Szikowne Gorolski Rynce
Niewątpliwą atrakcją dla miłośników tradycji ludowej są towarzyszące rokrocznie ''Gorolskimu Świętu'' w Jabłonkowie pokazy rzemiosła i technik rękodzielniczych ''Szikowne Gorolski Rynce'' połączone z warsztatami dla chętnych. W tym roku odbyły się już po raz dwunasty i zgromadziły rzesze zainteresowanych.
Opowieści Leszka Richtery o tym, jak krok po kroku z owczego runa powstaje wełna wzbudziły wielkie zainteresowanie, fot. indi
— Ludzie z zaciekawieniem oglądają jak powstaje włókno lniane. Dla dzieci jest to szok. Im się wydaje, że to tak w sklepie wszystko leży i można kupić. Nie mają świadomości, jaki jest łańcuch przyczynowo skutkowy. Nie wiedzą, że najpierw jest jakaś roślina, albo, w przypadku wełny, runo owcze — dzieli się swoimi wrażeniami Leszek Richter, pomysłodawca akcji a zarazem prezes Sekcji Ludoznawczej Polskiego Związku Kulturalno-Oświatowego, który przez dwa dni wspólnie z Otmarem Kantorem demonstrował przy pasterskiej kolibie obróbkę lnu i wełny, technikę skręcania sznurów, a także wytwarzania tradycyjną metodą góralskiego sera.
— Uczestniczyłam w tym pokazie — mówi Agnieszka z Cieszyna — i bardzo mnie to zafascynowało. Sama jestem miłośniczką serów i wreszcie mogłam zobaczyć jak krok po kroku taki ser powstaje. A najprzyjemniejsza była oczywiście degustacja…
Ser dla niektórych był lekko mdławy, ale z odrobiną soli smakował rzeczywiście wyśmienicie, choć — czego nie ukrywał Kantor — z przyczyn technicznych wyrabiany był tylko z krowiego mleka.
Obok rozłożyli swe stoiska i warsztaty rzemieślnicy legitymujący się elitarnym certyfikatem „Górolsko Swoboda”.
— Bardzo dobrze sprzedają się koszulki. A widzę, że paradują tu paniczki w spódnicach z modrzyńca, które kupiły u mnie w zeszłym roku — cieszy się Łucja Dusek-Francuz z Cieszyna. — Tylko że modrzyniec, choć bardzo fajny, to nie dla każdego klienta jest atrakcyjny, bo to wzór jednolity i nie każdemu się podoba. Dlatego mamy też wzory łowickie, żywieckie, podhalańskie.
Dusek nie ukrywa, że inspiruje się folklorem właściwie całego świata. Ale oprócz sprzedaży swych wyrobów, pobyt na „gorolskim” jarmarku jest też dla niej okazją do nawiązania kontaktów zarówno z potencjalnymi nabywcami („mam dużo klientów po czeskiej stronie, którzy zamawiają całe stroje beskidzkie”), jak i z producentami np. tkanin.
Kontakty, kontakty i jeszcze raz kontakty. Andrzej Malec z Ustronia, który od lat specjalizuje się w wyrobach z kości przyznaje, że to jest najważniejsze.
— Wyjść po prostu ze swoim rękodziełem do ludzi. Bo choć czasem ktoś kupi jakąś drobnostkę, nie jeździmy tutaj po to, by zarobić.
Potwierdza jego słowa Karol Kufa, rymarz z Mostów koło Jabłonkowa, u którego można zamówić „kyrpce”, pasterskie pasy i zdobione skórzane torby. Na „Gorolu” sprzedaje głównie to, co wcześniej już ktoś u niego zamówił. Owszem, ludzie oglądają, pytają się, ale przypadkowy klient to prawdziwy rarytas.
— Jeden jiny prziszeł i kupił coś.
— U nas rzeczywiście nie ma tej tradycji, by ludzie przychodzili i kupowali na miejscu — przyznaje Richter.— Na Słowacji jest inaczej. Tam to ludzie mają we krwi i po prostu chodzą z pieniędzmi i kupują.
Dlatego jego zdaniem trzeba pokazywać, a tym samym uświadamiać ludzi jak dany wyrób powstaje.
— Gdy ich praca będzie wzbudzała zainteresowanie, to ich wyroby będą znajdowały odbiorców i jest wtedy szansa, że dawne rzemiosła nie zanikną, a kolejne pokolenia rzemieślników będą uczyły się fachu od mistrzów. Gdyby nie takie akcje, jak ta, to następne pokolenia już nie umiałyby wykonać i docenić rzemieślniczej pracy.
Zgadza się z tym Wojciech z Brennej, który przyjechał na „Gorola” wraz z rodziną.
— Trudno w lepszy sposób promować folklor i ludowe rękodzieło. Organizatorzy pokazów i warsztatów robią niezwykle dużo dla przetrwania tradycyjnych wartości Śląska Cieszyńskiego i ich promocji.
A wyroby, które można było kupić w Jabłonkowie relatywnie wcale nie były takie drogie, jak mogłoby się wydawać. A to przecież nie tyle kwestia materiału, co wspomnianej przez Richtera długiej mozolnej ręcznej pracy. A czas to przecież pieniądz… Przidźcie zaś za rok. Ale z piyniondzami.
(ÿ)
— Uczestniczyłam w tym pokazie — mówi Agnieszka z Cieszyna — i bardzo mnie to zafascynowało. Sama jestem miłośniczką serów i wreszcie mogłam zobaczyć jak krok po kroku taki ser powstaje. A najprzyjemniejsza była oczywiście degustacja…
Ser dla niektórych był lekko mdławy, ale z odrobiną soli smakował rzeczywiście wyśmienicie, choć — czego nie ukrywał Kantor — z przyczyn technicznych wyrabiany był tylko z krowiego mleka.
Obok rozłożyli swe stoiska i warsztaty rzemieślnicy legitymujący się elitarnym certyfikatem „Górolsko Swoboda”.
— Bardzo dobrze sprzedają się koszulki. A widzę, że paradują tu paniczki w spódnicach z modrzyńca, które kupiły u mnie w zeszłym roku — cieszy się Łucja Dusek-Francuz z Cieszyna. — Tylko że modrzyniec, choć bardzo fajny, to nie dla każdego klienta jest atrakcyjny, bo to wzór jednolity i nie każdemu się podoba. Dlatego mamy też wzory łowickie, żywieckie, podhalańskie.
Dusek nie ukrywa, że inspiruje się folklorem właściwie całego świata. Ale oprócz sprzedaży swych wyrobów, pobyt na „gorolskim” jarmarku jest też dla niej okazją do nawiązania kontaktów zarówno z potencjalnymi nabywcami („mam dużo klientów po czeskiej stronie, którzy zamawiają całe stroje beskidzkie”), jak i z producentami np. tkanin.
Kontakty, kontakty i jeszcze raz kontakty. Andrzej Malec z Ustronia, który od lat specjalizuje się w wyrobach z kości przyznaje, że to jest najważniejsze.
— Wyjść po prostu ze swoim rękodziełem do ludzi. Bo choć czasem ktoś kupi jakąś drobnostkę, nie jeździmy tutaj po to, by zarobić.
Potwierdza jego słowa Karol Kufa, rymarz z Mostów koło Jabłonkowa, u którego można zamówić „kyrpce”, pasterskie pasy i zdobione skórzane torby. Na „Gorolu” sprzedaje głównie to, co wcześniej już ktoś u niego zamówił. Owszem, ludzie oglądają, pytają się, ale przypadkowy klient to prawdziwy rarytas.
— Jeden jiny prziszeł i kupił coś.
— U nas rzeczywiście nie ma tej tradycji, by ludzie przychodzili i kupowali na miejscu — przyznaje Richter.— Na Słowacji jest inaczej. Tam to ludzie mają we krwi i po prostu chodzą z pieniędzmi i kupują.
Dlatego jego zdaniem trzeba pokazywać, a tym samym uświadamiać ludzi jak dany wyrób powstaje.
— Gdy ich praca będzie wzbudzała zainteresowanie, to ich wyroby będą znajdowały odbiorców i jest wtedy szansa, że dawne rzemiosła nie zanikną, a kolejne pokolenia rzemieślników będą uczyły się fachu od mistrzów. Gdyby nie takie akcje, jak ta, to następne pokolenia już nie umiałyby wykonać i docenić rzemieślniczej pracy.
Zgadza się z tym Wojciech z Brennej, który przyjechał na „Gorola” wraz z rodziną.
— Trudno w lepszy sposób promować folklor i ludowe rękodzieło. Organizatorzy pokazów i warsztatów robią niezwykle dużo dla przetrwania tradycyjnych wartości Śląska Cieszyńskiego i ich promocji.
A wyroby, które można było kupić w Jabłonkowie relatywnie wcale nie były takie drogie, jak mogłoby się wydawać. A to przecież nie tyle kwestia materiału, co wspomnianej przez Richtera długiej mozolnej ręcznej pracy. A czas to przecież pieniądz… Przidźcie zaś za rok. Ale z piyniondzami.
(ÿ)
http://wiadomosci.ox.pl/wiadomosc,31037,szikowne-gorolski-rynce.html
http://fotoreportaz.ox.pl/fotoreportaz,7984,szikowne-rynce.html
http://fotoreportaz.ox.pl/fotoreportaz,7984,szikowne-rynce.html
---------------------
Gajdy i gajdosze. Seminarium etnomuzykologiczne w Jabłonkowie
Gajdy i skrzypce to najstarszy, wręcz archaiczny typ beskidzkiej kapeli. I temu pierwszemu instrumentowi, jak i grającym na nim muzykom, gajdoszom, było poświęcone seminarium etnomuzykologiczne zorganizowane w ramach popularnonaukowego cyklu ''Nie jyny z naszi dzichty'' podczas tegorocznego ''Gorolskigo Święta'' w Jabłonkowie.
Gajdosz Otmar Kantor z Jabłonkowa, fot. indi
Pretekstem do zorganizowania spotkania, na które przybyła ponad setka entuzjastów tradycyjnej muzyki ludowej z obu brzegów Olzy, była prezentacja wydanego pod koniec zeszłego roku albumu „Gajdosze” autorstwa Katarzyny i Macieja Szymonowiczów, członków bielsko-bialskiej kapeli „Psio Crew”, których pasją od wielu lat jest muzyka górali beskidzkich.
Publikacja, z którą mogli się zapoznać zebrani, jest owocem dwuletnich badań terenowych przeprowadzonych przez autorów w polskiej i czeskiej części Beskidu Śląskiego oraz na Żywiecczyźnie. Zawiera ona informacje na temat historii gajd, ich budowy i sposobu gry. Na licznych fotografiach przedstawiono instrumenty znajdujące się tak w zbiorach muzealnych, jak i prywatnych, a także i te, których dźwięki do dziś cieszą ucho słuchaczy. Na kartach książki można znaleźć szczegółowe dane o budowniczych gajd, a także życiorysy i wspomnienia już nieżyjących, ale i współczesnych gajdoszy. Całość jest bogato ilustrowana. - Zależało nam na tym, żeby było to kompendium wiedzy o gajdoszach – powiedział Szymonowicz. - Naszym celem było przygotowanie książki, która nie będzie tylko pięknie wydanym albumem, ale też i praktycznym podręcznikiem dla tych wszystkich, którzy chcieliby grać na gajdach i których interesuje ten temat. Dlatego też do publikacji została dołączona płyta CD z nagraniami archiwalnymi (przede wszystkim ze zbiorów Instytutu Sztuki Polskiej Akademii Nauk w Warszawie i archiwum Polskiego Radia) a także współczesnymi, które na potrzeby publikacji zostały specjalnie zrealizowane w chałupie Zbigniewa Wałacha, znanego muzykanta z Istebnej i budowniczego ponad trzydziestu gajd.
Nagrania gajdoszy mają być, zdaniem autorów, inspiracją dla adeptów tej formy muzykowania. Bo, co podkreślili autorzy albumu, to od starych mistrzów można zaczerpnąć manierę, charakterystyczny styl grania, zaśpiewu, poznać różne warianty melodii i przyśpiewek. Uczestnicy spotkania mogli również posłuchać gajd na żywo, w wykonaniu jabłonkowskiego gajdosza Otmara Kantora i prowadzonej przezeń kapeli „Bukóń”.
Można wyrazić jedynie żal, że na spotkaniu było dostępnych jedynie siedem egzemplarze albumu. Autorzy zwrócili ze swej strony uwagę na to, że Fundacja Klamra z Żywca wydała go jedynie w pięciuset egzemplarzach, a to też dzięki dofinansowaniu z Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego w ramach projektu „Dziedzictwo kulturowe – Kultura ludowa”, a tym samym publikacja nie może trafić do obrotu księgarskiego. Stąd większość nakładu trafiła nieodpłatnie do bibliotek, instruktorów prowadzących zajęcia muzyczne, zainteresowanych zespołów, gminnych ośrodków kultury czy muzykantów uczących się gry na gajdach. Natomiast jest możliwość jej bezpłatnego pobrania w formacie pdf natomiast nagrania można uzyskać via email zwracając się bezpośrednio do Macieja Szymonowicza etnograff@klamra.org
Seminaria ludoznawcze „Nie jyny z naszi dzichty” organizowane są od kilkunastu lat przez Sekcję Ludoznawczą Polskiego Związku Kulturalno-Oświatowego i Izbę Regionalną im. Adama Sikory w Jabłonkowie i co roku towarzyszą „Gorolskimu Świętu”. Za każdym razem poruszany jest inny temat związany z szeroko pojętą kulturą ludową nie tylko – jak wskazuje nazwa cyklu — z naszego regionu. W ubiegłych latach spotkania poświęcone były m.in. Ziemi Pszczyńskiej czy Spiszowi.
(ÿ)
Publikacja, z którą mogli się zapoznać zebrani, jest owocem dwuletnich badań terenowych przeprowadzonych przez autorów w polskiej i czeskiej części Beskidu Śląskiego oraz na Żywiecczyźnie. Zawiera ona informacje na temat historii gajd, ich budowy i sposobu gry. Na licznych fotografiach przedstawiono instrumenty znajdujące się tak w zbiorach muzealnych, jak i prywatnych, a także i te, których dźwięki do dziś cieszą ucho słuchaczy. Na kartach książki można znaleźć szczegółowe dane o budowniczych gajd, a także życiorysy i wspomnienia już nieżyjących, ale i współczesnych gajdoszy. Całość jest bogato ilustrowana. - Zależało nam na tym, żeby było to kompendium wiedzy o gajdoszach – powiedział Szymonowicz. - Naszym celem było przygotowanie książki, która nie będzie tylko pięknie wydanym albumem, ale też i praktycznym podręcznikiem dla tych wszystkich, którzy chcieliby grać na gajdach i których interesuje ten temat. Dlatego też do publikacji została dołączona płyta CD z nagraniami archiwalnymi (przede wszystkim ze zbiorów Instytutu Sztuki Polskiej Akademii Nauk w Warszawie i archiwum Polskiego Radia) a także współczesnymi, które na potrzeby publikacji zostały specjalnie zrealizowane w chałupie Zbigniewa Wałacha, znanego muzykanta z Istebnej i budowniczego ponad trzydziestu gajd.
Nagrania gajdoszy mają być, zdaniem autorów, inspiracją dla adeptów tej formy muzykowania. Bo, co podkreślili autorzy albumu, to od starych mistrzów można zaczerpnąć manierę, charakterystyczny styl grania, zaśpiewu, poznać różne warianty melodii i przyśpiewek. Uczestnicy spotkania mogli również posłuchać gajd na żywo, w wykonaniu jabłonkowskiego gajdosza Otmara Kantora i prowadzonej przezeń kapeli „Bukóń”.
Można wyrazić jedynie żal, że na spotkaniu było dostępnych jedynie siedem egzemplarze albumu. Autorzy zwrócili ze swej strony uwagę na to, że Fundacja Klamra z Żywca wydała go jedynie w pięciuset egzemplarzach, a to też dzięki dofinansowaniu z Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego w ramach projektu „Dziedzictwo kulturowe – Kultura ludowa”, a tym samym publikacja nie może trafić do obrotu księgarskiego. Stąd większość nakładu trafiła nieodpłatnie do bibliotek, instruktorów prowadzących zajęcia muzyczne, zainteresowanych zespołów, gminnych ośrodków kultury czy muzykantów uczących się gry na gajdach. Natomiast jest możliwość jej bezpłatnego pobrania w formacie pdf natomiast nagrania można uzyskać via email zwracając się bezpośrednio do Macieja Szymonowicza etnograff@klamra.org
Seminaria ludoznawcze „Nie jyny z naszi dzichty” organizowane są od kilkunastu lat przez Sekcję Ludoznawczą Polskiego Związku Kulturalno-Oświatowego i Izbę Regionalną im. Adama Sikory w Jabłonkowie i co roku towarzyszą „Gorolskimu Świętu”. Za każdym razem poruszany jest inny temat związany z szeroko pojętą kulturą ludową nie tylko – jak wskazuje nazwa cyklu — z naszego regionu. W ubiegłych latach spotkania poświęcone były m.in. Ziemi Pszczyńskiej czy Spiszowi.
(ÿ)
----------------------
Turyści na świętogorolskim szlaku - rajd turystyczny ''O Kyrpce Macieja''
Jak co roku ''Gorolskiemu Świętu'' w Jabłonkowie towarzyszył rajd turystyczny ''O Kyrpce Macieja''. Ponad dwustu miłośników górskich wędrówek wyruszyło 1 sierpnia z dwóch punktów startowych- z Mostów koło Jabłonkowa i Nawsia. Na zlokalizowaną w jabłonkowskim Lasku Miejskim metę dotrzeć mogli jedną z czterech tras.
Gabriela i Bogusław Bujokowie z Zebrzydowic na rajd zabrali również swego czworonoga, fot. indi
Rajd jest tak przygotowany, by każdy mógł w nim uczestniczyć. Są trasy dla wytrwałych wędrowców, jak 19-kilometrowy szlak z Mostów przez Studzieniczne – Komorowski Gróń – Bukowiec -Baginiec – Pioseczną czy z Nawsia przez Zapole – Filipkę – Osadę Zimny – schronisko na Stożku Wielkim – przełęcz Gróniczek – Baginiec – Pioseczną. Można było wybrać nieco mniej forsowną wędrówkę - 16-kilometrowy szlak z Nawsia przez Zapole – Filipkę – Osadę Zimny – Gróniczek - Baginiec – Pioseczną albo całkiem prosty, który da radę przejść każdy, czyli 10-kilometrowy szlak z Mostów przez Studzieniczne, Girową, czy 12-kilometrową trasę z Nawsia przez Zapole – Filipkę – Osadę Zimny – Radwanow.
Rajd nie jest bowiem sportową rywalizacją, a okazją do spotkania w gronie miłośników wędrówek po Beskidach, na który często wyruszają całe wielopokoleniowe rodziny. Gąśwnie są to członkowie i sympatycy Polskiego Towarzystwa Turystyczno-Sportowego „Beskid Śląski” w Republice Czeskiej, ale nie tylko. – Przybył też na przykład turysta z Kladna, który zachwycił się Beskidami, goście z Kędzierzyna – mówi Danuta Siderek, jedna z organizatorek rajdu.
Po dotarciu do mety, która tradycyjnie zlokalizowana jest w jabłonkowskim Lasku Miejskim przy stoisku gródeckiego Miejscowego Koła Polskiego Związku Kulturalno-Oświatowego większość uczestników rajdu przynajmniej przez jakiś czas pozostaje na „Gorolskim Święcie” oglądając program artystyczny prezentowany na scenie czy odwiedzając stoiska i warsztaty rzemieślników. Uroczyście także na scenie wręczane są nagrody, czyli tytułowe „kyrpce”. Tego roku otrzymała je najmłodsza uczestniczka – Anna Oborna. Drugie „Kyrpce” przypadły natomiast w udziale nie najstarszemu, jak w ubiegłych latach, a wylosowanemu spośród uczestników rajdu turyście. Szczęście uśmiechnęło się do Heleny Bulandy, która przeszła trasę z Mostów.
Rajd tego roku odbył się po raz 21. Od 1999 r. przygotowują go działacze Polskiego Towarzystwa Turystyczno-Sportowego „Beskid Śląski” w Republice Czeskiej. Wcześniej organizowali go wspólnie Miejscowe Koło Polskiego Związku Kulturalno-Oświatowego w Jabłonkowie oraz Klub Czeskich Turystów z Jabłonkowa.
Po dotarciu do mety, która tradycyjnie zlokalizowana jest w jabłonkowskim Lasku Miejskim przy stoisku gródeckiego Miejscowego Koła Polskiego Związku Kulturalno-Oświatowego większość uczestników rajdu przynajmniej przez jakiś czas pozostaje na „Gorolskim Święcie” oglądając program artystyczny prezentowany na scenie czy odwiedzając stoiska i warsztaty rzemieślników. Uroczyście także na scenie wręczane są nagrody, czyli tytułowe „kyrpce”. Tego roku otrzymała je najmłodsza uczestniczka – Anna Oborna. Drugie „Kyrpce” przypadły natomiast w udziale nie najstarszemu, jak w ubiegłych latach, a wylosowanemu spośród uczestników rajdu turyście. Szczęście uśmiechnęło się do Heleny Bulandy, która przeszła trasę z Mostów.
Rajd tego roku odbył się po raz 21. Od 1999 r. przygotowują go działacze Polskiego Towarzystwa Turystyczno-Sportowego „Beskid Śląski” w Republice Czeskiej. Wcześniej organizowali go wspólnie Miejscowe Koło Polskiego Związku Kulturalno-Oświatowego w Jabłonkowie oraz Klub Czeskich Turystów z Jabłonkowa.
(indi)
-------------
Kulisy ''Gorolskiego Święta''
Pisaliśmy o trzech dniach zabawy podczas ''Gorolskiego Święta'' w Jabłonkowie- największego festiwalu folklorystycznego na Zaolziu. A czy ktoś zastanawiał się, jak organizowane jest to ogromne przedsięwzięcie? Choć w Lasku Miejskim stoi większość z otwartych podczas ''Święta'' bud, jednak sporo trzeba przed imprezą zbudować, a po niej rozebrać.
Społeczna praca łączy pokolenia. fot. indi
- Media zawsze przekazują relacje z samej imprezy, ale nikt nie pokazuje kulisów, nie interesuje się jak dużo to społecznej pracy i jak wielu rąk do niej potrzeba – zauważył swego czasu jeden ze współorganizatorów „Gorola” Leszek Richter, prezes Sekcji Ludoznawczej Polskiego Związku Kulturalno-Oświatowego
. Richter prowadzi pokazy obróbki lnu i wełny oraz wyrobu sera a także wraz z wolontariuszami przygotowuje stoiska dla rzemieślników i rękodzielników, którzy od kilkunastu lat otwierają swe „polowe warsztaty” i stragany na „Gorolskim Święcie”. Ale to tylko jeden z wielu elementów. Przede wszystkim trzeba postawić przed sceną ławy dla tysięcy widzów, którzy odwiedzą jabłonkowski Lasek Miejski. A tym zajmują się członkowie jabłonkowskiego Koła PZKO.
Do nich też należy kwestia wykonania ogrodzeń, zainstalowania nagłośnienia, podłączenia światła i wody, ustawienie kontenerów na śmieci itd. Około pół setki społeczników – niektórzy z nich nawet celowo biorą na te dni urlop z pracy - uwija się w środę i czwartek od rana budując całą infrastrukturę, z której goście korzystają podczas „Gorolskiego Święta”. Drugie tyle można spotkać w kuchni w Domu PZKO. Do przygotowania jest osiem prosiaków, czyli prawie tona mięsa. Przy zabijaczce pracuje piętnaście osób. Oprócz mięsa przygotować trzeba 800 kg ziemniaków, 25 kg cebuli i 10 kg czosnku – tym zajmują się panie z Klubu Kobiet. - Przygotowujemy głównie peklowane mięso z grilla, krupnioki, salcesony, necówki i tradycyjnie mięso, a także szpyrki do placków i stryków – wylicza szefujący zabijaczce Stanisław Świerczek, a przygotować trzeba około trzech tysięcy porcji. To są dane z samego tylko jabłonkowskiego PZKO. Oprócz niego swoje budy mają także inne Koła działające w podgórskich miejscowościach Zaolzia, których członkowie również przygotowują dla festiwalowych gości podobną ucztę.
Gdy wszystko jest już zrobione rusza trwająca trzy dni zabawa. Ale przecież i wtedy ktoś musi pracować przy obsłudze tak sceny, jak i poszczególnych bud gastronomicznych. - Jednorazowo w budzie, by sprawnie obsługiwać klientów, musi być około piętnastu, siedemnastu osób. Wiadomo, że każdy chce się też pobawić, obejrzeć występy czy odwiedzić rzemieślników, dlatego na „Gorola” przyjeżdża z naszego koła około pięćdziesięciu ludzi – mówi Andrzej Niedoba, prezes MK PZKO w Mostach koło Jabłonkowa. A bud w Lasku Miejskim jest około dwudziestu.
Ostatni widzowie opuszczają imprezę w noc z niedzieli na poniedziałek. Dla społeczników z MK PZKO w Jabłonkowie, a także z innych kół, to jednak wcale nie koniec „Gorola”. Wszak wszystko trzeba posprzątać, rozmontować, pochować. Znów ponad setka rąk uwija się przy pracy, by w poniedziałkowe popołudnie przechodzień ujrzał Lasek Miejski wyglądający tak, jak tydzień wcześniej, jakby żadnego „Gorolskiego Święta” w ogóle tu nigdy nie było…
(ÿ)
-----------------------------
-------------------
''Gorolski Święto'' w Jabłonkowie
Trzy dni z folklorem, setki wykonawców na scenie, ponad 10 tysięcy widzów, a do tego tętniące towarzyskim życiem okolice bud gastronomicznych oraz pokazy rzemieślników to ''Gorolski Święto'' organizowane od 68 lat w Jabłonkowie na Zaolziu.
Impreza rokrocznie przyciąga do jabłonkowskiego Lasku Miejskiego tysiące ludzi. Jedni przychodzą zaciekawieni programem, inni by spotkać dawno niewidzianych przyjaciół i znajomych, jeszcze inni by oddać się spontanicznemu wieczornemu muzykowaniu przy watrze i pomiędzy drzewami, gdzie po koncertach na scenie muzycy spontanicznie zbierają się w grupki i grają, a otaczająca ich kręgiem publika śpiewa razem z nimi, gdyż repertuar śląskocieszyńskich pieśniczek jest wszystkim znany.
„Gorolski Święto” tradycyjnie już odbywa się na przełomie lipca i sierpnia i trwa trzy dni. Już w piątek popołudniu (w tym roku wypadło to 31 lipca) po mieście na wozach jeżdżą muzykanci i grają. Nie brak też imprez towarzyszących, jak popularnonaukowe seminarium na tematy regionalne czy artystyczna „Kawiarenka pod Pegazem”. Popołudniu zaś burmistrz Jabłonkowa, obecnie jest nim Jiří Hamrozi, uroczyście przekazuje symboliczny klucz od bram miasta prezesowi Polskiego Związku Kulturalno Oświatowego w Republice Czeskiej, a zarazem prezesowi Miejscowego Koła PZKO w Jabłonkowie Janowi Ryłce. Od piątkowego popołudnia na scenie prezentują się zespoły folklorystyczne z regionu, a także z dalekiego świata. Występy te przeplatane są prezentacjami konkursu gwarowego „Po naszymu po obu stronach Olzy” oraz różnych konkursów śpiewaczych dla dzieci. - Te dziecka były rewelacyjne. Nie ma nic piękniejszego, jak uśmiech dziecka zadowolonego z udanego występu przed publicznością – zauważył podsumowując program „Gorolskiego Święta” jeden z działaczy chóru „Gorol”
Sobota (tego roku było to 1 sierpnia) to dopołudniowe imprezy towarzyszące w duchu sportowym, jak „Bieg o Dzbanek Mleka” czy turystycznym, jak Rajd Turystyczna „O Kyrpce Macieja”, a popołudniu kolejna dawka folkloru zarówno na scenie, jak i „pod strómami”, czyli pomiędzy drzewami w Lasku Miejskim. Są także stoiska rzemieślników i regionalnych rękodzielników, którzy nie tylko sprzedają swe wyroby, ale także wykonują je na oczach zwiedzających. Do tego pokazy obróbki lnu i wełny oraz wyrobu sera przygotowane przez Leszka Richtera i Otmara Kantora z Sekcji Ludoznawczej PZKO. Wieczorem jest też coś dla młodzieży, która nie samym folklorem żyje, czyli zabawa wpierw przy muzyce jakiegoś zespołu grającego współczesną muzykę popularną lub rockową, tym razem był to hardrockowy Yesterdays, a do drugiej w nocy trwała dyskoteka.
Niedziela to poranek w kościele, gdzie odprawiane jest nabożeństwo ekumeniczne, po czym barwny korowód podążający z jabłonkowskiego rynku do Lasku Miejskiego. W korowodzie przypominającym nieco znane nam korowody dożynkowe maszerują prezentując się poszczególne zespoły, tak z regionu, jak bardzo egzotyczne oraz wozy alegoryczne przygotowane przez poszczególne miejscowe koła PZKO. Gdy cały korowód dotrze do Lasku Miejskiego, po oficjalnych przemówieniach ze sceny znów do wieczora płynie śpiew i wirują na niej barwne zespoły taneczne, a w całym Lasku Miejskim tętni życie towarzyskie. Wieczorem uczestnikom tego festiwalu folklorystycznego będącego jednocześnie największym spotkaniem naszych rodaków z Zaolzia, ale także i tych przyjeżdżających na „Gorola” z polskiej części Śląska Cieszyńskiego, żal wyjeżdżać. I wszyscy żegnając się mówią „do zobaczenia za rok”, bo kto raz przyjechał na „Gorola” najczęściej bywa tam już co roku.
(indi)
„Gorolski Święto” tradycyjnie już odbywa się na przełomie lipca i sierpnia i trwa trzy dni. Już w piątek popołudniu (w tym roku wypadło to 31 lipca) po mieście na wozach jeżdżą muzykanci i grają. Nie brak też imprez towarzyszących, jak popularnonaukowe seminarium na tematy regionalne czy artystyczna „Kawiarenka pod Pegazem”. Popołudniu zaś burmistrz Jabłonkowa, obecnie jest nim Jiří Hamrozi, uroczyście przekazuje symboliczny klucz od bram miasta prezesowi Polskiego Związku Kulturalno Oświatowego w Republice Czeskiej, a zarazem prezesowi Miejscowego Koła PZKO w Jabłonkowie Janowi Ryłce. Od piątkowego popołudnia na scenie prezentują się zespoły folklorystyczne z regionu, a także z dalekiego świata. Występy te przeplatane są prezentacjami konkursu gwarowego „Po naszymu po obu stronach Olzy” oraz różnych konkursów śpiewaczych dla dzieci. - Te dziecka były rewelacyjne. Nie ma nic piękniejszego, jak uśmiech dziecka zadowolonego z udanego występu przed publicznością – zauważył podsumowując program „Gorolskiego Święta” jeden z działaczy chóru „Gorol”
Sobota (tego roku było to 1 sierpnia) to dopołudniowe imprezy towarzyszące w duchu sportowym, jak „Bieg o Dzbanek Mleka” czy turystycznym, jak Rajd Turystyczna „O Kyrpce Macieja”, a popołudniu kolejna dawka folkloru zarówno na scenie, jak i „pod strómami”, czyli pomiędzy drzewami w Lasku Miejskim. Są także stoiska rzemieślników i regionalnych rękodzielników, którzy nie tylko sprzedają swe wyroby, ale także wykonują je na oczach zwiedzających. Do tego pokazy obróbki lnu i wełny oraz wyrobu sera przygotowane przez Leszka Richtera i Otmara Kantora z Sekcji Ludoznawczej PZKO. Wieczorem jest też coś dla młodzieży, która nie samym folklorem żyje, czyli zabawa wpierw przy muzyce jakiegoś zespołu grającego współczesną muzykę popularną lub rockową, tym razem był to hardrockowy Yesterdays, a do drugiej w nocy trwała dyskoteka.
Niedziela to poranek w kościele, gdzie odprawiane jest nabożeństwo ekumeniczne, po czym barwny korowód podążający z jabłonkowskiego rynku do Lasku Miejskiego. W korowodzie przypominającym nieco znane nam korowody dożynkowe maszerują prezentując się poszczególne zespoły, tak z regionu, jak bardzo egzotyczne oraz wozy alegoryczne przygotowane przez poszczególne miejscowe koła PZKO. Gdy cały korowód dotrze do Lasku Miejskiego, po oficjalnych przemówieniach ze sceny znów do wieczora płynie śpiew i wirują na niej barwne zespoły taneczne, a w całym Lasku Miejskim tętni życie towarzyskie. Wieczorem uczestnikom tego festiwalu folklorystycznego będącego jednocześnie największym spotkaniem naszych rodaków z Zaolzia, ale także i tych przyjeżdżających na „Gorola” z polskiej części Śląska Cieszyńskiego, żal wyjeżdżać. I wszyscy żegnając się mówią „do zobaczenia za rok”, bo kto raz przyjechał na „Gorola” najczęściej bywa tam już co roku.
(indi)
-------------------------------
Głos Ziemi Cieszyńskiej nr 30 z 31.07.15, s. 19
--------------------------------------
''Gorolski Święto'' w Jabłonkowie jest największą imprezą folklorystyczną w Europie. I dzisiaj (31 lipca) popołudniu ruszyła jego 68 edycja. Przed nami trzy dni wspaniałej zabawy w regionalnym stylu, w etnicznych klimatach.
„Gorol”, jak potocznie nazywa się trzy dni występów zespołów regionalnych ze Śląska Cieszyńskiego po obu stronach Olzy oraz z całego świata, ma wielkie znaczenie dla integracji polskiej społeczności na Zaolziu i pokazuje też na zewnątrz, że nasi rodacy z Republiki Czeskiej potrafią zorganizować tak wielkie przedsięwzięcie, pracować społecznie przy jego powstaniu, po czym wspólnie się bawić. Podczas tej imprezy spotykają się całe rodziny, przyjaciele i dawno niewidziani znajomi z Zaolzia, coraz więcej przyjeżdża także rodaków z Macierzy.
Przygotowania w jabłonkowskim Lasku Miejskim oraz Domu PZKO trwają od środy (zobacz fotoreportaż ). Dziś o 18:00 uroczyście zostanie zainaugurowane święto, a burmistrz Jabłonkowa przekaże Janowi Ryłce, prezesowi Polskiego Związku Kulturalno-Oświatowego, organizatorowi „Gorola”, symboliczne klucze do bram miasta. Na scenie zaprezentują się zespoły, a także młodzi gawędziarze – laureaci konkursu gwarowego „Po naszymu po obu stronach Olzy”, o którym pisaliśmy w tym artykule: Godali po cieszyńsku .
Przygotowania w jabłonkowskim Lasku Miejskim oraz Domu PZKO trwają od środy (zobacz fotoreportaż ). Dziś o 18:00 uroczyście zostanie zainaugurowane święto, a burmistrz Jabłonkowa przekaże Janowi Ryłce, prezesowi Polskiego Związku Kulturalno-Oświatowego, organizatorowi „Gorola”, symboliczne klucze do bram miasta. Na scenie zaprezentują się zespoły, a także młodzi gawędziarze – laureaci konkursu gwarowego „Po naszymu po obu stronach Olzy”, o którym pisaliśmy w tym artykule: Godali po cieszyńsku .
Jednak już od trzeciej po południu po Jabłonkowie jeżdżą wozy drabiniaste, na których grają muzykanci. W Domu PZKO Sekcja Ludoznawcza PZKO zorganizowała seminarium etnomuzykologiczne o Gajdoszach, muzykantach grających na gajdach, po czym zmieniono klimat na poetycki za sprawą literackiej „Kawiarenki pod Pegazem”, gdzie prezentowano twórczość Jana Pyszki, nieżyjącego już poety z Zaolzia. Wieczorem, tuż przed dziesiątą w Lasku Miejskim zespół górali czadeckich zaprezentuje ludowy rok obrzędowy, a następnie odbędzie się „Muzykowani przi watrze”.
Warto wybrać się do Jabłonkowa zarówno w sobotę, jak i w niedzielę, każdy bowiem znajdzie tu coś dla siebie. Poza zespołami przybyłymi m.in. z Zaolzia, Egiptu, Ukrainy, Litwy Brazylii, Turcji i Kanady wśród imprez towarzyszących znajdą się także turystyczne i sportowe. W sobotę o 8:00 rusza rajd „O kyrpce Macieja”, a godzinę później odbędzie się bieg przełajowy „O dzbanek mleka”. Przez dwa dni będzie można wziąć udział w pokazach oraz nauce tradycyjnego rzemiosła, a także poznać tajniki wyrobu sera.
Warto wybrać się do Jabłonkowa zarówno w sobotę, jak i w niedzielę, każdy bowiem znajdzie tu coś dla siebie. Poza zespołami przybyłymi m.in. z Zaolzia, Egiptu, Ukrainy, Litwy Brazylii, Turcji i Kanady wśród imprez towarzyszących znajdą się także turystyczne i sportowe. W sobotę o 8:00 rusza rajd „O kyrpce Macieja”, a godzinę później odbędzie się bieg przełajowy „O dzbanek mleka”. Przez dwa dni będzie można wziąć udział w pokazach oraz nauce tradycyjnego rzemiosła, a także poznać tajniki wyrobu sera.
W niedzielę z jabłonkowskiego Rynku do Lasku Miejskiego przejdzie tradycyjny korowód zespołów i wozów alegorycznych, który stanowi główną atrakcję „Gorolskiego Święta”. Tak, jak poprzedniego dnia na scenie podziwiać będzie można występy, pośród bud rzemieślników i artystów tętnić będzie życie tak, jak przy budach gastronomicznych.
(ÿ)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz