- Różniliśmy się poziomem nikczemności - powiedział niegdyś w rozmowie z Michałem Paluchem emerytowany funkcjonariusz PRL-owskich Służb Specjalnych. I właśnie pytaniem o nikczemność dzisiejszych czasów Paluch rozpoczął zorganizowane przez Stowarzyszenie Transgranicznego Centrum Wolontariatu spotkanie zatytułowane Hejterzy - sumieniem narodu.
I co dalej?
- Chcielibyśmy, aby to spotkanie otworzyło perspektywę na odpowiedzenie na następujące pytania: Jakie powinny być standardy języka debaty publicznej? Jaka jest granica między dyplomacją a szczerością, krytyką a nikczemnością? Jakie są oczekiwania mieszkańców wobec komunikacji z osobami publicznymi? – wyjaśnia Michał Paluch.
Na zaproszenie wolontariuszy, w piątkowy wieczór w Sali Konferencyjnej Zamku Cieszyn spotkali się językoznawcy, liderzy organizacji samorządowych i przedstawiciele komitetów wyborczych, którym zaproponowano dyskusję o kulturze słowa i jakości debaty publicznej.
Czerwony fotel
- Każdy z rozmówców usiądzie na tym specjalnym czerwonym fotelu symbolizującym miejsce, w którym nazywa się rzeczy po imieniu i wprost - instruował Michał Paluch, prowadząc indywidualne wywiady z Prof. Tedeuszem Sławkiem, polonistką Joanną Gawlikowską, przedstawicielami lokalnych komitetów Ryszardem Macurą, Mariuszem Andrukiewiczem oraz Bożeną Kotkowską, która odczytała też list Danuty Łabaj. Rozmawiano o tym, co dzieje się we współczesnym języku wypowiedzi publicznych ze szczególnym uwzględnieniem anonimowych wypowiedzi internetowych.
Nikczemność
- Myślę, że nikczemności przydarzyła się ta sama przygoda, co wielu innym pojęciom. Niektóre z nich zaginęły, zatarły się, a po części staniały. Pewnie elektroniczne środki przekazu odegrały tutaj swoją rolę. To, co dawniej byśmy nazywali nikczemnością, było by czymś, co nas dotknęło osobiście. Dzisiaj ta nikczemność staniała, bo dzieje się w innym formacie. Nikczemna jest większość wpisów, komentarzy w internecie. Dotyka ludzi personalnie, ale zasadniczo jest ze strony nadawcy anonimowa, więc to pojęcie nikczemności przez to, że weszło w życie z tak straszną mocą i zostało zaakceptowane, właściwie zatarło swoje ostrze – rozważał prof. Sławek. Etymologię słowa nikczemność podała uczestniczka dyskusji, polonistka Joanna Surzycka wyjaśniając, że pochodzenie słowa. - Nastąpił zrost staropolskiej formy ni-k-czemu, później w formę przymiotnika. Jest to ktoś lub coś zupełnie pozbawione sensu, do niczego, niczemu nie służące. Stąd nabrało później tak negatywnego znaczenia – wyjaśniła Joanna Surzycka.
- Myślę, że nikczemności przydarzyła się ta sama przygoda, co wielu innym pojęciom. Niektóre z nich zaginęły, zatarły się, a po części staniały. Pewnie elektroniczne środki przekazu odegrały tutaj swoją rolę. To, co dawniej byśmy nazywali nikczemnością, było by czymś, co nas dotknęło osobiście. Dzisiaj ta nikczemność staniała, bo dzieje się w innym formacie. Nikczemna jest większość wpisów, komentarzy w internecie. Dotyka ludzi personalnie, ale zasadniczo jest ze strony nadawcy anonimowa, więc to pojęcie nikczemności przez to, że weszło w życie z tak straszną mocą i zostało zaakceptowane, właściwie zatarło swoje ostrze – rozważał prof. Sławek. Etymologię słowa nikczemność podała uczestniczka dyskusji, polonistka Joanna Surzycka wyjaśniając, że pochodzenie słowa. - Nastąpił zrost staropolskiej formy ni-k-czemu, później w formę przymiotnika. Jest to ktoś lub coś zupełnie pozbawione sensu, do niczego, niczemu nie służące. Stąd nabrało później tak negatywnego znaczenia – wyjaśniła Joanna Surzycka.
Koniec szkoły i uniwersytetu
Profesor Sławek przyznał także, iż jesteśmy świadkami końca uniwersytetu jako miejsca kształtowania postaw, co z kolei ma ścisły związek z kulturą używanego na co dzień języka. - Doświadczyłem już rozkładu polskiego liceum. Teraz uniwersytet sprowadzany jest do tego, co użyteczne. Współczesny człowiek zna tylko język ekonomii. Student jest klientem, a wykładowca komiwojażerem, który sprzedaje mu towar – wiedzę – stwierdził długoletni wykładowca akademicki. Prowadzący spotkanie zapytał więc Joannę Gawlikowską o to, czym był i jest etos w nauczaniu, a w szczególności języka polskiego. – Etos to pewien zwyczaj. Może dotyczyć osoby, zawodu jak i języka – stwierdziła. Język debaty publicznej zalicza właśnie do etosu języka potocznego. - Jeśli pojawiają się w nim wulgaryzmy i owe nikczemne zwroty to etos zostaje zniszczony – przekonywała polonistka, dostrzegająca podobny problem w dzisiejszej szkole. - Człowiek się zmienia w trakcie edukacji i ewoluuje jego język. Pytanie w jaką stronę ewoluuje obecnie?
Profesor Sławek przyznał także, iż jesteśmy świadkami końca uniwersytetu jako miejsca kształtowania postaw, co z kolei ma ścisły związek z kulturą używanego na co dzień języka. - Doświadczyłem już rozkładu polskiego liceum. Teraz uniwersytet sprowadzany jest do tego, co użyteczne. Współczesny człowiek zna tylko język ekonomii. Student jest klientem, a wykładowca komiwojażerem, który sprzedaje mu towar – wiedzę – stwierdził długoletni wykładowca akademicki. Prowadzący spotkanie zapytał więc Joannę Gawlikowską o to, czym był i jest etos w nauczaniu, a w szczególności języka polskiego. – Etos to pewien zwyczaj. Może dotyczyć osoby, zawodu jak i języka – stwierdziła. Język debaty publicznej zalicza właśnie do etosu języka potocznego. - Jeśli pojawiają się w nim wulgaryzmy i owe nikczemne zwroty to etos zostaje zniszczony – przekonywała polonistka, dostrzegająca podobny problem w dzisiejszej szkole. - Człowiek się zmienia w trakcie edukacji i ewoluuje jego język. Pytanie w jaką stronę ewoluuje obecnie?
Kultura języka kandydatów
Na czerwonym fotelu kolejno zasiadali Bożena Kotkowska, Ryszarda Macura i Mariusza Andrukiewicz. Jako lokalni działacze społeczni oraz potencjalni samorządowcy mieli wypowiedzieć się m.in. czy spotykają się z prześladowaniami w sieci i jak na to reagują. Bożena Kotkowska jest, jak to ujął prowadzący, „rasowym politykiem”. Zapytał więc, czy kiedy przeszła z działalności związkowej na drugą stronę, do sejmu, zmienił się jej język. Stwierdziła, że nie. Ryszard Macura zapytany o to, jaką narrację należy, jego zdaniem zachować odparł, że daleko idący dystans i wiarę w to, że dobro jest silniejsze niż zło. Stwierdził, że pracując jako nauczyciel wie, że gdyby podnosił głos zbyt często, to nie byłby słuchany. Profesor Sławek zauważył, że dyskurs wypowiedzi polityków jest dyplomatyczny i za wypowiedziami polityków zawsze kryje się jakaś walka sił, natomiast panowie nie będący, jak Bożena Kotkowska „rasowymi politykami”, przyjmują dyskurs taktowny, bezinteresowny, pozbawiony gry sił.
Na czerwonym fotelu kolejno zasiadali Bożena Kotkowska, Ryszarda Macura i Mariusza Andrukiewicz. Jako lokalni działacze społeczni oraz potencjalni samorządowcy mieli wypowiedzieć się m.in. czy spotykają się z prześladowaniami w sieci i jak na to reagują. Bożena Kotkowska jest, jak to ujął prowadzący, „rasowym politykiem”. Zapytał więc, czy kiedy przeszła z działalności związkowej na drugą stronę, do sejmu, zmienił się jej język. Stwierdziła, że nie. Ryszard Macura zapytany o to, jaką narrację należy, jego zdaniem zachować odparł, że daleko idący dystans i wiarę w to, że dobro jest silniejsze niż zło. Stwierdził, że pracując jako nauczyciel wie, że gdyby podnosił głos zbyt często, to nie byłby słuchany. Profesor Sławek zauważył, że dyskurs wypowiedzi polityków jest dyplomatyczny i za wypowiedziami polityków zawsze kryje się jakaś walka sił, natomiast panowie nie będący, jak Bożena Kotkowska „rasowymi politykami”, przyjmują dyskurs taktowny, bezinteresowny, pozbawiony gry sił.
Anonimowe komentowanie
A jak to jest z komentarzami w sieci skierowanymi pod adresem osób publicznych, jakimi są kandydaci na burmistrza? Ryszard Macura stwierdził, że ich nie czyta, Mariusz Andrukiewicz natomiast tak. A przynajmniej czytał, dopóki ich ilość nie osiągnęła takich rozmiarów, że przestał mieć na to czas. A jak ustosunkowują się do obelg, epitetów i komentarzy, którymi raczą ich anonimowi internauci lub zwyczajni hejterzy?
- Nie ma miejsca na dialog w przestrzeni anonimowej. Kilka razy odpowiedziałem podpisując się imieniem i nazwiskiem na anonimowy komentarz i pozostało to bez odpowiedzi – zauważył Mariusz Andrukiewicz. Wspomniał, że Bogusław Słupczyński zauważył kiedyś, że Cieszyn to miasto, w którym rzadko słyszy się krytykę skierowaną wprost. - Cenię sobie odwagę cywilną osób, które potrafią powiedzieć komuś coś wprost – odpowiadał Macura. Andrukiewicz przyznał, że pracując w Cieszynie 20 lat nigdy nie spotkał się z bezpośrednimi atakami na swoją osobę, nie usłyszał w twarz żadnych obelg, ani krytykowania go wprost. Natomiast z drugiej, trzeciej ręki otrzymuje czasem o sobie informacje bardzo krytyczne. W tym miejscu prowadzący przypomniał fragment z przytoczonego wcześniej cytatu Einstaina: - Wybitne umysły są zawsze gwałtownie atakowane przez miernoty (…). Jednak siedzący na sali Andrzej Surzycki zauważył, że te anonimowe wpisy rodzą plotki, które odbierane są przez innych ludzi i może to z czasem wyrządzić bardzo dużą i odczuwalną krzywdę.
A jak to jest z komentarzami w sieci skierowanymi pod adresem osób publicznych, jakimi są kandydaci na burmistrza? Ryszard Macura stwierdził, że ich nie czyta, Mariusz Andrukiewicz natomiast tak. A przynajmniej czytał, dopóki ich ilość nie osiągnęła takich rozmiarów, że przestał mieć na to czas. A jak ustosunkowują się do obelg, epitetów i komentarzy, którymi raczą ich anonimowi internauci lub zwyczajni hejterzy?
- Nie ma miejsca na dialog w przestrzeni anonimowej. Kilka razy odpowiedziałem podpisując się imieniem i nazwiskiem na anonimowy komentarz i pozostało to bez odpowiedzi – zauważył Mariusz Andrukiewicz. Wspomniał, że Bogusław Słupczyński zauważył kiedyś, że Cieszyn to miasto, w którym rzadko słyszy się krytykę skierowaną wprost. - Cenię sobie odwagę cywilną osób, które potrafią powiedzieć komuś coś wprost – odpowiadał Macura. Andrukiewicz przyznał, że pracując w Cieszynie 20 lat nigdy nie spotkał się z bezpośrednimi atakami na swoją osobę, nie usłyszał w twarz żadnych obelg, ani krytykowania go wprost. Natomiast z drugiej, trzeciej ręki otrzymuje czasem o sobie informacje bardzo krytyczne. W tym miejscu prowadzący przypomniał fragment z przytoczonego wcześniej cytatu Einstaina: - Wybitne umysły są zawsze gwałtownie atakowane przez miernoty (…). Jednak siedzący na sali Andrzej Surzycki zauważył, że te anonimowe wpisy rodzą plotki, które odbierane są przez innych ludzi i może to z czasem wyrządzić bardzo dużą i odczuwalną krzywdę.
Hejterzy a psychologia
Na koniec części dyskusyjnej spotkania Michał Paluch odczytał kilka danych statystycznych. Na przykład zauważył, że na 790 komentarzy pod niedawno opublikowanymi wywiadami z kandydatami na burmistrzów pełnym imieniem i nazwiskiem podpisało się jedynie 6 osób. Ponadto zacytował opinię psychologów, którzy badali zjawisko na przykładzie komentarzy niejakiego „Macha”. Skomentowali również informacje, że są osoby, które z jednego IP mają kilka nicków i w komentarzach rozmawiają same ze sobą. Spora cześć komentujących w internecie jest więc osobami z problemami kwalifikującymi się do pomocy psychologa lub psychiatry. Wszystko wskazuje na to, że niektórzy anonimowi próbują auto terapii na własną rękę - w formie hajterstwa…
Na koniec części dyskusyjnej spotkania Michał Paluch odczytał kilka danych statystycznych. Na przykład zauważył, że na 790 komentarzy pod niedawno opublikowanymi wywiadami z kandydatami na burmistrzów pełnym imieniem i nazwiskiem podpisało się jedynie 6 osób. Ponadto zacytował opinię psychologów, którzy badali zjawisko na przykładzie komentarzy niejakiego „Macha”. Skomentowali również informacje, że są osoby, które z jednego IP mają kilka nicków i w komentarzach rozmawiają same ze sobą. Spora cześć komentujących w internecie jest więc osobami z problemami kwalifikującymi się do pomocy psychologa lub psychiatry. Wszystko wskazuje na to, że niektórzy anonimowi próbują auto terapii na własną rękę - w formie hajterstwa…
I co dalej?
- Chcielibyśmy, aby to spotkanie otworzyło perspektywę na odpowiedzenie na następujące pytania: Jakie powinny być standardy języka debaty publicznej? Jaka jest granica między dyplomacją a szczerością, krytyką a nikczemnością? Jakie są oczekiwania mieszkańców wobec komunikacji z osobami publicznymi? – wyjaśnia Michał Paluch.
(indi)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz