Zdjęcia z imprez regionalnych

Basy pochowane

----------------------------------------------
Gorolski Święto 2019
Baranina na Gorolskim Święcie gościła po raz pierwszy

Gorolski Święto to także pokazy rzemieślnicze Szikowne Gorolski Rynce

Korowód
Tegoroczne seminarium etnograficzne poświęcone było tradycyjnej kulturze ludowej Slawonii
-----------------------
Gorolski Święto w Jabłonkowie

-----------------

Zaolzie. Popołudnie z folklorem w Lesznej



-----------------


Czym jest ''Gorolski Święto''



------------------------------

Gorolski święto 2017


Hażlach w Jabłonkowie


------------------------------




-------------


Procesja Bożego Ciała w Cieszynie






-------------------

10 lat konkursu ''Tu sóm moji korzynie''

----------------

zespół Ondráš na Międzynarodowym Świętojańskim Festiwalu Folklorystycznym w Bystrzycy 18 czerwca 2016




------------------


26.05.16 występ Olzy podczas koncertu Rytmiki w Teatrze












-------------------------------------

XII Bal Cieszyński













------------------------

Koncert laureatów „Po cieszyńsku, po obu stronach Olzy”



------------


Jubileusz MK PZKO Leszna








----------------


Kulisy ''Gorolskiego Święta''













------------------------

-------------------


''Gorolski Święto'' w Jabłonkowie


----------------------------------

GZC nr 30 z 31.07.15, s. 19

---------------

Szykują się do Gorolskigo Święta





JABŁONKÓW / Powracamy tym artykułem do słonecznych wakacji i do Gorolskigo Święta, na którym odbył się pokaz rzemiosła i technik rękodzielniczych „Szikowne Gorolski Rynce”.
Podczas pokazu rzemiosła i technik rękodzielniczych połączonego z możliwością ich nauki „Szikowne Gorolski Rynce” można było na własne oczy zobaczyć m.in. jak powstawała lniana i wełniana nić, jak produkowano w prymitywnych warunkach wysoko na górskich łąkach przepyszny owczy i kozi ser.
Ideą pokazów jest nie tylko uświadomienie zwiedzającym tego, jak dawniej wyglądała codzienna praca i życie naszych przodków, ale także stworzenie rzemieślnikom pola do zaprezentowania ich działalności. Jeśli ich praca będzie wzbudzała zainteresowanie, a ich wyroby będą znajdowały odbiorców, jest szansa, że dawne rzemiosła nie zanikną, a kolejne pokolenia rzemieślników będą uczyły się od mistrzów trudnego fachu.
- Dawniej mieszkańcy naszych wsi byli samowystarczalni – wyjaśniał Leszek Richter, prezes Sekcji Ludoznawczej PZKO prowadzący także Izbę Regionalną im. Adama Sikory w Jabłonkowie. Pokazywał przy tym, jak od podstaw powstawał materiał na koszulę czy spodnie.Demonstrował na archaicznych narzędziach bardzo mozolny i skomplikowany proces pozyskiwania włókna lnianego i jego dalszej obróbki.
Zaczął od obrywania główek nasiennych za pomocą drewnianych grzebieni. Później łodygi lnu należało łamać na cierlicy, specjalnym do tego narzędziu. Połamany już len trzeba następnie wyczesać na szczotce zębatej i dopiero później przędzie się z niej na kołowrotku lnianą nić.
To dopiero przygotowanie materiału. Następnie na krosnach tkano materiał, z którego można było uszyć potrzebne ubrania. Nic dziwnego, że ludzie w dawnych czasach nie mieli wielu ubrań, szanowali je i reperowali, by służyły jak najdłużej. Wszak ich pozyskanie było niezwykle czasochłonne.
W Jabłonkowie można było obejrzeć nie tylko obróbkę lnu, ale też tworzenie pilśniowych czapek. – Na początku zajmowało mi to minimum osiem godzin. Teraz, jak doszłam do wprawy, trwa to nieco krócej – wyjaśniała słowacka rzemieślniczka zaciekawionym widzom.
Obróbka lnu i owczej wełny prezentowane były tuż obok pasterskiej kolyby. Kilkakrotnie w ciągu dnia odbywał się tam pokaz wyrobu sera tak, jak robił to dawniej bacza na sałaszu.
Nieopodal zaś pracowali inni rzemieślnicy, np. rękodzielnicy wykonujący stroje cieszyńskie oraz dodatki do nich. Wyrób biżuterii do strojów cieszyńskich pokazał mistrz złotnik Kazimierz Wawrzyk z Ustronia.
Byli także rzemieślnicy wykorzystujący naturalne surowce do produkcji już współczesnych wyrobów. M.in. biżuterii i najróżniejszych przedmiotów użytkowych produkowanych z wołowej kości przez rzemieślników Beatę i Andrzeja Malców, również z Ustronia.
Rzemieślnicy, którzy pracowali na miejscu byli Polakami, Słowakami, Czechami. Bariera językowa okazała się tutaj do pokonania i przy odrobinie chęci każdy ze zwiedzających pokazy jakoś z rzemieślnikami się dogadał, a ci chętnie nie tylko tłumaczyli, na czym ich praca polega, ale także pozwalali jej spróbować.
Umorusane gliną dzieci z radością próbowały lepić naczynia. Nie każdemu starczyło cierpliwości, by uprząść na kołowrotku choć kawałek wełnianej nici, gdyż sztuka ta okazała się wcale niełatwa.
Jednym słowem w tej części jabłonkowskiego Lasku Miejskiego, gdzie zorganizowano pokazy rzemieślnicze pod hasłem Szikowne Gorolski Rynce, każdy, i dziecko, i dorosły mógł ciekawie spędzić wiele godzin. Ci, którym przygoda z rękodziełem i rzemiosłem się spodobała, z pewnością wrócą do Jabłonkowa za rok.
(indi)




















-------------------------


14.06.15 Dzień Tradycji i Stroju Regionalnego 



--------------------


występ Zespołu Pieśni i Tańca Ziemi Cieszyńskiej




------------

Tym razem kosze

Po raz kolejny wiślańskie Muzeum było miejscem tętniącym życiem i żywą tradycją. Tematem przewodnim kolejnych Żywych Lekcji Tradycji organizowanych przez Muzeum Beskidzkie w Wiśle dzięki realizowanemu wspólnie z Miejscowym Kołem PZKO w Mostach koło Jabłonkowa projektowi było plecenie. Głównie z wikliny, ale pokazano także jak dzieci mogą same upleść sobie zabawkę z siana.
Tym razem koszeTematem głównym ostatnich Lekcji Żywej Tradycji w Muzeum Beskidzkim w Wiśle była wiklina, fot. indi
Jak co sobotę w kuźni Enklawy Budownictwa Drewnianego przy wiślańskim Muzeum pracował kowal, a w szkole dzieci uczyły się pisać gęsim piórem. Oprawę muzyczną zapewniły wiślańskie zespoły Stejizbianki i Tkocze. Plecenie koszy demonstrowali Alina i Andrzej Fijakowie z Kamesznicy. Marysia Legierska z Andziołówki nie tylko wyplatała kosze, ale także heklowała. Mistrzowie rzemiosła chętnie pokazywali zainteresowanym jego tajniki, pozwalali spróbować udzielając rad i wskazówek. Nieodłączną atrakcją były próby, raz skuteczne, a raz nie, wydobycia dźwięku z góralskiej trombity.
Górale nie mieli komórek. Mieli trombity. I tą trombitą można było przekazywać informacje na znaczne odległości. Były to umówione sygnały i w sytuacji, kiedy na przykład rozbójnicy napadli na sałasz, trzeba było alarmować wioskę. Taka trombita była bardzo potrzebna. Służyła też przekazywaniu informacji, że nic złego się na sałaszu nie dzieje. Wieś zawsze słyszała sygnał rano, w południe i wieczorem i to oznaczało, że wszystko jest w porządku. Jeśli o innej porze to oznaczało, że coś niedobrego się dzieje – wyjaśniał Józef Michałek zdradzając także jak i z czego robiono trombitę. Musiało to być drzewo dojrzała, około 80-letnie, a najlepiej świerk, w którego uderzył piorun. Z grubego drzewa powstawały cztery trombity, gdyż gruby pień rozcinano na ćwiartki.

Józef Michałek wyjaśniał także słuchaczom, skąd w górach tradycja wyplatania wikliny. Zauważył, że w górach nie było gliny odpowiedniej do lepienia garnków i innych naczyń. – Jak już trzeba było taki garnek kupić, to trzeba było jechać na targ do Jabłonkowa czy innego miasteczka. Natomiast w górach garnki robiło się z drewna. Ale również wyplatało się kosze. Kosze kiedyś wyplatało się z korzeni świerkowych, teraz z wikliny - wyjaśniał.
Alina Fijakowa przyznała, że plecionkarstwo wraca do łask i nie narzeka na brak zajęcia, jednak znacznie zmieniło się to, co teraz wyplatają, na co jest zapotrzebowanie i do czego wyroby plecionkarskie są wykorzystywane. Niegdyś bowiem wiklinowe kosze niezbędne były w gospodarstwie, by przechowywać w nich w piwnicach i na strychach płody rolne. - Dawniej kosz był u rolników, ludzi biednych. A teraz kosze kupują ludzie zamożni. Robią z nich kwietniki. Teraz już robimy też na przykład choinki i stroiki na święta. Wiklina jest zdrowa, można w niej przechowywać owoce, chleb. Można do wiklinowych koszy obierać wiśnie, agrest i się nam nie zepsują, bo tam jest powietrze, wiklina jest oddychająca Wiklinowe kosze to produkt rolniczy, przechowywało się w nich plony, ale teraz już się w domach, na strychach nie przechowuje. Dużo wiklinowych koszyków kupują teraz młode mamy na chleb - mówiła Alina Fijakowa wyjaśniając, że wyplatają z wikliny w własnej uprawy.
Jest to praca bardzo nudna, ale jak się ją kocha, to sprawia przyjemność - przyznała. Dodała też, że widzi, że zajecie to bardzo interesuje dzieci w szkołach podstawowych, gdy przyjeżdżają do nich z pokazami i warsztatami. – Dzieciom idzie to łatwo i cieszą się, jak same zrobią. Trudniej uczyć się starszym paniom – dzieliła się swymi doświadczeniami z warsztatów dodając, że zwyczajna, zielona wiklina, którą spotkać można nad każdym potoczkiem również nadaje się do wyplatania. Ta amerykańska, którą oni uprawiają, jest jedynie mocniejsza a także łatwiej i dłużej można ją przechowywać.

Nie zabrakło także poczęstunku. Do skosztowania była bioła polywka i placki z blachy ze szpyrkami a także wiślańskie kołacze. Smakołyki, których każdy, kto odwiedził Enklawę, mógł skosztować przygotowało kilku gospodarzy: Janina i Tomasz Zakolscy z Chaty Góralskiej Kleszczonka w Wiśle Głębcach, Anna i Jan Cieślarowie z Chaty w Fiedorowie, Maria i Zbigniew Cieślar z Kadłubka, Małgorzta Pilch ze Stryczkowa, Irena i Mirosław Szarzec z Wisły i Beata Gomola z Malinki.
(indi)

------------------------------------

Konsul zapaliła lont

IMG_7385

---------------

Zioła i jagnięcina nad Brennicą

Zioła i jagnięcina nad Brennicą

Turyści odwiedzający 15 sierpnia Kozią Zagrodę w Brennej mieli okazję nie tylko zakosztować regionalnych dań, które lokal ma na co dzień w menu i jagnięciny pieczonej na ogniu przez specjalistę w przyrządzaniu jagnięciny i baraniny Andrzeja Cieślara z gospodarstwa Agroturystycznego ''U Gazdy'' na Breńskiej Malince, ale także zdobyć ciekawą wiedzę na temat życia i gospodarki szałaśniczej dawnych beskidzkich górali.
fot: (indi)

------------------

Żywe lekcje tradycji w wiślańskim Muzeum

Żywe lekcje tradycji w wiślańskim Muzeum

----------

Szyli sobie papucie

Szyli sobie papuciefot: (indi)

------------

Gorolski Święto

Trzy dni w Jabłonkowie trwało Gorolski Święto. Impreza w pełni zasługuje na swą nazwę, gdyż jest to istotnie wielkie święto Górali, miłośników folkloru i regionu. Coś dla siebie znajdują tam także miłośnicy poznawania innych kultur, gdyż za sprawą współpracy z TKB na jabłonkowskiej scenie goszczą także egzotyczne zespoły folklorystyczne.
Gorolski Świętojedną ze scenek prezentowanych na wozach alegorycznych było deptanie kapusty, fot. indi
Mającą 67-letnią tradycję imprezę od początku organizują społecznicy z miejscowego Koła w Jabłonkowie Polskiego Związku Kulturalno Oświatowego. Przy przygotowaniach, podczas imprezy i sprzątając wszystko po jej zakończeniu społecznie pracuje około stu społeczników, część z nich bierze urlopy, by społecznie ciężko pracować przez pięć dni.

W jabłonkowskim lasku miejskim w piątek bawiło się około tysiąca osób, w sobotę około sześć tysięcy, w niedzielę pięć tysięcy. Jest to więc olbrzymia impreza. I pomyśleć, że na taką skalę rozrósł się festyn, jaki 67 lat temu postanowili zorganizować działacze jabłonkowskiego koła PZKO.

Gorolski Święto to występy zespołów folklorystycznych na scenie, ale także szereg imprez towarzyszących. Od Tygodnia Kultury Beskidzkiej Gorolski Święto różni się między innymi tym, że stawia bardziej na swojskość i pokazywanie naszego folkloru, zespołów z Beskidu Śląskiego, zarówno tych zaolziańskich, jak i z polskiej strony, a zespoły egzotyczne są jedynie dodatkiem do programu artystycznego. Również atmosfera jest bardziej swojska, a przy budach gastronomicznych prowadzonych przez działaczy poszczególnych kół PZKO tętni życie towarzyskie. Gorolski Święto nie jest więc jedynie świętem folkloru, a wielkim towarzyskim wydarzeniem. Spotykają się w jabłonkowskim lasku miejskim całe rodziny, przyjaciele, dawno niewidziani znajomi. Ponadto oprócz tego, co pokazywane jest na scenie, wiele dzieje się pod strómami, czyli w dalszej części Lasku Miejskiego. Tam między drzewami spontanicznie muzykują kapele. Tam też rozlokowują się rzemieślnicy i rękodzielnicy, którzy nie tylko sprzedają swoje wyroby, ale także na żywo prezentują, jak powstają. Prowadzony przez Leszka Richtera, prezesa Sekcji Ludoznawczej PZKO i Izby Regionalnej Adama Sikory w Jabłonkowie pokaz „Szikowne Gorolski Rynce” przyciąga sporo osób chcących nie tylko zobaczyć, jak dawniej przebiegała obróbka lnu czy wyrób sera, ale także posłuchać ciekawych opowieści Leszka Richtera na ten temat.

Niedziela to ekumeniczne nabożeństwo w kościele w Jabłonkowie, po którym z jabłonkowskiego Rynku do Lasku Miejskiego rusza barwny korowód. Idą w nim zespoły folklorystyczne, a poszczególne Miejscowe Koła PZKO prezentują na wozach alegorycznych różne scenki. Korowód przypomina nieco korowód dożynkowy. Jest on jednak za każdym razem nieco inny, bo zmieniają się zapraszane na niedzielne występy egzotyczne zespoły, a i poszczególne koła starają się urozmaicać i zmieniać prezentowane na wozach alegorycznych scenki. Gdy korowód dotrze do Lasku Miejskiego po prezentacji ze sceny poszczególnych zespołów i wozów alegorycznych rozpoczyna się trwający do wieczora program artystyczny podczas którego występy naszych rodzimych zespołów przeplatane są występami zespołów egzotycznych. Tego roku były to w sobotę zespół z Turcji oraz dwa zespoły z Polski, jednak prezentujące odleglejsze kulturowo regiony kraju, jak Mazury i Lublin, w niedziele zaś zespół z Armenii i z Meksyku. Gorolski Święto zakończył niewiele mający wspólnego z folklorem, a jedynie czerpiący zeń drobne motywy w postaci elementów stroju, wzorów, czy niektórych kroków tanecznych słowacki zespół Čarovné Ostrohy ze słowackiej Bratysławy. Ich występ stanowił istne szoł sceniczne. Żywiołowa muzyka i perfekcyjnie wyćwiczone szaleńcze układy choreograficzne przeplatane elementami baletu czy wręcz cyrkowych sztuczek tancerek tańczących na obręczach i zwisającej z sufitu płachty materiału stanowiły niesamowite widowisko.
Warto dodać, że program tegorocznego Gorolskiego Święta nazwano „Starzikowe Urodziny” by uczcić setną rocznicę jednego ze współzałożycieli Gorolskiego Święta Jury Spod Grónia, a konferansjerzy cały czas nawiązywali do tej postaci.

To Gorolski Święto było trochę inne, niż poprzednie, gdyż była u nas pani ambasador, i to dwa dni, co nigdy się wcześniej nie zdarzyło, żeby ambasador Rzeczypospolitej Polskiej przyjechał na Gorolski Święto. Był też prezes Fundacji Pomoc Polakom na Wschodzie i pani wice prezes, co też jest sprawą niespotykaną. Przyjechali przedstawiciele instytucji, które nas wspierają finansowo. Wszyscy mówili, że jest to mega impreza, że nie spodziewali się, że jest to impreza na taką skalę. Bardzo dobre było też to, że Leszek Richter zorganizował konferencję „Zaolzie i Zaolziacy Genius loci, genius populi”. Tyle przedstawicieli świata nauki, profesorów, którzy przyjechali do Cieszyna do odrestaurowanej dawnej synagogi żydowskiej i do Domu PZKO w Jabłonkowie jeszcze chyba nigdy u nas nie było. A trzecia sprawa to zjazd Polonii i Polaków z zagranicy, którzy byli i na konferencji, i na Gorolskim Święcie i mogli zobaczyć, że tu jesteśmy, wysłuchać skąd i dla czego i zobaczyć, co tu robimy. Ważne było także to, że przez wszystkie trzy dni brała udział w Gorolskim Święcie Helena Miziniak, Prezydent Europejskiej Unii Wspólnot Polonijnych i Tadeusz Pilar, który był Prezydentem przed nią. Dzięki temu poszedł bardzo mocny sygnał tak do Polski, jak do świata, że Polski Związek Kulturalno Oświatowy tutaj jest, stara się o zachowanie tożsamości narodowej i co dla tej tożsamości narodowej robi. Bo w PZKO mówimy przede wszystkim o pracy, co kto robi, a nie reprezentuje. Reprezentacja jest na którymś z dalszych miejsc, najważniejsza jest praca na rzecz zachowania tożsamości narodowej. Bardzo miło wspominam pana Marszałka Województwa Śląskiego Mirosława Sekułę, który przyjechał w stroju śląskim, bytomskim. Poprzednio na Gorolskim Święcie był Premier Republiki Czeskiej Miroslav Topolanek, który przyjechał w swoim stroju folklorystycznym. Gdy Marszałek powiedział, że garnitur i krawat są dla niego, jako urzędnika, strojem roboczym, a na nasze święto założył swój strój odświętny widzę, że Pan Marszałek czuje ten folklor tak samo, jak my, że nie jest to dla niego kultura drugiej kategorii, gorsza i to było bardzo, bardzo budujące. I oczywiście cieszę się z tego, że od prezesa Fundacji Pomoc Polakom na Wschodzie Janusza Skulimowskiego otrzymałem prestiżowe odznaczenie. W zasadzie chyba pierwsze odznaczenie, które w życiu dostałem za moją działalność, co bardzo mnie cieszy, że ktoś dostrzega to, co tutaj robimy i stara się to w jakiś sposób ocenić. Otrzymałem też odznaczenie Miasta Jabłonkowa od wice Burmistrza Petra Gawlasa za wieloletnią działalność na polu kultury, które oczywiście nie jest tylko moją zasługą, to jest zasługa całego Miejscowego Koła PZKO w Jabłonkowie i wszystkich jego członków – podsumował tegoroczne Gorolski Święto Jan Ryłko, prezes ZG PZKO.
(indi)


 

--------------------

Gorolski Święto w Jabłonkowie (sobota)


---------------------

Rozpoczęło się Gorolski Święto

Rozpoczęło się Gorolski ŚwiętoGorolski Święto rozpoczęte. Fot: (indi)

-------------


Gorolski Święto już jutro!

GS2014przyg-017indi_iJuż jutro rozpoczyna się Gorolski Święto. Przygotowania do niego idą pełną parą. Około pół setki społeczników uwijało się w czwartek od rana budując całą infrastrukturę, z której goście będą mogli korzystać podczas trzech najbliższych dni.
Drugie tyle osób spotkać było można w kuchni w Domu PZKO. Do przygotowania było 8 prosiaków – prawie tona mięsa. Przy zabijaczce pracowało 15 osób. Oprócz mięsa przygotować trzeba 800 kg ziemniaków, 25 kg cebuli i 10 kg czosnku – tym zajmują się panie z Klubu Kobiet przy MK PZKO Jabłonków.
- Przygotowujemy głównie peklowane mięso z grilla, krupnioki, salcesony, necówki i tradycyjnie mięso, a także szpyrki do placków i stryków – wylicza szefujący zabijaczce Stanisław Świerczek wyjaśniając, że przygotować trzeba około trzech tysięcy porcji.
Wszystko to robione jest w czynie społecznym!
(indi)

-------------------

Nasi wśród egzotyki na TKB (zdjęcia)

Fot. Beata Tyrna, TKBWISŁA / Jak już pisaliśmy, w sobotę rozpoczął się 51. Tydzień Kultury Beskidzkiej. Wśród egzotycznych zespołów regionalnych, które zaprezentowały się w korowodzie w Wiśle, zobaczyć można było także reprezentantów naszego regionu.
Polską część Beskidu Śląskiego reprezentował zespół Istebna z Istebnej, a zaolziańską – Zaolzi z Jabłonkowa.
Tydzień Kultury Beskidzkiej trwa w sumie 9 dni. Koncerty odbywają się na scenach w Wiśle, Szczyrku, Żywcu, Makowie Podhalańskim, Oświęcimiu, a zwieńczeniem jest nasze Gorolski Święto w Jabłonkowie. Na wiślańskiej scenie zobaczyć można zdecydowanie więcej egzotyki, aniżeli u nas, ci więc, którzy pragną poznawać inne, odległe kultury, powinni wybrać się tam w tygodniu pomiędzy 27 a 31 lipca. (indi)

9-dniowy tydzień z folklorem rozpoczęty

Po raz 51. do Wisły zjechały zespoły folklorystyczne z całego świata. Właśnie rozpoczął się Tydzień Kultury Beskidzkiej. Tydzień, który trwa aż dziewięć dni, a na scenie w Wiśle, Szczyrku, Żywcu, Makowie Podhalańskim, Oświęcimiu i w Jabłonkowie zaprezentuje się ponad 100 zespołów z około 30 państw.
9-dniowy tydzień z folklorem rozpoczętyPolską flagę w korowodzie nieśli członkowie zespołu Istebna, fot. indi
Tydzień Kultury Beskidzkiej rozpoczął się w sobotę 26 lipca tradycyjnym korowodem. Przez miasto śpiewając i tańcząc przeszło kilkanaście spośród zespołów biorących udział w TKB. Wszyscy kolejno zaprezentowali się zgromadzonej przy Rynku publiczności. Uroczystego otwarcia TKB dokonano natomiast w wiślańskim amfiteatrze im. Stanisława Hadyny. Uczestników i widzów przywitali przedstawiciele władz samorządowych ze starostą Powiatu Cieszyńskiego Jerzym Nogowczykiem na czele i burmistrzem Wisły Janem Poloczkiem, który na imprezie pojawił się, jakżeby inaczej, w stroju góralskim. Pojawili się także inni samorządowcy, m. inn. poseł Czesław Gluza przywitany przez Burmistrza nie tyle jako gość, a jako mieszkaniec Wisły, Przewodniczący Sejmiku Wojewódzkiego, w strojach regionalnych przyszła również część wiślańskich radnych. Nie mogło zabraknąć szefa Regionalnego Ośrodka Kultury w Bielsuu-Białej, współorganizatora imprezy.
Pierwszym sygnałem, jaki popłynął z wiślańskiej sceny był oczywiście dźwięk trąbity. Natomiast pierwszymi tancerzami, którzy wystąpili na scenie amfiteatru podczas tegorocznego TKB byli najmłodsi tańczący wiślanie – zespół Mali Tkocze z Wisły. Konferansjerkę koncertu po raz czwarty prowadzi znakomity duet Aneta Legierska i Zbyszek Czyż.

Jest to najważniejsza impreza dla naszego miasta, dla naszego regionu – mówił otwierając TKB burmistrz Jan Poloczek wyrażając nadzieję, że licznik kolejnych Tygodni Kultury Beskidzkiej dobije do setki.
Wśród zespołów, jakie zaprezentowały się na wiślańskiej scenie w pierwszym dniu TKB były grupy z zaolziańskiego Jabłonkowa, w którym 1-3 sierpnia odbywa się starsze od TKB Gorolski Święto obecnie będące częścią i zwieńczeniem TKB, a także 2 zespoły z miasta partnerskiego we Francji. Burmistrz Jan Poloczek zauważył, że polonia francuska liczy około pół miliona osób i warto nawiązać z nimi jeszcze szersze kontakty, żeby częściej odwiedzali kraj przodków, a w tym nasz region. Nie zabrakło także egzotyki, jak m.inn. zespoły z Turcji, Kosowa czy Chorwacji. Ciekawostką był zespół z hiszpańskiego regionu Kraju Basków, którego część żeńskich strojów bardzo przypomina stroje góralek Beskidu Śląskiego. Części stroju są podobne, jak naszych góralek, tyle, że mają niebieskie w białe kwiatki zapaski, a gładkie granatowe fortuchy. Również krój bluzki jest podobny, tyle że ta z Kraju Basków ma długi rękaw. Takich i innych ciekawostek dotyczących strojów przez kolejne dni w Wiśle i na innych scenach TKB obserwować będzie można wiele. Warto więc wybrać się na TKB nie tylko by nacieszyć uszy piękną ludową muzyką a wzrok widowiskowymi tańcami, ale też by poznać kulturę różnych regionów świata.

- Myślę, że różnorodność jest taka, że każdy z państwa znajdzie coś dla siebie, czy to spośród zespołów polskich, czy zagranicznych – podsumował otwarcie TKB Jan Poloczek.
     Już od pierwszego dnia TKB można nie tylko podziwiać folklor na scenie, ale także regionalne rzemiosło. Rynek otaczają bowiem stoiska z niezwykle różnorodnym asortymentem mającym jeden wspólny mianownik – są to produkty bądź stricte regionalne, bądź ręczne wyroby rzemieślnicze wykonywane z naturalnych surowców inspirowane regionalnymi wzorami. – Jest to jedyny czas, gdy twórcy ludowi zjeżdżają do nas w tak licznym gronie – zauważył Jan Poloczek. Oprócz wyrobów rzemieślniczych wokół Rynku są oczywiście stoiska z regionalną strawą.

     Otwarcie 51 TKB dopełniło wspólne odśpiewanie, oczywiście na stojąco, pieśni „Szumi jawor”. Przed nami kolejne 8 dni z foklorem.

indi)

---------------------------

Wojewódzki Przegląd Wiejskich Zespołów Artystycznych


Po raz 47 do Brennej zjechały wiejskie zespoły artystyczne z całego województwa. Tradycyjnie już bowiem to na brenneńskim amfiteatrze Regionalny Ośrodek Kultury w Bielsku-Białej i Ośrodek Promocji, Kultury i Sportu Gminy Brenna zorganizowali Wojewódzki Przegląd Wiejskich Zespołów Artystycznych.
Wojewódzki Przegląd Wiejskich Zespołów Artystycznych
Sobotnie przesłuchania zwieńczył występ ZPiT Ziemia rajczańska z Rajczy, fot. indi
 Za nami pierwszy dzień przesłuchań. W sobotę, 5 lipca, jury przesłuchało ponad trzydzieści grup śpiewaczych, kapel i zespołów regionalnych.
Reprezentowany jest cały Śląsk. Na scenie mogliśmy podziwiać pełną różnorodność. Najważniejsze i najcenniejsze jest, że każdy region reprezentuje to, co mają u siebie. Żaden zespół nie pokazuje cudzego i to jest dobre – podsumowała po pierwszym dniu przesłuchań Małgorzata Kiereś, przewodnicząca jury konkursu.
Niedziela również upłynie w brenneńskim amfiteatrze pod znakiem folkloru. Od 11.00 do około 19.00 prezentować będą się kolejne kapele, grupy śpiewacze i niezwykle widowiskowe zespoły regionalne.
Jako że Przegląd ma charakter konkursu, będą zwycięzcy i nagrody. Na wyniki przyjdzie jednak poczekać. Ogłoszone zostaną bowiem dopiero około środy, a w piątek 11 lipca w siedzibie Regionalnego Ośrodka Kultury w Bielsku-Białej odbędą się konsultacje z instruktorami oraz wręczenie nagród i dyplomów. 
(indi)
Wojewódzki Przegląd Wiejskich Zespołów Artystycznych
Wojewódzki Przegląd Wiejskich Zespołów Artystycznych
Wojewódzki Przegląd Wiejskich Zespołów Artystycznych
Wojewódzki Przegląd Wiejskich Zespołów Artystycznych
Wojewódzki Przegląd Wiejskich Zespołów Artystycznych
Wojewódzki Przegląd Wiejskich Zespołów Artystycznych
Wojewódzki Przegląd Wiejskich Zespołów Artystycznych
Wojewódzki Przegląd Wiejskich Zespołów Artystycznych
Wojewódzki Przegląd Wiejskich Zespołów Artystycznych





------------------

15.02.14 bal góralski Brenna





















----------------------------------

Pogrzebali basy

Jak co roku, nieprzerwanie od 23 lat, Kazo Urbaś z zespołu Torka wspólnie z Aliną Bańczyk zorganizowali nawiązujący do tradycji praktykowanej w dawnych czasach na Śląsku Cieszyńskim ''Pogrzeb Basów''.
Pogrzebali basy
fot: (indi)
Zmieniają się tylko miejsca. Na początku, przez wiele lat impreza organizowana była w prowadzonej przez Alinę Bańczyk restauracji „Targowa” na Starym Targu w Cieszynie. Po stracie lokalu organizacja „Pogrzebu” zawisła na włosku, jednak udało się imprezę zorganizować w Brackim Browarze Zamkowym. A ponieważ od niedawna Alina Bańczyk prowadzi restaurację w KASS „Strzelnica” w Czeskim Cieszynie, naturalną koleją rzeczy było przeniesienie imprezy właśnie do tego lokalu. Zmiana jest istotna, gdyż duża przestrzeń, jaką organizatorzy nigdy wcześniej nie dysponowali, pozwala na rozwój imprezy, a ponadto miejsce usytuowane tuż, ale jednak już za granicą państwową, stwarza okazję do konsolidacji środowisk miłośników tradycji regionalnej z obu stron Olzy.

Nie wynajmowałam Jazz clubu, bo uznałam, że na górze się zmieścimy. Od lat nie robiłam jakiejś szczególnej promocji imprezy, bo zawsze mieliśmy ograniczone miejsce. A teraz jesteśmy w tej dobrej sytuacji, że jak impreza będzie się rozwijać, to można miejsce poszerzyć o Jazz Club na dole i wtedy muzycy będą grali jednocześnie i na górze i na dole. Tak, jak w Targowej, gdzie kapele grały i na górze i w piwnicy. Zmiana lokalu spowodowała, że możemy myśleć o rozwoju imprezy – cieszy się Alina Bańczyk.

Pierwszą kapelą, jaka zagrała, była zaolziańska „Nowina”. Później kolejne sześć kapel grało na przemian na scenie, a w małej sali posłuchać można było nawet… jazzu granego na pianinie oraz instrumentach z tradycyjnej góralskiej kapeli. Głównym prowadzącym Był Kazo Urbaś, który zapowiadał zespoły, ale też objaśniał, co i dla czego się dzieje. Nie wszyscy goście bowiem byli stałymi bywalcami imprezy i znają tradycję „Pogrzebu basów”. Kazo Urbaś okazję do świętowania miał podwójną.  - Tak się jakoś składa, że co 10 lat w dniu pogrzebu basów mam imieniny… - zauważył.

Pogrzeb basów to stara tradycja, ale obrzęd nie odbywa się według jakiegoś stałego, ustalonego schematu. Każdy „pogrzeb” jest trochę inny. To, co jest niezmienne, to fakt, iż o północy milkną instrumenty, a bas wynoszony jest na marach, odprowadzany przez kondukt pogrzebowy i symbolicznie chowany. Dawniej odkręcano z instrumentu struny. Dziś tylko przykrywa się go czarnym całunem.  -Zostawiamy inwencję muzykom. Co roku wygląda to inaczej. Dziś mieli być ratownicy medyczni, ale się pochorowali…. – mówił Kazo Urbaś.

O północy tradycyjnie zamilkły wszystkie instrumenty, wodzirej wykrzyknął: Zaginie muzyka. Zaginie rozpusta. Aż do śmiergusta!, po czym kondukt pogrzebowy niosąc na marach przykryty czarnym całunem bas ruszył przed „Strzelnicę”. Tam jeszcze ostatnie pożegnanie hucznie zaakcentował Czesław Kanafek z Bractwa Kurkowego oddając salw armatni. Odśpiewano „Płyniesz Olzo” i część gości rozeszła się do domów, część zaś wróciła na salę, by tam, już w ciszy, jeszcze posiedzieć mi porozmawiać.
(indi)
Pogrzebali basy
Pogrzebali basy
Pogrzebali basy
Pogrzebali basy
Pogrzebali basy
Pogrzebali basy
  
------------------------------
Szumnie nagrodzeni
---------------------
Ondraszki rozdane
----------------------
----------------------------
dożynki Brenna 2013






----------------------------------
Gorolski święto 2013





-------------------------


Głos Ziemi Cieszyńskiej nr 32 z 9.VIII.2013, s. 19

-----------------

Szikowne gorolskie rynce

Szikowne gorolskie rynce
-----------------Gorolski Świętohttp://wiadomosci.ox.pl/wiadomosc,24026,gorolski-swieto.htmlhttp://fotoreportaz.ox.pl/fotoreportaz,5927,gorolski-swieto-piatek.htmlhttp://fotoreportaz.ox.pl/fotoreportaz,5928,gorolski-swieto-sobota.htmlhttp://fotoreportaz.ox.pl/fotoreportaz,5929,gorolski-swieto-niedziela.htmlGórolski Święto

--------------------

Pszczyna w Jabłonkowie


Pszczyna w Jabłonkowie

------------------
Przygotowania do Gorolskiego Święta

----------------------

Wielkie koszenie w Brennej



Głos Ziemi Cieszyńskiej nr 30 y 26VII13, s.17


Brenna: wykosili medale

Brenna: wykosili medale

-------------


Jak zrobić góralski ser?



-----------------------------------

Polyni Milyrza

Polyni Milyrza

------------

-------------

Noc Świętojańska w Brennej

 ---------------














---------------

Regionalnie po obu brzegach Olzy




----------------

Góralski bal w Mostach:

 http://wiadomosci.ox.pl/wiadomosc,22195,goralski-bal-w-mostach.html

i fotoreportaż: http://fotoreportaz.ox.pl/fotoreportaz,5299,goralski-bal-w-mostach-.html

 

----------

65 lat PZKO










 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz