Pogrzeb basa (8)240 osób, którym przygrywało – świetnie się również przy tym bawiąc – 40 muzyków, ostatnią noc mięsopustu spędziło w KASS „Strzelnica”. Zorganizowano tam bowiem „Pogrzeb Basów”. Tradycja, niegdyś powszechnie praktykowana na Śląsku Cieszyńskim, od 23 lat reaktywowana jest przez Kaza Urbasia z zespołu „Torka” oraz Alinę Bańczyk, prowadzącą niegdyś gospodę „Targowa” na starym Targu, a obecnie właśnie restaurację w Strzelnicy. Zmiana lokalu pozwoliła na rozwój imprezy, a organizatorzy liczą na konsolidację środowisk miłośników tradycji i regionu z obu brzegów Olzy.
- Więcej osób przyszło z Polski. Ale ponieważ będziemy robić to tutaj, liczę, że Polacy z obu stron się skonsolidują. Koła PZKO robią takie małe imprezy. Mam nadzieję, że się z nimi dogadamy i zrobimy to wspólnie – powiedziała Zwrotowi Alina Bańczyk.
Zabawa była przednia, a nastrój balowiczów wspaniały. Wszyscy chętnie się bawili, sporo osób przyszło w strojach regionalnych, co sprawiło, że atmosfera imprezy była jak najbardziej tradycyjna, swojska. Wpierw zagrała kapela „Nowina”. Później kolejne 6 kapel oraz muzycy w różnych kombinacjach. Bowiem, jak to góralscy muzycy mają w zwyczaju, grają chętnie i z łatwością zestrajają się ze sobą osoby, które wcześniej razem nie grały. Kilku muzyków z „Torki” zagrało nawet jazzowo. Ich występ na drugiej sali był akurat zaplanowany, ale i tak już w jego trakcie, z improwizacją dołączył się Tadek z „Torki”, który przypadkiem znalazł się w pobliżu ze swą harmonią.
Huczna zabawa, zgodnie z tradycją, trwała tylko do 12.00.
- Zaginie muzyka. Zaginie rozpusta. Aż do śmiergusta! – powiedział prowadzący „Pogrzeb” Kazo Urbaś, po czym, przy świetle pochodni, wyniesiono instrument na zewnątrz, gdzie Czesław Kanafek z Bractwa Kurkowego wypalił salwę armatnią, odśpiewano „Płyniesz Olzo”, po czym wszyscy rozeszli się. Ci, którzy wrócili jeszcze na salę balową, już tam nie tańczyli, a jedynie siedzieli przy stołach i rozmawiali. Zgodnie z tradycją. (indi)