OSTRAWA / Gościem ostatniego spotkania ostrawskiego SAJ-u, jakie zorganizowano 25 marca w Ostrawie był warszawski etnograf i publicysta, znawca Zaolzia, autor zbioru reportaży „Hospicjum Zaolzie” Jarosław jot-Drużycki.
Spotkanie miało charakter rozmowy ze studentami. Zadawali oni swemu gościowi mnóstwo pytań, ale i on był ciekaw ich spostrzeżeń i oceny tego, co w swej książce o ich rodzinnym regionie napisał. Poruszono kwestie związane z utrzymaniem i pielęgnowaniem polskości po czeskiej stronie Śląska Cieszyńskiego, a także zwrócono uwagę na niebezpieczeństwo wynarodowienia i odchodzenia od korzeni.
W źle rozumianym pielęgnowaniu tradycji regionalnych, a przede wszystkim w promowaniu gwary („po naszymu”) w oderwaniu od polskości Drużycki dostrzega niebezpieczeństwo odchodzenia od polskości.
— Dostrzegam w tym elementy ślązakowskie, kożdoniowskie. Tworzy się tutaj nowa grupa etnograficzna. Tutaj już nikt nie powie, że jest Ślązakiem, a Zaolziakiem – stwierdził Drużycki zauważając, że o ile region istniał jako spójna całość, choć pod różnymi rządami, jako Księstwo Cieszyńskie 700 lat, to wprowadzając sztuczny podział administracyjny regionu pomiędzy dwa państwa w ciągu niespełna stu lat zbudowano nowego człowieka – Zaolziaka. – Czy ktoś z waszych znajomych mówi, że jest Ślązakiem? – pytał studentów Drużycki. Okazało się, że zgodnie z jego przewidywaniami nie. Co najwyżej mieszkańcy górskiej części Zaolzia mówią o sobie, że są góralami. Studenci zwrócili jednak uwagę na szczególny wkład PZKO-wskich zespołów folklorystycznych w kultywowanie polskości. – Wszak gdy jeździmy z zespołem na Tydzień Kultury Beskidzkiej widzimy, że zespoły z Ustronia, Wisły, Brennej mają stejny repertuar jak my – zauważył Daniel Mrózek, prezes ostrawskiego SAJ-u. Etnograf doprecyzował, że uważa, że gwara jest pewnym elementem odchodzenia od polskości wtedy, gdy nie zna się języka polskiego.
- Ludzie w Istebnej pielęgnują swoją gwarę, ale są Polakami, znają język polski i nie mają problemu z określeniem się, czy są Polakami – zauważył pytając studentów, czy przypadkiem nie mają poczucia, że są ostatnimi Mohikanami, którzy mówią na Zaolziu po polsku. Zapytał ich też, czy uważają, że jego określenie „hospicjum Zaolzie” jest adekwatne do obecnego stanu polskości w regionie i czy ich zdaniem miał prawo tak to określić. Jakub Bocek, wiceprezes ostrawskiego SAJ-u przyznał, że obecnie łatwiej jest być Czechem. – Moja babcia nie miała problemu z byciem Polakiem. Ale teraz, gdy w jakimś kolektywie, w którym trzeba funkcjonować, jest 95 % Czechów, to trzeba się dostosować. Inny student natomiast wspominał, że gdy będąc w Ostrawie pomiędzy czeskimi studentami umawiał się telefonicznie na spotkania SAJ-u to czescy koledzy wypytywali go, czy mamy jako Polacy tutaj swoją grupę, organizację i mówili, że jest to fajne.
(indi)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz