Olsen
dziś dzielnie się spisał. Wyruszyliśmy z Cieszyna Pastwisk ulicą
Kościelną (nasrał dokładnie przed kościołem w Boguszowicach
który mijaliśmy akurat w czasie mszy, więc stojący na zewnątrz
wierni raczej nie skupiali się na tym, co ksiądz mówił a na
obserwowaniu jak sprzątam kupę). Rondo, Mała Łąka, nad Olzą
koło lodowiska (Wujo Rycho, gdyby to były czasy starego lodowiska i
kiedy Rycho żył by się ucieszył), Most Przyjaźni, Aleje
Masaryka, Grabińska, Ostrawska. Po godzinie i trochę przejście
przez centra obu Cieszynów mieliśmy za sobą. Popas nad zalewem
Grabińskim i dalej w drogę. Tory i drewniany mostek wzbudzały
podejrzenia, trzeba było zsiąść, ale dał się przeprowadzić.
Spanikował tylko raz i to na widok... krów w Koniakowie (tym na
Zaolziu). Po drugim popasie niechętnie dal się ponownie osiodłać.
Do Trzanowic dojechaliśmy po 5 godzinach, z czego 4 marszu (szliśmy
niemal cały czas stępa). Chyba bał w szoku z tak długiej trasy
(16 km) no i na koniec znalazą się w innym stadzie. Witał się z
konikami z Biofarma Trzanowice z wielkim zaciekawieniem i
entuzjazmem. Miejscowa klaczka, przywódczyni stada nie przyjęła go
zbyt życzliwie ale po dwóch godzinach siedzenia na padoku i
pilnowania myślę że się dogadają. Jutro czeka nas dalsza trasa z
Trzanowic do Ligotki Kameralnej. Ale to już tylko koło 12 km. I
całe lato na pastwiskach a na jesieć powrót do wsi pastwiska pod
Cieszynem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz