkół Szkoła Podstawowa w Drogomyślu – za tekst Henryka Jasiczka pt. „O świniobiciu”; opiekun: Bożena Macura.
uczniowie klas IV – VI szkoły podstawowe 
1. miejsce – ex aequo - Nikola Nogowczyk – uczennica Szkoły Podstawowej nr 4 w Wiśle – za tekst Zuzanna Bujok pt. „O szkole”; opiekun: Renata Broda i Dawid Kołder – Szkoła Podstawowa im. T. Kościuszki w Górkach Wielkich, za tekst Stanisławy Jabłonkowej pt. „Jak się kóń utopił”; opiekun: Małgorzata Nalepa
2. miejsce - Jakub Barański – Szkoła Podstawowa nr 6 w Pierśćcu, za tekst wg Pawła Szarca i Karola Kajzera pt. „Szkubaczkowe łopowieści”; opiekun: Danuta Oczadły
3. miejsce – ex aequo - Wiktoria Kojma – Szkoła Podstawowa Dębowiec filia Simoradz – za tekst Jana Chmiela pt. „Ze starczynych łopowieści”; opiekun: Natalia Szewczyk i Noemi Kusiak – Szkoła Podstawowa w Cisownicy – za tekst Wandy Mider pt. „Rybiorz”; opiekun: Sylwia Molin
Wyróżnienie : - Dominika Osinczuk, Jakub Stryczek – Zespół Szkolno-Przedszkolny w Iłownicy za tekst wg Lidii Szkaradnik i Jana Chmiela pt. „Jak się to wszystko pozmiyniało”; opiekun: Małgorzata Krehut-Skoczylas
uczniowie gimnazjum 
1. miejsce - Paulina Wyleżuch – Gimnazjum w Dębowcu, za tekst Stanisławy Jabłonkowej pt. „Ni ma kiedy”; opiekun: Aleksandra Wigłasz
2. miejsce – ex aequo - Katarzyna Kowol – Gimnazjum w Jasienicy, za tekst pt. „Skoli” (autor nieznany); opiekun: Joanna Surma i Gabriela Kiełkowska – Gimnazjum nr 3 w Pierśćcu, za tekst Karola Piegzy pt. „ Przemądrzały sztudynt”; opiekun: Urszula Barańska
3. miejsce – Aleksandra Jakubowska – Gimnazjum w Istebnej, za tekst własny pt. „Nagroda i kara”; opiekun: Monika Michałek
Wyróżnienia: - Martyna Bestwina – Gimnazjum w Istebnej, za tekst Katarzyny Ruckiej-Ryś pt. „Jak ujec z Jaworzynki pojechali na łolimpijadym”; opiekun: Cecylia Suszka
- Nikoleta Strządała – Gimnazjum w Mnichu, za tekst pt. „Hanusia” (autor nieznany); opiekun: Aleksandra Biedrawa.
   W przerwach pomiędzy przesłuchaniami wystąpili wpierw uczniowie II klasy SP w Pierśćcu, później gimnazjaliści z miejscowego Gimnazjum nr 3. Zaproszono też wszystkich uczestników na poczęstunek.  Nagrody i dyplomy uroczyście wręczały dyrektorki obu organizujących konkurs szkół. Wcześniej jednak głos zabrali członkowie jury. Pogratulowali uczestnikom, przekazali swoje uwagi na przyszłość a także podkreślali, jak ważna jest gwara dla zachowania poczucia tożsamości i regionalnego dziedzictwa kulturowego.

- Kiedyś był taki wybitny tenisista czechosłowacki. Jeździł po świecie i ktoś się go kiedyś zapytał, gdzie jest jego ojczyzna. On odpowiedział, że jego ojczyzna jest tam, gdzie są pieniądze. Chciałbym, żebyście nigdy tak nie mówili, bo to dramatyczna odpowiedź. Żebyście mogli mówić, że wasza ojczyzna jest tu, w Pierśćcu, w Skoczowie, Cieszynie, Brennej – w których miejscowościach Śląska Cieszyńskiego mieszkacie 
– powiedział do uczestników konkursu Juliusz Wątroba podkreślając, jak ważne jest to, by móc mówić w swoim języku.
To jest naprawdę wyjątkowe. Nasze ziemie były przez siedemset lat pod obcym panowaniem, a język został – dodał przewodniczący jury podkreślając, że bardzo dobrze, że w jury jest także przedstawiciel Zaolzia – prezes Sekcji Ludoznawczej Polskiego Związku Kulturalno Oświatowego w Republice Czeskiej Leszek Richter. – Tam, na Zaolziu, została nasza gwara w najczystszej formie, ponieważ językiem urzędowym był język czeski, a język polski, gwary Śląska Cieszyńskiego, tam zostały w nienaruszonym stanie – wyjaśniał Juliusz Wątroba. 
Dobrze, że ratujecie ten język, bo język to coś, co identyfikuje grupy społeczne w danym kraju tak samo, jak strój, muzyka, taniec. To wszystko jest nasze ogromne dziedzictwo, nasze wielkie bogactwo, którego nie możemy zaprzepaścić - podkreślał.
(indi)
Gwarowo w Pierśćcu
Gwarowo w Pierśćcu
Gwarowo w Pierśćcu
Gwarowo w Pierśćcu
Gwarowo w Pierśćcu
Gwarowo w Pierśćcu
Gwarowo w Pierśćcu
Gwarowo w Pierśćcu
Gwarowo w Pierśćcu

----------------------------

Bulani Moja

Pisaliśmy o tradycji istniejącej dawniej na Śląsku Cieszyńskim, jaką jest stawianie moja 30 kwietniab. Dziś, 31 maja, przyszedł czas na bulani moja.
Jak pisze Jan Szymik w wydanej przez Sekcję Ludoznawczą PZKO książce „Doroczne zwyczaje i obrzędy na Śląsku Cieszyńskim” „Zwykle po ostatnim popołudniowym nabożeństwie majowym grupki panien i kawalerów udają się przed dom panny, której zolytnik (zalotnik) lub galan (narzeczony) postawił moja. Do tej gromadki młodych automatycznie wchodzą ci młodzieńcy, którzy pomagali go postawić oraz koleżanki danej panny” – pisze Jan Szymik opisując całą ceremonię, podczas której w odpowiednim miejscu na dworze przed domem rozpalają niewielkie ognisko, a panna, przed której domem Cały miesiąc stał ustrojony mój częstuje swych gości kołaczami, piwem, a także wódką. Po zmierzchu chłopcy obalają moja, a dziewczyny się temu przyglądają.
„Po jego obaleniu na ziym piłą ucinają zielony – wówczas już zazwyczaj zwiędły i opadły z igliwia wierzchołek. Żerdź pozostawiają gospodarzowi. Odcięty wierzchołek razem z wieńcem, z którego dziewczyny zdejmują kolorowe wstążki, pozostawiają przy ognisku. Wieniec się spala od razu, lecz z wierzchołka obcina się jedynie gałązki, spalając je w ognisku. Gałązki obcina się odpowiednio daleko od pieńka, by następnie, często jeszcze podczas tej biesiado-zabawy zrobić (ustrugać) z niego dwie, trzy lub cztery rogulki (mątewki), które ten, kto był inicjatorem postawienia moja wręcza pannie, do której się zaleca lub już jest jej narzeczonym. Powinna je zachować i włączyć do swojej wybawy (wyprawy ślubnej).” Jak więc widać dawniej ludzie niczego nie marnowali, a nawet podczas zabawowych obrzędów powstawały przedmioty użytku codziennego. Jan Szymik wspomina także, że po obaleniu moja zabawa młodych nadal trwa, ale już tylko przy ognisku i nie przeciąga się zbyt długo, najwyżej do północy „szczególnie, gdy 31 maja przypada w tygodniu, bo przecież nazajutrz trzeba być trzeźwym i sprawnym w pracy.”
Ludoznawca stwierdza też, że bywało i tak, a obecnie jest to najczęstsze, że po obaleniu wszystkich mojów we wsi, głównie tych stojących na Nowsiu, przed urzędem gminnym, karczmą lub remizą strażacką młodzież urządza jedną wspólną zabawę taneczną w gospodzie, a panny częstują na niej tych młodzieńców, których podejrzewają o postawienie im moja, a odgadnąć, którzy to, nie jest trudne, gdyż to oni go o zmierzchu, przed zabawą, bulają. 
(indi)

Pisaliśmy: Stawianie moja

---------------

LUDOZNAWCY ZWIEDZILI POGWIZDÓW

Pogwizdow SL (1)
Członkowie Sekcji Ludoznawczej PZKO na kolejną wycieczkę poznawczą wybrali się do Pogwizdowa. Jest to miejscowość leżąca blisko granicy, sąsiadująca z Łąkami, z którymi ma wspólną historię, a jednak mało znana, z chęcią więc poznali ją prowadzeni przez najlepszego przewodnika po Pogwizdowie.
Wycieczkę w sobotę, 24 maja, zorganizował i poprowadził nowy członek SL PZKO Czesław Stuchlik – miłośnik historii i kultury Śląska Cieszyńskiego, aktywny działacz OSP w Pogwizdowie, przewodniczący Koła Radiestetów. Spotkali się przy remizie OSP. Działaczy PZKO zaskoczyło, że oprócz kolegi, który wycieczkę zorganizował, czekał na nich także Karol Folwarczny, wójt gminy Hażlach, do której należy miejscowość Pogwizdów. Razem udali się do prowadzonego przez kolegę Czesława Stuchlika Domu Weselnego na wspólną kawę i przepyszny kołacz upieczony specjalnie na ich przyjazd przez Koło Gospodyń Wiejskich. Karol Folwarczny interesował się działalnością PZKO i samej sekcji, rozmawiali o warunkach pracy społecznej w obu państwach.
Po spotkaniu z wójtem Karolem Folwarcznym grupa PZKO-wców prowadzona przez Czesława Stuchlika wybrała się na spacer po Pogwizdowie. Jako, że jest to rodzinna ziemia Czesława Stuchlika, a on sam jest pasjonatem miejscowej historii i tradycji, nie tylko zna tam każdy zakamarek, ale także mnóstwo faktów historycznych. Przygotował zresztą w Domu Weselnym mini wystawę starych fotografii i dokumentów dotyczących Pogwizdowa. Niektóre zdjęcia PZKO-wcy zabrali ze sobą na wycieczkę po wsi, by móc w terenie porównać, jak wyglądały kiedyś, a jak obecnie, poszczególne miejsca. Niewątpliwą ciekawostką była wędrówka przez chaszcze do granicznej Olzy. Za rzeką są już Łąki. Czesław Stuchlik opowiadał wiele ciekawych historii związanych z pilnie niegdyś strzeżoną granicą. Ludoznawcy zwiedzili oczywiście nie tylko miejscowy kościół, ale także cmentarz i dawne gospody do dziś pełniące swe funkcje, których wnętrza kryją historyczne pamiątki.
Jako, że Pogwizdów był typową wsią folwarczną, ze starymi zdjęciami w ręku oglądali dawne budynki folwarku. Dom Weselny, w którym zakończyli spacer po miejscowości, jest odrestaurowanym starym budynkiem. Jego właściciel przyznał, że dużo prościej byłoby zburzyć go i wybudować od nowa, niż remontować. Jest jednak człowiekiem, któremu nieobojętna jest historia i tradycja, dlatego starał się zachować jak najwięcej z jego dawnego kształtu.
Zmęczeni zwiedzaniem, upałem i ogromem przekazanej przez Czesława Stuchlika wiedzy o miejscowości ludoznawcy z przyjemnością przyjęli zaproszenie na obiad. Po obiedzie spotkali się z przewodnicząca Rady Gminy Hażlach Grażyną Krehut. Chętnie wymieniała się z Zaolziakami spostrzeżeniami na temat społecznej działalności na rzecz zachowania tradycji regionu w obu państwach. (indi)

-----------------

Zaolziacy zwiedzili Pogwizdów

Członkowie Sekcji Ludoznawczej przy Zarządzie Głównym Polskiego Związku Kulturalno Oświatowego w Republice Czeskiej interesują się kulturą ludową regionu, który, jak wiadomo, kulturowo stanowi całość niezależnie od dzielącej go od prawie stu lat granicy. Dlatego na wycieczki poznawcze, których celem jest zwiedzanie poszczególnych zakątków Ziemi Cieszyńskiej, wybierają się raz na czeską, a raz na polską stronę Śląska Cieszyńskiego. Ostatnia sobotnia (24.05) wycieczka poznawcza zorganizowana była
Zaolziacy zwiedzili Pogwizdów
fot. indi
Zwiedzanie Pogwizdowa ludoznawcy rozpoczęli, a jakże, od remizy OSP, skąd przeszli do domu weselnego, gdzie Czesław Stuchlik przygotował mini wystawę fotografii starego Pogwizdowa. Niektóre zdjęcia ludoznawcy zabrali na spacer po Pogwizdowie, by w terenie porównać dawne i współczesne widoki. Nie kryli też zaskoczenia, że w Pogwizdowie przywitał ich Wójt Gminy Hażlach Karol Folwarczny. Przy kawie i przepysznym, specjalnie na ich przyjazd upieczonym przez miejscowe Koło Gospodyń Wiejskich cieście rozmawiali o społecznej działalności na rzecz kultury regionu, wymieniali się spostrzeżeniami i doświadczeniami z prowadzenia tej działalności w obu sąsiadujących państwach.

W Pogwizdowie prowadzeni przez znakomitego znawcę terenu i jego historii ludoznawcy zwiedzili kościół i cmentarz, gdyż wiadomo, że właśnie na cmentarzach można dowiedzieć się wiele na temat ludzi zamieszkujących daną miejscowość na przestrzeni jej historii. Ciekawe dla Zaolziaków było również podejście do granicy z Łąkami. Czesław Stuchlik w drodze do zarośniętego dziś gęstą roślinnością brzegu Olzy opowiadał o dawnej granicy, zaoranym pasie ziemi, historiach związanych z pilnie strzeżoną granicą, która nagle przedzieliła spójny do tamtej pory świat Pogwizdowa i Łąk. Dziś nie ma już strzeżonej granicy, za to do zarośniętego brzegu trudno dojść, a po kładce przez Olzę pozostały jedynie wspomnienia. Z przedwojennymi zdjęciami w ręce uczestnicy poznawczej wycieczki stanęli przed obiema gospodami, a także dawnym folwarkiem.

Zmęczeni zwiedzaniem, upałem i ogromem przekazanej przez Czesława Stuchlika rzetelnej wiedzy historycznej o miejscowości ludoznawcy z przyjemnością przyjęli zaproszenie na obiad do miejscowego Domu Weselnego. Prowadzi go kolega Czesława Stuchlika, który chętnie opowiadał o tym, jak ruiny folwarcznych budynków powoli przekształcał w ten elegancki obiekt. Ludoznawcy chętnie oglądali zdjęcia z kolejnych etapów remontu, a ich największe uznanie wzbudził fakt, iż właściciel starał się zachować jak najwięcej z historycznego kształtu budynku.

Kolejnym zaskoczeniem dla PZKO-wców był przyjazd na spotkanie z nimi Przewodniczącej Rady Gminy Hażlach Grażyny Krehut. Atmosfera była bardzo sympatyczna. Okazało się, że łączą ich wspólne doświadczenia na polu krzewienia kultury w regionie. Grażyna Krehut bywa na Zaolziu z racji realizacji różnych partnerskich projektów nie tylko w zakresie szkolnictwa, chętnie więc wymieniała się informacjami ze społecznikami działającymi na terenie Republiki Czeskiej, ci zaś chętnie słuchali, jamie są warunki i możliwości działalności w Polsce.


(indi)
Zaolziacy zwiedzili Pogwizdów
Zaolziacy zwiedzili Pogwizdów
Zaolziacy zwiedzili Pogwizdów








--------------------------


























































Zebranie ludoznawców


IMG_8078
Członkowie Sekcji Ludoznawczej ZG PZKO 22 maja spotkali się na zebraniu. Omawiali bieżącą działalność sekcji oraz najbliższe plany. Po omówieniu imprez i ich ocenie prezes sekcji Leszek Richter przypomniał, że członkowie Sekcji koniecznie powinni chodzić na wykłady i prelekcje, które wygłaszają inni członkowie sekcji, zwłaszcza jeśli dotyczą one tematów ludoznawczych. Tak się zresztą dzieje, przykładem chociażby Spotkania Kolbergowskie w Muzeum Śląska Cieszyńskiego, na których zazwyczaj nie brakuje członków Sekcji.
IMG_8087
Kolejnym punktem zebrania było zaprezentowanie przez Otmara Kantora zaprojektowanego przez niego ekslibrisu Sekcji Ludoznawczej. Przedyskutowano projekt i omówiono, co należy w nim poprawić. Po drobnych poprawkach artysta będzie mógł przystąpić do wycinania wzoru. Wszystko więc wskazuje na to, że już niedługo SL PZKO będzie mogła pochwalić się własnym ekslibrisem.
(indi)
-----------------------------

























































Co znaczy być „tu stela”?


Spotkanie Kolberg (12)
O dziwo niemal nie było Zaolziaków na kolejnym ze spotkań w ramach projektu „200 razy Kolberg” zorganizowanego 21 maja w Sali Rzymskiej Muzeum Śląska Cieszyńskiego przez Muzeum oraz Świetlicę Krytyki Politycznej w Cieszynie.
Spotkanie moderowali Andrzej Drobik – autor tekstów dla lokalnych i ogólnopolskich mediów, autor książki „Rozmowy o Śląsku Cieszyńskim” i pomysłodawca projektu „Made in SCI” oraz Grzegorz Studnicki – antropolog, etnograf, pracownik Muzeum Śląska Cieszyńskiego i Uniwersytetu Śląskiego, członek Sekcji Ludoznawczej PZKO. Wspólnie ze słuchaczami zastanawiali się, co jest wyznacznikiem bycia „tu stela”. Słuchacze od samego początku tak wciągnęli się w dyskusję, że główną rolą prowadzących było uspokajanie ich oraz pilnowanie kolejności i kultury wypowiedzi.
Rozmówcy wskazywali na kolejne wyznaczniki bycia „tu stela”, jak urodzenie, gwara czy przywiązanie do wartości. Nie byli jednak zgodni co do tego, które kryteria należy spełnić, by móc zostać uznanym za człowieka „tu stela”.
Na wstępie wyświetlono krótki film przygotowany przez studentów cieszyńskiego UŚ, którzy pytali przechodniów zarówno o to, co to znaczy być „tu stela” jak i o to, czy można stać się „tu stela” pomimo tego, że urodziliśmy się gdzie indziej. Odpowiedzi były podzielone. Tak jak i wypowiedzi słuchaczy na sali. Kontrowersje wzbudziło także to, czy ten nasz „tustelanizm” jest czymś wyjątkowym, odróżniającym nas od innych regionów kraju. Profesor Zygmunt Kłodnicki stwierdził, że oglądał kiedyś mapę Polski z roku 1931. Pamięta, że zwrócił wtedy uwagę na to, że na Polesiu, które wtedy było w granicach Polski, oprócz Żydów i szlachty polskiej pytana o narodowość ludność wiejska w większości podała „tutejszy”. Inny słuchacz, który zabrał głos, stwierdził, że to jest w całej Polsce, tylko myśmy to nazwali. Zauważył, że spotykał ludzi w Warszawie czy Krakowie, którzy na każdym kroku podkreślają, że są od pokoleń stąd, a nie przyjechali.
Sporo uwagi poświęcono znajomości gwar Śląska Cieszyńskiego jako wyznacznika bycia „tu stela”. Irena French stwierdziła, że choć jej rodzina mieszka tutaj od wielu pokoleń, ona, choć gwarę doskonale rozumie, nie potrafi jej używać. – I co w związku z tym ja nie mogę o sobie powiedzieć, że jestem „tu stela”? – irytowała się dodając, że kolejny problem pojawi się, gdy spojrzymy na mieszkających u nas przed wojną od wielu pokoleń Niemców i Żydów. Mówili po niemiecku. Ale skąd byli, skoro wyznacznikiem bycia tu stela miałaby być cieszyńskie gwary? Głos w tej dyskusji zabrał również Mariusz Makowski, który dla odmiany przepiękną gwarą wyznał, że on nie jest „tu stela”.
Zgodności nie było także co do tego, czy przywiązanie do wartości jest czymś specyficznym dla ludzi „tu stela”. Jedni twierdzili, że tak, że etos pracy, skromność, wyznawanie w praktyce chrześcijańskich wartości charakteryzuje mieszkańców Śląska Cieszyńskiego. Ale czyż nie są to wartości uniwersalne, a nie tylko nasze cieszyńskie? – zapytywali oponenci.
Zauważono też, że podkreślanie, że jest się „tu stela” jest obroną przed innymi, co ma swe podłoże m.inn. ekonomiczne. Wyjaśniano, że był okres, głównie w latach 60-tych, 70-tych XX wieku, kiedy to „werbusy”, obcy byli lepiej traktowani.
– „Werbus” dostawał mieszkanie od razu, podczas gdy rodowity mieszkaniec regionu czekał długo. „Werbus” do pracy był wożony, miejscowy chodził pieszo – wyliczano.
Dyskusja nie doprowadziła rozmówców ani do wyznaczników decydujących o tym, czy ktoś jest „tu stela”, czy też nie, ani też nie znaleziono jednoznacznej odpowiedzi na to, czy ktoś może stać się „tu stela”. (indi)
-------------------------------------

3 maja - Najświętszej Maryi Panny - Królowej Polski

Trzeci Maja to nie tylko święto państwowe związane z rocznicą uchwalenia najstarszej w Europie konstytucji państwowej, ale także święto kościelne. Na tą datę przypada bowiem dzień Najświętszej Maryi Panny - Królowej Polski.
Jak wspomina Jan Szymik w wydanej przez Sekcję Ludoznawczą Polskiego Związku Kulturalno - Oświatowego w RC książce „Doroczne zwyczaje i obrzędy na Śląsku Cieszyńskim”: „Zanim ten dzień po I Wojnie Światowej stał się w Polsce świętem państwowym, to na Śląsku Cieszyńskim lud od niepamiętnych czasów już czcił Najświętszą Maryje Pannę w tym dniu, choć cały miesiąc maj był jej poświęcony. Lud czcił ją bowiem w tym dniu jako patronkę wszystkich niewiast, a dodajmy, że do XVI wieku u nas dziewczynkom nie nadawano tego imienia z powodu nadzwyczajnej czci i głębokiego uszanowania dla Bożej Rodzicielki, podobnie, jak do dziś nie nadaje się u nas chłopcom imienia Jezus. Potem imię Maria stało się tutaj bardzo popularne, głównie wśród Lachów śląskich.” – pisze Jan Szymik.

Warto tu wspomnieć o szczególnej tradycji brenneńsko-szczyrkowsiej. Otóż od lat co roku kilkuset pielgrzymów wybiera się pieszo z Brennej, przez góry, a ściślej przez przełęcz Karkoszczonka na granicy Brennej ze Szczyrkiem, do Szczyrku, do Sanktuarium Matki Bożej Królowej Polski na tzw. Górce w Szczyrku. Na placu przed Sanktuarium odprawiana jest suma i uroczystości odpustowe ku czci Szczyrkowskiej Wspomożycielki i Królowej Beskidów. W uroczystościach udział bierze m. in. orkiestra dęta Czesława Grenia z Brennej. 

Jan Szymik opisując zwyczaje i obrzędy ludu Śląska Cieszyńskiego wspomina także, że „pieśń Rajnolda Suchodolskiego Witaj majowa jutrzenko rozlegała się 3 maja wszędzie, w miastach i wsiach.” Wspomina, że w tym dniu popołudniu „samorzutnie organizowano imprezy o cechach wybitnie ludowych (np. festyny), a dla młodych zaś była to kolejna okazja spotkania się i odprowadzenia panien do domu. Dotąd utrzymuje się przesąd, że dziywka (panna), która w tym dniu nie otrzyma całusa, uschnie – zostanie starą panną” – pisał Jan Szymik.

(indi)

---------------------------

Stawianie moja


W tradycyjnej kulturze Śląska Cieszyńskiego 30 kwietnia było dniem stawiania moja. Pisze o tym m.in. Jan Szymik w wydanej przez Sekcję Ludoznawczą Polskiego Związku Kulturalno - Oświatowego w RC książce ''Doroczne zwyczaje i obrzędy na Śląsku Cieszyńskim''.
Stawianie moja
„Późnym wieczorem w ostatnim dniu kwietnia kilku starszych chłopców – kawalerów stawia przed domem panny na wydaniu uprzednio przygotowanego moja, to jest wysokie, dorodne drzewo iglaste, zwykle świerk, któremu pozostawia się tylko zielony wierzchołek, resztę zaś gałęzi obcina się i ścięte drzewko dekoruje, czyli z pnia zdejmuje się korę. Zielony wierzchołek ozdabia się kolorowymi wstążkami, najczęściej z krepowego papieru lub zakupionymi w pasmanterii, a pod wierzchołek zawiesza się na drutach lub mocnych sznurach duży wieniec zrobiony z gałązek świerkowych, również ozdobiony kolorowymi wstążkami zwisającymi w dół. Jest to wielki honor dla panny, która rano 1 maja przed swoim domem zobaczy moja. Inicjatorem jego postawienia bywa zwykle kawaler, który już chodzi na zolyty do danej dziewczyny, czyli jej galan, albo ten, który ma prawdziwy zamiar ubiegać się o jej względy. Moja oczywiście należy pilnować przez cały miesiąc, bo tak długo on stać powinien” -  pisze Jan Szymik wyjaśniając, że mój stał też przez cały maj w centrum wsi czy miasta dla wszystkich panien.
(indi)
--------------------------------Wielkanoc. Co w te dni robimy i dlaczego?
Wielkanoc, jak pisze we wstępie do poświęconego temu okresowi rozdziału w wydanej przez Sekcję Ludoznawczą Polskiego Związku Kulturalno - Oświatowego w RC książce "Doroczne zwyczaje i obrzędy na Śląsku Cieszyńskim" Jan Szymik ''jest pierwszym, najstarszym i największym oraz najważniejszym świętem chrześcijańskim''. Ludoznawca nie pozostawia więc miejsca na toczące się od lat dyskusje, które to święta są ważniejsze ? Wielkiej Nocy czy Bożego Narodzenia.
 Wielkanoc. Co w te dni robimy i dlaczego?
fot: (indi)
Patrząc z boku na komercyjną otoczkę obu świąt łatwo byłoby odnieść wrażenie, że to Boże Narodzenie jest świętem większym.  Jednak patrząc z punktu widzenia religijnego wymiaru świąt znawcy tematu nie pozostawiają wątpliwości, że to Wielkanoc jest dla chrześcijan najważniejszym świętem. Choć zgłębiając temat nie da się nie zauważyć, że cała wielkanocna obrzędowość została przez Kościół nałożona na wcześniejsze, pogańskie jeszcze święta, obrzędy i zwyczaje wykorzystując i przywłaszczając sobie niektóre prastare rytuały i nadając im nową, chrześcijańską interpretację.

Zacznijmy od najbardziej wyrazistego symbolu świąt wielkanocnych – jajka. W wierzeniach pogańskich jajka były symbolem odradzającego się życia. Malowanie jajek to prastary zwyczaj, który prawdopodobnie ma swoje korzenie w starożytnej Mezopotamii. Pierwsze pisanki, jakie zostały odkryte, pochodzą sprzed 4 tysięcy lat. Pisanka miała zapewnić dobrobyt przez cały rok. Dzielenie się jajkiem również nie jest zwyczajem chrześcijańskim. Polewanie się wodą w poniedziałek wielkanocny także zostało zapożyczone od pogan, dla których miało symbolizować budzącą się do życia przyrodę i usunięcie zimowego brudu i przygotowanie do nowego, rocznego cyklu. Kościół przyswajając ten zwyczaj dodał do niego nowe znaczenie, i odtąd oblewanie wodą miało przynieść oczyszczenie z grzechu. Zając również z Kościołem Katolickim może mieć wspólnego chyba tylko tyle, że jak każde inne, jest stworzeniem bożym. W czasach pogańskich był natomiast symbolem płodności. Baranek już w czasach pogańskich składany był bogom w ofierze. A sobotnie noszenie pokarmów do święcenia miało zastąpić wcześniejsze, pogańskie noszenie pierwszych plonów w darze Bogom. Jak więc widać, Kościół chrześcijański zapożyczył wiele zwyczajów związanych z celebracją nadejścia wiosny do swojej tradycji, zmieniając ich symbolikę na religijną, a w kulturze i tradycji ludowej, i nie tylko, pozostały one mniej lub bardziej żywe i kultywowane do dziś.

Jak podkreśla Jan Szymik, który prowadził liczne badania ludoznawcze na terenie Śląska Cieszyńskiego, „Zmartwychwstanie Pańskie w świadomości ludu Śląska Cieszyńskiego, jest również świętem, podobnie jak Boże Narodzenie, wybitnie rodzinnym”. Do dziś święta te, zwłaszcza ich pierwszy dzień, raczej spędzamy rodzinnie. A jak kilkadziesiąt lat temu wyglądały dni świąteczne na Śląsku Cieszyńskim? „Wcześnie rano w dzień Zmartwychwstania Pańskiego (Niedziela Wielkanocna) dzieci chyżo wstawały z łóżek i po rannym pacierzu, najczęściej jeszcze w nocnych koszulach bądź piżamkach, biegły do ogrodu szukając tam w krzewach, kwiatach lub gęstszej trawie swojego zajączka – uprzednio przez rodziców przygotowanego podarunku, na który składały się wyłącznie słodycze: czekoladki w postaci zajączków, kurek i jajek. Po I wojnie światowej w polskich ochronkach – przedszkolach dzieci także otrzymywały zajączka, ale już do południa w Wielką (Białą) Sobotę. Tradycyjnie Pierwsza Niedziela Wielkanocna, jako największe święto w roku, była dniem odpoczynku dla wszystkich domowników, tzn. łącznie ze służbą, i poza najniezbędniejszymi pracami czas spędzano w kościele, i kręgu rodzinnym w domu, bo w tak wielki święto nie godzi się chodzić po chałupach, nawet w odwiedziny do krewnych, choćby mieszkali bardzo blisko. Tylko gospodarz z małym synem czy wnukiem wychodził w pole z krzyżykami palmowymi wtykając je do czterech rogów poszczególnych łanów lub zagonów, co zapewnić miało bogate plony (…) Przy każdym łanie czy zagonie rzykano - modlono się. Na msze świętą szli wszyscy – niekoniecznie naraz razem (…) wierzono bowiem, że ten, kto w Niedziele Wielkanocną nie będzie na mszy świętej, będzie chorował cały rok. (…) Gdy była piękna, słoneczna pogoda wróżyło to urodzajny rok i dobrą pogodę we wszystkie niedziele roku. Wieczorem obserwowano – nigdy nie z domu przez okno – zachód słońca, gdyż istniało przekonanie, że w tym dniu zachodzące słońce tańczy, lub przynajmniej drga z radości, że Zbawiciel wstał z martwych. Kto taki taniec czy drganie słońca zauważył, temu przez cały rok miało w każdym wypadku sprzyjać szczęście. Po obiedzie zaś dziewczęta i chłopcy praktykowali różne matrymonialne wróżby, które nie różniły się wiele od tych, które uprawiano w inne, wróżbom sprzyjające dni. Obiad był wystawny. W wielu domach, głównie siedlaczych, podawano pieczone jagnię lub koźlę, albo panierowane sznycle z tych mięs, i sałatę z kapusty albo kwaszone ogórki”.

Liczne były także zwyczaje i obrzędy praktykowane w Poniedziałek Wielkanocny, czyli śmiergust. Jak podaje Jan Szymik „drugi dzień świąt wielkanocnych, podobnie jak drugi dzień Bożego Narodzenia, był najodpowiedniejsza porą składania życzeń i odwiedzania krewnych. Odwiedzano też sąsiadów, nawet tych leczących się w szpitalu czy przebywających w więzieniu. Wyłącznie płeć męska już od wczesnego rana lub młodzi nawet od północy chodzili po domach polać (oblać) i wysuszyć (wysmagać) wierzbowymi prętami każdą kobietę bez względu na jej wiek. Byli to smiergustnicy od malców po dostojnych ojców. Chłopcy chodzili przeważnie po domach krewnych, powinowatych, koleżanek szkolnych i sąsiadów, starsi, żonaci już mężczyźni po domach krewnych, sąsiadów i dobrych znajomych i przyjaciół.” Jan Szymik zwraca uwagę na fakt, że choć, zwłaszcza młode panny na wydaniu polewano bardzo obficie, nierzadko zaciągając je do studni i polewając wiadrami, to zwyczajem było, iż polewać można było tylko do południa, najpóźniej do 13, a „późnym popołudniem lub wczesnym wieczorem młodzież urządzała w karczmie zabawę taneczną, tak zwaną śmiergustówkę, na którą kawalerowie zapraszali dziewczęta podczas polewania. Oni też na tę zabawę taneczną przynosili poczęstunek w postaci szołder – babek, kołaczy, ciastek, a przede wszystkim malowanych jajek – nadwyżek podarunków otrzymanych podczas śmiergustowanio. Zabawa ta nie przeciągała się jednak zbyt długo, gdyż następny dzień, wtorek, jest już przecież zwykłym dniem roboczym”.

 Jednak i z wtorkiem po Wielkiejnocy związane są na Śląsku Cieszyńskim pewne tradycje. „Gdzieniegdzie istnieje u nas zwyczaj, że w tym dnu odbywa się tzw. babski śmiergust, kiedy to płeć żeńska oblewa wodą płeć męską, nie stosując wszakże suszynio, czyli smagania. Nie jest to jednak zwyczaj powszechny i nigdy też dziewczęta nie chodzą od domu do domu po śmierguście, a tylko polewają chłopca w domu, gdy mieszka razem z nimi, albo w pracy, ale już nie np. w szkole. Jest to traktowane raczej jako odwet za poniedziałkowe oblewanie i chłopcy też niczym dziewcząt nie obdarowują. Natomiast dziewczynki, nigdy zaś panny na wydaniu od wtorku aż do drugiej Niedzieli Wielkanocnej (…) chodziły jeszcze z moiczkiem po domach, śpiewając.”

Istnieją także jeszcze bardziej lokalne, czasem zawężone do jednej tylko miejscowości zwyczaje. Na przykład w Brennej w lany poniedziałek wozy strażackie wyruszają na wieś by polewać. Okazuje się, że jest to brenneński zwyczaj, nieznany na przykład w Istebnej czy Ustroniu.

Tyle o tradycjach i zwyczajach. Natomiast genezę świąt Wielkanocnych z punktu widzenia religijnego obszernie tłumaczył podczas ostatniego przedświątecznego wykładu Miedzygeneracyjnego Uniwersytetu regionalnego w Czeskim Cieszynie ksiądz Jan Wacławek. Wyjaśnił, że dla Żydów i chrześcijan Wielkanoc związana była z dwoma tradycjami biblijnymi: starotestamentową i nowotestamentową.

- Tradycja starotestamentowa wychodzi z wydarzeń paschalnych opisanych w księdze wyjścia mówiącej o wyjściu Izraelitów pod wodzą Mojżesza z niewoli egipskiej. Faraon sprzeciwił się Bogu, co według opisu biblijnego spotkało się z gniewem i karą. Pośród dziesięciu plag najgorszą była ostatnia boża kara. Anioł śmierci przechodzący nocą przez Egipt nie wszedł tylko do tych domostw izraelskich, w których drzwi były pomazane krwią zabitego barana. Odtąd baranek będzie zajmował w kulcie żydowskim specjalne miejsce. Bowiem jak gdyby przez jego śmierć i ofiarę faraon kapituluje a naród żydowski uzyskuje wolność i rusza w drogę do Ziemi Obiecanej. Na pamiątkę tego wydarzenia miały być według prawa mojżeszowego corocznie obchodzone całotygodniowe święta paschalne – mówił ksiądz Jan Wacławek wyjaśniając, że słowo pascha pochodzi od hebrajskiego czasownika oznaczającego przeskakiwać, ostrożnie przechodzić, być może także chronić.

- Krew zabitego baranka, którą pomazano klamki i drzwi sprawiła, że Jahwe w noc paschalną, kiedy zostali zabici pierworodni synowie Egiptu, przeszedł obok, jakby przeskakiwał, chronił domy Izraelitów i w ten sposób nie zostali oni zniszczeni. Judaizm interpretował paschę jako przejście ze śmierci do życia. Z ciemności do światła. Ze stanu grzechu w życie cnotliwe. Nowotestamentowa tradycja wielkanocna nawiązuje do świąt paschalnych. Jest w niej przedstawiony Jezus, który w Niedziele Palmową wjeżdżając do Jerozolimy na osiołku witany jest przez tłumy z gałązkami palm w ręku. Razem z uczniami spożywa Jezus baranka wielkanocnego i podczas tej wieczerzy, łamiąc chleb i podając uczniom wino ustanawia nową tradycję eucharystyczną wieczerzy świętej – tłumaczył dalej ksiądz Jan Wacławek dodając, że później w nocy zostanie pojmany w efekcie czego został ukrzyżowany. To był piątek. Przed szabatem jego zwłoki musiały być złożone do grobowca, nie można tego było robić w szabat.

(indi)
 Wielkanoc. Co w te dni robimy i dlaczego?
 Wielkanoc. Co w te dni robimy i dlaczego?
 Wielkanoc. Co w te dni robimy i dlaczego?
------------------------------------------Miyszani OwiecŚw. Wojciecha Biskupa i Męczennika przypada na 23 kwietnia. Jak podaje Jan Szymik w wydanej przez Sekcję Ludoznawczą Polskiego Związku Kulturalno - Oświatowego w RC książce ''Doroczne zwyczaje i obrzędy na Śląsku Cieszyńskim'' dzień ten związany jest w tradycji ludowej z hodowlą bydła, a zwłaszcza owiec i koni.
Miyszani Owiec
fot:arc/indi
W Beskidach odbywał się w tym czasie spęd owiec przez poszczególnych gospodarzy do zagrody bacy, mieszanie owiec, po czym redyk wyruszał ze wsi w góry na pastwiska. Tradycja ta od niedawna reaktywowana jest w Istebnej, wpierw na Stecówce, a od kilku lat równolegle i na Stecówce, i na Ochodzitej, gdzie zarówno Piotr Kohut, jak i Henryk Kukuczka odtwarzają tradycyjny obrzęd mieszania owiec. Zwyczaj  ten kultywuje się także w Koszarzyskach na Zaolziu. 
W dzisiejszych czasach, aby obrzęd mogli podziwiać turyści i mieszkańcy regionu, zamiast tradycyjnie w dniu św. Wojciecha, organizuje się go w dzień wolny, sobotę lub niedzielę w pobliżu tradycyjnej daty. Podczas samego obrzędu mieszania zachowana jest  jednak dawna tradycja.. Tego roku mieszanie owiec zaplanowano w Koniakowie na 2-go maja na godzinę 11.30 (zaczyna się naprzeciwko OSP), na Stecówce 11 maja o 12.00, a w Koszarzyskach na Zaolziu 17 maja.
Jak podaje Jan Szymik, niegdyś wierzono, że noc przed tym dniem i po nim wyjątkowo sprzyjała działalności czarownic, które krowom odbierają mleko. Aby tego dokonać, czarownice szły w nocy nago na miedzę pola tej gospodyni, której krowy chciały poczarować. W tym celu ciągnęły po zroszonej trawie za sobą płócienka – lniane chusty do cedzenia mleka, wypowiadając przy tym odpowiednie formuły zaklęcia. Tym sposobem, jak utrzymywano, odbierały cudzym krowom mleko, a przysparzały swoim. 
Jan Szymik, prowadząc badania zwyczajów na Śląsku Cieszyńskim, zanotował także ludowe przekonanie dotyczące pogody - gdy w dzień św. Wojciecha padał deszcz, to zapowiadał obfitość mleka w tym roku. Jeśli rano i wieczorem były mgły, zwiastowało to, że mleko będzie tłuste, to znaczy, że będzie dużo śmietany, a tym samym i masła.   
(indi)
Miyszani Owiec
Miyszani Owiec
Miyszani Owiec
--------------------------------------------------------------






























































Zbiorowi Kolbergowie

Kolejne z cyklu organizowanych przez Świetlicę Krytyki Politycznej w Cieszynie oraz Muzeum Śląska Cieszyńskiego spotkań Kolbergowskich poświęcone było Zbiorowym Kolbergom Śląska Cieszyńskiego.
Zbiorowi Kolbergowie
fot: (indi)
W środę 2 kwietnia w Sali Rzymskiej Muzeum Śląska Cieszyńskiego spotkali się: Bożena Kubień z Towarzystwa Miłośników Ustronia, Ryszard Stanclik z Towarzystwa Miłośników Jaworza oraz Danuta Oczadły – nauczycielka i opiekunka Izby Regionalnej w Szkole Podstawowej im. Z. Kossak w Pierśćcu. Spotkanie prowadził dr Grzegorz Studnicki, pracownik Muzeum Śląska Cieszyńskiego, koordynator projektu „200 razy Kolberg” z ramienia Muzeum, członek Sekcji Ludoznawczej PZKO, której działalność jest zbieżna z działalnością prezentowanych na spotkaniu organizacji, gdyż polega na dokumentowaniu i przekazywaniu wiedzy o tradycyjnej kulturze regionu. 
Bożena Kubień opowiedziała o 125-letniej historii Towarzystwa Miłośników Ustronia, które na początku nosiło nazwę Towarzystwo Upiększania Ustronia. Opowiadała, jak pierwszymi celami, jakie wyznaczyło sobie Towarzystwo Upiększania Ustronia, było uporządkowanie i zagospodarowanie Doliny Gościeradowca, zrobienie na potoku drewnianych mostków, postawienie ławeczek, ocembrowanie i otoczenie opieką źródła żelazistego, organizowanie koncertów dla kuracjuszy i turystów. Słowem upiększanie młodego wówczas uzdrowiska. Również założenie parku w centrum Ustronia, posadzenie drzew i propagowanie walorów wypoczynkowych i uzdrowiskowych było zasługą Towarzystwo Upiększania Ustronia. Dziś zmieniły się warunki, w jakich organizacja działa i potrzeby. Dlatego dzisiejsze Towarzystwo Miłośników Ustronia zajmuje się historią, tradycją regionalną, tożsamością i pamięcią, ochroną zabytków i kulturą. 
Działania Towarzystwa opierają się na dokumentowaniu i upowszechnianiu wiedzy o Ustroniu, upamiętnianiu miejsc historycznych, popularyzowaniu wybitnych postaci zasłużonych dla regionu, gromadzeniu spuścizny pokoleń, organizowaniu wydarzeń kulturalnych, podczas których spuścizna ta jest przekazywana, tak, jak podczas prowadzonej przez Towarzystwo edukacji regionalnej. – Naszą misją jest przywracanie zbiorowej pamięci tego wszystkiego, co składa się na naszą tożsamość i zachęcanie ludzi do twórczego poznawania historii swojego miasta, regionu i rodziny, aby ludzie poczuli się bardziej zadomowieni w przestrzeni małej ojczyzny – wyjaśniała Bożena Kubień. Po prezentacjach, w części dyskusyjnej spotkania, obecny na sali Wojciech Grajewski, pracownik Muzeum, Książnicy Cieszyńskiej, członek Sekcji Ludoznawczej PZKO zapytał o relacje miejscowej kultury cieszyńskiej z przyjezdnymi z Górnego Śląska, których, jak wiadomo, w Ustroniu jest sporo. – Starają się, ale nie do końca rozumieją, bo nie są korzeniami związani. Natomiast dzieci tych, co przyjechali do pracy w kuźni i ożenili się z Ustroniankami już czują się tu stela – wyjaśniła Bożena Kubień.
Ryszard Stanclik przybliżył natomiast historię Towarzystwa Miłośników Jaworza, które pierwotnie nazywało się Towarzystwo Miłośników Ziemi Jaworzańskiej i powstało w czasach, gdy głównym celem Jaworzan było przywrócenie miejscowości samodzielności. Towarzystwo zawiązało się 30 lat temu, przed obchodami 700-lecia Jaworza. W pierwszych latach działalności Towarzystwo dużo działało wspólnie z Radą Sołecką, zresztą wielu działaczy było członkami zarówno Towarzystwa, jak i Rady Sołeckiej. Wydawali broszury, w których dużo było artykułów na tematy historyczne, ale także sprawy bieżące wsi. Kolejnym dążeniem działaczy było przywrócenie wsi statusu uzdrowiska, którym było w latach 1862 – 1906. Z tych dwóch początkowych założeń udało się uzyskanie samodzielności. Jaworze nie jest już sołectwem, a samodzielną gminą.
Działacze Towarzystwa Miłośników Jaworza przez ostatnie 15 lat skupili się na dokumentowaniu i zachowywaniu jaworzańskiej historii, tradycji. Stworzyli Społeczną Radę Odnowienia i Ochrony Zabytków, która zajęła się renowacją starych nagrobków na jaworzańskim cmentarzu. Wydany przez Towarzystwo album „Jaworze w starej pocztówce” jest, jak mówi Ryszard Stanclik, pierwszym tego typu albumem z terenu wiejskiego. Działacze Towarzystwa nawiązali także kontakt z potomkami poprzednich właścicieli Jaworza – rodziną Saint Genois, dzięki czemu uzyskali wiele niezwykle cennych pamiątek dotyczących historii miejscowości, zdjęć, dokumentów. Współpracują w tym zakresie z Muzeum Śląska Cieszyńskiego, gdyż sami nie dysponują odpowiednim miejscem do przechowywania tak cennych pamiątek. Obecnie Towarzystwo organizuje comiesięczne posiady – spotkania z mieszkańcami o bardzo zróżnicowanej tematyce od regionalnej, historycznej, poprzez ciekawe podróże turystyczne i zawodowe, wieczory poezji, sprawy związane ze zdrowiem, sztuką. Od 1999 roku działa galeria, w której cały czas prezentowana jest jakaś wystawa. Aktualnie „Kobieta w malarstwie”. – Staramy się nawiązywać kontakt ze szkołami, z młodzieżą. Organizujemy dla szkół konkursy ekologiczne – wylicza Ryszard Stanclik. Z zachwytem mówił o inicjatywie urzędu w Czechowicach, którą warto by naśladować. Wydano tam mianowicie 2 broszury do nauki regionalizmu. 
Nieco inaczej, gdyż nie w organizacji pozarządowej, a w placówce oświatowej, działa Danuta Oczadły – nauczycielka i opiekunka Izby Regionalnej w Szkole Podstawowej im. Z. Kossak w Pierśćcu. W swej działalności zajmuje się jednak tym samym, co omówione wcześniej Towarzystwa. A i to, że sporo z tej działalności, choć jest pracownikiem szkoły, wykonuje z pasji w swym wolnym czasie plasuje prowadzoną przez nią izbę Regionalną w gronie zbiorowych Kolbergów, jak określono organizacje zajmujące się dokumentowaniem i utrwalaniem naszego dziedzictwa kulturowego. W szkole prowadzona jest edukacja regionalna. Aby ją wdrożyć nauczyciele wpierw musieli stworzyć autorskie programy do jej nauczania. – Nasi nauczyciele podejmują różne formy doskonalenia, aby profesjonalnie zając się edukacją regionalną. Brali udział we wszystkich edycjach konferencji regionalnej „Człowiek potrzebuje korzeni i skrzydeł”, niektórzy doskonalili swe umiejętności na warsztatach tańców cieszyńskich – wylicza Danuta Oczadły wyjaśniając, że szkoła prowadzi zajęcia dodatkowe i pozalekcyjne z zakresu edukacji regionalnej, a dzieci uczęszczające na zajęcia twórczo i aktywnie spędzają czas, wyjeżdżają na plenery malarskie, wykonują ozdoby i wypieki świąteczne, reprezentują szkołę i miejscowość na zlotach w różnych częściach Polski. Sama Izba Regionalna funkcjonująca w szkole od 2001 roku przechowuje i dokumentuje bezcenną spuściznę: przedmioty, sprzęty rolnicze, zabytki piśmiennicze mieszkańców wsi i regionu, a już niebawem doczeka się opracowania multimedialnego przewodnika w trzech językach, zbiór posiada swoją książkę inwentarzową opracowaną przez uczniów, a przedmioty są opisane w „Słowniku tematycznym nazw przedmiotów zgromadzonych w szkolnej izbie regionalnej”. Szkoła posiada też kompletne oryginalne i wiernie odtworzone zgodnie z tradycją stroje regionalne. Również w szkolnej bibliotece jest wyodrębniony księgozbiór dotyczący edukacji regionalnej, nauczyciele korzystają z filmoteki i płytoteki oraz z licznych prezentacji multimedialnych własnego autorstwa. Szkoła od lat współpracuje z lokalnymi organizacjami oraz innymi ośrodkami edukacji regionalnej wymieniając doświadczenia. – Współpraca z Polskim Związkiem Kulturalno Oświatowym w Republice Czeskiej, z Sekcją Ludoznawczą, zaowocowała atrakcyjną dla uczniów wycieczką szlakiem dawnego rzemiosła – mówiła Danuta Oczadły wyliczając warsztaty, spektakle, wystawy dotyczące tematyki regionalnej, w których uczniowie biorą udział oraz wyjazdy do muzeów i izb regionalnych w regionie. Co ważna, szkoła cyklicznie organizuje też imprezy regionalne nie tylko dla samych uczniów, ale dla całego środowiska, które są doskonałą okazją do konsolidowania środowiska, i przekazywania wiedzy pomiędzy pokoleniami. 
W dyskusji po prezentacjach działalności poszczególnych zbiorowych Kolbergów poruszano różne tematy, niektóre trudne. Na przykład Bożena Kubień zwróciła uwagę na fakt, że istnieje, jak to określiła, „pamięć wasza i nasza”, a często problemem jest walka o pamięć. Na to Ryszard Stanclik stwierdził, że oni nie podejmują trudnych tematów. – W Jaworzu nigdy konfliktów na tle religijnym czy narodowościowym nie było, a jak przyszedł czas, że trzeba było nazywać ulice, postanowiono, że wszystkie ulice mają mieć nazwy niezwiązane z osobami ani wydarzeniami. Mamy więc ulice kwiatowe, turystyczne i wszyscy są zadowoleni – wyjaśnił Ryszard Stanclik. Przyznał też, że w ostatnich latach Jaworze stało się w części noclegownią Bielska-Białej czy Śląska. – Są osoby, które przyznają, że mieszkają już pięć lat w Jaworzu, a nigdy piechotą w centrum nie były – wyjawił Ryszard Stanclik podkreślając, że choć, jak wszędzie, ludzi dzielą na pnioki, czyli tych z miejscowymi korzeniami, krzoki – tych, co mieszkają już ze 20 lat i związali się z miejscowością, i właśnie ptoki, którzy przychodzą i odchodzą. Ale wszyscy żyją w Jaworzu zgodnie. Wojciech Grajewski zapytał o relacje Jaworzan z napływającą od Bielska kulturą zarówno uniwersalną, jak tą małopolską, żywiecką. Ryszard Stanclik wyjaśnił, że działacze organizacji regionalnych w powiecie spotykają się i nawzajem szanują swą pracę.
Na koniec spotkania prowadzący je Grzegorz Studnicki wyraził nadzieję, że spotkanie pozwoliło nie tylko zdobyć wiedzę na temat działalności przedstawionych organizacji, ale także nawiązać kontakty, które zaowocują współpracą na polu tego, co dla wszystkich uczestników spotkania najważniejsze, czyli dokumentowania i przekazywania dalej naszego dziedzictwa.
 (indi)
Zbiorowi Kolbergowie
Zbiorowi Kolbergowie
Zbiorowi Kolbergowie

------------------

Zebranie po zbójnicku

W piątek 28 marca w Karczmie Góralskiej w Ustroniu zebrała się Wielka Gromada Gromady Górali na Śląsku Cieszyńskim, czyli walne zebranie stowarzyszenia o tej nazwie. Jak na Beskidzkich Górali z Wielkim Zbójnikiem Janem Sztefkiem na czele przystało, zebranie było w iście zbójnickim stylu - trwało 15 min.
Zebranie po zbójnicku
fot: (indi)
Po załatwieniu spraw oficjalnych miłośnicy regionu i folkloru przeszli do znacznie przyjemniejszej części Gromady, jak określają zebranie, czyli do prezentacji góralskiego, tradycyjnego instrumentu, jakim są gajdy. Przedstawił go Otmar Piprek Kantor z Jabłonkowa, członek Sekcji Ludoznawczej PZKO, a wspierała jego kapela góralska Bukoń z Dorotą Kurek i Danielem Drongiem.

Otmar Kantor nie tylko zaprezentował grę na gajdach. Wyjawił także wiele tajników gry a i konstrukcji archaicznego instrumentu. A że gośćmi byli Beskidnicy z Mesznej, wywiązała się żywa dyskusja na temat różnic w samej budowie instrumentu w różnych częściach Beskidów, jak i nazewnictwa i samej grze. Ponadto Otmar Kantor przedstawił także swoją twórczość literacką.

W czasie całej imprezy w tle, za kapelą wyświetlane były slajdy z życia Górali Śląskich i samej Gromady jako organizacji, a całą imprezę z prezentacjami przygotowali Jan Sztefek, Ryszard Mazur i Emil Rymorz, a sfilmował dla potomności Jacek Piechocki.

 (indi)
Zebranie po zbójnicku
Zebranie po zbójnicku
Zebranie po zbójnicku
Zebranie po zbójnicku
Zebranie po zbójnicku
Zebranie po zbójnicku

-------------------------------

Otmar Kantor na Gromadzie


IMG_3996
Otmar Kantor, rzeźbiarz i muzyk z Jabłonkowa, członek Sekcji Ludoznawczej PZKO był głównym gościem Wielkiej Gromady Górali na Śląsku Cieszyńskim, czyli walnego zebrania stowarzyszenia o tej nazwie. Z samym zebraniem ustrońscy górale uporali się iście po zbójnicku, załatwili go w 15 minut.
Później były już same atrakcje w wydaniu naszego rodaka z Jabłonkowa. Głównym tematem, jaki przedstawił, były gajdy. Temat ujął całościowo – poczynając od wyjaśnienia, jak zbudowany jest ten instrument, poprzez omówienie różnic zarówno w nazewnictwie, jak i w wykonaniu w zależności od rejonu, z którego pochodzi, na praktycznym zademonstrowaniu o czym mówi kończąc. Prelekcję uświetnił bowiem występ prowadzonej przez niego kapeli „Bukoń” z Dorotą Kurek i Danielem Drongiem. Ponadto Otmar Kantor przedstawił także swoją gwarową twórczość literacką publikowaną również na łamach „Zwrotu”.
Zebranie odbyło się 28 marca w Karczmie Góralskiej w Ustroniu, a w czasie całej imprezy w tle, za kapelą, wyświetlane były slajdy z życia Górali Śląskich i samej Gromady jako organizacji, a całą imprezę z prezentacjami przygotowali Jan Sztefek, prezes Gromady Górali na Śląsku Cieszyńskim, Ryszard Mazur i Emil Rymorz, sfilmował dla potomności Jacek Piechocki. (indi)

http://zwrot.cz/2014/04/otmar-kantor-na-gromadzie/
































































-------------------------------------

Lokalni Kolbergowie


IMG_4016
Muzeum Śląska Cieszyńskiego we współpracy z Klubem Krytyki Politycznej Na Granicy w Cieszynie zaplanowało cykl spotkań kolbergowskich. 20 marca odbyło się drugie z nich, poświęcone Lokalnym Kolbergom. Tak organizatorzy określili Jana Szymika oraz Ernestynę Świbównę.
Prelegentami byli Grzegorz Studnicki – pracownik Muzeum Śląska Cieszyńskiego i Uniwersytetu Śląskiego, Leszek Richter – prezes Sekcji Ludoznawczej PZKO i Izby Regionalnej im. Adama Sikory w Jabłonkowie, oraz Wojciech Grajewski – pracownik Książnicy Cieszyńskiej i Muzeum Śląska Cieszyńskiego. Wszyscy trzej prelegenci są członkami Sekcji Ludoznawczej PZKO. Prelekcję prowadzili jako rozmowę o osobach, które znali bądź z materiałów, jak Ernestynę Świbównę, bądź też osobiście, jak Jana Szymika. Zainteresowani tematem słuchacze dowiedzieli się sporo o omawianych postaciach. Nie zabrakło też pytań. Na przykład prof. Jadwiga Wronicz, która na prelekcję przyjechała z Katowic, dopytywała zebranych na sali o konkretne zagadnienia gwarowe, na temat których nie udało jej się wcześniej zdobyć informacji. Tych udzielił obecny na sali jako słuchacz Czesław Stuchlik z Pogwizdowa, również członek Sekcji Ludoznawczej PZKO.
Cykl ciekawych spotkań udało się przygotować w ramach realizowanego przez stowarzyszenie Klub Krytyki Politycznej Na Granicy w Cieszynie projektu dofinansowanego z okazji Roku Kolbergowskiego przez Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego. Kolejne zaplanowano na 2 kwietnia, a słuchacze dowiedzą się na nim o stowarzyszeniach zasługujących na miano „Lokalnych Kolbergów”.
(INDI)


































































http://zwrot.cz/2014/03/lokalni-kolbergowie/#more-4292


----------------------

Lokalni Kolbergowie Śląska Cieszyńskiego

Za nami kolejne z cyklu spotkań kolbergowskich organizowanych przez Muzeum Śląska Cieszyńskiego we współpracy z Klubem Krytyki Politycznej ''Na Granicy'' w Cieszynie. Tym razem słuchacze, którzy tłumnie przybyli na prelekcję, dowiedzieli się sporo o lokalnych Kolbergach, jak organizatorzy określili postaci Jana Szymika oraz Ernestyny Świbówny.
Lokalni Kolbergowie Śląska Cieszyńskiego
fot: (indi)
Prelegentami byli Grzegorz Studnicki - pracownik Muzeum Śląska Cieszyńskiego i Uniwersytetu Śląskiego, Leszek Richter – prezes Sekcji Ludoznawczej PZKO i Izby Regionalnej im. Adama Sikory w Jabłonkowie, oraz Wojciech Grajewski – pracownik Książnicy Cieszyńskiej i Muzeum Śląska Cieszyńskiego. Wszyscy trzej prelegenci są członkami Sekcji Ludoznawczej PZKO.
 Prelekcja prowadzona była jako rozmowa trzech prelegentów o osobach, które znali bądź z materiałów, jak Ernestynę Świbównę, bądź też osobiście, jak Jana Szymika. Zainteresowani tematem słuchacze dowiedzieli się sporo o omawianych postaciach. Nie zabrakło też pytań. Na przykład prof. Jadwiga Wronicz, która na prelekcję przyjechała z Katowic, dopytywała zebranych na sali o konkretne zagadnienia gwarowe, na temat których nieudało jej się wcześniej zdobyć informacji. Tych udzielił obecny na sali jako słuchacz Czesław Stuchlik z Pogwizdowa, również członek Sekcji Ludoznawczej PZKO.  
Kolejna ciekawa prelekcja z cyklu Spotkań Kolbergowskich w Muzeum dotyczyć będzie stowarzyszeń jako lokalnych Kolbergów. Odbędzie się ona 2 kwietnia o 17.00
. (indi)

----------------------------

Rok Oskara Kolberga

Bieżący rok ogłoszony został rokiem Oskara Kolberga. Ponieważ ta wybitna postać obecnie jest nieco zapomniana, postanowiono ją przypomnieć w Muzeum Śląska Cieszyńskiego ukazując jego pracę, ale także wpływ w sferze badań ludoznawczych, oddolnych inicjatyw skierowanych na dokumentowanie tego, co lokalne, co służy podtrzymaniu więzi i wspólnot lokalnych. Dlatego zaplanowano cykl ośmiu spotkań kolbergowskich.
Rok Oskara Kolberga
Grzegorz Studnicki podczas wykładu fot: (indi)
Pierwsze z nich odbyło się 5 marca. Wykład przybliżający słuchaczom postać Oskara Kolberga wygłosił Grzegorz Studnicki, pracownik Muzeum, Uniwersytetu Śląskiego, członek Sekcji Ludoznawczej PZKO i Sekcji Zaolziańskiej Oddziału Krakowskiego Polskiego Towarzystwa Ludoznawczego.
Za życia Oskara Kolberga ukazały się 33 tomy jego dzieła ludoznawczego. Jest to więc skarbnica wiedzy o kulturze ludu wiejskiego, jego zwyczajach, wierzeniach, obrzędach, wiedzy. To właśnie od kultury, a ściślej od kultury muzycznej, zaczął Kolberg swoje zainteresowania ludoznawcze. Uznaje się go za twórcę etnografii polskiej. – Choć on sam się do tego nie poczuwał i mówił, że jest muzykiem, że tylko zbiera melodie ludowe – zauważa Grzegorz Studnicki.
Oskar Kolberg urodził się w 1814 roku w Przysusze. Jego ojciec Juliusz, z wykształcenia geodeta, pochodził z Meklemburgii, z tego samego regionu, z którego pochodził ojciec Bogumiła Hoffa, z którym dorosły już ludoznawca podejmował współpracę i korespondencję. Matka Kolberga, Karolina z domu Mercoeur powiązana była z rodem francuskich hugenotów.  – Jak więc widać, korzenie Oskara Kolberga nie są polskie, nie miej zasłużył się dokumentując folklor i gromadząc dane dotyczące kultury ludu wiejskiego zamieszkującego w granicach przedrozbiorowej Rzeczpospolitej – zauważył Grzegorz Studnicki.
Oskar Kolberg trafił w dzieciństwie do Warszawy, gdzie jego ojciec dostał pracę na tamtejszym uniwersytecie. Mieszkali w tym samym domu, w którym rodzina Chopinów, a Oskar z Fryderykiem się przyjaźnili, Oskar słuchał gry Fryderyka, co prawdopodobnie miało wpływ na jego zainteresowania muzyczne i późniejszą drogę dokumentalisty folkloru muzycznego.

Prelegent zauważył, że życie i działalność Oskara Kolberga przypadło na okres romantyzmu i charakterystycznego dla tej epoki sposobu postrzegania kultury ludowej, m.in. jako przejawu ducha narodowego czy słowiańszczyzny, ale także jako materiału służącego twórczości artystycznej, co widać w dziełach Słowackiego, Mickiewicza czy Chopina. Z drugiej strony jest dzieckiem epoki pozytywizmu, co widać m.in. w sposobie gromadzenia informacji. Niektórzy badacze jego pracy i dorobku zwracali uwagę, że nawiązał ponownie do postulatów dokumentowania kultury proponowanych przez Hugo Kołłątaj i innych przedstawicieli nurtu oświeceniowego mówiących o potrzebie opisu kultury ludu w różnych rejonach czy miejscowościach.

Oskar Kolberg podejmował się najróżniejszej pracy. Był nauczycielem gry na pianinie, pracował w zarządzie kolei warszawsko-wiedeńskich, w zarządzie Dróg i Mostów w Warszawie, podejmował się twórczości kompozytorskiej, redagował hasła do encyklopedii wydawanej przez Orgelbranda. Swoją karierę ludoznawczą rozpoczął w 1839, kiedy zaczął spisywać przykłady muzyki ludowej okolic Warszawy i innych częściach Mazowsza.  - Droga romantyków ograniczająca się do gromadzenia warstwy tekstowej i jej wykorzystania we własnej twórczości jawiła się mu jako niewystarczająca. Zwrócił uwagę, ze kontekst pieśni tworzy melodia i ona decyduje o wartości utworu – wyjaśnia Grzegorz Studnicki.

Można powiedzieć, że to Oskar Kolberg wyznaczył sposób pisania monografii etnograficznych na kolejne dziesięciolecia. Pisał o każdym regionie według schematu, co oddaje poniekąd tytuł jego działa „Lud. Jego zwyczaje, sposób życia, mowa, podania, przysłowia, obrzędy, gusła, zabawy, pieśni, muzyka i tańce”. Poszczególne tomy zawierały więc informacje o położeniu regionu, jego historii, właściwościach etnicznych, sprawności umysłowej, zdolności, zaletach, wadach, żywności, mieszkaniu, pracy, zwyczajów, obrzędów, spisywał melodie, słowa, przysłowia, zagadki, baśnie, pieśni, legendy, wierzenia, ziołolecznictwo itd.

- Zebrał ponad 12 tysięcy pieśni, melodii, bajek. Zgromadzenie takiej ilości materiału nie byłoby możliwe, gdyby nie pomoc innych osób. Ale nie wszystko było jego własnym opisem – co zarzucali mu niektórzy oponenci. Dotyczy to głównie pierwszych rozdziałów kolejnych tomów monografii, które powstawały w parciu o istniejące już opracowania innych autorów. Ale nie był to zły pomysł, gdyż wychodził tym samym naprzeciw mieszkańcom prowincji. Tworzył niejako zwarte źródło materiałów czy treści dotyczących poszczególnych regionów, które pierwotnie było rozproszone, a dostęp do nich miały utrudnione osoby odcięte od bibliotek, prasy itd. Dzieło to tworzyli nie tylko informatorzy, z którymi się spotykał, ale także inni ludzie, którzy wcześniej mieli kontakt z danym regionem i zamieszkującą go grupą etnograficzną lub etniczną – zauważył prelegent. Dodał także, że to Oskar Kolberg zaczął niejako propagować wiedzę nie tylko o folklorze ludu, ale także kontekście, w jakim żyją jego nosiciele.

Można jego prace porównać do „spojrzenia kolonialnego”, które zawarte w opisach administratorów, dokumentalistów, etnografów stają się po dziesięcioleciach źródłem informacji, w oparciu o które można „przywoływać” przeszłość, konstruować i podtrzymywać tożsamość, wykorzystywać w działalności zespołów regionalnych, miłośników regionu, na polu turystyki itd. – zauważa Grzegorz Studnicki.

Cykl spotkań kolbergowskich organizuje Muzeum Śląska Cieszyńskiego będące partnerem Klubu Krytyki Politycznej Na Granicy w Cieszynie, w ramach realizowanego prze to stowarzyszenie projektu dofinansowanego z okazji Roku Kolbergowskiego przez Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego. Oprócz wykładów w Muzeum przewidziane będą m.in. warsztaty i spotkania z twórcami ludowymi.

Następne spotkanie z cyklu, 20 marca o 17.00 w Sali Rzymskiej Muzeum Śląska Cieszyńskiego, poświęcone będzie lokalnym Kolbergom – m.in. Janowi Szymikowi i Ernestynie Świbównie.
(indi)
Rok Oskara Kolberga
Rok Oskara Kolberga
Rok Oskara Kolberga

------------------------------------

Nowi członkowie Sekcji Ludoznawczej PZKO

Nowi członkowie SL PZKO. Od lewej: Wojciech Grajewski, Czesław Stuchlik, Rafał Marchlewicz
Nowi członkowie SL PZKO. Od lewej: Wojciech Grajewski, Czesław Stuchlik, Rafał Marchlewicz
Na zebranie Sekcji Ludoznawczej przy Zarządzie Głównym PZKO 6 marca przyszło aż trzech nowych członków. Wszyscy trzej interesują się kulturą ludową naszego regionu, w różnej formie zetknęli się wcześniej z działalnością SL PZKO i uznali, że chcą się do niej włączyć.
Czesław Stuchlik z Pogwizdowa interesuje się wszystkim, co związane z rodzimym regionem. Najwięcej uwagi poświęca rodzinnej miejscowości oraz sąsiednim Łąkom, a współpracą z rodakami zza Olzy zajmuje się od dawna. Między innymi to on był inicjatorem reaktywowania współpracy pomiędzy strażakami ochotnikami z Pogwizdowa i Łąk. Opowiadając o sobie zaczął od czasów szkolnych, kiedy jako uczeń jedynego w Polsce Technikum Ochrony Roślin miał w dwóch równoległych klasach ludzi z różnych regionów kraju, już wtedy więc miał okazję obserwowania różnic kulturowych, w gwarze czy zwyczajach.
W młodości pracował też jako listonosz, który to zawód, zwłaszcza wtedy, w powojennych czasach, kiedy nawet po pocztę do rozniesienia do Cieszyna trzeba było iść piechotą, nie mówiąc już o pieszym roznoszeniu korespondencji po całym Pogwizdowie, sprzyja poznawaniu zarówno okolicy, jak i ludzi. Później pracował w przeróżnych miejscach. Przez lata szefował powiatowym Kółkom Rolniczym, był też urzędnikiem powiatowym. Jego praca zawodowa pozwalała jednocześnie lepiej poznawać region cieszyński.
Kiedy przeszedł na rentę, zajął się hodowlą koników polskich, ziołolecznictwem, piramidami oraz właśnie poznawaniem i dokumentowaniem kultury ludowej rodzimego regionu. Stał się ekspertem w wielu dziedzinach, a podczas ostatniego Konkursu Gwar „Po Naszemu Po obu stronach Olzy” współorganizowanego przez Sekcję Ludoznawczą PZKO był w jury ekspertem od gwar Dolańskich.
Kolejnym nowym członkiem SL PZKO stał się Rafał Marchlewicz. Do Brennej przyjechał na stałe 10 lat temu z… Gdańska. I tak zafascynował się lokalną regionalną kulturą, że stał się jednym z jej głównych propagatorów w Brennej. Z wykształcenia geograf nigdy w zawodzie nie pracował. Już na studiach przyjeżdżał do Brennej jako wychowawca na kolonie. Później znalazł tu pracę w jednym z pensjonatów.
Ożenił się z Brennianką i wspólnie prowadzą regionalna gospodę. Ale ich „Kozia Zagroda” to nie tylko gospoda, w której w regionalnym wystroju można zjeść regionalną strawę. To także miejsce odtwarzania kultury pasterskiej. Beata i Rafał organizują w wybudowanej obok gospody kolybie pokazy i warsztaty. Mają mnóstwo pomysłów na realizację swych pasji, które jednocześnie przybliżą tradycje pasterskie beskidzkiej kultury. A wszystko zaczęło się, jak mówi, od pierwszych kóz, które dostali w prezencie ślubnym.
Wojciech Grajewski natomiast wychował się w Brennej, choć korzenie ma, jak to określił, ogólnopolskie, a rodzice pochodzą z różnych części kraju. W Brennej się nie urodził, ale już tutaj był chrzczony. Skończył historię na Uniwersytecie Jagiellońskim w Krakowie, pracuje w Książnicy Cieszyńskiej w Cieszynie, właśnie opublikował swoja pierwszą książkę, w której analizuje historię i kulturę ludową Brennej.
Wszyscy trzej nowi członkowie Sekcji Ludoznawczej zamierzają aktywnie włączyć się w pracę sekcji z jednej strony pomagając sekcji realizować założone zadania, jak m.in. badanie i dokumentowanie przejawów kultury ludowej na Śląsku Cieszyńskim, dokumentowanie odchodzących w zapomnienie nazw miejscowych, propagowanie gwary i tradycji wśród młodzieży, z drugiej zaś czerpiąc z niej wiedzę o regionie, który tak bardzo ich interesuje.
Jako, że było to pierwsze zebranie SL PZKO w tym roku, podsumowano rok 2013 i omówiono plany na rok bieżący. W planach tych znalazła się zarówno organizacja sztandarowych imprez mających na celu propagowanie naszej kultury i gwary, jak i działalność dokumentacyjna, badawcza, a także poznawcza. Już zaplanowano bowiem pierwszą wycieczkę poznawczą członków SL PZKO, tym razem do Pogwizdowa, po którym oprowadzi Czesław Stuchlik. (indi)
http://zwrot.cz/2014/03/nowi-czlonkowie-sekcji-ludoznawczej-pzko/#more-3832
----------------------------------

Nowi członkowie sekcji

Ludoznawcy zza Olzy a właściwie z obu brzegów Olzy. Coraz prężniej działa bowiem Sekcja Ludoznawcza przy Zarządzie Głównym Polskiego Związku Kulturalno - Oświatowego w Republice Czeskiej. Po ostatnim zebraniu, jakie odbyło się 6 marca w siedzibie PZKO w Czeskim Cieszynie, Sekcji przybyło trzech nowych członków.
Nowi członkowie sekcji
fot: (indi)
 Wszyscy trzej mieszkają po polskiej stronie Olzy, a w szeregi Sekcji wstąpili, gdyż zetknęli się wcześniej z jej działalnością i uznali, że oni również chcą w działalności tej uczestniczyć, wesprzeć swą społeczną pracą ludoznawców zza Olzy jednocześnie wzbogacając i poszerzając swoją wiedzę, gdyż nasz region, jego tradycyjna kultura i historia bardzo ich interesują.

Nowymi członkami Sekcji Ludoznawczej PZKO stali się więc Czesław Stuchlik z Pogwizdowa od lat interesujący się kulturą, gwarą i muzyką regionu, Rafał Marchlewicz z Brennej prowadzący z żoną Kozią Zagrodę będąca nie tylko karczmą regionalną, ale także miejscem organizowania ciekawych pokazów i warsztatów na temat pasterstwa w Beskidach oraz Wojciech Grajewski z Brennej pracujący w Książnicy Cieszyńskiej, który ostatnio wydał swoją pierwszą książkę, właśnie o historii i tradycji regionalnej w Brennej.

Sekcja Ludoznawcza PZKO zajmuje się, jak sama nazwa wskazuje, szeroko pojętym ludoznawstwem traktowanym w tradycyjnym ujęciu. Warto o jej działalności wspomnieć właśnie teraz, w roku kolbergowskim, kiedy przypominana jest nie tylko postać Oskara Kolberga, ale ogólnie polska działalność ludoznawcza. SL działa na polu badania i dokumentowania przede wszystkim zaolziańskiej polskiej ludowej kultury materialnej, duchowej i społecznej oraz upowszechniania wyników badań w Zaolziańskim społeczeństwie. Sekcja współpracuje z ośrodkami i instytucjami naukowymi, muzeami etnograficznymi oraz regionalnymi w Czechach, jak i za granicą, przede wszystkim w Polsce.

Badania terenowe polegają, podobnie jak prace dokumentacyjne, zwłaszcza na zbieraniu, rejestracji i opracowywaniu ludowych nazw miejscowych, prowadzeniu wywiadów wśród ludności na temat miejscowych tradycji ludowych dotyczących ciąży, narodzin, chrztu, czasu nauki, narzeczeństwa, ślubu i wesela, współżycia małżeńskiego, starości i towarzyszących jej chorób, zgonu, pogrzebu i stypy, zbieraniu informacji i wiadomości oraz opracowywaniu całokształtu zagadnień z medycyny i weterynarii ludowej na Śląsku Cieszyńskim, badaniu i rejestrowaniu rodzimej tradycyjnej architektury ludowej, szczególnie wiejskiej, utrwalaniu na filmie (fotografia, wideo) małej architektury sakralnej (Boże Męki, krzyże i kapliczki przydrożne, mogiły historyczne itp.) i ich opisaniu, opracowywaniu i publikowaniu scenariuszy widowisk, skeczy, wierszy itp. dla zespołów. Każdy więc miłośnik regionu znajdzie tam pole działalności dla siebie, którą wykonywał będzie z pożytkiem dla siebie i Sekcji.
(indi)
Nowi członkowie sekcji
Nowi członkowie sekcji
Nowi członkowie sekcji
Nowi członkowie sekcji
Nowi członkowie sekcji
----------------------------------

Zwrot nr 1-14, s.36

---------------------

Nagrody wręczone


konkursgwar13
----------------------
Trzyniecki Hutnik nr 50 z 2013, s.6


Głos Ludu z 12 grudnia 2012, s.3

----------------------

Szumnie nagrodzeni


Szumnie nagrodzeni

---------------------------------

Ludoznawcy zwiedzali Cieszyn

Ludoznawcy zwiedzali Cieszyn

------------------------


Spotkanie Sekcji Ludoznawczej



------------------------







































































Najpierw zwiedzanie – potem wiliówka


Fot. z archiwum PZKO
Człon­ko­wie Sek­cji Lu­do­znaw­czej przy Za­rzą­dzie Głów­nym Pol­skie­go Związ­ku Kul­tu­ral­no-Oswia­to­we­go w Re­pu­bli­ce Cze­skiej każdą oka­zję po­świę­ca­ją na po­sze­rza­nie swej wie­dzy o re­gio­nie. Nawet tra­dy­cyj­ne wi­liów­ko­we spo­tka­nie po­prze­dzi­li czę­ścią po­znaw­czą.
Nim PZKO-wcy za­sie­dli do stołu w salce po­sie­dzeń w bu­dyn­ku ZG PZKO, zwie­dzi­li pięć mu­ze­ów po pol­skiej stro­nie Olzy: wy­sta­wę cza­so­wą kafli w Mu­zeum Ślą­ska Cie­szyń­skie­go, salę se­syj­ną cie­szyń­skie­go Ra­tu­sza, ko­ściół Je­zu­so­wy i znaj­du­ją­ce się w nim Mu­zeum, a także za­byt­ko­wą bi­blio­te­kę klasz­to­ru ojców Bo­ni­fra­trów. Od­wie­dzi­li także pro­wa­dzo­ną przez Je­rze­go Wałgę Izbę Cie­szyń­skich Mi­strzów.
(indi)
-------------------------

07.11.13 zebranie SL PZKO


-----------------




fot: (indi/ox.pl)

19 i 20 listopada odbył się jubileuszowy X Konkurs Gwary  Po cieszyńsku po obu stronach Olzy. Zorganizowali go Górnośląski Oddział Stowarzyszenia Wspólnota Polska w Katowicach, Sekcja Ludoznawcza przy Zarządzie Głównym Polskiego Związku Kulturalno - Oświatowego w Republice Czeskiej, Miejski Dom Kultury Prażakówka w Ustroniu oraz Miasto Ustroń. Milo nam poinformować, że mamy w nim laureatów, którzy wystąpią 9. grudnia w trakcie uroczystej Gali.  

Pierwsze miejsce w  kategorii  3 - 6 lat zajął   Aleksander Szuścik z Zebrzydowic, który wystąpił z opowiadaniem napisanym przez swoją mamę pt.  „Robotny ogrómnie” . Wyróżnienie w kategorii 7-13 lat otrzymała  Sara Stawarczyk „Gdo szporuje, tyn mo!”   z Zespołu Szkół w Zebrzydowicach, Gimnazjum   
Koncert Laureatów Konkursu Gwary, odbędzie się 9 grudnia (poniedziałek) o godz. 16.00 w sali widowiskowej MDK Prażakówka w Ustroniu. Wystąpią zdobywcy I miejsc, a wszystkim laureatom uroczyście zostaną wręczone dyplomy i nagrody rzeczowe.
Szczegółowe wyniki znajdziecie państwo w tym artykule: [KLIKNIJ>>>]
---------------------------

Konkurs gwar: znamy wyniki!


Konkurs gwar: znamy wyniki!

----------------------

Konkurs: Po obu stronach Olzy. cz2


------------------

Konkurs Gwar Po cieszyńsku, po obu stronach Olzy


---------------------------------

Zwrot nr 8 z 2013

-------------------

Szikowne gorolskie rynce

Szikowne gorolskie rynce
----------------Gorolski Świętohttp://wiadomosci.ox.pl/wiadomosc,24026,gorolski-swieto.htmlhttp://fotoreportaz.ox.pl/fotoreportaz,5927,gorolski-swieto-piatek.htmlhttp://fotoreportaz.ox.pl/fotoreportaz,5928,gorolski-swieto-sobota.htmlhttp://fotoreportaz.ox.pl/fotoreportaz,5929,gorolski-swieto-niedziela.html

------------------------

Pszczyna w Jabłonkowie


Pszczyna w Jabłonkowie

-----------------------------

Cisownica świętowała




Głos Ludu nr 86 z 23 lipca 2013, s. 1

---------------------

Sekcja Ludoznawcza poznawała Cisownicę


-------------

PZKO-OWCY W CISOWNICY



PZKO-OWCY W CISOWNICY

---------------------


---------------------
Ciekawostki kulturowe... z głębi Śląska Cieszyńskiego:  
+ fotoreportaż: Ustroń: promocja książki Jana Szymika - Doroczne zwyczaje...:  
----------------------------------------
koncert finałowy laureatów Konkursu Gwar Śląska Cieszyńskiego Po cieszyńsku po obu stronach Olzy

---------------------------

Wigilijka Sekcji Ludoznawczej:

 http://www.halocieszyn.pl/2012/12/23/wigilijka-sekcji-ludoznawczej/#more-11922

------

Obrzędy na Śląsku Cieszyńskim:

http://wiadomosci.ox.pl/wiadomosc,22049,obrzedy-na-slasku-cieszynskim.html

---

http://www.halocieszyn.pl/2012/12/12/biuletyn-ludoznawczy-zeszyt-xxv/#more-11692


------

Ludoznawcy w terenie

http://www.halocieszyn.pl/2012/11/05/ludoznawcy-w-terenie/ 

-----------------


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz