Przewodnicy o piwie i winie
fot: (indi)
Tematem
tegorocznej sesji popularnonaukowej Miscellanea Przewodnickie organizowanej
przez Koło Przewodników Beskidzkich i Terenowych przy Oddziale PTTK Beskid
Śląski w Cieszynie było… piwo i wino. 16 listopada w Sali Sesyjnej
cieszyńskiego Ratusza spotkało się ponad sześćdziesięciu przewodników nie tylko
z cieszyńskiego koła.
Przewodnicką brać przywitał
Burmistrz Cieszyna Mieczysław Szczurek ciesząc się, że Miscellanea organizowane
są właśnie w Sali Sesyjnej, w Ratuszu, o którym przewodnicy opowiadają
turystom.
– Chciałbym państwu podziękować za to, co robicie. Bo nie
wiem, czy jest w Cieszynie ktoś, kto ma większe zasługi dla promowania tego
miasta. Można wydawać foldery, materiały promocyjne, ale to, co państwo
powiecie turystom, to zostaje w ich pamięci – mówił.
W sesje wprowadził
Ryszard Syrokosz, prezes Koła Przewodników Beskidzkich i Terenowych w Cieszynie
podkreślając, że znajomość tematyki piwowarstwa i winiarstwa jest w czasie oprowadzania
wycieczek tak samo ważna, jak inne informacje historyczne i krajoznawcze.
Dr Wacław
Gojniczek wygłosił wykład: z piwem przez kilka wieków dziejów Cieszyna. Zaczął
od omówienia uwarunkowań historycznych.
- Jest to dział gospodarki, który odgrywał niesamowitą rolę
w dziejach Cieszyna. Najstarsza wiadomość z księgi miasta Cieszyna jest z roku
1467. Są w niej informacje na temat piwa. Na początku, w średniowieczu, piwo
było produkowane z takim podziałem, że piwo jęczmienne produkowali mieszczanie,
natomiast piwo pszeniczne było produkowane przez księcia. Piwo cieszyńskie w
średniowieczu było tak dobre, że razem z najlepszym piwem śląskim, świdnickim
było zgodnie z przywilejem króla Władysława Jagiełły eksportowane do Kazimierza
nad Wisłą – mówił Wacław Gojniczek zauważając, że po piwie świdnickim nie ma
już śladu, nie ma browaru w Świdnicy, a nasze, cieszyńskie piwo dalej trwa. - W
1468 roku doszło do zawarcia umowy między księciem a radą miejską o
wydzierżawieniu piwa, które do tej pory produkował książę. A w roku 1416 został
wydany jeden z najważniejszych dokumentów ustrojowych dla miasta Cieszyna. Między
innymi zostało w nim zawarte, że w promieniu mili od miasta można było
sprzedawać tylko piwo z cieszyńskiego browaru – mówił Wacław Gojniczek przytaczając
przykłady konfliktów i protestów mieszczan, gdy okoliczna szlachta warzyła i
sprzedawała swoje piwo. Spory te kończyły się różnie, często dość drastycznie,
na przykład gdy w Hażlachu zniszczono całą gospodę.
Prelegent wyjaśnił
także, jak funkcjonowało mieszczańskie prawo do warzenia piwa. – Ci, którzy
byli uprawnieni do warzenia piwa, czyli wielkomieszczanie, byli układani przez
Radę Miejską w porządku chronologicznym, w którym określano, w jakim terminie
po dwa domy mieszczańskie można było warzyć piwo. Nie było to do końca
demokratyczne, bo są lepsze i gorsze terminy. Kiedy mieszczanie mieli gotowe
piwo, to na ich domu pojawiał się jakiś znak, nie wiemy jaki. Wtedy wszyscy
wiedzieli, że w tym domu można kupić piwo – wyjaśnił Wacław Gojniczek. Omawiając
historię miasta zauważył, że nie było w historii Cieszyna gorszego okresu, jak
wojna trzydziestoletnia, po której pozostały niesamowite zniszczenia, zapaść
cywilizacyjna, a po wojnie Cieszyn przez 150 lat nie mógł się pozbierać
gospodarczo i demograficznie z tej zapaści. – Najgorszy był sam koniec tej
wojny, okres szwedzki. Kiedy w 1645 roku dotarły do Cieszyna oddziały szwedzkie
i pół roku okupowały miasto, co zrujnowało stolicę Księstwa i całe księstwo.
Mieszczanie musieli dawać im jedzenie i piwo. Cieszyn został wpędzony w długi.
Piwo zaczęło być coraz gorszej jakości. Rok 1653 przypieczętował los piwa
mieszczańskiego w Cieszynie. W maju zmarła ostatnia Piastówna Księżna Elżbieta
Lukrecja i wówczas Księstwo stało się Księstwem Habsburgów. W grudniu 1653 roku
uwarzono pierwszego wara na zamku w Cieszynie. Mieszczanie niesamowicie
protestowali, choć na początku były to śladowe ilości. W 1846 roku powstał
budynek, w którym do dziś produkowane jest piwo. W 1865 roku zakończył
działalność browar mieszczański.
Drugi wykład
wygłosił Leszek Lipsa. Omówił małe browary Śląska Cieszyńskiego wczoraj i dziś.
Zaczął od historii, czyli browarów już nieistniejących. – Po 121 latach od
rozpoczęcia produkcji zakład zamknięto. Był to koniec browaru przemysłowego w
Bielsku – zaczął wyliczać browary, które zniknęły z pejzażu Śląska
Cieszyńskiego bądź całkowicie, jak kolejny omawiany browar w Karwinie Darkowie,
bądź pozostały po nich jedynie niszczejące rudery budynków, jak bielski browar mieszczański
obecnie rozbierany. Do końca okresu międzywojennego z kolei nie przetrwał
otwarty w 1858 roku browar w Radwanicach, części dzisiejszej Ostrawy.
Po omówieniu
trzech nieistniejących już browarów Leszek Lipsa przystąpił do wyliczenia tych,
które dziś funkcjonują. Obecnie na Śląsku Cieszyńskim są dwa browary
przemysłowe: Bracki Browar Zamkowy w Cieszynie i Radegast w Noszowicach. Ten
pierwszy warzy 160 hektolitrów piwa rocznie, dla drugiego natomiast jest to
miesięczna produkcja…
Prelegent omówił
także współcześnie funkcjonujące małe browary.
– W polskiej części Śląska Cieszyńskiego są trzy, w czeskiej
dziewięć – powiedział, po czym przystąpił do omówienia po krótce każdego z
nich. Wszystkie powstały stosunkowo niedawno, od kilku lat temu do zaledwie
roku. Są to Cieszyński Browar Mieszczański, Bielski Browar Mieszczański oraz
browar Wrzos w Ustroniu. Po czeskiej natomiast stronie piwo warzą w Boguminie,
w Górnej Łomnej, Karwinie, Ligotce Górnej, Ostrawicy, Racimowie (cześć
Ostrawy), Trzycieży, Trzyńcu i Wojkowicach. Większość tych małych browarów
prowadzi również gospodę, gdzie piwo można skosztować. Inne, jak np. ten w
Trzycieży, tylko produkują niewielkie ilości piwa sprzedawanego później w
lokalach w okolicy.
Po wykładzie na
temat piwa przewodnicy autokarem Wispolu pojechali do karczmy w Nierodzimiu,
gdzie Roman Gabryś, właściciel winnicy funkcjonującej od kilku lat w Mnichu
opowiedział o uprawie winorośli i produkcji wina, a słowa swe poparł
możliwością degustacji trunków ze swej winnicy.
Z Miscellaneów
wszyscy przewodnicy, zarówno miejscowi, jak i goście z innych kół wyjechali
bogatsi o ciekawą wiedzę nie kryjąc również, że miło spędzili sobotnie
przedpołudnie.
- Przyjeżdżamy tutaj co roku. Za każdym razem są inne
wykłady, poruszane są inne tematy. Dla nas, przewodników, którzy przyjeżdżają i
oprowadzają po Cieszynie grupy z Zagłębia są to wykłady bardzo wartościowe.
Zawsze coś ciekawego się dowiadujemy. Na przykład w zeszłym roku był Szlak
Tolerancji, który zaraz, jak przyjechałam z wycieczką ze szkoły podstawowej do
Cieszyna, wykorzystałam – z entuzjazmem mówiła Dorota Gdesz z Koła Przewodników
Beskidzkich i Terenowych w Dąbrowie Górniczej podkreślając, że dzięki takim
spotkaniom, jak Miscellanea, ciągle coś nowego dowiaduje się o regionie.
- Bardzo podoba nam się ta forma Miscellaneów, jak w tym
roku. Że część to wykłady, a część wyjazd, by coś zobaczyć – dodał Grzegosz
Gdesz, prezes tego koła.
- Często są to miejsca, do których sami byśmy nie dotarli,
nie wiedzieli nawet, że są. A często są to miejsca, do których warto przyjechać
z wycieczkami – podsumowała Dorota Gdesz. (indi)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz